piątek, 19 grudnia 2014

20. „Wenn das das ende für uns, ist sag's nich' - noch nich…“

17 marca 2012r., Las Vegas

Czas zdawał się płynąć znacznie szybciej, odkąd Gitarzysta rozpoczął rehabilitację. Wtedy zarówno on, jak i Olivia wpadli w codzienną monotonię. Przy czym zdawało jej się, że oddalili się od siebie. Według niej za bardzo. A może to było tylko złudzenie? Wbrew jej staraniom racjonalnego myślenia, wciąż przejmowała się obecnością pięknej rehabilitantki w ich mieszkaniu. Ich… I gdyby się nad tym dłużej zastanowić, sama zaczęła trzymać się od niego na dystans. Niemniej, on też się w jakiś sposób zaczął zmieniać. Nagle zaczął stawać się samodzielny. A ona powoli przestawała czuć się w ogóle potrzebna. Dużą część dni spędzała w pracy, wtedy nie miała pojęcia, co się działo u Toma. Myślała tylko o tym, że przecież jest w dobrych rękach. Nie jest sam i na pewno świetnie sobie radzi. Ostatnio nawet przestali spędzać wspólne wieczory. Nie oglądali już filmów, nie sprzeczali się o to, czy któryś był dobry, czy przeciwnie. Nie leżała już obok niego i nie czuła na sobie tego zapatrzonego w nią spojrzenia. Miała wrażenie, że go traci. I nie chciała wierzyć, że to w ogóle jest możliwe. Przecież tak wiele ich łączyło. Tak wiele uczuć się w nich kłębiło. Widziała to wszystko każdego dnia, a teraz miałoby tak po prostu gdzieś zniknąć? Bardzo chciała, żeby Tom odzyskał sprawność. Bardzo chciała, by wrócił do pełni sił. I liczyła się z tym, że już wtedy nie będzie mu potrzebna jej pomoc. Ale… Wtedy chciała być mu potrzebna w całkowicie inny sposób. Chciała być dla niego kimś ważnym. Kimś, kto będzie mu towarzyszył bez względu na to, czy jest chory, czy nie. Traciła jednak nadzieję, że tak się stanie. Być może, to tylko gorsze dni. Może jeszcze wszystko się zmieni… ale póki, co, czuła się fatalnie. Z myślą, że tak naprawdę rozwaliła całe swoje życie, dla faceta, którego nawet nie może być pewna. Nie ma żadnej gwarancji, że będzie mogła ułożyć sobie z nim życie. Że on będzie tego chciał.
Dziś rano nawet się z nim nie pożegnała. Zostawiła mu jedynie kartkę z wiadomością, że leci do Vegas. Odkąd zaczęła pracować, trudniej było jej też o te dwa dni wolnego, by móc sobie pozwolić na taką podróż. Nie mogła jednak narzekać, bo liczyła się z tym od samego początku. Tak wygląda dorosłe życie, gdy człowiek sam musi zarobić na jedzenie, czy cokolwiek innego niezbędnego do życia. Czasem przechodziło jej przez myśl, że wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby przyjęła miłość Iana. Ale to był tylko rozum. Rozum, który zupełnie nie umiał dojść do porozumienia z sercem. Nie współgrał wcale z jej osobą. A ona nie chciała czuć się dłużej rozdarta. Ujmowała, więc ze swojego życia, coraz więcej z przeszłości, by móc posklejać się w jedną, spójną całość. Rozstanie z Ianem na pewno było przełomowym krokiem, lecz miała nieodparte wrażenie, że mimo wszystko niewiele to zmieniło. Bo nadal czuła, że tkwi w miejscu. Nawet, jeśli robiła w Los Angeles coś dobrego. To wciąż nie było do końca jej życie. To, którego chciała. Minie jeszcze wiele czasu zanim uda jej się to wszystko poukładać po swojemu. Bo żeby to zrobić, potrzebuje planu. Planu, który jest chyba najtrudniejszą rzeczą do rozrysowania. Tym bardziej, że jej „życiowa kartka”, jest zbyt pogięta, by rysowane na niej linie mogły być proste.
