poniedziałek, 21 września 2015

29. "Wenn du atmest Fühlst du mich."

- To wszystko wydaje się teraz takie piękne, Tom… Ale nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że jestem dziewczyną po przejściach. Ja wiem – Uniosła dłoń uciszając go jej gestem, nim ten zdołał w ogóle rozchylić usta, by cokolwiek powiedzieć. – Każdy w życiu przez coś przechodzi, to jest nieuniknione. Nie ma ludzi nieskazitelnie szczęśliwych… Ale jest część tych, którzy przeżywają pewne tragedie, odmieniające ich całe życie.
- Czy to coś zmienia?
- Mam nadzieję, że nie – odparła niepewnie. Była już tak bliska wyjawienia mu całej prawdy, tak niewiele brakowało, by runęły między nimi wszystkie mury. Coś jednak wciąż zaciskało się na jej gardle, nie pozwalając wyznać niczego więcej.
- Mimo tego, nadal chcę być częścią twojego życia. Wybrałem Olivkę po przejściach, a nie tą sprzed nich. Zauroczyłaś mnie sobą taką, jaka jesteś teraz – Objął dłonią jej policzek, gładząc go czule. Choć jej oczy zaszły łzami, poczuła się szczęśliwa, słysząc od niego te słowa. Nie musiała obawiać się, że czarne chmury przeszłości zaleją deszczem nowy, lepszy rozdział ich życia. Wierzyła mu. – Tylko ciebie chcę.

- Pachniesz, jak ta zapachowa zawieszka do samochodu - Gitarzysta przesunął nosem po nagiej skórze na ramieniu dziewczyny. Przeszył ją przyjemny dreszcz, gdy poczuła na sobie ten subtelny dotyk w połączeniu z ciepłem, które od niego biło. Ustąpiło to jednak miejsca rozbawieniu, wywołanemu słowami, które padły z jego ust.
- Wszystkim kobietom prawisz tak oryginalne komplementy?
- Nie, tylko tym, które pachną jak zawieszka do samochodu - odparł z powagą, ale po chwili również parsknął śmiechem. - Dobra... ale naprawdę tak pachniesz.
- Dobrze, że chociaż nie śmierdzę.
- To prawda, jest to znaczący plus w tej sytuacji.
- I zawsze możesz zawiesić mnie w swoim samochodzie. Nie ma to, jak taka wielofunkcyjna kobieta.
- Nie mogłem trafić lepiej – podsumował i choć w dalszym ciągu wesołe uśmiechy nie schodziły z ich twarzy, można było bez problemu wyczuć w tym zdaniu wystarczającą ilość powagi. Pozwalało to Olivii czuć się wciąż niezwykle wyjątkowo. Lekko onieśmielona uczuciem, z którym Muzyk wcale się nie ukrywał, ułożyła głowę na jego piersi, wsłuchując się w przyjemny dźwięk bicia serca. Mężczyzna objął ją ramieniem, przyciskając mocniej do siebie. Wolną ręką odnalazł jej drobną dłoń, by spleść ze sobą ich palce. Ten wieczór mógłby nigdy się dla nich nie kończyć. Wszystko wydawało się takie proste a ich umysły i ciała takie beztroskie. Żadne z nich nie potrzebowało nadchodzącego dnia, pełnego niewiadomych. Nie byli pewni, czy mają w sobie na tyle siły, by się zmierzyć z codziennością życia. Z drugiej strony jednak, nie mogli tkwić w miejscu. Nie teraz, gdy wszystko między nimi zaczęło się zmieniać. Gdy stali się dla siebie najważniejszymi osobami na świecie.
- Powinnam iść już do siebie – powiedziała cicho, nie zapominając wcale, że jej synek śpi za ścianą i w każdej chwili może się zbudzić, a wtedy nie ujrzy obok swojej mamy. Czuła się, jakby popełniała zbrodnię, spędzając czas w sypialni Toma, zamiast czuwać przy swoim dziecku. Ale czy naprawdę, to było takie złe?
- Wiem, ale wcale nie chcę cię wypuszczać ze swoich ramion – wyznał, mając świadomość, że i tak nie zdoła jej przy sobie zatrzymać tej nocy. To tylko skłaniało go do myśli o ich przyszłości i kolejnych zmianach, które powinny nastąpić. Mały Michael powinien mieć swój pokój, albo chociaż swoje własne, bezpieczne miejsce do spania. Bo nie miał żadnych wątpliwości, że miejsce Olivii jest u jego boku.
