niedziela, 30 marca 2014

7. "Wenn du suchst und dich selbst dabei verlierst, Dann find ich dich Und hol dich zu mir..."

Kolejny dzień zaczął się z pozoru zwyczajnie, tak jak zwykle. Gitarzysta obudził się w swoim ponurym pokoju z dokuczliwym bólem w mięśniach i kręgosłupie. Dodatkowo tym razem burczało mu w brzuchu. Nie jadł nic odkąd Bill był u niego ostatni raz. Zmieniło się właśnie to, że już nikt o niego nie dbał. A przynajmniej tak mogło to wyglądać z jego perspektywy. Bo innej widzieć nie chciał. Dobrze przecież wiedział, że w kuchni czekała na niego kolacja przygotowana przez Olivię. Dziewczyna okazała się być równie zawzięta co on, bo tak, jak obiecała nie przyniosła mu nawet jednej kanapki. Miał wrażenie, że wszyscy są przeciwko niemu. Oczekują od niego ciągle czegoś, czego on nie jest w stanie zrobić. Nie rozumieją z czym się musi zmagać każdego dnia. Nie chcą nawet spróbować. Najłatwiej jest powiedzieć: weź się w garść, musisz dalej żyć. Z jego strony jednak wygląda to zupełnie inaczej. On nie tylko stracił władzę w nogach. Kiedy człowieka dotyka taka tragedia nie jest mu łatwo się z tym pogodzić. W dodatku każdy jest inny i inaczej reaguje. Brak możliwości poruszania się o własnych siłach to jedno, a poczucie straty w jakiś sposób swojej męskości, to drugie. Najtrudniej jest przystosować do zmian swoją psychikę. Wyzbyć się bezsensownych myśli i odczuć związanych z inwalidztwem. To psychiczne nastawienie tak naprawdę świadczy o jego kalectwie.

- Tom, to jest Agatha. Będzie pomagała ci w rehabilitacji – oświadczył mu brat wskazując na stojącą obok młodą dziewczynę. Była bardzo ładna i wydawała się nawet sympatyczna. Wbrew pozorom to tylko pogarszało całą sprawę. Bill zapewne sądził, że młoda i piękna rehabilitantka zdoła wzbudzić w jego bliźniaku jakąkolwiek motywację do działania. Skutek był jednak odwrotny. Tom momentalnie poczuł jak wzrasta w nim ciśnienie i niewiele dzieliło go od wybuchu złości.
- Jakiej rehabilitacji? Prosiłem o coś takiego? - wysyczał spoglądając na niego wzrokiem mordercy.
- Nie musiałeś. To jest ci potrzebne Tom. Twój lekarz mówił...
- Nie interesuje mnie to – przerwał mu stanowczo. - Zapłać pani i niech więcej się tu nie zjawia. Chyba, że sam potrzebujesz jej pomocy – polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie wyobrażał sobie, aby ktokolwiek miał dotykać jego nóg, męczyć się z podnoszeniem ich. A już na pewno nie kobieta. Nieważne, jak bardzo miało mu to pomóc. On sam w to nie wierzył. Dla niego było to głupie gadanie, stwarzanie złudnych nadziei. To zupełnie w stylu jego brata. Bill zawsze miał nadzieję na wszystko, nawet jeśli coś z góry miało być stracone. Czasami było to, aż irytujące.
- Tom, chcemy ci pomóc... Wiesz, że jeśli się postarasz, jest szansa...
- Przestań już pieprzyć! - jak do tej pory starał się nad sobą panować, tak w tym momencie nie umiał dłużej w sobie tego wszystkiego zdusić. Te słowa działały na niego jak płachta na byka. Miał już dość słuchania w kółko tego samego. Doprowadzało go to do obłędu.- Zostawcie mnie wszyscy w świętym spokoju.

Drgnął przestraszony, gdy nagle drzwi od jego sypialni otworzyły się gwałtownie wyrywając go z zamyślenia, a do środka wpadła Olivia. Zaraz za nią zjawił się również jego pies wesoło merdając ogonem. Nie zdążył nawet się jej przyjrzeć, jak przemknęła przez całe pomieszczenie. Dopiero, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk rozsuwanych zasłon, a jego oczy poraziło słońce zrozumiał, dokąd tak pędziła.