Tego dnia, nikt nie czekał na nią na lotnisku. Samotnie przemierzała ulice Las Vegas, taksówką zmierzając do domu. I jedyną myślą, która jeszcze podtrzymywała ją na duchu było to, że za chwilę zobaczy się ze swoim synkiem. W ostatnim czasie tęskniła za nim jeszcze bardziej. W dużej mierze przykładała się do tego samotność, którą zaczęła odczuwać w Los Angeles. Nie pomagał nawet Bill, który starał się zawsze dotrzymać jej towarzystwa, czy zabawić rozmową. Czuła, że jej duszę zalewa smutek. Jej pozytywne podejście, zniknęło. Zniknęło, bo właściwie było już zbędne. Tom świetnie sobie radził bez tego. Dotrzymywał swojej obietnicy. Robił to. Ale przecież nigdy nie obiecywał jej, że pozostanie w jego życiu na zawsze.
- Cześć, Liv – Zdziwiła się, gdy wchodząc do mieszkania, ujrzała w nim Iana. On natomiast wcale nie wydawał się być zaskoczony, co nie zmieniało faktu, że czuł się równie zmieszany tym spotkaniem, co ona. Nie wiedziała właściwie, jak powinna zareagować. Rozstali się w nie najlepszej atmosferze i od tamtego czasu właściwie nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Mimo wszystko, Ian był zawsze jej najlepszym przyjacielem. I gdy zobaczyła go teraz, w swoim domu jakieś dziwne uczucie zalało jej wnętrzności. Pękała od środka, wiedziała to. Dlatego miała ochotę wtulić się w jego ramiona, wyznać jak bardzo jest jej teraz źle, wypłakać się. I bolało ją, że nie mogła tego zrobić. Bo zniszczyła tę przyjaźń. Zrobiła to już wtedy, gdy zgodziła się na związek z nim. Dając mu nadzieję, którą potem w brutalny sposób zniszczyła. Straciła wszystko.
- Cześć. Co tu robisz? – zapytała przyglądając mu się niepewnie. Właściwie nie sądziła, że po tym, co mu zrobiła, jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Widocznie, bardzo się pomyliła. Czyżby zamierzał walczyć? Nie chciałaby tego. Nie miała siły, żeby kolejny raz go odtrącać. A musiałaby to zrobić, bo tęskniła tylko za przyjacielem, nie mężczyzną, który pragnie spędzić z nią resztę życia.
- Wpadam od czasu do czasu, do twojej mamy i małego… Staram się pomóc.
- Pomóc? Mama nic nie mówiła, że sobie nie radzi – mruknęła niezbyt zadowolona z tego, co usłyszała. Miała wrażenie, że to wszystko znowu odbije się na niej. Że za chwilę znowu będzie musiała czuć się winna. Bo nie ma jej tutaj, gdy powinna być.
- Nie trzeba sobie nie radzić, by móc otrzymywać wsparcie – odparł spokojnie podążając za nią swoim wzrokiem, gdy przeszła obok, by wstawić wodę na herbatę. – Olivia… To, że między nami coś się popsuło, nie znaczy, że Mike czy twoja mama przestali dla mnie istnieć – wyjaśnił. Dlaczego musiał być tak idealny? Taki dobry? Tak bardzo jej tym wszystko utrudniał. Sprawiał, że czuła wyrzuty sumienia. Choć nie powinna. To było jej życie, jej życie…
- To miłe z twojej strony – rzekła chłodno nie chcąc nawet wdrążać się w ten temat. Już i tak czuła się okropnie, po co miała pogarszać tę sytuację jeszcze bardziej.
