Suchość w ustach, ostry ból głowy. Te objawy przypominały mu niezłego kaca
po dobrej imprezie. To nawet by się zgadzało, gdyby nie fakt, że miał wrażenie,
jakby ból, który odczuwał w głowie był tylko źródłem od którego wszystko się
zaczyna i ciągnie poprzez kark, kręgosłup, mięśnie i... Właśnie. Co z nogami?
Dlaczego boli go wszystko oprócz nóg? Nie pamiętał zbyt wiele. Potrzebował
sporo czasu, aby w ogóle przypomnieć sobie chociaż jeden szczegół. Pierwsze, co
udało mu się odtworzyć, to siebie i jakąś dziewczynę stojących przed ołtarzem.
Zwątpił, czy to jest rzeczywiste wspomnienie, czy może wytwór jego wyobraźni.
To było tak nierealne, że uznał to za sen. Wciąż jednak coś mu nie grało. Do
jego uszu zaczęło docierać irytujące pikanie, a przez nos wyczuwał dość
nieprzyjemny, dziwny zapach. Wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Nie chciał
otwierać nawet oczu, wolał żyć w nieświadomości... Przynajmniej przez chwilę.
Odwiodło go od tego jednak ciepło, które poczuł na swojej prawej ręce. Ktoś
trzymał jego dłoń przesuwając delikatnie opuszkami palców po jej wierzchu. Było
to nawet przyjemne, lecz nie potrafił się na tym skupić, gdy ból dawał mu się
nieustannie we znaki. Jasne światło poraziło go w oczy, gdy tylko zaczął
uchylać powoli powieki.
- Tom? - cichy szept dotarł do jego uszu, a kiedy już zdołał otworzyć oczy
ujrzał młodą dziewczynę siedzącą przy nim. Miała lekko rozczochrane włosy i
wystraszone spojrzenie. Jej oczy były nienaturalnie wielkie. Był pewien, że
skądś ją zna. - Jak dobrze, że już wróciłeś. Zawiadomię lekarza... - poderwała
się z miejsca chcąc już wybiec z sali, lecz zatrzymał ją chwytając za dłoń.
Spojrzała na niego z niepokojem i widząc ten wyraz twarzy, wiedziała, że
już nic nie będzie dobrze.
- Powiedz mi... Że będę mógł chodzić – wychrypiał słabym głosem. Dziewczyna
miała wrażenie, jakby coś w tym momencie przeniknęło przez jej ciało
wstrząsając nią całą.- Nie milcz. Powiedz to Olivia – jego głos ponownie
wyraziście zadźwięczał w jej głowie. Tym razem brzmiał tak stanowczo, że
wzbudził w niej jeszcze większy strach. Nie wiedział nawet, jak przypomniał
sobie jej imię. Samo wypłynęło z jego ust, zupełnie nieświadomie.
- Nie mogę – wyszeptała ledwo wydobywając z siebie głos, który nagle
odmówił jej posłuszeństwa. Nie chciała być tą, która przekaże mu te informacje.
Nie chciała, aby to od niej usłyszał, że nie wstanie z tego łóżka o własnych
siłach. Nie potrafiła znieść myśli, że to ona miałaby rozwalić jego świat
prawdą. Puścił jej rękę, a jej ciało ogarnął na nowo nieznany chłód.
- Dlaczego... Dlaczego... Dlaczego... - powtarzał w kółko nie mogąc się
opamiętać. Jego ciśnienie momentalnie się podniosło, co brunetka od razu
zauważyła na ekranie medycznego sprzętu stojącego obok łóżka. Nie wiedziała, co
ma robić. Uspokoić go, czy iść po lekarza. Sama czuła się w tej chwili, jak
sparaliżowana. Patrzyła na niego przerażona, a jego głos odbijał się echem w
jej głowie... - Nie! Nie! To nie prawda! Powiedz do cholery, że będę chodził! Powiedz
to! Słyszysz!? Olivia! Błagam! Olivia! Powiedz!