- A ja wcale nie chcę byś mnie z nich wypuszczał.
Podniosła głowę, podsuwając się wyżej, by ich twarze mogły znaleźć się na podobnej wysokości. Uśmiechnęła się do niego czule, przyglądając się jego twarzy. Nie był pewien, czy to co poczuł w tym momencie, jest w stu procentach prawdziwe, czy może znowu ogarnęło go jakieś złudzenie. Ale widział w jej oczach miłość. I tak bardzo trudno było mu uwierzyć, że zdołała go nią obdarzyć.
Opuszkami palców dotknęła jego policzka, pieszcząc szorstką skórę na jego twarzy. Jej dotyk był tak przyjemny i kojący, jakby swoimi dłońmi odprawiała najpiękniejszą magię, wprawiając go w stan błogości. Przymknął powieki, rozkoszując się tą chwilą, dopóki jeszcze ją miał. Olivia badała dokładnie każdy milimetr jego twarzy, zapamiętując jej strukturę. Był tak nieziemsko cudowny. I nie umniejszał temu bujny zarost, który już dawno wymknął się spod czyjejkolwiek kontroli. Przysunęła się jeszcze bliżej, aby tylko móc sięgnąć jego ponętnych ust, które tak dziś kusiły ją przez cały dzień. Czuła, że nie wytrzyma kolejnych minut bez zasmakowania ich. Nie mogła dłużej czekać na jego inicjatywę, gdy sama w głębi wręcz drżała z pragnienia. Lepszego momentu już nie będzie, a ona nie widzi powodu, dla którego miałaby sobie tego odmawiać. 
Obrysowała jego wargi, wywołując tym ruchem niemałe poruszenie w organizmie Toma. Ten jednak trwał wciąż z zewnątrz niewzruszony, pozwalając jej na wszystko. Miał tylko cichą nadzieję, że na tym się nie skończy. Przywykł już do tego, że to Olivia rozdaje karty. Godziło to jego honor, jako mężczyzny, ale póki co wolał, by to od niej głównie zależały ich losy. W końcu była dużo bardziej zorganizowana, świadoma. To ona zawsze stawiała go na przysłowiowe nogi. Oczywiście nie miało być tak już zawsze. Mimo wszystko Tom Kaulitz nadal jest mężczyzną i będzie musiał odzyskać swoją pozycję. Gdy tylko będzie na to gotowy. Tymczasem nie przeszkadzała mu obecna sytuacja. Czuł się pewniej, gdy Liv wychodziła z inicjatywą, nie musiał się wtedy obawiać, że zrobi coś niewłaściwego. Wiedział wtedy, że dziewczyna jest bardzo zdeterminowana i bierze to na co ma ochotę. Nie zamierzał w żaden sposób jej tego utrudniać. 
Pocałowała go krótko, lecz jego usta tego wieczoru przyciągały do siebie jak magnez. Nie potrafiła się od nich oderwać, co od razu poczuł, gdy się do nich namiętnie przyssała. Nie będąc jej dłużnym, ułożył dłonie na jej talii, zsuwając je od razu na pośladki, za które podsunął ją jeszcze wyżej. Teraz niemal leżała na nim, wciąż spijając całą słodycz z jego warg. Objęła jego twarz dłońmi, nie pozwalając mu na zaczerpnięcie zbyt wielu oddechów. Jej język prowadził dzikie tańce wraz z jego nad czym stracił już kontrolę. Pozwalał jej się rządzić nawet w swoich ustach, ale nie zamierzał być zbyt potulny. Korzystając z okazji, przesunął dłońmi po jej nagich udach wdzierając się zaraz pod koszulę a stamtąd niedaleko już mu było do jej pośladków. Podczas, gdy Olivia była całkowicie pochłonięta jego ustami, on podważył materiał jej bielizny, by mieć dostęp do jej nagiej skóry. Dopiero, gdy zacisnął ręce na jej pośladkach, dziewczyna zorientowała się, że jej towarzysz też nie próżnuje. Oderwała się od niego, czując jak podniecenie gwałtownie wstrząsnęło jej ciałem za sprawą jego mocnego dotyku. Spojrzała mu w oczy, dostrzegając w nich ten specyficzny blask. Znała go dobrze jeszcze z początków ich znajomości. Między innymi właśnie tym ją urzekł. Tą dzikością w swoich oczach. 