- Brakuje mi ciebie… - wyznał po chwili milczenia spoglądając na nią tymi swoimi niebieskimi, pełnymi tęsknoty oczami. A ona poczuła jak coś ściska jej żołądek jednocześnie blokując głos, który ugrzęzł jej w gardle. Stała opierając się o kuchenny blat z kamiennym wyrazem twarzy wpatrując się w podłogę. Nie mogła znowu się temu poddać. Nie mogła pozwolić by żal i smutek znowu zmusił ją do cofnięcia się o krok.
Zastygła, gdy do niej podszedł i dotknął jej dłoni. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. Nie chciała, żeby widział, że się rozpadała. Nie chciała robić tego właśnie przed nim. Bo już nie był tą osobą, przed którą mogłaby bez strachu wylać swoje uczucia.
- Ale ja cię nie kocham – wydobyła w końcu z siebie głos, używając przy tym dość dobitnych i przykrych słów. Nie chciała go tym zranić, tylko uświadomić pewne rzeczy. Bo on też musiał mieć szansę, by ułożyć sobie jeszcze życie. Z kobietą, która będzie warta jego oddania i miłości. Z kobietą, która odwzajemni jego uczucia i da mu szczęście. – I nie chcę dłużej tkwić w relacji, która próbuje wymusić na mnie tę miłość. Nie można pokochać kogoś tylko, dlatego, że się tak postanowi albo dla jego dobra – dodała unosząc na niego swój szklany wzrok. Wpatrywał się w nią ze smutkiem, ale nie dostrzegła w jego oczach złości czy żalu. Zupełnie, jakby wcale jej za to nie obwiniał. Czy to możliwe?
Drgnęła, gdy niespodziewanie poczuła jego ciepłą dłoń ujmującą jej policzek. Pogładził delikatnie jego skórę kciukiem a jej serce zabiło dwa razy mocniej ze strachu przed tym, co zamierzał. Bo nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Modliła się tylko w duchu, by nie próbował po raz kolejny jej przekonywać.
- Przepraszam, że cię do tego zmuszałem – powiedział cicho wprawiając ją tym w osłupienie. – Po prostu chciałem, żeby nam się udało. Tak bardzo, że przestałem myśleć o tym, jak ty musisz się w tym wszystkim czuć. Byłem egoistą… Wydawało mi się, że robię wszystko dla was, a tak naprawdę to cały czas było z myślą o mnie. Mojej pieprzonej miłości…
- Ian… To nie egoizm. Nigdy ci się nie odwdzięczę za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, dla Mike’a – wtrąciła łapiąc go za dłonie. Nie powinien się obwiniać. Żadne z nich nie było bez skazy, każde popełniło wiele błędów. A nie chodzi o to, by teraz szukać winowajcy. Na pewno nie był nim on. Jak mogłaby nazwać egoistą człowieka, który był przy niej w najtrudniejszych chwilach życia. Stawał na rzęsach, żeby czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Żeby niczego nie brakowało ani jej, ani jej synkowi.
- Nie oczekuję wdzięczności. Zasłużyliście na wszystko, co najlepsze. I wiedz, że możecie zawsze na mnie liczyć – rzekł, a jego słowa sprawiły, że nie była w stanie dłużej powstrzymywać swoich emocji i dusić w sobie łez. Rozpłakała się, jak dziecko od razu lądując w jego ramionach, gdy ten bez wahania zagarnął w nie jej wątłe ciało. – Nie płacz, Liv. Wylałaś już zbyt wiele łez, teraz czas byś odnalazła swoje szczęście. Słyszysz? Nie płacz… - wyszeptał tuląc ją do swojej piersi. I choć zdawało mu się, że serce pękło mu już przy ich rozstaniu, czuł jak wciąż się łamało, gdy widział, jak bardzo jest jej źle. Że mimo wszystko nadal cierpi nie potrafiąc uporać się ze swoim życiem. Najgorsze było to, że on już nie mógł jej pomóc. Musiała teraz sama stanąć na nogi. Bo to był jej czas…