- Dzień dobry! Zobacz, jaki dziś piękny dzień – odezwała się w końcu, a jej głos wręcz kipiał entuzjazmem. Nie przywykł do tego. Nie mówiąc już o tym, że każdy zanim wchodził do jego pokoju, zawsze pukał wchodząc potem bardzo niepewnie, jakby miało się zaraz coś stać. A ona wpada tu jak burza, odsłania mu okna i jeszcze mówi swoim głosem, niczym skowronek, że jest piękny dzień.  - Otworzę na chwilę okno, przyda ci się trochę świeżego powietrza – dodała i nie czekając na pozwolenie uchyliła je. - Przykryj się, żebyś nie zmarzł – podeszła do jego łóżka chcąc poprawić mu kołdrę, ale ten od razu złapał za materiał sam naciągając ją na siebie. Patrzył na nią co najmniej, jakby właśnie spadła z księżyca. Trochę ją to bawiło. - Dziś już nie jesteś taki rozmowny – stwierdziła krzyżując ręce na piersi. - Obraziłeś się na mnie?
- Nie rozumiem, dlaczego ty się jeszcze nie obraziłaś – mruknął spoglądając na nią urażony, jakby zrobiła mu coś złego. Dziwiło go naprawdę jej zachowanie. Zupełnie, jakby nic się nie działo. Oczekiwał raczej, że będzie się na niego wściekała, jak każdy. Według niego powinna była się obrazić, zabrać swoje rzeczy i zniknąć. Przecież to najłatwiejsze, co można zrobić w takiej sytuacji. Bo właśnie to robił każdy...
- Jak mogę się na ciebie obrażać? Za co? - zapytała zdziwiona.- Jak na razie to ja wpadłam tu bez zapowiedzi, zamieszkałam bez twojego pozwolenia i robię wiele innych rzeczy, które się tobie nie podobają – podsumowała analizując wszystko po kolei. - Nie mówiąc już o tym, że zaciągnęłam cię do ołtarza. Hm, choć w sumie było trochę odwrotnie. Ale jednak nie da się ukryć, że to wszystko przez moją zaraźliwą fantazję – uśmiechnęła się pod nosem wracając myślami do pamiętnych chwil, które bardzo mocno odznaczyły się na kartach ich życia. Mimo wszystko czuła w głębi przyjemne ciepło, gdy to wspominała. Przyglądał jej się długo w milczeniu bardzo intensywnie przy tym myśląc. Jej twarz była cały czas taka promienna, oczy tętniły życiem. Zupełnie, jakby miała wszystko czego pragnie i była najszczęśliwszą kobietą na tej planecie. Pamiętał, że kiedy ją spotkał po raz pierwszy, nie była taka. To dlatego tak łatwo nawiązali ze sobą kontakt. Obydwoje byli przybici i potrzebowali nie tylko towarzystwa, ale i zrozumienia.
- To i tak tylko kwestia czasu – rzekł po chwili. Był pewien, że ona również w końcu odejdzie. Zniknie tak jak cała reszta. Jego życie już nigdy nie będzie takie samo...
- Kwestia czasu? - powtórzyła nie rozumiejąc co miał na myśli.
- Aż sobie odpuścisz. Własna dziewczyna mnie zostawiła więc to byłoby dziwne, gdybyś ty wytrzymała ze mną dłużej – stwierdził z przekonaniem. - I nie wierzę, że jesteś, aż tak dobra.
- Bo nie jestem – wzruszyła ramionami odczuwając nagły przypływ smutku. On zawsze budził w niej mieszane uczucia, potrafił diametralnie zmieniać jej stan emocjonalny i tak było do tej pory. Wystarczyło kilka słów, a blask w jej oczach przygasł. - Nie wstaniesz na śniadanie? - zmieniła temat. Jej głos nie był już tak radosny, jak przed kilkoma minutami. Zrobiło mu się nawet trochę przykro widząc, jaką wywołał w niej zmianę. Sam siebie nie rozumiał. Przecież chciał ją zniechęcić, a gdy mu się to zaczęło udawać, nagle źle się z tym czuje. - Nie wiem, co ci szkodzi... Serio próbuję cię jakoś zrozumieć.
- To nie próbuj...