- Próbujesz mnie zatrzymać? - rzuciła zadziornie, wiedząc do czego prowadzą jego zagrania. Jeszcze przed paroma sekundami zdawał się być taki niewinny, a teraz czuła jego ręce na swoich pośladkach. I to uczucie doprowadzało ją do obłędu. 
- Nie muszę, sama się już zatrzymałaś. 
- Ale nie planowałam... och...
- Hm?
- Dlaczego mam wyrzuty sumienia?
- Jakie?
- Że jestem tu z tobą, zajmujemy się sobą... a moje dziecko śpi za ścianą, zupełnie samo w nadal obcym dla siebie miejscu. 
- Przecież nie dzieje mu się żadna krzywda, a ty nadal jesteś moją żoną. Co jest w tym niewłaściwego? 
- Ale żeś wyciągnął argument z tą żoną - Dźgnęła go palcem w klatkę piersiową, uśmiechając się mimowolnie. Nigdy wcześniej nie mówił o tym tak otwarcie. To był raczej wciąż temat tabu, a przynajmniej tak jej się wydawało do tej pory. 
- Tak naprawdę nie potrzebujesz argumentów, by tu być - Przeniósł ręce z powrotem na jej talię, przyciągając ją ponownie do siebie. - Myślałem, że nie trzeba cię do tego przekonywać. 
- Ja też... ale to wszystko wygląda zupełnie inaczej, gdy ma się przy sobie dziecko. 
- Możesz go tutaj po prostu przynieść i położyć między nami - stwierdził, wpatrując się w jej zatroskaną twarz. Jeśli przed paroma minutami wszystko wydawało się takie proste i beztroskie, to właśnie minęło. Rozprysło się w powietrzu i nie wiadomo nawet, w którym momencie. 
- Tutaj? - Spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy, by jej to nawet do głowy nie przyszło. A już na pewno nie spodziewała się, że jemu wpadnie i zaproponuje coś podobnego. 
- Tak,to duże łóżko. Pomieści nas wszystkich, włącznie z psem - Wzruszył ramionami nie widząc żadnego problemu. Ta propozycja przyszła mu z niebywałą łatwością, nawet nie musiał się nad tym zastanawiać. To było dla niego niemal oczywiste w przeciwieństwie do Olivii, która zdawała się być nadal w wielkim szoku. 
- Ale... Naprawdę nie będzie ci to przeszkadzało?
- A w czym ma mi to przeszkadzać? - uniósł zawadiacko brew do góry. - Raczej ty powinnaś się zastanowić, bo wiesz... nie będziesz mogła już tak zachłannie maltretować moich ust - dodał jeszcze z chytrym uśmiechem. I tym razem oberwał z pięści w ramię, co wcale nie było takie delikatne mimo iż Olivia była drobnej postury. 
- Coś ci się nie podobało?
- Ależ nic takiego nie mówię. Przeciwnie... Bardzo mi się podoba, gdy jesteś taka napalona. 
- Nie byłam.... wcale napalona! -  zaprzeczyła gwałtownie, niemal się przy tym zapowietrzając z oburzenia. - To chyba ty! Wciskasz łapy, gdzie nie trzeba! 
- Ależ moje łapy są zawsze tam gdzie trzeba. 
- Głupi jesteś. 
- Dobrze, że ty jesteś chociaż mądra. 
- Tak ci się tylko wydaje, umiem świetnie udawać - skwitowała z przekonaniem, wcale nie zamierzając przestawać się z nim droczyć. Prawdopodobnie to jedna z lepszych rozrywek, właśnie to pokochała. 
- We wszystkim jesteś taka świetna, coraz bardziej mi się to podoba.
- Za bardzo mnie idealizujesz, za jakiś czas będziesz rozczarowany.
- Gdybym miał być, byłbym już dawno. Nie znamy się od dziś.
- Przestań mnie macać, Tom - mruknęła stanowczo, gdy jego silne dłonie przesunęły się wzdłuż jej talii, powodując przyjemny dreszcz na ciele. 
- Nawet nie wiesz, jak cudownie jest móc cię dotykać bez żadnych barier.
- Bardzo szybko się ich wyzbyłeś.
- A ty nie?
- Prawdopodobnie nigdy ich nie miałam. 
