Atmosfera
podczas obiadu, początkowo była dosyć napięta. Olivia wciąż była obrażona na
Toma, a sam Gitarzysta myślał tylko o swoim upokorzeniu, jakie musiał znosić.
Jedynie pani Kaulitz była w dobrym nastroju i to tylko dzięki niej, cała
sytuacja została uratowana. Bowiem po kilku minutach jej opowieści i
zagadywania ich oboje różnymi tematami, w końcu się rozluźnili, a ich twarze
pojaśniały. Sama mama Toma od razu wyczuła, że coś było nie tak. Dlatego też
ucieszyła się w duchu, gdy udało jej się to w delikatny sposób załagodzić. A
nie chciała wnikać w ich osobiste sprawy. Uważała to za niestosowne. Byli
jeszcze bardzo młodzi, wiedziała, że muszą nauczyć się sami sobie radzić z
takimi rzeczami. Bo w życiu czekają ich dużo gorsze problemy. Problemy, których
nikt nigdy nie będzie za nich rozwiązywał. Wbrew pozorom, mogło być jeszcze
trudniej niż było aktualnie, choć pewnie nawet nie zdawali sobie z tego sprawy.
Pamiętała doskonale, jak to jest mieć te dwadzieścia parę lat i sądzić, że to
teraźniejszy kłopot jest tym najstraszniejszym i najtrudniejszym do przejścia.
Człowiek myśli, że nic gorszego go już spotkać nie może… Życie jednak jest dużo
hojniejsze w tej kwestii. Grunt to nauczyć się przeżywać to razem, w miłości i
wzajemnym wsparciu. Wtedy wszystko jest możliwe.
-
Ach, jak późno się już zrobiło – Rudowłosa kobieta spojrzała odruchowo na
zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał piątą po południu. – Powinnam się
zbierać. Muszę jeszcze sobie pogadać z twoim braciszkiem – dodała zerkając z
uśmiechem na swojego syna. Dobrze było go widzieć siedzącego, jak człowiek przy
stole. I choć wiedziała, że było to dla niego jedno z najtrudniejszych zadań
ostatnimi czasy, radził sobie z tym świetnie. Była z niego dumna. Mimo wszystko
potrafił się jeszcze jakoś zachować i nie siedział cały czas obrażony,
strzelając do wszystkich nieprzyjemnymi słowami. Dostrzegała wielkie postępy.
-
Ze mną też miał pogadać, a nawet się nie pokazał – mruknął z niezadowoleniem.
Tak bardzo go zapewniał, że porozmawiają, jak przyjdzie, tymczasem zwyczajnie się zwinął. Pewnie
Olivia już dała mu popalić. Uśmiechnął się na samą myśl o tym. Chyba sam nie
musiał już opieprzać brata za jego głupotę, gdy wyręczyła go w tym taka urocza
i niewinna osóbka.
-
No cóż, na pewno jeszcze to nadrobicie – stwierdziła podnosząc się jednocześnie
ze swojego miejsca. – Mam nadzieję, że się nie pogniewacie jeśli zostawię was z
tymi brudnymi naczyniami? Ale macie zmywarkę z tego co pamiętam.
-
Oczywiście, proszę się nie przejmować. I tak już pani wiele zrobiła – Olivia od
razu poderwała się z miejsca by podziękować i odprowadzić panią Simone do
drzwi.
-
Trzymaj się synu. Wpadnę jeszcze do was, obyś był grzeczny. Nie sprawiaj zbyt
wiele kłopotu, Olivii – puściła mu oczko i ucałowała w czoło na pożegnanie, na
co ten wywrócił oczami. Całe życie będzie traktowała go jak małe dziecko… I jak
on ma być dojrzały? Na szczęście mieszkają teraz na różnych kontynentach i jej
rozczulanie się nad nim jest znacznie ograniczone. Kiedy obydwie kobiety wyszły
z kuchni, został sam. I nie bardzo miał co ze sobą zrobić, bo oczywiście nie
mógł się zbytnio ruszyć. Znowu przypomniał sobie, że wbrew pozorom wcale nie
jest normalnie. Bo przecież siedzi na tym przeklętym wózku.