- Ze mną też nie ma tak łatwo Kaulitz – oznajmiła mu pełna determinacji i nim się obejrzał zostawiła go samego. Nie zamknęła za sobą drzwi, co go tylko zirytowało. Nie cierpiał, gdy były otwarte. Szczególnie od czasu,  kiedy nie wychodzi ze swojego pokoju. Nie chciał widzieć, ani słyszeć co działo się poza nim. Ani, aby ktokolwiek inny mógł widzieć jego przez otwarte drzwi. W każdej chwili przecież mógł przyjść ktoś, nawet obcy. Nienawidził tego... Po chwili jednak ponownie ujrzał dziewczynę. Ku jego zdziwieniu przyniosła ze sobą srebrną tacę z jedzeniem, z którego jeszcze unosiła się para. Postawiła ją na biurku i podeszła do niego. - Nie patrz tak. Nie mam serca cię głodzić. Nie jestem tu po to, żebyś mi zszedł z głodu... Nie myśl sobie, że jestem taka miękka! Bo i tak się nie poddam – wyrecytowała pośpiesznie się tłumacząc. - A teraz... Weź chociaż usiądź! - rozkazała i odetchnęła głęboko następnie zabierając tacę z biurka. Tym razem to ona czuła, jak jej duma na tym cierpi. Nie udało jej się postawić na swoim. Nie tym razem, ale to jeszcze nie znaczy, że wszystko stracone. To tylko jedzenie... Musiał przecież jeść. Nie mogłaby w taki sposób się nad nim pastwić. I tak już wyglądał mizernie...
Tom postanowił się już z nią nie kłócić. Był niesamowicie głodny, więc wolał jej nie drażnić. Jego oczy, jak i żołądek, aż się radowały na widok jajecznicy i gorącej kawy. Podsunął się więc wyżej wykonując jednocześnie jej polecenie. Tak, to było jedyne w czym był w stanie ustąpić na daną chwilę. Prawdopodobnie tak samo, jak i ona.
- Smacznego – westchnęła cicho, gdy tylko położyła mu tacę na kolanach.
- Dziękuję – odparł z niemałym trudem. Choć to było oczywiste, że należy okazać wdzięczność za taki gest, dla niego było to wciąż nie lada wyzwanie. Nie chciał od niej niczego, a jednocześnie był na nią skazany. Olivia nie odezwała się już. Podeszła tylko do okna i zamknęła je kolejno rozglądając się po pokoju. Wciąż panował w nim bałagan, co bardzo drażniło jej oczy. Miała ochotę zgarnąć wszystkie walające się w tym pomieszczeniu ciuchy i zrobić wielkie pranie. Zastanawiała się tylko, czy to nie za dużo. Z drugiej strony jednak sam Tom nie był w stanie na razie tego zrobić. A ona miała nadzieję, że jeśli w pokoju zacznie panować przyjemniejsza atmosfera to i jego nastawienie się zmieni. Zdecydowanie wierzyła w cuda. Korzystając z tego, że Gitarzysta był zajęty jedzeniem, zaczęła zbierać z podłogi i mebli wszystkie rzeczy. - Co ty wyprawiasz? - usłyszała nagle jego głos, aż zadrżała. Nie mogło przecież umknąć to jego uwadze, a tak byłoby dużo lepiej dla wszystkich!
- Sprzątam – rzuciła krótko nie zaprzestając swoich czynów. Całkowicie zbiło go to z tropu. Nie wiedział nawet, co ma teraz powiedzieć. Nie chciał, żeby to robiła, lecz nie umiał sensownie zaprotestować. Jego poczucie upokorzenia właśnie sięgało zenitu. Podczas, gdy Tom walczył sam ze sobą, brunetka zdążyła już zniknąć za drzwiami łazienki i wrócić z powrotem. - A ta pościel? Zmieniał ją ktoś odkąd postanowiłeś spędzić w tym łóżku resztę swojego życia? - przeniosła swoje przepełnione sceptycyzmem spojrzenie na ciemno-kremową kołdrę, którą mężczyzna w tym momencie mocno chwycił w dłonie przyciskając do siebie jednocześnie spoglądając na dziewczynę, jakby miała mu za chwilę odebrać jego ukochanego misia. Na jej twarz nie wiedzieć czemu wpłynął chytry uśmiech, co tylko go zaniepokoiło.