Otworzył szeroko oczy wybudzając się gwałtownie ze snu. A właściwie
koszmaru, który jednocześnie był rzeczywistym wydarzeniem z jego przeszłości.
Nie miał pojęcia dlaczego wciąż musi przeżywać to od nowa, dlaczego tamta
chwila nie chce dać mu spokoju. Oddychał ciężko, a jego serce biło znacznie
mocniej niż zwykle. Ciemność panująca w jego sypialni w niczym nie pomagała.
Przeciwnie. Miał wrażenie, że wydarzy się zaraz jeszcze coś złego. Poczuł się,
jak mały chłopiec, który boi się ciemności. Sięgnął ręką do lampki nocnej
stojącej na szafce obok łóżka i zapalił ją od razu rozglądając się po pokoju na
tyle ile był w stanie ze swojej pozycji. Niewiele widział leżąc, więc oparł
łokcie o materac łóżka i uniósł się na nich. Drzwi były uchylone, dostrzegł
mrugające światło, które prawdopodobnie dochodziło z salonu. Zrobiło mu się
lepiej, gdy przypomniał sobie, że nie jest sam. W dodatku Olivia jeszcze nie
spała, co z drugiej strony go dziwiło ze względu na to, że był środek nocy.
Może nie tylko on cierpi przez wciąż powracające koszmarne wspomnienia? W
każdym razie przydałoby mu się teraz jakieś towarzystwo. Może obecność Olivii w
jego mieszkaniu nie jest wcale przypadkowa, ani ten wciąż powracający sen.
Wszystko tak naprawdę mogłoby się jakoś ze sobą łączyć. To, że była ostatnio
tak blisko, nasilało jego wspomnienia, tego mógł być pewien.
Nagle przebłyski światła z salonu zgasły, a do jego uszu dotarło ciche
skrzypienie paneli. Odruchowo złapał za włącznik od lampki chcąc ją wyłączyć,
nie zdążył jednak tego zrobić nim dziewczyna zajrzała do jego pokoju. Z jakichś
bliżej nieznanych mu powodów mimo wszystko nie chciał, aby go teraz widziała. I
on nagle nie chciał widzieć jej.
- Wszystko w porządku? - zapytała mając na uwadze, że chłopak jeszcze
niedawno smacznie spał. W jednej chwili poczuł jak narasta w nim złość.
Przypomniał sobie znowu swój sen, przypomniał sobie sytuację sprzed kilku
miesięcy, w szpitalu i już jej obecność nie działała w najmniejszym stopniu uspokajająco.
- Jasne – bąknął zbywając ją tym samym. Nie powie przecież, że miał koszmar
i obudził się z przerażeniem, jak małe dziecko. A może powinien. Powinien,
uświadomić jej, że jest urzeczywistnieniem jego koszmarów. Gdy na nią patrzy,
widzi przyczynę utraty swojego życia.
- Może potrzebujesz czegoś? - drążyła wciąż darząc go swoim przenikliwym,
pełnym podejrzenia niebieskim spojrzeniem. Wykazywała wobec niego tyle troski i
zrozumienia, zupełnie jakby chciała tym odpokutować za swoje grzechy.
Przynajmniej w jego mniemaniu tak było. Z jej perspektywy wyglądało to zupełnie
inaczej i nawet do głowy by jej nie przyszło, że w tym momencie jest darzona
nienawiścią.
- Nie, dzięki. Zamknij drzwi jeśli możesz – odparł oschle i nie czekając na
nic, zgasił światło ponownie kładąc się na łóżku. Powoli do niej docierało, że coś jest nie
tak. Nie miała jednak na to żadnego wpływu. Mimo wszystko czuła w głębi jakieś
rozczarowanie. Widocznie jest bardziej naiwna niż dotychczas sądziła. Czego się
spodziewała? Że Tom zechce z nią porozmawiać? Że jej zaufa? A może nagle zmieni
swoje nastawienie i postanowi ogarnąć swoje życie? Poprawa ich relacji
zdecydowanie była tylko chwilowym epizodem. Pozwolił jej uwierzyć, że coś
zaczyna się zmieniać na lepsze... Dał nadzieję, żeby potem ją ponownie odebrać.