Od
niechcenia zaczął zbierać brudne talerze na jeden stos. Oczywiście tylko te,
które udało mu się dosięgnąć ze swojego miejsca. W tym przypadku długie ręce się
bardzo przydały. Mógł właściwie odsunąć się od stołu, przejechać wózkiem
na jego drugą stronę. Mógł się ruszyć jakkolwiek za jego pomocą. Ale nie
chciał. Wolał udawać, że go wcale nie ma. I mówił sobie, że to pierwszy i
ostatni raz… Jednak w głębi duszy wiedział, że wcale tak nie będzie. Olivia nie
odpuści. Nikt mu nie odpuści. A ona szczególnie… Stanie na rzęsach by wyciągnąć
go z tego łóżka już na zawsze. Chyba powinien jej to ułatwić. Czuł, że
powinien. Tylko, że wciąż było zbyt trudno. Nadal nie potrafił się ogarnąć. Bał
się tego. Cały czas tak cholernie się bał. I gdyby nie miał jej przy sobie…
Gdyby tak o niego nie walczyła, nie dbała o jego samopoczucie… Nie dawała
powodów do budzenia się każdego ranka…
Wszystko by się skończyło. Nic by się nie zmieniło. Zatraciłby się w
swoim żalu, zadręczył. Zniknąłby sam w sobie. Na zawsze.
-
Uff… Nie było tak źle – Wrócił do rzeczywistości, gdy Olivia zjawiła się ponownie
w kuchni oddychając głęboko z ulgą. Od razu podeszła do stołu i zaczęła z niego
sprzątać, a on milczał przyglądając jej się jedynie w skupieniu. Znowu
odpłynął… Pozwolił sobie zapomnieć o swojej niepełnosprawności, o tym, że ich
relacja nie jest wcale taka idealna. Pozwolił sobie marzyć. O tym, jakby
wyglądało ich wspólne życie. W sumie… Niewiele różniłoby się od aktualnego. A
może właśnie bardzo… Ale jak widział ją krzątającą się po kuchni, czuł się
jakby nic złego nigdy się nie wydarzyło. Gdyby tylko mogło być tak naprawdę. –
Swoją drogą… Miałam czekać z tym na Billa, ale nie zamierzam w najbliższym
czasie z nim gadać – zaczęła odwracając się nagle w jego kierunku i wyrywając
go tym z zamyślenia. – Powinieneś o czymś wiedzieć.
-
Tak? – uniósł na nią swój wciąż lekko nieprzytomny wzrok.
-
Od poniedziałku zaczniesz rehabilitację i… I jeśli chociaż spróbujesz się
buntować, uduszę cię własnymi rękami. Przysięgam – oświadczyła pełna
determinacji, a jej wyraz twarzy tylko to potwierdzał. Zaskoczyła go tą wiadomością.
Może nawet trochę był rozczarowany, że coś wydarzyło się za jego plecami, po
raz kolejny. Nic mu nie wspominali o żadnym leczeniu. A teraz Olivia stawiała
go przed faktem. Nie podobało mu się to. Poczuł się trochę na niej zawiedziony.
Ale z drugiej strony, wiedział, że gdyby
choć próbowała wcześniej podjąć z nim ten temat… Sprzeciwiałby się. Nie mógł
więc chyba się jej dziwić. Sam, swoim zachowaniem, doprowadził do tego, że nikt
już nawet nie chce niczego z nim konsultować. Nawet jeżeli chodzi o jego życie.
– A jestem jeszcze młoda i nie chcę iść do więzienia - uzupełniła zaraz swoją
wypowiedź, nie pozwalając mu zbyt długo myśleć.
-
Jesteście okropni. W ogóle się ze mną nie liczycie – bąknął pod nosem.
Właściwie nie wiedział, jak powinien w tej sytuacji zareagować. Kolejny raz
czuł się rozdarty. Rozdarty między swoimi uczuciami, a rozsądkiem, a dodatkowo
swoją dumą. Kiedy jest w pełni przekonany, że ową dumę już dawno zgubił, gdzieś
po drodze ostatnich wydarzeń, nagle okazuje się, że jakieś jej resztki wciąż w
nim żyją. Blokują go.
