piątek, 26 września 2014

15. "Deine Lügen sind erzählt, dein letzter Schuss hat mich verfehlt. Es ist zu spät."


Dopisuje mi wena i jestem z tego powodu szczęśliwa, nic nie uszczęśliwia mnie tak jak pisanie. 
Znowu zmieniłam szablon... Kosztowało mnie to wiele męki, ale jest w końcu dobrze i jestem usatysfakcjonowana ^^ Może poza tym, że musiałam usunąć muzykę... Niestety jej kod gryzł się z kodem na tło szablonu i nie znalazłam jeszcze na to sposobu. Może uda mi się to jakoś rozwiązać w najbliższym czasie.
Mam nadzieję, że odcinek przypadnie Wam do gustu moi Mili... A mi pozostaje prosić Was tylko o komentarze ;)
Pozdrawiam!

Odcinek z dedykacją dla redlips.bitch ;)

W mieszkaniu panowała zadziwiająca cisza, gdy Bill przekroczył jego próg. Miał wrażenie jakby nikogo w nim nie było. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Choćby dlatego, że sam Tom nie opuszcza swojego pokoju od tygodni. A z rozmowy, którą przed chwilą z nim przeprowadził przez telefon, jasno wynikało, że dziś zjawiła się również ich mama. Miał tylko nadzieję, że ta cisza nie jest zapowiedzią jakiejś wielkiej burzy. I tak już się stresował tym co go czeka. Dopiero uświadamiał sobie, że to co zrobił, nie zostanie przyjęte z entuzjazmem, ani przez jego brata ani tym bardziej Olivię. Zaczynało dokuczać mu poczucie winy. Mógł przecież ich jakoś uprzedzić o swoich planach. Działał jednak tak spontanicznie, że chyba zaskoczył sam siebie.
Zdjął w przedpokoju buty i niepewnym krokiem skierował się do kuchni. W głowie układał już sobie przemówienie, jakim uraczy swoją rodzicielkę i ewentualnie Olivię… A przynajmniej próbował. Bo nagle każde zdanie, jakie udało mu się skleić w myślach, wydawało się nie mieć żadnego sensu.
- Bill – Drgnął przerażony słysząc znienacka swoje imię. Jak z ziemi, wyrosła przed nim Olivia. Najprawdopodobniej zmierzająca w tą samą stronę, co on. Spojrzał na nią swoim lekko nieprzytomnym wzrokiem. Nie wyglądała na szczęśliwą. Jej twarz nie była nawet odrobinę pogodna. Westchnął głośno i ciężko, wiedząc już, że nie będzie łatwo. Już jedna kobieta ma do niego pretensje, a w kuchni czeka kolejna.  Obydwie będą żądały wyjaśnień. I każda w innej kwestii...
- Może pogadamy później? – odezwał się w końcu spoglądając znacząco w kierunku pomieszczenia, w którym przebywała aktualnie jego matka. Brunetka nie mając większego wyjścia, skinęła tylko głową przystając na jego propozycję. Czas i tak niczego już nie zmieni. Była więc skłonna odłożyć tę dyskusję na później. Może zdąży ochłonąć, co byłoby nawet wskazane. Bo na chwilę obecną miała ochotę jedynie nawrzeszczeć na Wokalistę i uświadomić mu, jakim jest idiotą. W głowie jej się nie mieściło, jak mógł jej coś takiego zrobić. Jak mógł zrobić to im wszystkim!
Pani Kaulitz siedziała przy stole popijając świeżo zaparzoną kawę. Zdążyła już sama się obsłużyć w czasie, gdy oczekiwała pojawienia się kogokolwiek z domowników. Miała również sporo czasu na przemyślenia i analizowanie sytuacji, którą zastała po swoim przyjeździe. Nie mogła wyjść z szoku po tym, co zobaczyła tego ranka. Po jej umyśle krążyło tylko jedno pytanie, dręczące ją nieustannie… Kim jest ta kobieta? Obawiała się najgorszego. Wiedziała, że po swoich synach może spodziewać się wszystkiego. Nic nie powinno ją zaskakiwać. Niemniej jednak… Nigdy nie chciała widzieć, niektórych rzeczy osobiście. Wolała by byli dla niej idealni pomimo swoich wad. Zawsze byli…
- Cześć, mamo – Uniosła wzrok, gdy do pomieszczenia wszedł jej młodszy syn wraz z dziewczyną. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że była to ta sama, którą zastała w łóżku z Tomem. Na jej widok, wstrząsnął nią nieprzyjemny dreszcz. – Wybacz, że musiałaś czekać.
