piątek, 10 stycznia 2014

4. "Lass uns laufen, Wenn die Dunkelheit kommt. Irgendwo hat unsere Zukunft Begonnen Hinterm Horizont."

Dzień dobry! Jestem w końcu z kolejnym odcinkiem. Szczerze powiem, nie mogłam się doczekać tego dnia, aby go nareszcie opublikować. Po pierwsze jestem ciekawa Waszej reakcji, a po drugie, nieskromnie powiem, że mi samej on się podoba xD Jest dłuższy od poprzedniego, ale nie obiecuję, że Was zaspokoi :D Właściwie nigdy wcześniej tego nie robiłam w żadnym ze swoich opowiadań, to dla mnie trochę nowa forma. Prawdopodobnie jest to jednorazowe... A może nie? :D Kto mnie tam wie! W każdym razie, dzisiaj zabiorę Was w przeszłość. Tak, mam moc xD (Jak każdy kto ma wyobraźnię ^^) Cóż, nie zabieram więcej czasu, zapraszam do czytania i pozostawiania szczerych opinii oczywiście :) Pozdrawiam.



Grudzień 2011 Las Vegas


Ciemne brązowe oczy błyszczały tego wieczoru niczym wszystkie kolorowe światełka, które widziały dookoła. Młodą, męską twarz zdobił uśmiech fascynacji. Wszystko wydawało się być takie niesamowite, tak niezwykle pociągające, jakby trafił do jakiegoś raju pełnego pokus. A najlepsze w tym było to, że mógł mieć wszystko, czego tylko by zapragnął. Nie miał żadnych ograniczeń, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie odczuwał żadnej powinności, aby odmawiać sobie czegokolwiek. Nie często miał okazję iść na całość. Teraz jednak był w Las Vegas po raz pierwszy w swoim życiu. Nie zamierzał marnować takiej szansy! Tym bardziej, że ostatnio nie powodziło mu się w życiu najlepiej. Ciągle jakieś nowe problemy, nieporozumienia, stres... Miał tego serdecznie dosyć. Właśnie dlatego znalazł się w tym, a nie innym mieście. To było zaplanowane od początku do końca... A może nie tak zupełnie do końca. Sam nie wiedział, co go czeka tej nocy. I właściwie nie chciał wiedzieć. Tej nocy postanowił zdać się na los... Los, który zresztą bardzo szybko zaczął go dopieszczać różnymi atrakcjami. Chyba największą z nich było pojawienie się nieznajomej dziewczyny, która zjawiła się nagle przy barze. Ich spojrzenia skrzyżowały się na moment, zanim zamówiła swojego drinka. Mężczyzna od razu wykorzystał okazję sam za niego płacąc i dosiadł się do niej właściwie bez żadnego pozwolenia. Nieznajoma jednak nie wydawała się mieć czegokolwiek przeciwko temu. Wyraźnie była zainteresowana jego towarzystwem. Z pewnością obydwoje znaleźli się w tym miejscu z podobnych powodów i to nie mógł być przypadek, że wpadli właśnie na siebie.
- Jestem Tom – uśmiechnął się do niej szarmancko jednocześnie podając swoją dłoń. Dziewczyna zlustrowała go uważnie swoim niebieskim spojrzeniem, a dopiero potem odwzajemniła jego gest wraz z subtelnym uśmiechem, który ozdobił jej twarz.
- Olivia – wypowiedziała swoje imię, po czym wzięła dość spory łyk drinka. Tom obserwował ją z dużym zaangażowaniem, próbując wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Była bardzo tajemnicza, co tylko bardziej go intrygowało. - Będziesz mi się teraz tak przyglądał? - zwróciła mu uwagę. Nie dało się zignorować jego natarczywego spojrzenia. Nie była przyzwyczajona, że ktoś, aż tak intensywnie się w nią wpatruje.
- Zastanawiam się, co tu robisz sama w środku nocy – odezwał się w końcu. Nie chciał wyjść na jakiegoś dziwaka, czy napaleńca. Nic nie poradzi, że czasami się zapomina. Usiadł obok pięknej dziewczyny, jego wzrok automatycznie zawiesił się na jej osobie. Musiał przecież przeanalizować jej wszystkie walory.
- Chyba to samo co ty, prawda? - spojrzała na niego wymownie. Miała w oczach coś niezwykłego, coś co przyciągało. Sprawiało, że chciało się ją bliżej poznać. Odkryć wszystkie sekrety...
- Więc też przybyłaś do Las Vegas, żeby odreagować?
- Nie musiałam nawet przybywać. Mieszkam tu.
- Naprawdę? - zdziwił się. Jakoś nie przyszło mu nigdy do głowy, że ktokolwiek mógłby mieszkać w tym mieście na stałe. To wydawało mu się takie dziwne. - W takim razie... Chyba będziesz najlepiej wiedziała, gdzie się dobrze bawić?
- A pokaż mi miejsce, gdzie nie można – uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Podobasz mi się – rzekł nagle mrużąc przy tym swoje oczy. - Myślisz, że ta noc mogłaby być nasza?
- Co masz na myśli? - uniosła zaciekawiona brwi. - Mam chłopaka, więc do łóżka raczej z tobą nie pójdę – dodała zaraz dla jasności.
- Raczej? - powtórzył z cwanym uśmieszkiem. - Spokojnie. Ja mam dziewczynę. Jednak... Czemu nie ma ich teraz z nami? - zapytał retorycznie, ale dzięki temu mógł dowiedzieć się już nieco więcej o swojej towarzyszce. Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Od razu spochmurniała ponownie zatapiając usta w swoim drinku, który tym razem wypiła już do końca.
- Wiesz co... Chodźmy się dobrze bawić – uniosła na niego swój rozpromieniony wzrok. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana nastroju, ale odpowiadało mu to. Z przyjemnością spędzi te noc w jej towarzystwie bez względu na to, jak miałoby się to skończyć.