-
Znowu ci się włączyła faza „obrażony, pokrzywdzony chłopiec”? – spojrzała na
niego z irytacją. Dobrze znała już ten ton, ten wyraz twarzy. – Kaulitz, do
cholery. Przecież chcemy cię postawić na nogi. Daj sobie w końcu pomóc. Mam cię
błagać, żebyś zechciał wyzdrowieć? Proszę bardzo! Mogę cię błagać…
-
Przestań – przerwał jej stanowczo widząc, jak zaczyna się unosić i przy tym
rzucać bezmyślnymi słowami. Nie oczekiwał, że ktokolwiek będzie go o coś
błagał, a już na pewno nie ona. A w tej chwili wyglądała i brzmiała, jakby
faktycznie miała paść przed nim na kolana.
-
Tom… Ja też tam byłam – Podeszła do niego bliżej znacznie łagodniejąc, a w jej
oczach mógł dostrzec ból jaki niosły za sobą wspomnienia z tamtego dnia. I
chyba po raz pierwszy dotarło do niego, że nie tylko on cierpiał. – I to było
najgłupsze wydarzenie w moim… W naszym życiu. Po prostu najgłupsze. Dlatego nie
możemy pozwolić, żeby odebrało nam wszystko. Nie możesz pozwolić zostać swojej
duszy pod wrakiem tamtego samochodu. Bo jesteś tu potrzebny. Nie mogę wiedzieć,
jak się czujesz… Bo to ja wyszłam z tego wypadku cało...
-
I to chyba najlepsza rzecz z tego wszystkiego… Jeszcze tego brakowało, żeby
tobie coś się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nigdy… - wyznał
spuszczając wzrok. I bez tego czuł się już wystarczająco winny temu co stało
się w Las Vegas. Nie wyobrażał sobie nawet, co by było gdyby Olivia ucierpiała
na tym w jakikolwiek fizyczny sposób. Chyba sam by tego nie przeżył. Na
szczęście nie doznała większego uszczerbku na zdrowiu i dziękował za to Bogu.
Nie zmieniało to jednak faktu, że również to przeżywała. Ona także nie zapomni
o tym do końca swojego życia. A teraz dodatkowo przejmuje się nim… Zależy jej
na tym, by on doszedł do siebie. Ona naprawdę robi to dla niego…
-
A ja sobie nie wybaczę jeśli nie wyzdrowiejesz. Jeśli chociaż nie spróbujesz… -
powiedziała cicho czując, jak pod powiekami zbierają jej się łzy. To był od
dłuższego czasu najważniejszy i jedyny cel w jej życiu. Nic innego nie miało dla
niej sensu. Liczyło się tylko to, by Tom stanął na nogi. By zawalczył o siebie.
I nie było żadnych innych powodów, dla których przyleciała do Los Angeles. On
był jedynym. - A jeśli wiesz co znaczy
żyć z takim brzemieniem… I jeśli choć trochę ci zależy, żebym i ja wyszła z
tego cało… Nie pozwolisz mi z tym żyć. Zrobisz wszystko co trzeba, żeby tylko
twój stan się poprawił i żebyśmy obydwoje mogli wrócić do normalności.
-
To brzmi jak szantaż emocjonalny…
-
Niech brzmi jakkolwiek! – rzuciła nieco zbyt nerwowo. Trudno jej było panować
nad emocjami. Nie chciała wybuchnąć przed nim płaczem… I tak wystarczająco już
okazała swoją słabość. - Musisz mi to
obiecać – zażądała takim tonem, jakby zależało od tego ich całe życie. Aż
przeszył go dreszcz.
-
Co? – zająkał się uświadamiając sobie, czego od niego wymaga. Obietnice to
ostatnie, co przychodziło mu z łatwością
w życiu. Dane słowa były dla niego bardzo ważne, nie potrafił zawodzić. A jeśli
zawodził… Ta porażka była dla niego czymś nie do zniesienia. Wiedział, że jeśli
złoży obietnicę, już nie będzie mógł się wycofać. Nie będzie mógł zwątpić. A
przecież tak często to robił... Bo dużo łatwiej jest się poddać niż walczyć.