- Nie szkodzi – odparła dosyć chłodno mierząc przy tym Olivię swoim spojrzeniem. Nie umknęło to wcale jej uwadze. Czuła się przeszyta na wylot, co tylko jeszcze bardziej ją zestresowało. Miała ochotę stąd zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu. Udawać, że nigdy jej tu nie było. Nie istnieje. – Czy ta pani… - zaczęła, lecz nie potrafiła dokończyć tej wypowiedzi. Głos ugrzązł jej w gardle. A słowa, które dręczyły jej myśli, nie chciały się wydobyć z jej ust. Nie była w stanie wypowiedzieć ich na głos.
- To Olivia…
- Dzień dobry, jestem… - Brunetka jakby dopiero teraz ocknęła się z jakiegoś amoku i wróciła do rzeczywistości. Chciała zrobić cokolwiek, by ta sytuacja nie musiała wyglądać jeszcze gorzej niż już wyglądała w oczach tej kobiety. Chciała jeszcze jakkolwiek się wybronić, wyjść z tego z twarzą. Problem nastał dopiero wtedy, gdy nie miała pojęcia, jak się przedstawić. Natychmiast pożałowała, że w ogóle się odezwała. Mogła pozostawić to Billowi. W końcu to on sprowadził tu swoją matkę, więc on powinien świecić przed nią oczami. A przecież nic nie wychodzi mu lepiej, jak świecenie oczami.
- Opiekunką…
- Żoną…
Gdy jej głos zbiegł się z głosem Wokalisty poczuła, jak jej serce na moment staje w bezruchu. Spojrzała na niego przerażona, w ogóle nie rozumiejąc, dlaczego to powiedział. Czy naprawdę chciał ją pogrążyć? Dlaczego to zrobił? Czuła, jak wzbiera się w niej coraz więcej emocji. Z jednej strony miała ochotę teraz rozpłakać się, jak małe dziecko, a z drugiej podejść do niego i udusić go gołymi rękami. Nie zrobiła jednak żadnej z tych rzeczy.
- Przepraszam – rzuciła w kierunku zdumionej kobiety i nim ktokolwiek się obejrzał, opuściła kuchnię tak szybko, jak tylko była w stanie. Uciekła.
Bill westchnął głęboko zamykając na chwilę oczy i katując się w głębi za swój długi jęzor. Za swoje roztargnienie. Za te wszystkie nieprzemyślane czyny i słowa. Nawet on sam nie sądził, że mógłby być tak bezmyślny. Nieświadomie pogarszał cały czas sytuację, niczego im nie ułatwiając. A w szczególności sobie. Teraz został z tym właściwie sam. I nie wiedział za co ma się łapać. Komu pierwszemu wszystko wyjaśnić, kogo pierwszego uspokoić. Najgorsza jednak była obawa, że Olivia nie zniesie już tej presji i po prostu odejdzie. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Dopiero teraz zdał sobie sprawę w jak bardzo niezręcznej i trudnej sytuacji ją postawił. Wcześniej nawet nie przyszło mu to do głowy.
- Czy możesz mi to wyjaśnić? – Głos jego matki sprawił, że na nowo wrócił do rzeczywistości. Widząc jej wyraz twarzy i słysząc ton głosu, stwierdził, że nie jest jeszcze gotów by wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to wszystko. Wystraszył się.