`


Czas przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Wszystko zaczęło dziać się w swoim własnym tempie, które zdawało się być nieograniczone. Dodatkowo brak odczuwalnego zmęczenia dla dwójki młodych ludzi w tym momencie był kolejnym powodem, aby iść tej nocy na całość. Nie tylko stracili poczucie czasu, ale powoli też ogarniała ich błoga nieświadomość tego, co się wokół nich działo. Kilka mocnych drinków doskonale spełniło swoje zadanie mieszając im w głowach. Nawet nie zauważyli, kiedy znaleźli się poza budynkiem, w którym trwała impreza. Ich organizmy rozpalał alkohol, przez co nie czuli niskiej temperatury powietrza. Poza tym byli tak zajęci sobą nawzajem, że nie robiło im to żadnej różnicy. Chyba żadne z nich nie spodziewało się, że tego wieczoru spotka osobę, z którą będzie mogło porozmawiać dosłownie o wszystkim, czego tylko zapragnie. Słowa automatycznie wylewały się z ich ust, co jakiś czas przerywane ich głośnym śmiechem. Nie liczyło się, że jest środek nocy... Byli przecież w Las Vegas. Nikt nawet nie zwracał na nich uwagi. Zdawać by się mogło, że jakby chcieli obrabować bank, uszłoby im to płazem. Z pozoru wyglądali razem niewinnie. Sami zapewne nie podejrzewali siebie o tyle energii i wręcz diabelskich pragnień. Wszystko to do czego nie posunęliby się w swoim codziennym życiu, teraz wydawało się takie proste. Nie niosące za sobą żadnych konsekwencji. 
- Olivio – Gitarzysta wydobył w pewnej chwili z siebie głos, wypowiadając imię dziewczyny w sposób niezwykle poważny i teatralny. Jej niebieskie tęczówki od razu utkwiły w jego lekko chwiejącej się postaci. Stał dokładnie pod uliczną latarnią, więc dziewczyna nie miała najmniejszych problemów z widzeniem go, choć jej wzrok był zamglony i jakby zaczynał odmawiać jej posłuszeństwa. - Muszę ci podziękować za ten boski wieczór... - dodał w końcu, co nie było takie proste w jego stanie. Musiał długą chwilę zastanowić się, jak odpowiednio dobrać słowa, aby to co chciał wyznać, miało jakikolwiek sens i przede wszystkim było zrozumiałe. Mimo to dla Olivii wciąż był bardzo uroczy. - I... Mam szatański plan!
- Widzę to w twoich oczach – roześmiała się, co wydało mu się niesamowicie słodkie. Dźwięk jej śmiechu przyprawił go o dreszcz dziwnego podniecenia. Aż zamilkł przypatrując się jej dziewczęcej twarzy. Ona zaś niecierpliwie oczekiwała tego, co chłopak zamierzał zrobić. Chciałaby wiedzieć, co kłębi się w jego głowie. Doznała szoku, gdy poczuła nagle jego dłonie ujmujące jej twarz, którą po chwili przyciągnął do siebie stanowczo. Nie była w stanie zareagować, nie wiedziała nawet, czy jej to odpowiada, czy nie. Patrzyła na niego swoimi wielkimi, lekko przestraszonymi oczami i poddawała się sytuacji oczekując tego, co będzie dalej. A było tak, jak jej podpowiadał cichy głosik, gdzieś z tyłu głowy. Tom musnął delikatnie jej wargi, a potem zrobił to ponownie... I jeszcze raz, aż w końcu wpił się w nie jak opętany. Nie opierała się temu. Poczuła, jak jej serce zaczyna mocno bić, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Przymknęła powieki zupełnie już oddając się tej chwili. Czyżby to właśnie było jego planem? Zasmakować jej ust? Obdarzyć tak głębokim i niesamowitym pocałunkiem, który sprawi, że ugną jej się kolana i wprawi serce w palpitacje? Bo tak właśnie się działo. I nie potrafiła tego zrozumieć. Pocałunek z nowo poznanym mężczyzną nie powinien tak smakować. Nie powinien w ogóle zaistnieć! Nie zmienia to jednak faktu, że zaistniał, a dziewczyna odpłynęła na dobre rozkoszując się tym dogłębnie. I tym razem ogarnęło ją zaskoczenie, gdy nagle przestała czuć jego usta... Otworzyła wtedy przestraszona oczy nie wiedząc, co się dzieje. A on po prostu przestał ją całować. Widziała teraz jego spokojną twarz ozdobioną w śliczny, szczery uśmiech i do tego wszystkiego błyszczące, brązowe tęczówki.
- Przedłużmy ten wieczór – gdyby nie jego głos z pewnością by się rozpłynęła. Zaginęłaby, gdzieś w tym gęstym, gorącym powietrzu, które wzięło się, jakby znikąd i otoczyło ich ze wszystkich stron. - O kilka wieczorów...