-
Obiecaj, Tom. Spraw, żeby ten pieprzony wypadek miał sens… - Jej oczy
zabłysnęły od łez. Czuł się przyparty do muru. Jak miał powiedzieć: nie?
Patrząc w jej zrozpaczone, niebieskie oczy? Te same, które pokochał już
pierwszego dnia, gdy tylko je ujrzał.
-
Chciałbym…
-
Pozwól sobie tylko pomóc, nic więcej…
-
Nie mogę ci obiecać, że się uda…- Próbował wpłynąć na nią jakkolwiek, by
wycofała się z prośbą o złożenie obietnicy. Jego wymówki jednak do niej nie
docierały. Zupełnie jakby wcale go nie słyszała. Ignorowała każde słowo trwając
uparcie przy swoim. Nie da za wygraną dopóki nie usłyszy tego, co chce
usłyszeć.
-
Obiecaj, Tom.
-
Olivia…
-
Obiecaj. Po prostu to zrób – Jej głos brzmiał desperacko. Nie zważała na to.
Już i tak nie mogła się przed nim bardziej obnażyć, czy poniżyć.
-
Obiecuję… Obiecuję… - wyszeptał cicho, gdy z jej oczu wypłynęła pierwsza łza.
Starła ją szybko i odetchnęła z ulgą. A on zacisnął mocno dłonie na materiale
swoich spodni czując, jak coś rozdziera go od środka. Bolało go, że jej oczy
były mokre z jego powodu. Nie chciał być ciągle przyczyną czyjegoś
cierpienia... jej cierpienia. Sądził, że jeśli zamknie się w swoim pokoju,
nikogo do siebie nie dopuszczając, nikogo więcej ta tragedia nie dotknie. Ale
ona tu była. Przedzierała się przez mury, którymi tak starannie odizolował się
od świata. I choć nie raz, sprawiało jej to wiele wysiłku i bólu, nie chciała
odejść. Robiła więcej niż była w stanie zrobić. Zatracał się w tym uczuciu
bezsilności i cierpienia, przeszywało go to na wskroś. Ona stojąc tuż obok
niego, widziała to. Widziała jak walczył sam ze sobą. Zbliżyła się do niego i
pochyliła nad nim po czym przyłożyła swoje wilgotne wargi do jego czoła,
składając na nim krótki acz znaczący pocałunek.
-
Obiecałeś mi, więc i ja obiecam tobie. Wszystko będzie dobrze - szept jej słów
przedostał się od razu do jego wnętrza, wypełniając każdą ranę na jego duszy.
I... uwierzył jej.
Ile
razy już słyszałeś, że wszystko będzie dobrze? I przytakiwałeś tylko głową,
udając, że się zgadzasz. Że te słowa coś znaczą. A w głębi duszy, były dla
ciebie niczym. Nie rozumiałeś wtedy, że czasem to jedno zdanie: "Wszystko
będzie dobrze." , kryje w sobie znacznie więcej wartości i uczuć niż nie
jedno, konkretne wydarzenie z Twojego życia. Bo, gdy ktoś mówi Ci, że wszystko
będzie dobrze... Mówi Ci również: "Jesteś dla mnie kimś ważnym. Pomogę Ci
sprawić, by naprawdę było dobrze.". Nie, nie każdy... Ale wiesz już jak to
rozpoznać, prawda? To ten spokój, ta nadzieja wypełniająca Twoje serce... To
wszystko jest dowodem, że to jest ta osoba.
To
był pierwszy wieczór od niepamiętnych czasów, gdy obydwoje w końcu poczuli się
lepiej. Jakby jakiś ciężar spadł im z serc. Przestali się zadręczać, rozluźnili
się, otworzyli swoje umysły. Pozwolili sobie zapomnieć o wszystkim na te kilka
godzin i nawet nie byli tego do końca świadomi. Bo dla nich jakby czas trochę
stanął w miejscu.