- Za chwilę mamo… Za chwilę – zapewnił ją, lecz jego głos wcale nie brzmiał przekonująco. Nagle odmówił mu posłuszeństwa. Nie zwrócił jednak na to uwagi. W tym momencie musiał zacząć myśleć trzeźwo i naprawić to, co udało mu się w tak krótkim czasie, spieprzyć. Musiał porozmawiać z Olivią, przeprosić ją. Jeśli będzie trzeba, błagać na kolanach, żeby chociaż spróbowała go zrozumieć i nie była na niego zła…
Nie zważając na swoją rodzicielkę, udał się w ślady za dziewczyną, zostawiając ją samą sobie. Z mętlikiem w głowie i wciąż wymalowanym szokiem na twarzy. Był on jeszcze większy, gdy jej syn nie raczył powiedzieć nawet słowa w kwestii wyjaśnienia czegokolwiek. Kompletnie nie rozumiała co tu się dzieje i ani trochę jej się to nie podobało. Miała dosyć tej pokręconej sytuacji. I nie zamierzała dłużej czekać, aż ktoś łaskawie powie jej co się tutaj dzieje. Bez zastanowienia wstała ze swojego miejsca i skierowała się do sypialni Gitarzysty. Uznała, że to właśnie on powinien rozwiać jej wszelkie wątpliwości i udzielić odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
Bez pukania, wtargnęła do jego pokoju, a jej nozdrza od razu podrażnił smród papierosowego dymu, co też tylko bardziej ją zirytowało. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła żwawo do okna otwierając je na oścież. Dopiero wtedy poczuła na sobie spojrzenie swojego syna, który wpatrywał się w nią nieustannie, nie wiedząc czego może się spodziewać. Wyczuwał w powietrzu napięcie, jakie wprowadziła jego matka do tego pomieszczenia, przekraczając tylko jego próg.
- Wyjaśnij mi dziecko, co tu się dzieje… Bo chyba coś mnie ominęło – poleciła stanowczo, dając mu jednocześnie do zrozumienia, że nie uda mu się w żaden sposób jej zbyć. Chciała znać całą prawdę i to z najmniejszymi szczegółami. Nie zamierzała odpuszczać. Była jego matką i miała serdecznie dosyć ciągłych szopek, które przed nią odstawiano. – Kim jest ta kobieta, którą dziś tu zastałam? – zapytała prosto z mostu wbijając w niego swoje surowe spojrzenie. Tom poczuł, jak wzrasta w nim poziom adrenaliny. Jak się okazało, on także ma problem z mówieniem prawdy.
- Przyjaciółką…
- Och, to chyba mamy mały problem, synu – skwitowała nie ukrywając swojej irytacji, która sięgała już zenitu. – Wasze wersje się w żaden sposób ze sobą nie pokrywają. A są trzy. Przyjaciółka, żona i opiekunka. Ale chociaż odpada moja wersja z prostytutką. Mimo wszystko, to wielka ulga – kontynuowała i wydawało się, że ironia w jej głosie wzrastała bardziej z każdym kolejnym słowem padającym z jej ust. Tom zaciskał tylko dłonie na swojej pościeli wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Był też w szoku, słysząc, że matka uznała Olivię za dziwkę. Fakt, że każdy powiedział jej co innego, też go nie uszczęśliwiał. Niemniej, wychodzi na to, że chociaż jedna osoba postawiła na szczerość. I z pewnością był to Bill, nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. – Mogę sama spróbować dojść do prawdy za pomocą weryfikacji… Z tego co wiem, jesteś cholernym uparciuchem i pieprzonym egoistą, który szczyci się swoją idiotyczną męską dumą i w żaden sposób nie pozwoli jej naruszyć… Więc opiekunka odpada. Nie było mnie na twoim ślubie, ani też nie czytałam o nim w gazetach… Żona też nie jest tu zbyt prawdopodobną opcją. Niemniej, po cholerę twój błyskotliwy brat miałby próbować mi wcisnąć taką bajkę? I może nie spędzam z tobą zbyt wiele czasu, ale z przyjaciółkami, też chyba nie sypiasz? Jakby nie patrzeć, przyjaciele służą do czegoś innego. Hm, jak widać, wychodzi na to, że żadna wersja z moich domysłów nie jest dobra…
- Dobrze już! – uniósł się przerywając jej w końcu. Nie chciał słyszeć ani słowa więcej. Miał dosyć. Czuł się przytłoczony i nie mógł tego znieść. Nie ma nic gorszego niż atak ze strony matki. – Olivia jest moją żoną. Mieszka ze mną i stara się pomóc… - oznajmił, postanawiając, że z jego ust nie padnie już żadne kłamstwo w kierunku matki.
- Tego się właśnie obawiałam – rzekła i z ciężkim westchnieniem opadła na fotel stojący pod ścianą. Mimo wszystko poczuła ulgę. Bo jednak jej syn nie stoczył się tak bardzo, by sypiać z prostytutkami, czy swoimi przyjaciółkami. A przede wszystkim dlatego, że był z nią w końcu szczery. I dzięki temu wszystkiemu, nie chciała się teraz go wyrzec za ślub, o którym nawet nic nie wiedziała. Najważniejsze wydarzenie w życiu, które ją ominęło. W innej sytuacji, wpadłaby w histerie i musieliby ją trzymać, by go nie rozszarpała. – Jakim cudem masz żonę, skoro nawet stąd nie wychodzisz…? – spojrzała na niego nadal niewiele rozumiejąc.
