Pierwsza
noc jest najtrudniejsza, ale w końcu mija. Nastaje po niej dzień, który pozwala
poczuć Ci się znacznie lepiej. I nie wiesz, jak to działa. Tak po prostu jest.
Otwierasz oczy i nie jest już tak źle, jak było zeszłego dnia. Nadal masz
wątpliwości, nadal się boisz i nadal nie wiesz, co cię czeka… ale to uczucie w
środku pozwala Ci się podnieść, by żyć.
Westchnął
głęboko, powoli wybudzając się ze snu. Mimo że powieki wciąż miał zamknięte
czuł, że nastał już dzień. Chętnie przespałby go cały ze względu, że w nocy
miał wiele trudności z zaśnięciem. Nie mógł sobie na to jednak pozwolić. Te
czasy w jego życiu już minęły. Nie jest już tym samym człowiekiem. A teraz, gdy
Olivia zdecydowała się przenieść na stałe do Los Angeles… wraz ze swoim synem,
zmieni się wszystko. On musiał dopilnować tego, by się zmieniło. Na lepsze. Dlatego
nie może całymi dniami wylegiwać się w łóżku. Już nie.
Otworzył
w końcu oczy, przeciągając się na łóżku. Ta chwila jednak została mu
drastycznie przerwana, gdy ujrzał stojącego przy nim małego chłopca, którego
widok przyprawił go niemal o zawał serca. Kompletnie nie wiedział skąd się
tutaj wziął. Gitarzysta patrzył na dziecko z przerażeniem podczas, gdy ten bez
większego zainteresowania jego osobą, jeździł małym samochodzikiem po pościeli,
tuż obok nóg mężczyzny. W pierwszej chwili krzyczał w myślach, gdzie jest
Olivia i co, jeśli wyszła zostawiając go samego z dzieckiem..? Szybko jednak
się opamiętał. Wiedział, że dziewczyna przecież nie zrobiłaby mu czegoś takiego
w pierwszy dzień. Przecież jeszcze wczoraj chciała się wyprowadzać… Odetchnął
kilka razy głęboko, mówiąc sobie w duchu, że to tylko mały, bezbronny chłopiec
i nie powinien się go obawiać. Na Boga, jest przecież dorosłym facetem. Jak
może się tak bać dziecka!? Zdecydowanie nie spodziewał się takiego poranka. A
może powinien właśnie się do tego powoli zacząć przyzwyczajać…?
Tak, Tom. To jest
właśnie to, czego chcesz… Twoje nowe życie.
Przełknął
ciężko ślinę, wciąż przyglądając się niepewnie chłopcu. Był całkiem uroczy w
tej swojej małej, blond czuprynce. Dodatkowo cały czas wydawał z siebie bliżej
niezidentyfikowane odgłosy. Tom dopiero po chwili zorientował się, że to
najprawdopodobniej dźwięki samochodu, którym się bawił. Mimowolnie zaśmiał się
pod nosem. Nadal nie miał pojęcia, jak mały znalazł się w jego sypialni, ale
przestało być to już dla niego takie kłopotliwe. Dopiero, gdy postanowił
podnieść się do pozycji siedzącej, chłopiec zwrócił na niego swoją uwagę. Uśmiechnął
się do niego i był to chyba najsłodszy dziecięcy uśmiech, jaki kiedykolwiek
widział. A niestety zbyt wiele nie było mu dane widzieć. I jeszcze jedno, to
był zdecydowanie uśmiech Olivii.
Zdziwił
się, gdy podszedł do niego, wręczając mu zabawkę. Nie był do końca pewien, jak
powinien się wobec niego zachowywać, ale wziął od niego samochód. Wtedy
zauważył, że chłopiec ma przy sobie również drugi. Po chwili gaworząc coś w
swoim języku, wskazał na trzymany przez Muzyka pojazd, który jak sam zauważył
okazał się być koparką. I swoimi drobnymi rączkami zaczął pokazywać mu, że łopata przy niej jest ruchoma. Tom podjął
więc temat i zaczął nią poruszać, udając, że nabiera piasek. Nie chciał odstawać od swojego towarzysza i
sam również zaczął naśladować dźwięki pojazdu. Mógł przez ten krótki czas
poczuć się znowu, jak dziecko i to było całkiem przyjemne. Szczególnie, gdy
chłopca niesamowicie to cieszyło. Jego niebieskie oczka i rysy twarzy, do
złudzenia przypominały mu Olivię. A może po prostu chciał ją w nim widzieć. Bowiem
miał świadomość, że gdzieś jest również ojciec chłopca i to zdecydowanie było
dla niego mniej pozytywne. Nie zamierzał jednak teraz o tym myśleć. To była też
kolejna kwestia do wyjaśniania z Olivią.