Kiedy
tylko Olivia skończyła sprzątać w kuchni, obydwoje przenieśli się do jego
pokoju. Muzyk oczywiście od razu chciał wrócić do łóżka, uważał, że już i tak
zbyt długo męczył się na wózku. Była to dla niego katorga, Liv zdawała sobie z
tego sprawę, dlatego nie dyskutowała z nim już na ten temat i pozwoliła czynić
to co chciał. Zasłużył sobie na to, była z niego dumna. Robił ogromne postępy,
a to tylko radowało jej serce. I wszystko zaczęło przybierać jaśniejszych barw.
Spędzili w swoim towarzystwie bardzo miło czas na różnych rozmowach. Tematy
pojawiały się same, z znikąd. Tom, aż dziwił się sobie, że potrafi w ogóle
jeszcze z kimś tak rozmawiać i czuć się przy tym swobodnie. Zdecydowanie
przełamali dziś między sobą kolejne, niewidzialne bariery, które ich
ograniczały. I teraz było znacznie lepiej.
-
To co oglądamy? - Dziewczyna dosyć gwałtownie wtargnęła na łóżko, którego
materac, aż zadrżał i usadawiając się wygodnie obok Toma, przechyliła głowę tak
by móc zajrzeć mu na ekran laptopa, którego trzymał na kołdrze.
-
Jakiś horror - odparł przesuwając palcem po pulpicie a Olivia, słysząc tylko
słowo "horror", od razu bez pytania zabrała mu komputer z nóg.
-
No chyba oszalałeś – skwitowała z oburzeniem, gdy spojrzał na nią zaskoczony. –
Romans. Najlepiej dramat. Romantyczny dramat - dodała wystukując odpowiednie
wyrażenia w wyszukiwarce internetowej.
-
No chyba nie! Ej, nie będę oglądał babskich filmów… - Tym razem to on wyraził
swoje niezadowolenie marszcząc przy tym swoje brwi.
-
Będziesz – powiedziała pełna przekonania szukając jednocześnie odpowiedniego
tytułu na jednej ze stron, która jej się wyświetliła. – „Twój na zawsze”! -
niemal okrzyknęła z radością.
-
Liv, ty tak serio? - mruknął zdezorientowany, gdy spostrzegł zdjęcie Roberta
Pattisona, którego kojarzył jedynie z sagi "Zmierzch". Nie był
przekonany do tego pomysłu.
-
Jak najbardziej!
-
Czy ja w ogóle mam coś do powiedzenia?
-
Nie - zaprzeczyła bez wahania i oparła się wygodniej o poduszkę ustawiając
również odpowiednio laptopa, aby obydwoje mogli dobrze widzieć.
-
Świetnie… - westchnął zrezygnowany. - To po co pytałaś mnie o zdanie?
-
Nie pytałam - stwierdziła posyłając mu swój szeroki uśmiech. Ten widok chyba
był w stanie wynagrodzić mu cierpienie podczas oglądania romansu. Widok... i
jej obecność. Siedziała tuż obok niego, tak blisko, że stykali się bokami, a on
czuł zapach jej szamponu do włosów. - To włączam, zgaś lampkę - poleciła, a po
pokoju rozniosły się pierwsze dźwięki z filmu. Posłusznie zgasił światło i
pozwolił by ogarnęła ich niezwykła atmosfera. Był dość sceptycznie nastawiony
do filmu wybranego przez brunetkę, ale zmienił zdanie już po pierwszych kilku
minutach. Zaintrygował go na tyle, że wczuł się w losy bohaterów pochłaniając
każdą kolejną scenę, jaka się wyświetlała. Właściwie przez prawie dwie godziny
trwania filmu nie odzywali się do siebie. Tom czasem tylko zerkał na Olivię z
przyjemnością wyczytując z jej twarzy emocje, które towarzyszyły jej podczas
oglądania. Doszedł do wniosku, że chciałby móc tak przyglądać jej się częściej.
Zrobiło mu się jeszcze milej, gdy w połowie filmu oparła głowę na jego
ramieniu. Naprawdę czuł się jakby między nimi nie zmieniło się nic od tych dni
spędzonych razem w Vegas. Jakby wypadek nigdy nie miał miejsca... jakby to co tam
zaczęli, trwało dalej. Oddałby wszystko, żeby tak było.