- To dłuższa historia…
- Z tego co wiem, nie masz nic ciekawszego do roboty – mruknęła nieco nieprzyjemnie, ale czuła, że miała do tego prawo. A on wiedział, że nie ma innego wyjścia, jak opowiedzieć jej wszystko od początku. Nawet, jakby chciał… Nie mógł uciec. Przecież był przykuty do tego cholernego łóżka. Każdy wchodził do jego pokoju i czegoś od niego chciał, a on musiał to wszystko spełniać. I nikogo nie obchodziło jego zdanie, czy uczucia.
- Właściwie to… Nie mam zbyt wiele do powiedzenia – stwierdził nagle, na co uniosła brwi zdziwiona. – Chciałem nowego, lepszego życia, mamo. I wtedy pojawiła się ona… Jakby ktoś mi ją zesłał. To była chwila… Tylko tyle wystarczyło, żebym był pewien. Znasz to uczucie? Nic go nie przebije… nic – mówiąc to pokręcił głową, jakby sam dla siebie. Jego wzrok stał się nieobecny, a ona wiedziała, że był myślami przy tamtych wydarzeniach. – Poczułem się szczęśliwy pierwszy raz od… Od dawna… I nie chciałem tego tracić. Więc wziąłem to co dawał mi los. Bez zbędnych pytań, bez wątpliwości, bez grama strachu… Ale widzisz, mamo… Każde szczęście ma swoją cenę – Głos mu zadrżał, gdy wypowiedział ostatnie zdanie, a w jego oczach stanęły łzy. Nie pozwolił im jednak się wydostać. Zacisnął zęby i patrzył odważnie na swoją rodzicielkę. Ta jednak sama była na tyle poruszona, że nie potrafiła bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak cierpi. Podniosła się z miejsca i usiadła przy nim, by przytulić go do siebie. Musiał się poddać jej objęciom, bez względu na to, czy tego chciał i czy w ogóle wypadało tak czynić, dorosłemu mężczyźnie. Tuliła go do swojej piersi, jak małego chłopca. Utrudniając mu tym samym bycie twardym facetem. Walczył sam ze sobą, żeby nie stać się w tej chwili małym, niewinnym Tomem sprzed kilkunastu lat.
- To zadziwiające, że umiesz być tak niedojrzale dojrzały. Wiem, że nigdy nie pomyliłam się co do ciebie. Wiesz… Bill ściągnął mnie tu, żebym cię wspierała. Tyle, że ty wcale tego nie potrzebujesz. Nie ode mnie...
- Mamo… Przepraszam…
- Wszystko będzie dobrze, Tom – szepnęła składając czuły pocałunek na jego czole. - To wcale jeszcze nie koniec twojego szczęścia.  A ten wypadek, nie był jego ceną. To uczucie nie ma żadnej ceny.

Żałosny wyraz twarzy Billa, który płaszczył się przed nią od dobrych kilku minut, faktycznie zaczął działać. Było jej go żal. Żal, że jest takim idiotą. I może to wcale nie jest jego winą…? Może ludzie po prostu mają w sobie taki gen „skończonego idioty”, który ujawnia się zawsze w najmniej odpowiednich momentach? A może to tylko durne usprawiedliwienie dla jego zachowania, bo dziewczyna ma zbyt dobre serce i wiecznie z łatwością ulega wpływom ludzi, którzy umiejętnie mydlą jej oczy…
- Przepraszam cię…
- Przestań to w kółko powtarzać, Bill – warknęła w końcu, gdy po raz setny słyszała od niego to samo słowo. Nawet jeśli jego skrucha była szczera, powtarzając ciągle „przepraszam” sprawiał, że traciło ono na swoim znaczeniu. Stawało się puste i bezwartościowe. – Ja po prostu myślałam, że jesteśmy w tym razem… A ty za moimi plecami sprowadzasz tutaj swoją matkę. Nie zważając na tą całą popieprzoną sytuację… Co ty sobie w ogóle myślałeś? – wbiła w niego swoje pełne pretensji spojrzenie, aż przeszedł go dreszcz. Pierwszy raz patrzyła na niego w taki sposób. Pierwszy raz widział ją w ogóle tak wściekłą. I zdecydowanie to nie pasowało do jej osoby. Wolał, gdy była miła i traktowała go przyjaźnie.
