Czas
płynął nieubłaganie. I choć mieli go przed sobą jeszcze mnóstwo jako młodzi,
dorośli ludzie, dopiero co wkraczający w najlepszy etap swojego życia, zdawało
się, że było wręcz przeciwnie. To
niewiadoma, która nad nimi wisiała, sprawiała, że nic nie wyglądało tak
prosto i oczywiście. Bardzo starali się o tym nie myśleć i cieszyć każdą
wspólnie spędzoną chwilą, ale z każdym kolejnym dniem było to coraz
trudniejsze. Proces zbliżał się nieubłaganie, a wraz z nim wyczuwalne było w
powietrzu specyficzne spięcie. Stres powoli dopadał ich obydwoje. Mimo to
uśmiechali się i wciąż udawali, że wszystko jest w najlepszym porządku. Bo tak
bardzo chcieli wierzyć, że to prawda. Podobno
kłamstwo powtórzone określoną ilość razy, staje się prawdą. Ale czy rzeczywistością? Oddaliby wiele, by
właśnie tak było. Tymczasem mogli tylko pozostać przy nadziei, że ich problemy
już niebawem zostaną definitywnie rozwiązane. Ian wręcz zapewniał ich, że mało
prawdopodobne jest, aby Tom trafił do więzienia. Niemniej, istniała taka opcja.
A los lubił być wobec nich okrutny. Z tym nie dało się walczyć.
Został im równy tydzień. Siedem
dni, którymi mogli się wspólnie cieszyć. I jakkolwiek naiwnie by to nie
brzmiało, chcieli w tym okresie być
naprawdę idealni. Jak z obrazka. Radośni, kochający się, trwający w spokoju i
beztrosce. To wydawało się niemożliwe do osiągnięcia w obecnej sytuacji, ale
czasem wystarczy tylko odpowiednie nastawienie, aby człowiekowi było po prostu lżej. Żadne z nich nie zamierzało
pozwolić, by strach zżerał wszystko, co dobre. Bo nawet jeśli to miałyby być
ich ostatnie, wspólne dni, będą one najlepszymi. Takimi, które chce się
pamiętać.
Tego dnia na dworze była piękna,
wiosenna pogoda. Olivia zamierzała to wykorzystać i w końcu namówić Toma na
opuszczenie swojego mieszkania. Zdawała sobie sprawę, że to nie będzie proste,
ale miała w sobie wystarczająco dużo cierpliwości i siły, by nie odpuszczać.
Tym bardziej że Tom niebawem i tak będzie zmuszony wyjść ze swojej strefy
komfortu. Nie chciała, żeby jego pierwsze wyjście, od czasu wypadku, musiało
kojarzyć się z czymś przykrym. Rozprawa w sądzie nie była dobrym powodem, aby
przekraczać swoje bariery. Powinien mieć coś, co go bardziej zachęci i sprawi
mu przyjemność. Coś, co spowoduje, że sam dojdzie do wniosku, że było warto. I
wierzyła, że ona oraz jej syn, będą dla niego wystarczająco mocnym punktem
zaczepienia.
- Liv!