Poczuł,
jak przechodzi go zimny dreszcz, kiedy w filmie został ukazany zamach z 11
września. To był zdecydowanie jeden z najbardziej zaskakujących dla niego
elementów... i coś ścisnęło go w środku. Bo główny bohater zginął. Bo ona
została sama. Bo po tym wszystkim co razem przeszli... nie wierzył, że tak
bardzo go to poruszyło. Ale tak właśnie się stało. Był wstrząśnięty przez dobrą
chwilę. A gdy spojrzał na Olivie, widział jak po jej policzku płynie samotna
łza...
-
I powiedz mi teraz, że wolałbyś durny horror... - odezwała się dopiero, gdy
pojawiły się końcowe napisy.
-
Nie powiem - odparł zgodnie z prawdą. Choć jak już wcześniej zauważył...
obejrzałby z nią wszystko. - Ale popsuł ci się od tego humor.
-
Nie popsuł... To tylko przeżycia... one wciąż się we mnie tlą, ale to minie -
uśmiechnęła się do niego lekko i odsunęła by nieco się rozprostować. - Chyba
pora iść spać...
-
Dziś też do mnie przyjdziesz?
-
Nie, nie martw się. Dziś dam ci się wyspać - zaśmiała się i choć brzmiało to
dla niego uroczo, nie był szczęśliwy... Bo chciał, żeby przyszła. Chciał przy
niej zasypiać i budzić się... zeszłej nocy przypomniał sobie jakie to wspaniałe
uczucie i uzależnił się od niego na nowo. - Dziękuję ci za miły wieczór...
Jutro możesz ty wybrać film.
-
Och, naprawdę?
-
Naprawdę - zapewniła z rozbawieniem i odkładając laptopa na bok, wstała z
łóżka. - Potrzebujesz czegoś może jeszcze?
-
Nie, poradzę sobie... dziękuje.
-
W takim razie... dobrej nocy.
-
Tobie również.
***
Drogi Czytelniku!
Komentarz od Ciebie jest wyrażeniem szacunku dla mojej pracy oraz motywacją do dalszej publikacji.
Jeśli więc szanujesz moją pracę i chciał/abyś poznać dalsze losy bohaterów, zostaw po sobie ślad.
Nie zarabiam na publikacji, największą i jedyną nagrodą dla mnie jest Twoja opinia.
***
W związku z tym, że od wczoraj publikuję kolejne opowiadanie, chciałam Was na nie serdecznie zaprosić :)
Trzy miesiace
Moi Kochani zapraszam Was do oddania głosu w sondzie na Miłość z Las Vegas w kategorii: blog miesiąca.
Sonda znajduje się na dole pod tym linkiem:
W związku z tym, że od wczoraj publikuję kolejne opowiadanie, chciałam Was na nie serdecznie zaprosić :)
Trzy miesiace
Nareszcie się oboje przełamali. Czuję, że ten odcinek to początek ich rewolucji, przemiany. Takiej wewnętrznej. Będą jeszcze wzloty i upadki, jednak to od zawsze towarzyszy naszemu życiu. Tom zaczyna w końcu rozumieć, że Olivii zależy na nim i chce mu pomoc. Terapia może okazać się dobrym rozwiązaniem, wręcz znakomitym. Pierwsze kroki stawiane na lepszą przyszłość. Myślałam, że zareaguje bardziej wybuchowo, jak widać dojrzał już do niektórych rzeczy. Może w końcu zacznie ruszać swoim mózgiem, bo inaczej to w miejscu utknie. Horror to chętnie bym z nim obejrzała, naprawdę straszny, zawsze jakiś pretekst jest. Aż narobiłaś mi chrapkę na jakiś film.
OdpowiedzUsuńZa nowe opowiadanie się dzisiaj zabiorę!
Czekam na więcej i dużo weny życzę! :3
Wreszcie zaczyna się między nimi miło robić. A Tom może ciut zmadrzal? ^^
OdpowiedzUsuńczekam na nowość ;*
cukiierkoowaa
Ojjeej .. Szczerze ? Nie mogę się doczekać aż oni w końcu będą razem.