- Nie wiem… Myślałem, że możemy potrzebować pomocy. Że Tom znowu zacznie odstawiać sceny… Dlatego chciałem, żeby mama tu była i w razie potrzeby nim potrząsnęła – rzekł przedstawiając argumenty, które nim kierowały. Mimo wszystko wciąż liczył na jakiekolwiek zrozumienie. Nie chciał przecież źle. Wszystko robił z myślą o bracie, dla jego dobra.
- Szkoda, że nie wpadło ci jeszcze do tej durnej pały, żeby mnie o tym poinformować! Uzgodnić cokolwiek! – fuknęła na niego nawet nie myśląc o tym, aby się uspokoić. Była już zmęczona emocjami, jakie się w niej kotłowały, musiała pozwolić im wyjść na światło dzienne. Nawet jeżeli miałoby się to odbić na Billu. Tak czy siak, to on był przyczyną tego, że jej uczucia zostały skumulowane i przeciążone.
- Pały..? – uniósł brew spoglądając na nią niepewnie. Dziwnie się czuł słysząc z jej ust takie słowa. I choć to nie był czas ani miejsce, automatycznie w głowie zaświtały mu dziwne myśli zupełnie nie pasujące do zaistniałej sytuacji.
- Serio? Nie odwracaj znowu kota ogonem – zmrużyła groźnie oczy i skrzyżowała ręce na piersi. Już miał otwierać usta, aby coś powiedzieć, gdy w tym samym momencie po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. I poczuł nagle jak robi mu się słabo. Teraz na pewno będzie skończony. Całkowicie zapomniał o jeszcze jednym szczególe. Był pewien, że Olivia go za to zabije. – Coś tak pobladł? – szturchnęła go nie spuszczając z niego swojego dociekliwego wzroku. Zaczynała się domyślać, że Wokalista ma coś jeszcze za uszami, o czym nie raczył jej wspomnieć. – Jeszcze jakaś „niespodzianka”?
- Zaprosiłem kogoś jeszcze… - przyznał, a dziewczyna zaczęła oddychać głęboko. Wiedział już, że wolałby teraz rozmawiać ze swoją matką, nawet gdyby miał przekazywać jej najgorsze informacje z tego świata. Do tej pory sądził, że to jego mama jest straszna, gdy się wścieka… Mylił się. Olivia przebija wszystkie wściekłe kobiety, jakie kiedykolwiek stanęły na jego drodze.
- Bill… Czy ty… - Nie dokończyła, gdy z przedpokoju dobiegł ich jakiś donośny, męski głos.
- Dzień dobry pani Simone!
Ponownie wbiła swoje spojrzenie w milczącego Blondyna. Żałował, że nie zdążył otworzyć drzwi przed swoją mamą i nie mógł przełożyć wizyty przyjaciół na inny termin. Teraz już byli w środku i Olivia będzie mogła znowu się na niego wściekać. Właściwie dlaczego on się jej tak boi? Czy to nie jego mieszkanie? Czy to nie jego brat? Czy to nie jest bardziej jego sprawa, niż jej..?  A czy to nie jemu najbardziej zależy na tym, by Olivia tu została…?
- Pomyślałem tez, że samo wsparcie mamy może nie wystarczyć… - wyznał po chwili niczym mały, skruszony chłopiec.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę – Z jej ust wydobyło się żałosne jęknięcie i już nawet nie miała słów, aby znowu na niego nawrzeszczeć i zwyzywać go od kretynów. Kompletnie nie pojmowała jego toku myślenia. Już pomijając, że nic z nią wcześniej nie ustalił… Co chciał tym osiągnąć? Bo tak naprawdę wszystko psuł. Postanowił nagle zrzucić na swojego brata najbliższych, żeby truli mu głowę i przytłaczali. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że każda z tych osób, patrząca na Toma z żalem i błagająca go, by się za siebie wziął, przygwożdżała go tylko jeszcze bardziej do tego cholernego materaca na łóżku. – Pójdziesz i powiesz im, żeby wyszli? Czy ja mam to zrobić? – zapytała beznamiętnie.