Tak jak wtedy... Obiecał odmienić jej życie. Obiecał jej nowy start, szczęście,
spokój... Ale tego już nie pamięta. Bo przecież liczy się tylko on i jego
inwalidztwo. Liczą się tylko i wyłącznie jego uczucia. To nie z nim chciała spędzić swoje życie. Tamten człowiek
zginął w wypadku 30 grudnia 2012 roku w Las Vegas.
Zamknęła drzwi według jego życzenia i udała się do swojego tymczasowego
pokoju z przekonaniem, że już na pewno nie zaśnie. Znowu będzie zaprzątała
sobie głowę jakimś egoistycznym dupkiem. Być może popełniła błąd przyjeżdżając
tutaj, zgadzając się pomóc Billowi. Traciła zapał i siły, zaczynała tęsknić za
domem, swoimi bliskimi. Nawet za Ianem, który tak naprawdę wciąż był dla niej
najlepszym, najwspanialszym przyjacielem pod słońcem. Teraz on obiecał odmienić
jej życie... Wymazać przeszłość, a stworzyć przyszłość.
Czasami dochodzisz w życiu do takiego momentu, kiedy już nawet nie chcesz
miłości. Pragniesz tylko zmiany na lepsze. Pragniesz być szczęśliwym
człowiekiem i jednocześnie dać szczęście swoim najbliższym. Ludziom, którzy są
dla Ciebie wszystkim, co najcenniejsze. Poświęcasz dla nich swoje własne
serce...
- Halo? – dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła odebrać połączenie będąc
przy tym zmuszona przerwać swój poranny prysznic. Krople wody skapywały po jej
ciele, które okrywał jedynie biały, miękki ręcznik. Nie była ani trochę
zadowolona, że komuś zachciało się dzwonić akurat o tej porze.
- Witaj Liv – zdziwiła się
słysząc po drugiej stronie głos swojego chłopaka. A właściwie od niedawna już
narzeczonego… Co prawda myślała o nim bardzo wiele minionej nocy, ale mimo
wszystko nie spodziewała się, że tak nagle zadzwoni. Choć to powinno być
zupełnie naturalne. Przecież kochający facet dzwoni do swojej kobiety. Tym
bardziej, gdy znajduje się ona w innym mieście i nie mają możliwości nawet się
ze sobą zobaczyć.
- Cześć, stało się coś? – zapytała nim zdążyła ugryźć się w język.
Zdecydowanie za późno zdała sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie. –
To znaczy… Cieszę się, że dzwonisz. Co u ciebie? – dodała szybko nie chcąc, aby
Ian pomyślał sobie, że wcale nie wyczekiwała z utęsknieniem telefonu od niego.
- U mnie? Wszystko po staremu.
Powiedz lepiej, co z tobą? Kiedy wracasz? – wolałaby nie słyszeć tego
pytania. Znowu musiała się jakoś wytłumaczyć, a szczerze miała tego dość.
Męczyło ją ciągłe wyjaśnianie tej całej sytuacji swoim bliskim. Nie mogła
powiedzieć im całej prawdy, a oni cały czas chcieli coś wiedzieć. W dodatku
czekali, aż wróci. Tymczasem ona nie ma bladego pojęcia kiedy to nastąpi.
- Nie wiem. Przecież dopiero co tu przyjechałam… Mam tu pracę i w ogóle.
Przecież wiesz… Nie jestem tu na wakacjach.