- Nawet o tym nie myśl! - zagrzmiał w końcu, ale jakoś tym razem nie zabrzmiało to zbyt groźnie. Olivia ułożyła usta w dzióbek i zacmokała dwa razy mierząc go swoim równie upartym wzrokiem. Widział w tych oczach mnóstwo cierpliwości i zaparcia. Nie sądził, że dojrzy to wszystko w niemal obcej osobie, a nie u swoich najbliższych. Gdyby miał ustawić ich w jakiejś kolejności, zaczynając od tego kto najbardziej się starał i nie dawał za wygraną, to zdecydowanie Olivia stałaby na podium. Na drugim miejscu uplasowałby się Bill, a potem ich matka. O niej też nie można zapominać. Przez pierwsze dni po powrocie, to ona najbardziej na niego naciskała. Może, gdyby mogła zostać nieco dłużej w Los Angeles w końcu udałoby jej się coś osiągnąć? Czwarte miejsce zajmują na równi Gustav i Georg. Niestety na piątym był zmuszony umieścić swoją dziewczynę. A może byłą dziewczynę? Sam wciąż nie wiedział, czy ich związek  w ogóle jeszcze istnieje. Na szczęście to nie było ostatnie miejsce! Ponieważ był jeszcze David Jost, który zajmuje zaszczytną ostatnią pozycję. Niby jest tym, któremu powinno zależeć bardziej niż wszystkim. Bo przecież między innymi Tom był dla niego źródłem pieniędzy. Bez niego zespół nie mógł ruszyć dalej. A nawet gdyby próbował, nie wypaliłoby to. Menadżer jednak miał najmniej siły i odpuścił bardzo szybko. Pozostawił całą swoją nadzieję w Billu i przyjaciołach Gitarzysty.
- Wiem, to będzie trudne zważywszy, że nie chcesz wyleźć z tego łóżka – jej głos przywrócił go ponownie do rzeczywistości. Zamrugał powiekami oczekując jej dalszych słów, miał nadzieję, że zdołał odwieść ją od tego pomysłu. - Ale chyba korzystasz z łazienki? - uniosła brwi posyłając mu swój uśmiech. Jego twarz momentalnie spochmurniała.
- Odpuść sobie – mruknął groźnie.
- Tom, proszę cię! - Gitarzysta, aż drgnął lekko, gdy podniosła swój głos niemal sama przy tym podskakując. - To przecież wszystko dla ciebie... Poczujesz się dużo lepiej, przysięgam! Nie masz ochoty zanurzyć się w świeżej pościeli? Przecież i tak nie masz lepszych atrakcji w tym łóżku! - patrzyła na niego niczym podekscytowana dziewczynka na swoją wymarzoną lalkę barbie, jej oczy błyszczały nienaturalnie, co było wręcz przerażające. I bałby się, gdyby nie jej argumenty, które brzmiały dla niego bardzo głupio, a przez to też go bawiły w jakiś sposób. Miał już totalnie mieszane uczucia, nie rozumiał samego siebie. Nie miał pojęcia co takiego ona robiła, że nie mógł się odnaleźć w sytuacjach, jakie stwarzała między nimi. - Proszę, nie każ mi czatować pod twoją sypialnią i czekać, aż doczołgasz się do łazienki, żebym mogła po cichu zmienić ci głupią pościel. Pewnie są jeszcze na niej ślady po twojej upojnej nocy z dziewczyną! Serio chcesz spędzić w tym resztę życia!?
- Czy ty jesteś normalna? - wypalił patrząc na nią, jak na totalną wariatkę. Czasami właśnie miał wrażenie, że Olivia jest jakimś nieokiełznanym szaleńcem. - Przekonujesz mnie do tego, jakby od tego zależało moje życie – dodał widząc jej nieco zaskoczony wyraz twarzy.
- A nie zależy? Przed chwilą powiedziałam, że zamierzasz spędzić tu resztę życia, czy nie? - zauważyła wciąż lustrując go swoim niebieskim spojrzeniem. I znowu go zatkało. Przez moment miał ochotę zaprzeczyć. Ale wtedy musiałby powiedzieć coś więcej, a on przecież nie miał na to najmniejszej ochoty. Jej dociekliwość powoli zaczynała już go męczyć. Może to jest właśnie jej sposób na niego? Dociekać wszystkiego bardzo dokładnie, aż się zmęczy i zgodzi się na wszystko dla świętego spokoju? - No Toom... - jęknęła żałośnie i dźgnęła go palcem w ramię. Dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby był w stanie, to odskoczyłby na drugi koniec pokoju. Nie rozumiała za bardzo skąd w nim tyle strachu. Trochę ją to zaczynało martwić. Nie pozwalał się do siebie zbliżyć w żaden sposób, a tym bardziej dotknąć.
- Dobra! - zgodził się w końcu pod wpływem emocji, jakie już w nim zdążyły się zebrać podczas tej całej, bezsensownej dyskusji.