- Jak to?
- Naprawdę cię to dziwi, czy tylko udajesz?
- Po prostu… Dlaczego mam ich wypraszać? Przecież specjalnie prosiłem, żeby przylecieli… Aż z Niemiec.
- Nie mówię ci, żebyś kazał im wracać do Niemiec, tylko wyjść stąd. Zaproś ich na inny dzień, gdy Tom będzie miał ochotę się z nimi zobaczyć – oznajmiła dobitnie z nad wyrazistym spokojem, który tylko podkreślał wciąż kotłującą się w niej złość. – Dobrze, sama się tym zajmę! – uniosła teatralnie ręce widząc, że nie ma na co liczyć ze strony Billa. Nie zamierzała czekać nawet na jego reakcję. Zostawiła go w pokoju i szybkim krokiem udała się w kierunku pomieszczenia skąd dochodziły głosy. Nie musiała jednak iść daleko, gdyż dwóch rosłych mężczyzn wyszło jej naprzeciw zmierzając najprawdopodobniej do sypialni Gitarzysty. Nie było im dane jednak zajść dalej, bo Olivia stanęła im na drodze.
- Dzień dobry – rzuciła na wstępie starając się być miła. W końcu nie oni tu zawinili, tylko ich genialny przyjaciel. Trudno jednak było trzymać nerwy na wodzy. Mężczyźni patrzyli na nią nieco zaskoczeni pomimo że wiedzieli, iż ją tutaj zastaną.
- Cześć. Olivia, prawda? – Georg odezwał się jako pierwszy lustrując ją uważnie swoim spojrzeniem. Wyglądała dokładnie tak, jak opisywał ją Bill.
- Owszem – potwierdziła natychmiast. – Miło, że przyjechaliście… Ale nie możecie dzisiaj zobaczyć się z Tomem – oznajmiła na wstępie stawiając kawę na ławę.
- Jak to? – zdziwił się zerkając niepewnie na stojącego obok przyjaciela. Co jak co, ale na to przygotowani nie byli. Dawno nie widzieli się z Bliźniakami, sądzili, że dziś spędzą razem trochę czasu.
- Przykro mi. Bill da wam znać, kiedy będziecie mogli przyjść…
- Nie rozumiem. Dlaczego teraz nie możemy się z nim zobaczyć? – Basista jednak nie dawał tak łatwo za wygraną, co nie podobało się Olivii i wiele też utrudniało. To nie było najłatwiejsze i najprzyjemniejsze zadanie wypraszać nie swoich gości i przyjaciół. Chyba naprawdę dziś Billowi stanie się jakaś krzywda.
- Myślę, że wasz przyjaciel wam to wyjaśni.
- Och, daj spokój. Chociaż się przywitamy – wtrącił się Gustav, który od razu wyrwał się do przodu chcąc wejść do pokoju Toma. Brunetka jednak była szybsza i w mgnieniu oka znalazła się przed drzwiami zasłaniając wejście. – No bez jaj…
- Ej, serio… Co ty robisz? – Georg roześmiał się chyba nie do końca wierząc, że to wszystko dzieje się na poważnie. Niemniej, wyglądało to komicznie, gdy tak drobna dziewczyna próbowała zatarasować przejście dwóm, wielkim facetom. – Daj nam wejść na moment i sobie pójdziemy.
- Właśnie o to chodzi, że żaden moment – zakomunikowała stanowczo. – I to nie są żadne żarty.
- Ona mówi poważnie… - Z sąsiedniego pokoju wyszedł w końcu Bill, który nareszcie raczył wspomóc Olivię, choć i bez niego by sobie świetnie poradziła. Nie potrzebowała już od niego żadnego wsparcia.
- Zapomniałeś wspomnieć, że ta urocza żona Toma jest tak zaborcza i niemiła – mruknął urażony Perkusista i niechętnie cofnął się do tyłu. – Wyjaśnisz nam o co chodzi?
- Jasne, że wam wyjaśnię. Ale może już nie tutaj. Chodźcie, pójdę z wami… Dla mnie już dziś chyba też tutaj nie ma miejsca – stwierdził spoglądając w kierunku dziewczyny. Nie drgnęła nawet na milimetr. Jej twarz nie wyrażała już żadnych emocji, schowała je wszystkie w sobie tylko ze względu na Gustava i Georga. Nie chciała robić przy nich scen. Ale jej złość na Billa, przekroczyła w tym momencie wszelkie granice. Tym bardziej, że faktycznie wyszła przez niego na idiotkę. Wredną sukę. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie uczestniczyła w takiej sytuacji.