- Tak, ale nie musiałaś wcale
nigdzie wyjeżdżać. W ogóle nie musisz już pracować… Powinniśmy zająć się przygotowaniami
do naszego ślubu. Zamieszkalibyśmy w końcu wszyscy razem, ja bym pracował, a ty
byś mogła zająć się wychowywaniem dziecka… - oznajmił swoim typowo przekonującym tonem, na co Olivia wywróciła
teatralnie oczami. Nie pierwszy raz słyszała od niego taką wersję ich wspólnej
przyszłości. Niestety nie do końca jej to odpowiadało. Zawsze odkładała te
rozmowę na później nie chcąc psuć sobie nastroju możliwą kłótnią. Ian był
mężczyzną, który za priorytet miał bycie prawdziwą, głową rodziny. To on chciał
utrzymywać całe domostwo i dbać o to, aby niczego im nie brakowało. Ona zaś
miała leżeć i pachnieć, w międzyczasie zajmując się domowymi obowiązkami i
wychowaniem dzieci. Zapewne nie jednej kobiecie pasowałby taki układ, dość
wygodny… Jednak pozostawały jeszcze pewne ambicje, których Olivii mimo wszystko
nie brakowało.
- Zależy mi na tej pracy – podkreśliła dobitnie coś, co mówiła już mu wiele
razy. I zamierzała to powtarzać, aż do skutku. – Przyjadę może w któryś
weekend…
- No wypadałoby… Chyba pamiętasz, że
zostawiłaś tutaj nie tylko mnie?
- Oczywiście, że pamiętam! – oburzyła się podnosząc nieco swój ton. Bardzo
nie lubiła, gdy ktokolwiek próbował jej zasugerować, że nie wywiązuje się
odpowiednio ze swoich obowiązków. Pomimo tego, że często była zajęta i robiła
wiele innych rzeczy, nie zawsze mądrych, nigdy nie zapomniała, że jest jeszcze
ktoś kto na nią czeka i jej potrzebuje. – Jak tylko skończę swoją pracę w Los
Angeles wezmę urlop…
- I myślisz, że to wystarczy? –
drążył, a ona powoli zaczynała tracić swoją cierpliwość. Czasami miała
wrażenie, że Ian jest przeciwko niej. Choćby nie wiem, jak bardzo starał się ją
wspierać i jej pomagać zdarzało mu się podcinać jej skrzydła. Prowokował w niej
pojawienie się wyrzutów sumienia. Doskonale wiedziała, że najchętniej trzymałby
ją blisko siebie. Najlepiej zamkniętą w mieszkaniu, odizolowaną od wielkiego
świata. Jego nadmierna troska czasami ją przerażała.
- Chcesz się kłócić? Bo za chwilę do tego dojdzie – mruknęła poirytowana. –
Porozmawiamy, jak przyjadę w sobotę. A teraz wybacz, właśnie wychodzę do pracy
– skłamała nie mając ochoty dłużej kontynuować tej rozmowy.
- Dobrze, będziemy czekać. Kocham
cię.
- Do zobaczenia – rzuciła tylko ignorując jego nagły przypływ czułości i
rozłączyła się nieco gwałtownie odkładając swój telefon na szafkę. Ramka ze
zdjęciem, która na niej stała niebezpiecznie zadrżała. Brunetka wbiła swoje
ciemnoniebieskie spojrzenie w fotografię, na której znajdowali się bliźniacy
Kaulitz, uśmiechnięci od ucha do ucha. To zdjęcie wysyłało niesamowicie
pozytywną energię sprawiając, że jej nastrój natychmiast się poprawił. Wzięła je do ręki przyglądając się znacznie
uważniej postaci Toma. Pamiętała to roześmiane spojrzenie i szczery, uśmiech.
Być może już na zawsze pozostanie to tylko na obrazku…
- Spójrz co mam! – wysoki mężczyzna
wpadł do łazienki od razu podchodząc do dużej, białej wanny, w której Olivia
brała relaksującą kąpiel. Wyrwał ją właśnie z głębokiego zamyślenia, więc
patrzyła na niego lekko zdezorientowanym spojrzeniem. A gdy dostrzegła, co
trzyma w dłoni, aż rozchyliła usta z zaskoczenia.