- To chyba czas, bym i ja przestał się ograniczać - rzekł dość niepewnie, gdy serce zabiło mu mocniej na samą myśl o tym, co chciał jej wyznać. Patrzyła na niego uważnie, niczego jeszcze nieświadoma. Jego twarz nie zdradzała zbyt wiele. Tylko oczy mówiły, jak bardzo jest w nią wpatrzony. Jakby sam nie wierzył, że ktoś taki może istnieć naprawdę. - Boisz się poważnych deklaracji, Liv? - zapytał całkiem poważnie, zmieniając tym całkowicie panujący między nimi nastrój.
- Przecież to ty się ich boisz - zauważyła sprytnie, posyłając mu swój delikatny uśmiech. 
- Przy tobie chyba nie muszę się już ich bać. 
- Zgadza się - potwierdziła bez wahania. - Więc... chcesz mi coś powiedzieć? - Pociągnęła temat, czując jak coś powoli ściska jej żołądek. Dokładnie w taki sam sposób, jak za każdym razem, gdy ma wydarzyć się coś ważnego. Zupełnie, jakby już wiedziała, co za chwilę usłyszy z jego ust. Może ona sama nie do końca, ale jej serce bez wątpienia i wyraźnie dawało o tym znak. 
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz to robiłem... 
- Być może nie było to warte zapamiętania... 
- Chyba powinno wyglądać to zupełnie inaczej.
- Jak?
- Nie tak... nie tak zwyczajnie.
- A może to tylko dobra wymówka?
- Może tak. 
- Pójdę do Mikie'go - Zadecydowała, tracąc już nadzieję, że usłyszy od niego cokolwiek. Widocznie wciąż potrzebował czasu, tylko sama nie wiedziała na co. Było jej przykro, a nawet odczuwała złość. Bo chciała, by chociaż ten jeden krok wyszedł od niego. Tylko tyle było jej potrzebne, może tym razem oczekiwała zbyt wiele. 
Zsunęła się z niego, nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak. A przynajmniej bardzo się starała, by niczego nie zauważył. Niemniej, mężczyzna nie musiał dostrzegać żadnych wskazówek, mając własne sumienie i uczucia. Wiedział, że ta rozmowa nie powinna się tak skończyć. Nie to było celem. Znowu miał spieprzyć sprawę? Znowu stchórzyć? Może najwyższy czas zacząć działać, a nie tylko myśleć o działaniu. 
- Oli... 
- Hm? - mruknęła jedynie, siedząc do niego plecami. Nie zamierzała się odwracać, aby przypadkiem nie wyczytał czegoś z jej oczu.  Nie powinna tak tego przeżywać, wiedziała o tym. Jednak to było silniejsze. Kilka głupich słów, a tak wiele zmienia. Czasem potrafią obrócić całe życie o 180 stopni. 
Milczał jeszcze przez chwilę, ale poczuła, jak dotyka jej dłoni. Przymknęła powieki, gdy przyjemne ciepło rozlało się po jej sercu wyzbywając z niej wszelkie niedorzeczne wątpliwości. 
- Kocham cię, Olivka. 
Czekała na to tak długo, a teraz gdy stało się rzeczywistością, odebrało jej mowę. Widocznie nie wierzyła w niego na tyle mocno, by przygotować się na to, że właśnie tego wieczoru usłyszy wyznanie miłości.
- I czuję, jakbym kochał cię od zawsze...
Odwróciła się do niego, będąc już dogłębnie poruszona. O ile marzyła usłyszeć od niego te dwa słowa, o kolejnych nawet nie śniła.
- Jeszcze wczoraj bałem się ciebie dotknąć, to wszystko między nami jest takie świeże... wydaje się takie kruche i łatwe do zniszczenia. Nie chciałbym stracić tego, nim w ogóle zdąży to rozkwitnąć...
Słuchała go z uwagą, ale jednocześnie walczyła z buzującymi w niej emocjami. Z jednej strony rozumiała go doskonale, lecz z drugiej... Do cholery, o czym on pieprzy? Przecież ważne jest tu i teraz. Czy to nie było niegdyś jego mottem?

Sama nie mogła znaleźć słów, a zapewne, gdyby je znalazła, to wstrząsnęłaby nim porządnie. Zamiast tego jednak, wdrapała się z powrotem na łóżko i chwyciła mocno, obiema rękami jego twarz przyciągając do siebie, by następnie spojrzeć mu głęboko w oczy i obdarzyć najbardziej namiętnym pocałunkiem, na jaki kiedykolwiek było ją stać.