`


- Doobry wieczórr – Gitarzysta oparł się łokciem o blat przy recepcji hotelu spoglądając na stojącego za nią starszego mężczyznę, który teraz lustrował go uważnie swoim szarym spojrzeniem marszcząc przy tym grube, ciemne brwi.

- Przykro mi, nie mamy już wolnych pokoi – rzekł od razu recepcjonista przewidując, po co Tom zjawił się tu wraz ze swoją towarzyszką, która właśnie usadawiała się wygodnie na jednym z foteli stojących pod ścianą.
- Oh, jak to? - jęknął z przejęciem. Ani on, ani tym bardziej Olivia, nie mieli już siły szukać kolejnego miejsca na nocleg. Wszystko, jak na złość było zajęte. A im do szczęścia wystarczyłoby tylko jedno, niewielkie łóżko... - Proszę pana... Wie pan, ja mogę dużo zapłacić! Proszę znaleźć coś specjalnego... Na pewno macie takie pokoje "na wszelki wypadek" – zrobił błagalną minę z nadzieją, że to jakoś zadziała. Mężczyzna westchnął ciężko, po czym zaczął sprawdzać coś na komputerze.
- Jeden pokój...
- Biorę! - przerwał uderzając przy tym otwartą dłonią w blat, co najmniej jakby musiał sobie zaklepać to miejsce nim, ktoś mu je odbierze. - Proszę zameldować mnie wraz z moją... dziewczyną – ostatnie słowa dodał nieco ciszej, jakby bał się, że Olivia usłyszy. Dziewczyna jednak w ogóle nie była zainteresowana tym, co działo się przy recepcji. Skupiała się raczej na ścianach i podłogach, które były tak bogato zdobione, że miała wrażenie, że jest w jakimś pałacu. Nigdy wcześniej nie miała okazji gościć się w hotelach, a już na pewno nie tak drogich.
- Dobrze już, pan weźmie tę swoją dziewczynę...
- Oj wezmę!
- ... weźmie pan tę swoją dziewczynę i sobie już pójdzie, proszę – dokończył podkreślając nieco bardziej swoje słowa, żeby chłopak już mu nie przerwał i podał mu kartę od pokoju. - Formalności jutro z rana.
- Tak jest! Pan się nie martwi – Tom uśmiechnął się szeroko i przejmując kartę w swoje dłonie ruszył w kierunku windy. - Olivka! Mamy pokój! Chodź no tu! - zawołał w kierunku dziewczyny, która posłusznie wstała, aby do niego dołączyć.
- Tom, czy ty jesteś milionerem? - zapytała nagle, gdy wsiadali już do windy, co wywołało u niego śmiech. Właściwie nigdy nie określał siebie w ten sposób. Poza tym sądził, że Olivia zdaje sobie sprawę, kto jej towarzyszy. Widocznie, nie do końca tak było.
- Pewnie, że jestem – spoważniał odpowiadając jej na pytanie i objął ją swoim ramieniem przyciągając tym samym bliżej siebie.
