piątek, 17 lutego 2017

35. "Hier drin' ist es voll von dir."

Czas płynął nieubłaganie. I choć mieli go przed sobą jeszcze mnóstwo jako młodzi, dorośli ludzie, dopiero co wkraczający w najlepszy etap swojego życia, zdawało się, że było wręcz przeciwnie. To niewiadoma, która nad nimi wisiała, sprawiała, że nic nie wyglądało tak prosto i oczywiście. Bardzo starali się o tym nie myśleć i cieszyć każdą wspólnie spędzoną chwilą, ale z każdym kolejnym dniem było to coraz trudniejsze. Proces zbliżał się nieubłaganie, a wraz z nim wyczuwalne było w powietrzu specyficzne spięcie. Stres powoli dopadał ich obydwoje. Mimo to uśmiechali się i wciąż udawali, że wszystko jest w najlepszym porządku. Bo tak bardzo chcieli wierzyć, że to prawda. Podobno kłamstwo powtórzone określoną ilość razy, staje się prawdą. Ale czy rzeczywistością? Oddaliby wiele, by właśnie tak było. Tymczasem mogli tylko pozostać przy nadziei, że ich problemy już niebawem zostaną definitywnie rozwiązane. Ian wręcz zapewniał ich, że mało prawdopodobne jest, aby Tom trafił do więzienia. Niemniej, istniała taka opcja. A los lubił być wobec nich okrutny. Z tym nie dało się walczyć.
Został im równy tydzień. Siedem dni, którymi mogli się wspólnie cieszyć. I jakkolwiek naiwnie by to nie brzmiało, chcieli w tym  okresie być naprawdę idealni. Jak z obrazka. Radośni, kochający się, trwający w spokoju i beztrosce. To wydawało się niemożliwe do osiągnięcia w obecnej sytuacji, ale czasem wystarczy tylko odpowiednie nastawienie, aby człowiekowi było po prostu lżej. Żadne z nich nie zamierzało pozwolić, by strach zżerał wszystko, co dobre. Bo nawet jeśli to miałyby być ich ostatnie, wspólne dni, będą one najlepszymi. Takimi, które chce się pamiętać.
Tego dnia na dworze była piękna, wiosenna pogoda. Olivia zamierzała to wykorzystać i w końcu namówić Toma na opuszczenie swojego mieszkania. Zdawała sobie sprawę, że to nie będzie proste, ale miała w sobie wystarczająco dużo cierpliwości i siły, by nie odpuszczać. Tym bardziej że Tom niebawem i tak będzie zmuszony wyjść ze swojej strefy komfortu. Nie chciała, żeby jego pierwsze wyjście, od czasu wypadku, musiało kojarzyć się z czymś przykrym. Rozprawa w sądzie nie była dobrym powodem, aby przekraczać swoje bariery. Powinien mieć coś, co go bardziej zachęci i sprawi mu przyjemność. Coś, co spowoduje, że sam dojdzie do wniosku, że było warto. I wierzyła, że ona oraz jej syn, będą dla niego wystarczająco mocnym punktem zaczepienia.
- Liv!