Dopiero, gdy cała trójka skierowała się do wyjścia i po chwili opuściła mieszkanie, dotarło do niej co dziś się wydarzyło. Każda sytuacja z osobna. Każda chwila, słowo, uczucie. I jej wszystkie działania pod wpływem emocji. Żadne nie było nawet trochę przemyślane. I nie wierzyła, że stoi przyklejona do drzwi od pokoju Toma. Niczym rycerz broniący twierdzy.
- Niezłe posunięcie.

Zwróciła gwałtownie swoje spojrzenie na kobietę stojącą przy wejściu od kuchni. Nie miała pojęcia, jak długo tam stała, jak wiele widziała i słyszała. Nie wiedziała też, czy ma traktować jej słowa, jako komplement, czy przeciwnie. Uspokoiła się jednak, gdy na twarzy pani Kaulitz pojawił się lekki uśmiech. Mogła chyba odetchnąć z ulgą… Albo wcale nie.


8 komentarzy:

  1. Jesteś niewyżyta artystycznie - ciągle zmieniasz szablony!

    P.S. Przeczytam później. Jak znajdę czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jakie ciągle xD To dopiero 4 na tym blogu :D Ale podoba mi się określenie "niewyżyta artystycznie" ;p

      Usuń
  2. Bill trudno się tu nie zgodzić, że to skończony idiota. Co on wtedy myślał? Wszyscy i na dodatek w jeden dzień? Zniszczył, coś co mogło być piękne :(. Nie lubię go od teraz, może kiedyś to naprostuje, ale nie teraz. I szczerze mówiąc też zwróciłam na słowo "pała" szczególną uwagę, przynajmniej nie jestem sama. Może Simone przekona się do Olivii, bo jak tu jej nie lubić? Jest taka urocza...okay, a teraz czekam i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy musieli akurat w jednym momencie praktycznie wpaść pfffff
    Olivia dobrze sobie z tym poradziła! I może pani Kaulitz nie okaże się okropna dla niej? Czekam na nowość!
    Cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhhh, jak zwykle dla mnie jest po prostu za krótko. Droga Ka. mogłabym tomy twoich opowiadań czytać, a sposób ich pisania, jak i sama treść nigdy nie znudziłaby mi się.
    Co do tego odcinka, to podziwiam Billa za jego pomysłowość ( w złym znaczeniu tego słowa ), ale przeczuwam, że Olivia dogada się z Simone przez problemu. W ogóle cudownie byłoby, gdyby w końcu coś zaczęło się między nimi dziać. Niech dadzą się ponieść tym emocją, które ich rozsadzają od środka <3. Czekam z niecierpliwością na następny ;d
    Pozdrawiam, Paula ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ogarniam tego odcinka kompletnie. Naprawdę. Nic mi tutaj nie pasuje, nic nie trzyma się kupy. Ale to nic, bo zauważyłam coś jeszcze - przy takiej ilości blogów jaką jednocześnie prowadzisz one tracą na wartości, bo się rozdrabniasz. Nie skupiasz się na jednym tylko na kilku, więc odcinki są zbyt krótkie i nie ogarnięte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie czytałaś moich wszystkich opowiadań, żeby twierdzić, iż tracą na swojej wartości. Mylę się?
      Owszem, mam kilka opowiadań, ale one na siebie nie wpływają. Każde jest osobna jednostka, historia. I co do tego wszystkiego ma długość? -.-
      Twoje wnioski chyba idą trochę za daleko, bo wybacz, ale nie wiesz jak tworzę odcinki, ile poświęcam im czasu, uwagi itd. Więc nie wiesz też, z jakiego powodu coś wyszło tak, a nie inaczej.
      Przykro mi, że Ci się nie podobało. Mam nadzieję, że kolejny odcinek będzie prezentował się dla Ciebie lepiej.

      Usuń
  6. no to Bill wykombinował z tym zapraszaniem pocieszycieli dla Toma... jestem ciekawa co z tego wyjdzie i jakiejś ewentualnej konfrontacji Olivii i Simone. idę do następnego rozdziału :) VergessenEngel

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.