- Ty mówiłeś poważnie? – wykrztusiła
po chwili wciąż wpatrując się, jak zaklęta w dwie złote obrączki spoczywające
na jego dłoni.
- Rozmyśliłaś się? – uniósł brwi
wyraźnie tracąc swój entuzjazm. Ogarnęło go lekkie poczucie strachu, że
dziewczyna postanowiła się wycofać. To byłaby dla niego pewnego rodzaju
porażka, a nawet upokorzenie. Bo jak to w ogóle by wyglądało? Oświadczył się
jej, jak jakiś szaleniec, ona się zgodziła, żeby sobie z niego zażartować, a on
wziął wszystko na poważnie i poleciał od razu po obrączki… Czy to nie byłoby
żałosne?
- Nie… - zaprzeczyła przenosząc
powoli na niego swój niepewny wzrok. – Ja po prostu… Myślałam, że będziesz
chciał się z tego wycofać. Że to wszystko było tylko tak o… Na chwilę…
- Przecież chcę tego samego co ty. Obydwoje pragniemy tej zmiany.
Może ślub nie jest do tego wszystkiego konieczny, ale… Dlaczego nie? To
całkowicie nowy, szalony start.
- Eh, Tom nawet jak jest chory, czy nie wychodzi z łóżka ma szczęście –
skomentował Wokalista zjawiając się nagle w drzwiach. Uśmiechnął się widząc
zaskoczenie wymalowane na twarzy brunetki, która niemal opuściła ramkę ze
zdjęciem na podłogę słysząc znienacka jego głos. – Ciągle otaczają go piękne
kobiety – uzupełnił zauważając, że Olivia wciąż nie bardzo rozumie, co ma na
myśli. Tym razem na jej twarz wpłynął lekki rumieniec i przy okazji dotarło do
niej, że wciąż ma na sobie tylko ręcznik.
- Wybacz, telefon dzwonił i musiałam wyjść z łazienki…
- Daj spokój, nie musisz się tłumaczyć. A już na pewno nie przepraszać!
Wiesz, ja nie mam na co narzekać – posłał jej szeroki, wymowny uśmiech. To
tylko wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie. – Poza tym, możesz się czuć
swobodnie.
- Mimo wszystko, ubiorę się – odparła starając się nie spłonąć ze wstydu i
czym prędzej ulotniła się do łazienki. Czuła na sobie palące spojrzenie Billa
dopóki nie zamknęła za sobą drzwi. Sam chłopak zaś w ogóle nie czuł się
skrępowany tą sytuacją. Być może to było nieco wredne z jego strony, może
trochę niestosowne… Ale jakoś nie mógł sobie darować. Lubił patrzeć na ładne
kobiety, jak każdy facet. Kiedy jednak Olivia zamknęła za sobą drzwi, nie miał
już czego podziwiać. Postanowił więc w końcu odwiedzić swojego starszego o całe
dziesięć minut braciszka. Czuł się trochę zestresowany, bo nie był pewien jego
reakcji. Spodziewał się, że Tom może być jeszcze wredniejszy niż zwykle, a
przede wszystkim wściekły na niego za to, że go tak zostawił na pastwę jakiejś
dziewczyny. I nie miało tu nic do rzeczy,
że była ona formalnie jego żoną…
Nie zwlekając dłużej udał się do pokoju brata zmierzyć się z tym, co go tam
czekało. Na szczęście nie został rozstrzelany, gdy przekroczył próg. Tom akurat
przeglądał coś na swoim laptopie. Samo to, że zaczął w ogóle korzystać z tego
urządzenia, było chyba jakąś małą rewolucją. Widocznie nuda musiała w końcu
zacząć mu porządnie doskwierać.
- Cześć Tom – przywitał się zwracając na siebie jego uwagę, a gdy ten nie
zaczął rzucać w niego poduszkami, ani innymi przedmiotami, które miał pod ręką
odważył się podejść bliżej.