Skupił
całą swoją uwagę na chłopcu i zabawie z nim, której ten ewidentnie się od niego
domagał. Widocznie brakowało mu kompana a to, że postanowił przyjść do Toma,
było dla niego naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Podczas, gdy wspólnie bawili
się plastikowymi samochodami, drzwi jego sypialni uchyliły się znacznie. Na
początku sądził, że Olivia szuka swojej małej zguby, ale jak się okazało to
tylko pies postanowił dotrzymać im towarzystwa. Pierwsze co zrobił, podszedł do
chłopca, by go obwąchać. A dla małego było to nie lada frajdą, co okazał swoim
słodkim, radosnym śmiechem. Od razu zaczął go również głaskać i przytulać. Tom
przyglądał się temu z niemałym rozbawieniem. Dobrze, że Scotty jest cierpliwym
i przyjaznym stworzeniem, naturalnie wszelkie tarmoszenie ze strony małego
blondyna znosił bardzo dzielnie. W końcu jednak i jemu się to znudziło, bowiem
przyszedł tutaj w zupełnie innym celu. Chciał jedynie wpakować się swojemu panu
na łóżko. A gdy tylko to uczynił, chłopiec był bardzo zawiedziony. Nie zraził
się jednak i postanowił również dołączyć do zwierzaka. Wtedy dopiero Gitarzysta
lekko się przestraszył, ponieważ synek Olivii podjął się próby wejścia na
łóżko. Zdecydowanie był jeszcze zbyt niski, by poradzić sobie z tym bez
większych problemów. Tom w obawie, że chłopiec może spaść albo po prostu nie
podołać takiemu wyzwaniu, od razu wyciągnął do niego rękę, chcąc mu w tym
pomóc. Przede wszystkim dla bezpieczeństwa. Nie słyszał jeszcze jego płaczu i na pewno nie chciał go słyszeć
w najbliższym czasie.
Mały
spojrzał niepewnie na jego wielką dłoń. Mimo wszystko chyba jego zaufanie było
ograniczone, bo długo się wahał nim zdecydował się w ogóle go dotknąć.
-
No dalej, mały… - Mężczyzna chciał go nieco bardziej zachęcić do przyjęcia jego
pomocy. Co chyba poskutkowało, bo chłopiec po chwili chwycił go za palce, po
czym już bez problemu udało mu się wdrapać na łóżko. A sam Tom nie umiał
otrząść się z zachwytu po uczuciu, jakie go ogarnęło, gdy mała rączka zacisnęła
się na jego palcach. Dotarło do niego, jak jeszcze wiele doświadczeń w życiu mu
brakuje. Pięknych doświadczeń. Z uśmiechem obserwował, jak chłopiec porusza się
na czworakach po jego łóżku, depcząc przy okazji również jego nogi, czego nawet
nie mógł poczuć. I trochę go to zabolało. Naprawdę chciałby móc czuć, jak ten
mały szkrab po nim chodzi. Nie skupiał się na tym jednak zbyt długo, bo wesołe
gaworzenie chłopca znowu wypełniło jego sypialnie, gdy w końcu udało mu się
usiąść przy psie i na nowo wytargać go za jego długie uszy. Tom zaśmiał się, gdy jego zwierzach westchnął
głęboko. – Nie pośpisz dzisiaj, kolego – rzucił w jego kierunku z szerokim
uśmiechem. To naprawdę było urocze. I nawet nie wiedział kiedy te wszystkie
negatywne uczucia, wątpliwości, te wszystkie myśli, pytania, które dręczyły go
w nocy, zniknęły. Kompletnie już nie myślał o niczym. Liczyły się tylko te
minuty, które wypełniał mały blondynek, siedzący teraz na jego łóżku. Nie mógł
uwierzyć, że taki widok potrafi sprawić tyle radości. Jego humor poprawił się
diametralnie. A synek Olivii przestał zupełnie być dla niego przerażający.