- Szalony milioner, lepiej trafić nie mogłam – podsumowała opierając głowę o jego ramię. Zmęczenie powoli dawało jej się we znaki, ale będąc przy nim wcale nie miała ochoty spać. Było jej tak dobrze, że nie chciała, aby to się kiedykolwiek kończyło. Obydwoje nie chcieli. Oparła głowę o jego ramię zamykając na moment oczy. To wszystko, co wydarzyło się tego wieczoru, tej nocy... Z pewnością mogłaby uznać tylko za piękny sen. Trudno będzie jej uwierzyć, że to najprawdziwsza rzeczywistość, gdy już obudzi się rano zupełnie trzeźwa. Nie zastanawiała się nad tym, co wtedy będzie... Bo po co? Poza tym był jeszcze plan Toma. Szatański plan... Ten, który zamienia jeden niezapomniany wieczór, w kilka.
Ocknęła się nagle czując, jak unosi się nad ziemią. Przez chwilę nie wiedziała co się właściwie dzieje, po raz kolejny tej nocy. Szybko zorientowała się jednak, że chłopak ją podniósł. Zdziwiła ją jego siła, tym bardziej po takich wyczerpujących atrakcjach, jakie dzisiaj mieli. Ale nie miała zamiaru wcale ukrywać swojego podziwu. Imponował jej cały czas. Zaczynało wydawać jej się z każdą chwilą coraz bardziej, że towarzyszy jej ideał mężczyzny. 
Postawił ją dopiero, gdy znaleźli się w pokoju. Był niewielki, jak na taki hotel, ale za to przytulny. I co najważniejsze miał łóżko, co prawda tylko jedno, ale ważne, że w ogóle. Było duże, więc to też nie był jakiś szczególny kłopot.
- Olivka...
- Hm? - uniosła na niego swoje spojrzenie przeczuwając, że w sposobie w jaki wypowiedział jej zdrobnione imię kryło się coś więcej.
- Myślisz, że to coś złego, jak będziemy spać w jednym łóżku? - zapytał zagryzając lekko dolną wargę i spojrzał na stojący przy ścianie mebel. To pytanie mogło wydawać się głupie i dziecinne, ale nie było bez znaczenia. Jak zwykle było jakieś drugie dno. A to dno, kłębiło się w jego umyśle.
- Ty znowu masz szatańskie myśli – stwierdziła z uśmiechem. Domyślała się, co takiego chodziło mu po głowie. Jeszcze kilka godzin temu coś podobnego nie przeszło by jej nawet przez myśl. Ba! Kilka godzin temu, sama mówiła mu, że nic z tych rzeczy nie będzie miało miejsca! A teraz? Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Jakby była inną osobą... - Ale... Przecież po kilku wieczorach i tak o wszystkim zapomnimy, prawda?
- Prawda... - przytaknął, ale z lekkim zawahaniem.
- Więc to chyba nie ma większego znaczenia?
- Wiesz co? Chciałbym mieć taką dziewczynę, jak ty. Boże, gdzieś ty była wcześniej? - pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie tylko on wydawał jej się teraz idealny. Obydwoje czuli, jakby byli dla siebie stworzeni. - Prawdopodobnie zakocham się w tobie w ciągu tych kilku dni. Bierzesz to pod uwagę?
- To niemożliwe – zaśmiała się i odwróciła przodem do niego. - Bo o tym zapomnimy... - zbliżyła się do niego.
- To niemożliwe – szepnął prosto w jej usta, w które zaraz wpił się zachłannie. I żadne z nich nie miało już ochoty na sen...


Hey, Die Welt hält für dich an.

Hey,Hier in meinem Arm.
Für immer jetzt.