- Przypomniałeś sobie o mnie? Czy ta wariatka się poskarżyła? – zapytał nie
szczędząc sobie złośliwości, lecz jego oczy zdradzały całą prawdę. Nie był zły.
- Ładnie tak mówić o swojej żonie? – uniósł brwi przysiadając obok niego na
łóżku. Tego już nie skomentował. Samo słowo „żona” wzbudzało w nim jakieś
dziwne uczucia. Chyba jeszcze się do tego nie przyzwyczaił. Może nie sądził, że
ludzie zaczną traktować to wszystko tak poważnie. – Tom… Olivia chce ci pomóc…
Tak jak my wszyscy. Jej też się na pewno nie uśmiecha, że musi się z tobą
męczyć.
- A kto jej każe? Niech wraca tam skąd przyszła!
- Więc po co się z nią żeniłeś? – wypalił irytując się już tą sytuacją.
Znał swojego brata i wiedział, że nie popełniłby takiej głupoty nieświadomie.
Musiało być coś, co nim wtedy kierowało. Nikt przecież go do tego nie zmuszał…
Jednak ani Olivia, ani Tom nie powiedzieli mu nigdy jak było naprawdę.
- Bo myślałem, że to coś zmieni w moim życiu – odparł sucho wbijając wzrok
w ścianę. – Jak widać zmieniło, ale nie to co chciałem.
- Nie rozumiem. Co ty chciałeś zmieniać?
- Życie.
- A co było złego w twoim życiu? – drążył wciąż starając się choć trochę go
zrozumieć. Bo jak nie on, to kto?
- Przestało być... Moje – wyznał z trudem wydobywając z siebie głos, który
nagle ugrzęzł mu w gardle. Bill wbił w niego swoje zdezorientowane spojrzenie.
– Przestałem być chyba szczęśliwy.
- I postanowiłeś szukać szczęścia w Las Vegas?
- Nie wiem. Niczego nie postanawiałem, po prostu tam pojechałem. I nagle
spotkałem ją… Wiesz jak to jest, gdy spotykasz kogoś kto cię rozumie? –
ostatnie słowa wypowiedział znacznie ciszej, jakby bał się, że Olivia go
usłyszy.
- Wiem, że to dość ważne w życiu… Ale chyba jeszcze nie jest wystarczającym
powodem, aby się żenić?
- Przecież nie wziąłem z nią ślubu w ten sam dzień. Wtedy jeszcze nawet mi
to do głowy nie wpadło… Nie umiem ci tego wytłumaczyć. To trzeba po prostu
przeżyć, poczuć.
- Dobrze… Pomijając już to wszystko, dlaczego nie chcesz dać jej rozwodu? –
Bill chciał w pełni wykorzystać chwilę, gdy jego brat w końcu się przed nim
jakoś otworzył. Miał mnóstwo pytań i sam nie wiedział od czego powinien zacząć.
Bał się, że za chwilę znowu straci Toma, znowu nic od niego nie usłyszy.
- Myślisz, że tu chodzi o ten głupi ślub?
- W takim razie o co tak naprawdę chodzi Tom?
- Ja nie chcę pozwolić jej odejść.