Żaden
z nich nie zauważył, gdy Olivia zjawiła się w pomieszczeniu. W pierwszej chwili
oniemiała widząc swojego syna siedzącego na łóżku Toma, który natomiast
przyglądał się jego zabawom z psem. Jeszcze przed chwilą była przerażona, kiedy
zauważyła, że Michael nagle gdzieś zniknął. A co gorsza, że prawdopodobnie udał
się do sypialni Gitarzysty. Ten widok jednak sprawił, że jej obawy zniknęły,
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Niespodziewana radość zalała jej serce a uśmiech sam wkradał się na twarz. Nie
powinna reagować zbyt impulsywnie, bo przecież to wszystko jeszcze nic nie
znaczy. Nie może robić sobie zbyt wielu nadziei, wyobrażać nie wiadomo czego. Powinna
myśleć bardziej trzeźwo. Potrzebny jej dystans, by znowu się nie przejechać na
swoich złudzeniach.
-
Przepraszam cię… Dosłownie na chwilę spuściłam go z oka – odezwała się w końcu,
zwracając jednocześnie na siebie uwagę i żwawym krokiem podeszła do łóżka. Tom
spojrzał na nią zdziwiony, znowu nie wiedząc, za co te przeprosiny. – Obudził
cię?
-
Nie, skąd – zaprzeczył zgodnie z prawdą. – Był tak cicho, że nawet go nie
zauważyłem.
-
Nie myślałam, że mógłby tu zawędrować… - Olivia mimo wszystko wciąż czuła się
lekko zakłopotana tą sytuacją, co było wyraźnie po niej widać.
-
Daj spokój, przecież nic się nie stało. Pobawiliśmy się trochę a potem
przyszedł Scotty i chyba mu się spodobał – oznajmił z uśmiechem, chcąc ją
uspokoić. Nie widział powodu, by musiała czuć się z tym źle. – Ja też mu się
chyba spodobałem – dodał jeszcze, nie ukrywając swojej dumy. Na co dziewczyna
uniosła brew przyglądając mu się podejrzliwie.
-
Nie myślałam, że jest tak bardzo ufny… Zwykle nie podchodzi sam z siebie do
ludzi, których widzi pierwszy raz w życiu.
-
On po prostu ma czuja – skwitował z przekonaniem. – Wyczuł, że jestem sławny,
bogaty i do tego przystojny. Idealny materiał na kumpla. Chłopak wie, jak się
ustawić – wyjaśnił z charakterystycznym dla siebie samouwielbieniem. Zdecydowanie
dopisywał mu dobry nastrój, czym dziewczyna była wręcz zachwycona. Uwielbiała
go takiego pewnego siebie nawet, gdy czasem odzywała się w nim jego
narcystyczna natura. To był dobry znak.
-
Do tego jaki zabawny i skromny.
-
Mówię, ideał – wzruszył niewinnie ramionami, obdarzając ją swoim promiennym
spojrzeniem.
-
Mnie nie musisz tego mówić – rzekła z wymownym uśmiechem, choć brzmiało to
całkowicie poważnie. Miało tak brzmieć. On również nie miał problemów z
wychwyceniem tego a mrowienie w jego żołądku było tylko na to największym
dowodem. – Chodź, łobuzie. Wystarczy ci tej samowolki – Zwróciła się do syna,
od razu też biorąc go na ręce. – Mogę koparkę, czy będziesz się jeszcze bawił?
– spojrzała na Toma, szczerząc się przy
tym do niego. Gitarzysta od razu zszedł na ziemię orientując się, że cały czas
trzyma w ręce zabawkę. Zrobił tylko oburzoną minę i podał ją Olivii. – Śniadanie
czeka w kuchni – dodała jeszcze i wraz z chłopcem, opuściła jego sypialnię. Mężczyzna
zaśmiał się pod nosem kręcąc przy tym z dezaprobatą głową dla samego siebie. Czuł
się jak dzieciak, ale chyba polubił to już. Zdecydowanie.
-
I co o tym myślisz, kolego? – Poczochrał swojego psa po łebku, ale ten tylko
uniósł na niego swoje ospałe spojrzenie. – Jak zwykle, zero wsparcia – mruknął
bezradny i niewiele myśląc, odrzucił kołdrę na bok, by w końcu wstać i się
trochę ogarnąć. Chciał zjeść śniadanie w towarzystwie Olivii, więc musiał się
trochę sprężyć, by nie czekała na niego zbyt długo.