- No ucałowałabym cię! Ale boję się, że zszedłbyś na zawał – roześmiała się wesoło, a ten miał ochotę jedynie schować się pod kołdrę i już nigdy spod niej nie wychodzić. - Zrobimy to później – rzekła już poważniej, co zabrzmiało, jak dla niego dosyć dwuznacznie. Gdyby nie wiedział o co chodzi znowu miałby powód, aby się jej bać. Do czego to doszło, że obawiał się zwykłej, niewinnej dziewczyny? Brunetka ku jego wielkiej uldze nic więcej już nie mówiła. Wzięła z jego kolan tacę, na której przyniosła mu śniadanie. Kubek z niedopitą jeszcze kawą postawiła na nocnej szafce, a całą resztę zabrała ze sobą do kuchni pozostawiając go samego. W końcu mógł odetchnąć i już nawet nie przeszkadzało mu, że drzwi od sypialni wciąż były otwarte. Westchnął ciężko i zsunął się niżej zamykając oczy. Miał wrażenie, że od wczoraj gra w jakimś szalonym komedio-dramacie, czy coś... Nie zmieniało to faktu, że po jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Świadczący tylko i wyłącznie o tym, że jest lepiej. Dużo lepiej...

Olivia odstawiła brudne naczynia do zlewu, a sama oparła się rękoma o jego krawędź i odetchnęła kilka razy głęboko. Uśmiechnęła się do siebie szeroko. Wiedziała, że nie może się jeszcze cieszyć. W końcu nigdy nie powinno chwalić się dnia przed zachodem słońca, jednak nie mogła powstrzymać tego uczucia, które tliło się w głębi jej serca. Widziała, jak Tom zaczyna rozkwitać. I choć to był bardzo powolny proces i tak niesamowicie cieszył. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości, że jej się uda. W dodatku nie sądziła, że będzie sprawiało jej to tak wiele przyjemności. Wciąż lubiła jego towarzystwo, nie mogła temu zaprzeczyć. Brakowało jej go i to bardzo. Teraz jej jedyną obawą było to, czy będzie chciała potem się z nim rozstać... Już na zawsze.
Z zamyślenia wyrwały ją wibracje telefonu. Sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła urządzenie, nie zdziwiło ją, gdy ujrzała na wyświetlaczu imię brata Gitarzysty. I tak długo wytrzymał. Nie zwlekając odebrała połączenie witając go swoim pełnym entuzjazmu głosem.
- Witaj Bill.
- Cześć. Dzwonię zapytać, jak sobie radzicie? - słyszała wyraźnie, że jest lekko zestresowany. Domyślała się, że nie było mu łatwo i najchętniej zostawiłby teraz wszystko, aby przyjechać do nich. Chciałby sam wszystko mieć pod kontrolą, pilnować swojego brata i dbać, żeby niczego mu nie brakowało. Ale obydwoje wiedzieli, że to mogłoby zniszczyć cały plan. Bill był zbyt uległy.
- Nie chcę przechwalić, ale coraz lepiej – odparła zadowolona. - Co prawda, nie udało mi się jeszcze wyciągnąć go z łóżka... Jesteśmy na etapie sprzątania i zacieśniania więzów. Tom staje się nawet trochę milszy – powiedziała wszystko, co tylko w tym momencie przychodziło jej do głowy chcąc, żeby Wokalista miał już jakiś obraz całej sytuacji. Miała nadzieję, że to go uspokoi.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Najgorzej było wczoraj... Ale dałam radę – rzekła z lekkim poczuciem dumy.
- Boże, a ja się tak martwiłem. Mam straszne wyrzuty sumienia, że go tak zostawiłem...
- Wiem, ale jest w dobrych rękach. Obiecuję, że o niego zadbam. Zresztą, możesz wpaść niedługo i zobaczyć, czy żyje – zażartowała chcąc rozluźnić atmosferę.
- O na pewno wpadnę. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam... Pewnie zajrzę do was jutro. Żeby nie myślał, że go tak porzuciłem znowu. Pewnie jest na mnie wściekły.
- Bardzo możliwe. Nie był zbyt zadowolony widząc wczoraj mnie zamiast ciebie – przyznała przypominając sobie wczorajszą reakcję Toma na jej widok.
- Eh, jakoś go udobrucham, mam nadzieję. Dobra, skoro wszystko w porządku, mogę spać dziś spokojnie. Wpadnę jakoś jutro na chwilę.
- Dobrze, będę czekać.