Czasami potrafisz sprawić, że odpowiednio dobrane słowa zmieniają
spojrzenie na wszystko. Od Ciebie zależy ich brzmienie i sens. A wypowiedziane
na głos, przy świadkach zdecydowanie brzmią zupełnie inaczej niż w Twoich
myślach… Docierają do Ciebie z podwójną siłą. I nie masz już szans, aby się z
tego wycofać…
Ooo matko!! jak moglas przerwac w takim momencie?!?! no ja sie pytam jak?? Whatever :D Odcinek Boskii :) Widac,ze Olivia ma dobry wplyw na Toma ^^ W dalszym ciagu sie rozumieja itp :P A to spotkanie Liv z Billem haha xD Pokazalas go jako prawdziwego mezczyzne ze swoimi potrzebami C: No to czekam na nexta i weny życze, i motywuje jak w "Burzy Uczuć" ;33 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNie każ długo czekać na dalszy ciąg, błagam...:-)
OdpowiedzUsuńOoooo <3 Na końcu aż się zakrztusiłam wodą. W sumie to nie spodziewałam się, że Tom będzie zdolny do takich słów, a jednak. Rozdział boooooski, tylko dlaczego przerwałaś w takim momencie ? Co ja mam teraz zrobic ze swoim życiem ? xD Chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na next'a. Tak więc życzę weny i mimo to, że Co to nie pomoże to błagam, nie każ długo czekac ;w; A jeśli dodałabyś jakiegoś newsa na blogu, z opowiadaniem "Sturm der Liebe" to teź tm się nie obraziła ;3
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i pisz dalej, bo jesteś naprawdę dobra w tym co robisz.
** Sakura**
Świetny odcinek jak zawsze zresztą ;) To co powiedział Tom było super słodkie, tylko mógłby w stosunku do Liv być milszy ;)Wgl to Olivia z tym jej narzeczonym mają dziecko? O.o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wielkiej weny :)
Cher.
Oh. Czyzby Tom ja kocha? Oooooo. I Tom zaczal mowic ludzkim glosem! Cud xd
OdpowiedzUsuńczekam na nowy ;*
cukierkoowaa
W końcu! Nie mogłam się doczekać aż Tom komuś się zwierzy i wyjdzie zza swojego muru. Mam nadzieję, że to początek wychodzenia do otoczenia, a nie chwilowa "słabość". I podziwiam Ol, że cały czas przy nim trwa, że nie poddała się jeszcze. Co prawda nie robi tego całkiem bezinteresownie, ale i tak jest to niesamowite. Chciałabym, żeby teraz coś wyszło na prostą.
OdpowiedzUsuńQB
Właśnie przeczytałam całe opko i nie mam słów mogących opisać moje uczucia. Nie wiem... Może mam zbyt ubogi zasób słów, z radością mówię, że kocham tą historię i czekam na następny z niecierpliwością. Poza tym cieszę się, iż Tom się otworzył. Ciekawi mnie tylko sprawa tego dziecka. Czy jest Ian'a i Olivii? Zresztą pewnie niedługo się dowiem. Podoba mi się taki Tom, otwary, szczery. Odnosząc sie do końcówki odcinka. Czekam na następny jak już wspomniałam. Życzę dużo weny. Pozdrawiam Nicolette. <3
OdpowiedzUsuńPiękny ten odcinek! W końcu Tom zaczął szczerze rozmawiać z Billem. I to chyba dzięki Olivii, więc dobrze, że się z nim męczy. A Ian jest strasznie irytujący. Ta rozmowa nawet mnie wyprowadziła z równowagi. Facet chce ją tylko dla siebie, zabraniając jej się rozwijać, więc to chyba nie ma sensu, by brała z nim ślub. Jeśli tak cały czas wygląda ich związek, to ślub byłby błędem. Takie jest moje zdanie, a Ty oczywiście zrobisz, jak będziesz uważała. A teraz przechodzę do następnego rozdziału, skoro mam chwilę na nadrobienie odcinków. :)
OdpowiedzUsuńTom kocha Olivke! Tom kocha Olivke! Teraz będzie mi to siedzieć w głowie aż do momentu, gdy przeczytam coś więcej z tego opowiadania! Tak się cieszę, że Bill odwiedził Toma. Może to choć trochę udobrucha naszą smętę. A Ian mega mnie wkurza, nie wiem dlaczego, jest jak wrzód na tyłku ;-;
OdpowiedzUsuńYou can certainly see your expertise within the work you write.
OdpowiedzUsuńThe world hopes for even more passionate writers like you who aren't afraid to say how they believe.
All the time follow your heart.