*
To
niesamowicie dziwne uczucie, gdy w życiu z dnia na dzień pojawia się dziecko.
Zazwyczaj przyszły rodzic ma czas, by się przygotować na tak wielkie zmiany,
oswoić z myślą, że już za kilka miesięcy pojawi się niewinna istota, za którą
stanie się odpowiedzialny. On nie miał takiej szansy. Syn Olivii pojawił się
nagle, a Muzyk wcześniej nawet nie miał pojęcia o jego istnieniu. Był dla niego
właściwie obcym człowiekiem. Niemniej, to wciąż wyglądałoby tak samo bez
względu na to, kiedy by go poznał. Nadal byłby obcy, nadal musiałby włożyć
wiele wysiłku, by zbudować jakąkolwiek więź z dzieckiem. Bo przecież, tego
właśnie chciał. Tego potrzebowali. Skoro pragnął mieć Olivię przy sobie,
spędzić z nią najbliższe lata swojego
życia… Już czuł się z siebie dumny, że jego pierwsza konfrontacja z Michaelem
odbyła się bez żadnych szkód a chłopiec ewidentnie zdążył go obdarzyć sympatią
i to ze wzajemnością. Miał nadzieję, że to się nie zmieni. A w każdym razie,
nie pójdzie w tą negatywną stronę. Bo jak najbardziej, mogło się rozwijać.
Istniała bowiem możliwość, że kiedyś pokocha to dziecko. Był pewien, że to się
wydarzy, jeśli zdecydują się z Olivia na wspólne życie. Choć ledwo znał jej
syna, już stał się dla niego ważny. Bo był częścią jej. Kobiety, którą kochał.
-
Miejmy to już za sobą, Tom… Nie mam siły, by dłużej się dręczyć. Myślę, że ty
też chcesz już mieć jasność – Przeniósł swoje spojrzenie na Olivię, która
zdecydowała się jako pierwsza zabrać głos. Nie oznaczało to jednak, że nagle
nabrała tyle odwagi. Ponieważ wciąż niesamowicie obawiała się tego wszystkiego,
co mogło nastąpić. Mimo że Tom nie dał jej ani przez chwilę powodu do strachu,
czy wątpliwości. Ona i tak czuła, że bez rozmowy nigdy żadne z nich nie zazna
spokoju. Nie mogą udawać, że wszystko jest normalnie. Bo nie było. – Dziś
odpowiem na wszystkie twoje pytania, nawet jeżeli te odpowiedzi miałyby
sprawić, że każesz mi zniknąć ze swojego życia… - dodała nieco ciszej. Nie
miała pojęcia, co by ze sobą poczęła, gdyby Tom faktycznie zdecydował się ją
zostawić. I nie miała siły nawet o tym myśleć.
-
A jeśli nie mam pytań? – odezwał się po krótkiej chwili, wprawiając brunetkę w
niemałe zaskoczenie. To było niemożliwe. Nie mógł być… aż tak idealny.
Wpatrywała się w niego, nie mogąc pojąć, dlaczego z jego ust nie pada masa
zarzutów, wątpliwości, żądań odpowiedzi…
-
Mam dziecko. Ma na imię Michael i ma 19 miesięcy. Miałam 19 lat, gdy go
urodziłam… - Sama nawet nie wiedziała, w którym momencie i jak, słowa zaczęły
wypływać z jej ust. Nie pytał o nic, ale chciała mu odpowiedzieć. Chciała, by
wiedział. Może tylko, dlatego, żeby wszystko miedzy nimi było jasne… a może
dlatego, by się przed nim usprawiedliwić. Bo jest tak wiele czynników, które
mogłaby postawić ją w złym świetle. A ona tak bardzo nie chciała, aby ją w nim
widział… - Wtedy, w Las Vegas, kiedy my… Chciałam ci powiedzieć, ale bałam się.