OdpowiedzUsuńTom zacznie chodzić, Liv przeprowadzi się ze swoim dzieckiem do LA i będą szczęśliwą rodzinką.
Kurcze niech Tom się weźmie za siebie , prosze !!
Oni się kochają, ale jeszcze to do nich nie dotarło !!
Świetnieeee !!
Super czekam na Next :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam od wczoraj wszystkie części... Siedemnastka wzruszyła mnie najbardziej, chociaż w momentach kryzysowych Billa byłam bliska płaczu. Tak pięknie opisujesz emocje, aż czułam się, jakbym z boku obserwowała losy bohaterów. Mogę się przyczepić jedynie do długości odcinków, są zdecydowanie zbyt krótkie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Martie
Poryczałam się xD Cudownie opisujesz ich wewnętrzne rozterki i zawirowania :) Dużo bardziej podoba mi się jak piszesz na jakieś trudne tematy, z fabułą, bo możesz pokazać na co cię stać, a stać na dużo :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta, pozdrawiam :)
Cuuudowny rozdział ja chce więcej !!!! Bardziej wole czytać to opowiadanie niż jakąkolwiek książkę :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział (tylko błagam szybko bo ja normalnie już żyje tą historią)
Milutki Tommy? W tym opowiadaniu to nowość. Facet nie może być potulny jak baranek. I wiem, że on taki nie będzie. Jeszcze nie raz wystawi pazurki i nimi postraszy, a Olivia nie będzie mu dłużna.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czy ta obietnica to początek drogi ku lepszemu. Niby są słowa, niby jest lepiej, ale wydaje mi się to być trwałe jak domek z kart. W każdej chwili może coś wybuchnąć i zmienić bieg zdarzeń.
Wiesz miałam zamiar napisać coś dłuższego po tej długiej nieobecności, ale nie mam humoru.
Za dużo szarości.
Życzę Ci lepszego nastroju niż ja mam obecnie.
O Matko!
OdpowiedzUsuńKocham! ♥ Oni są tacy słodcy :)
Czekam na nexta i Życzę dużo weny :D
~Cam.
No i przeczytałam całe. Od samego początku.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, co mam Ci napisać. Byłam z Tobą przy ZF, AU, a teraz jestem tutaj i ... i wciąż kocham Twój styl. Jest oryginalny w swej prostocie, a to, jak ukazałaś Toma - bezcenne.
Fajnie, że przełamał w końcu swoją zasadę "żadnych obietnic" i fajnie, że Simone zachowała się tak w porządku. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości między Liv, a Tomem dojdzie do czegoś więcej, bo zaczynam się niecierpliwić, a to (w przypadku opowiadań) jest u mnie dość niezwykłe ;)
Tak więc pozostaje mi tylko czekać i liczyć na to, że kolejny rozdział będzie jeszcze piękniejszy niż siedemnaście poprzednich ;)
Pozdrawiam i weny życzę! :)
Już dawno przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i, przyznam się szczerze, niezbyt mnie wciągnęło to opowiadanie i je zostawiłam...Ale jakoś tak mnie dzisiaj wzięło i...przeczytałam wszystkie rozdziały! :D I strasznie się sobie dziwię, że mnie to wcześniej nie wciągnęło! Bo to opowiadanie jest Twoim najlepszym! Nie mogłam się oderwać! Rozdział za rozdziałem obiecywałam sobie, że to już ostatni na dziś(bo nauka czeka :P) no i dotarłam do końca :D Chyba jeszcze żadne opowiadanie nie wzbudziło we mnie tylu emocji...Do tej pory serce mi bije od tych wzruszeń... I chcę więcej! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny, Klaudia :*
P.S. To chyba mój najdłuższy komentarz :D
Początki bywają trudne :D Pierwsze odcinki pisałam kilka lat temu, może dlatego ich jakość nie jest na tyle dobra by wciągnąć od razu ;p ale cieszę się, że zdecydowałaś się wrócić i przeczytać, a co najważniejsze, że Ci się podoba! <3
Usuń