- To do zobaczenia Liv.

- Do zobaczenia – pożegnała się z uśmiechem i zakończyła rozmowę. Bill był jedyną osobą, którą miała po swojej stronie od dnia wypadku w Las Vegas. Nie wiedziała, dlaczego był taki w stosunku do niej, ale dzięki temu uznała go za bardzo sympatycznego i ciepłego mężczyznę. Nie oceniał tak jak wielu innych ludzi. Potrafił wysilić się nieco bardziej i nie szedł na łatwiznę. Dostrzegał to, czego nie widzieli inni. Ceniła sobie to bardzo. Między innymi również dla niego chciała pomóc Tomowi się pozbierać. Tak naprawdę to leży w interesie ich trójki najbardziej.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział jak zawsze! :) czekam zniecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to bylo wspaniale.
    Kocham ten odcinek.
    Jestem cholernie dumna z Toma, w koncu
    pokazuje, ze ma jaja. Dobrze,ze nie zacgowuje sie juz jak rozpieszczona cip^^^. Jeju Oliwia ma tyle cierpliowsci. Ja to bym juz dawno mu przywalila z otwartej reki, serio. Tylko pogratulowac, tej cierpliwosci i tez odwagi. No coz, czekam na dalsze losy twoich bohaterow.
    Mam do ciebie pytanko : beda sceny +18?!
    Pozdrawiam RE :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak czytam o Toma dziewczynie ( o ile można jeszcze nazwać ją dziewczyną), gdy wiem, że ma żonę to... No kurde jakoś tak dziwnie jest XD Ale super pomysł z tym miałaś XD
    No i widać, że Olivia ustawi go do pionu XD Oby!
    Wiedziałam, że Bill długo nie wytrzyma! Wiedziałam XD Za miękki jest XD
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem Ci, że cię kocham za to.
    Serio, Tom to idiota.
    Nie mam pojęcia co ci napisać. No to ten, ja czekam na części dalsze :))

    Pozdrawiam i dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeeej. Słabo. Bardzo. Mam ochotę coś przeczytać, a ty co? dodajesz jakies starocie xD
    Trudno, przejrzałam i chcę kolejny. Można zamówić jeden rozdział na gadu? ;> Wiem, że nie, ale JA mogę, hue hue hue.
    Dobra, gorzej mi. Ostatnio naprawdę mi gorzej.
    No nic. A, mówiłam, ze oni mi się kojarzą z bohaterami Misery Stephena Kinga? To mówię.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta opowieść przypomina mi ,,Tajemniczy ogród". A tę historię uwielbiam i miałam wziąć się za przeczytanie jej po raz kolejny, ale nie mam kiedy... W każdym razie: bardzo podobał mi się ten odcinek. jak się ciesze, że Tom i Olivia zaczynają powoli ze sobą współpracować. Oby tak dalej! :)
    Czekam na kolejny odcinek i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. teraz już polubiłam Olivię :D i Tom nawet się jakoś rozchmurzył. Nie za dużo, no bo jak, wielki Tom Kaulitz miały zmieniać swoje humorki jak kobieta? Gdzie tam!
    Małymi kroczkami a dojdą do celu!
    Czekam na nowość :*
    cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  8. No i oczywiscie tutaj też spóźniona z komentarzem bo jakby mogło być inaczej? xd Dobrze, że Olivia nie daje za wygraną i nadal jest przy Tomie. Oby chłopak się do niej przekonał jak najszybciej :)
    Czekam na następny :)

    Całuję!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że Olivia się nie poddaje i próbuje cały czas dotrzeć do Toma. Mam nadzieję, że w końcu jej się to uda, a Bill wróci i będzie ją w tym wspierał. Bo dlaczego ten głupi Tom nie umie dostrzec tego, że oni chcą dla niego dobrze. (tzn. to dobrze, pod względem opowiadania i budowania napięcia i tak dalej, ale tak się denerwuje, jako ktoś kto wszedł w fabułę xd). Dobrze, że jakieś pojedyncze sygnały zaczynają dochodzić do jego mózgu ;d
    Czekam na nowy ;)
    QB
    P.S.: Lubię tę muzykę tutaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Obiecałam sobie, że dobrnę do końca opublikowanych na tym blogu rozdziałów, ale nie dam rady. Skomentowałab ten odcinek bardziej wylewnie, ale powieki ledwo mi się rozchylają, więc w późniejszym czasie Ci to wynagrodzę. Dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.