Między nami nagle zaczęło się coś dziać… Było tak cudownie. Bałam się, że gdy
ci powiem, przestanie tak być. Nie chciałam tego psuć… Nigdy nie czułam się
szczęśliwsza, Tom – wyznała drżącym głosem a jej oczy wypełniły się łzami. Słuchał
jej w milczeniu, lecz jego serce w piersi znowu biło dwa razy szybciej. W
głowie na nowo rodził się chaos myśli. Ożywiły się w nim ponownie tak dobrze
znane mu uczucia i emocje. – To wcale nie tak, że zostawiłam dziecko… że
chciałam go opuścić i uciec z tobą. Nie zrobiłabym tego… nie zostawiłabym
swojego syna. Nigdy… Jest dla mnie wszystkim. Ja po prostu… Mój Boże,
wierzyłam, że w odpowiednim momencie będę mogła ci o nim powiedzieć i po prostu
zabierzemy go ze sobą. To brzmi teraz tak żałośnie… Wierzysz mi? – Dopiero po
tych słowach, otrząsnął się, powracając do rzeczywistości. Olivia patrzyła na
niego zapłakanymi oczami, będąc niemal roztrzęsiona. Tak bardzo jej zależało,
że przestawała panować już nad swoim ciałem. Emocje przejmowały nad nią
kontrolę.
-
Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mogłabyś go porzucić – rzekł bez grama
wątpliwości w głowie, patrząc jej przy tym cały czas w oczy. – Liv… Wiem, że
jesteś dobrą mamą. Najlepszą, jaką możesz być dla swojego syna.
-
Skąd możesz… Prawie zginęłam, prawie go opuściłam… - wyszeptała, chowając twarz
w dłoniach. Tom zacisnął na moment powieki, by sam zebrać w sobie siłę. Złe
wspomnienia nie były odpowiednim kompanem przy tej rozmowie. Dodatkowo, nie
mógł znieść tego, jak Olivia cierpi. Nie wiedział jakich powinien użyć słów, by
móc jej ulżyć. Wesprzeć. Dać do zrozumienia, że już wszystko jest w porządku.
Że to tylko przykra przeszłość, która nie musi mieć już dla nich znaczenia… tego
złego. Bo jak najbardziej powinni wyciągać z niej wszystko co najlepsze i to
garściami.
-
Ale jesteś tutaj. Jesteśmy wszyscy… razem – Wyciągnął do niej rękę, by zdjąć z
jej twarzy dłonie i zmusić do kontaktu wzrokowego. – Zobacz, jak daleko
zaszliśmy… dzięki tobie. Tylko dzięki tobie… - mówiąc to, starł palcem kolejne
łzy, które wypływały z jej oczu. Patrzyła na niego, nie mogąc wydobyć z siebie
już głosu. A nawet jeśli, jakimś cudem, by jej się to teraz udało… nie było
słów, które zdołałyby wyrazić to co czuła. I każde z tych uczuć, wywołał w niej
on. Były one tak dobre, że sprawiały wrażenie jakiegoś złudzenia. Jakby to wszystko
nie działo się w rzeczywistości… jakby było tylko pięknym snem. – Chodź do mnie,
bo ja nie mogę podejść do ciebie… chcę cię przytulić.
Pociągnęła
nosem, przecierając mokre policzki rękawem bluzki. W dalszym ciągu czekały na
nią jego ciepłe, bezpieczne ramiona a ta myśl, nie pozwalała jej tego
zignorować. Nie zwlekając, podniosła się ze swojego miejsca, by pokonać
dzielący ich niewielki dystans i już po chwili siedziała obok niego, na
kanapie, ufnie wtulając się w jego pierś. Gitarzysta przymknął powieki, gładząc
ją delikatnie po plecach. Po kilku minutach ciało dziewczyny znacznie się
uspokoiło a oczy nie wylewały już strumieni gorzkich łez. Nie chciał jednak
jeszcze wypuszczać jej ze swoich objęć. Napawał się jej bliskością, nie mogąc
się tym nasycić. Chciałby, żeby wiedziała, jak bardzo mu na niej zależy. Nie
wiedział tylko w jaki sposób mógłby jej to przekazać. Nie był chyba jeszcze
gotów do wyznania jej swojej miłości. Miał zbyt wiele wątpliwości… Potrzebował
więcej czasu. Choć to mogło wydawać się śmieszne. Planował z nią poważną
przyszłość a bał się swoich uczuć.
-
Właściwie… mam tylko jedno pytanie – odezwał się dość niepewnie, przerywając
panującą między nimi ciszę. Olivia oderwała się od jego ciepłego torsu, by móc
obdarzyć go swoim spojrzeniem. Była trochę zdezorientowana i może nawet
przestraszona. Bo jednak chciał się czegoś dowiedzieć. A nie miała pojęcia,
jaki temat z jej życia poruszy. Przed
kilkoma minutami była w stanie opowiedzieć mu całą historię swojego życia a
teraz znowu czuła, jakby coś ją blokowało. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak
bardzo się myliła w kwestii pytań Toma. Szybko jednak rozwiał jej wątpliwości,
jednocześnie kolejny raz zaskakując. – Zostaniesz ze mną? Na stałe… - Z trudem
udało mu się zapanować nad swoim głosem, który nagle zaczął się łamać. To były
tak ważne słowa, że nawet one budziły w nim przerażenie. Nie wierzył, że
powiedział to na głos. Patrząc jej prosto w oczy. A wyraz jej twarzy ewidentnie
świadczył o tym, że i ona nie mogła uwierzyć. Miała ochotę przetrzeć oczy,
uszczypnąć się, zrobić cokolwiek, co potwierdziłoby realność tej sytuacji. Serca
obojgu biły teraz w nienaturalnie przyspieszonym tempie i obydwoje mieli
wrażenie, że słyszą je wzajemnie. Nie tego się spodziewała, ale jednocześnie
nie mogła otrzymać od niego niczego lepszego. Euforia w ciągu sekundy zalała
jej ciało, a w oczach na nowo stanęły łzy. Nie chciała już płakać, nie miała
przecież powodu. Po prostu nie potrafiła pomieścić w sobie tego szczęścia. Kilka
prostych słów, które poruszyły jej serce. Sprawiły, że życie zmieniło swój
kolor. Strach nie był już głównym, dominującym nad pozostałymi uczuciami. –
Tylko tyle… chcę.
-
A ja… dlatego tutaj jestem, Tom – wydobyła w końcu z siebie tych kilka słów,
nie wiedząc jak lepiej mogłaby wyrazić to, co chciała mu przekazać. – To
wszystko trochę się pokomplikowało… ale tak naprawdę wydarzenia z Vegas nadal
tkwią w moich wspomnieniach i mają dla mnie dużą wartość. Ja wcale nie
zapomniałam… ani jednej chwili, którą tam razem spędziliśmy. Jakkolwiek to
szalone i nieodpowiedzialne było… Chcę do tego wracać i cieszyć się tym
nieustannie – Zakończyła niemal szeptem, jakby bała się usłyszeć brzmienia tych
słów oprawionych własnym, rzeczywistym głosem.
To
tylko kilka niepozornych wyznań, dla niego jednak były odzwierciedleniem jej
najprawdziwszych, najszczerszych uczuć. I wcale nie potrzebował słyszeć teraz
dwóch, magicznych słów, kierowanych właśnie do niego. W zupełności wystarczało
mu to, co już otrzymał. Nigdy nie spodziewał się, że dostanie od niej, aż tak
wiele. Zdecydowanie mógł zaliczyć tę chwilę do jednej z najbardziej
poruszających w swoim życiu. I czuł, obydwoje
czuli… tak silnie czuli, że w tym momencie zmienia się dla nich wszystko. Już
nigdy nie będzie tak, jak było przed tymi kilkoma słowami, które padły tego
dnia z ich ust. Już nigdy nie będzie tak, jak było przed tymi paroma uczuciami,
czy myślami. Już nic, nigdy nie będzie wyglądało tak samo.
-
Olivka… - Wypowiedział cichym, lekko drżącym głosem ulubione zdrobnienie jej
imienia, którego nie miał odwagi używać od miesięcy. Bo przecież ten drobiazg
znaczył dla nich obojga tak wiele, że nikt nawet, by ich o to nie śmiał
podejrzewać. Patrzył w jej głębokie, niebieskie oczy i nie potrafił w żaden
sposób odpowiednio dobrać słów. Nie był nawet pewien, czy w ogóle chce,
cokolwiek jeszcze dodawać. Miał wrażenie, że już nie muszą mówić nic więcej. – Po
prostu… Pocałuję cię teraz tak mocno, aż zabraknie ci tchu.
We got time,
So darling just say you'll stay right by my side.
We got love,
So darling just swear you'll stand right by my side*
***
*Christina
Perri – Be my forever
Zapraszam na moje nowe opowiadanie, wyjątkowo o Billu, dość specyficzne.
Dziś moje 22 urodziny, więc chcę w prezencie 22 różne opinie na temat tego odcinka xD