It’s a great day –to say goodbye

It’s ok cause –I’ll be alright*

Los Angeles

Wokalista wszedł do pokoju brata od razu marszcząc się z niezadowoleniem. Zasłony wciąż blokowały dostęp słońca do pomieszczenia, przez co wydawało się ponure i psuło nastrój już na wstępie. Dodatkowo sam Tom nadal leżał w swoim łóżku. Znowu w dresie i znowu naburmuszony, zupełnie jak przed paroma tygodniami. Historia się powtarza? Tylko nie to.
- Czy ty zamierzasz dziś wstać? - zwrócił się do niego surowym tonem i podszedł do okna, by je odsłonić i rozjaśnić pokój.
- Przecież nie śpię – mruknął obojętnie, nawet nie obdarzając go swoim spojrzeniem. I tak było na tyle ponure, że jeszcze by go zaraził swoim „cudownym” humorem, więc niczego nie tracił. Stanął nad nim krzyżując ręce na piersi.
- Co cię ugryzło?
- Nic. Czy jest powiedziane, że trzeba każdego dnia tryskać szczęściem?
- Od czasu do czasu, by nie zaszkodziło – stwierdził marszcząc swoje grube brwi, co mogło nadać mu nieco zbyt groźnego wyrazu. – Chcesz pogadać?
- Nie chcę gadać, Bill. Chcę sobie cały dzień tu leżeć i gapić się w sufit, mogę? – rzucił zirytowany.
- Nie możesz, Tom – zaprzeczył ściągając z niego kołdrę. – Nie po to zrobiłeś postępy, żeby teraz to wszystko zaprzepaścić w jednej chwili. Bardzo trudno jest coś osiągnąć, ale z łatwością można to stracić. Wiesz o tym. Jeśli raz się poddasz, to już będzie tylko gorzej – wyrecytował z przejęciem nie pozwalając mu nawet dojść do głosu. Nie chciał, żeby jego brat znowu popadł w jakiś dół, z którego nie będzie mógł się wydostać. Przecież było już dużo lepiej, nie mogą teraz się cofnąć.
– Więc proszę cię, wstawaj. Weź prysznic i poróbmy coś razem – Wbił w niego swój błagalny wzrok. Zdawał się potrzebować tego bardziej od samego Gitarzysty. - Mógłbyś pograć na gitarze… Napisałem nową piosenkę. Ja bym pośpiewał…
- Że to spojrzenie działa nawet na mnie – Skrzywił się nie dowierzając, że naprawdę smutne oczka i mina zbitego psa, robiły na nim wrażenie. Zapewne to, dlatego, że byli bliźniakami. Bill był mu najbliższy. Nie mógł patrzeć na to, jak jest mu źle. Tym bardziej, gdy działo się to z jego winy. Już i tak zadał mu zbyt wiele bólu po swoim wypadku. Zachowywał się wtedy jak ostatni dupek. Chyba powinien mu to solidnie wynagrodzić. – Podsuń mi tu ten mój sprzęt – szturchnął go w bok, na co ten od razu się ożywił a jego twarz ozdobił szeroki uśmiech. Tom pokręcił tylko głową i złapał za wiszący nad łóżkiem uchwyt, żeby się podnieść. Jego brat w tym czasie zdążył już podbiec do końca pokoju, żeby przytaszczyć mu wózek pod same łóżko.

Doch wenn wir gehen, dann gehen wir nur zu zweit
Du bist alles, was ich bin
Und alles, was durch meine Ader fließt **


Ciepła, długa kąpiel dobrze mu zrobiła. Był po niej w pełni gotów na wszelkie wymysły swojego młodszego braciszka. Oczywiście w granicach rozsądku. Na szczęście pomysł z graniem na gitarze oraz śpiewaniem jakoś odszedł w zapomnienie. Bill w międzyczasie zdążył wyskoczyć do sklepu i wrócić z kilkoma puszkami piwa oraz czymś do przekąszenia.
- Zrobimy sobie męski dzień – oznajmił rozkładając wszystko na stole w salonie. Gitarzysta jedynie przyglądał się temu, przeczuwając, że męski dzień równa się wielu rozmowom. Przy czym nie wszystkie mogą mu odpowiadać. Był wręcz pewien, że jego bliźniak coś wykombinował. Umiał odróżnić, gdy faktycznie chodziło tylko o wspólne spędzenie czasu, a gdy kryło się za tym coś jeszcze. – Poszukam jakichś filmów, co chciałbyś obejrzeć? – podszedł do stojaka z płytami DVD i zaczął przeglądać różne tytuły.
- Znając życie i tak nie będziemy nic oglądać, więc po co tracisz czas na szukanie? – mruknął wzdychając przy tym ciężko.
- Żeby coś w tle leciało – Wokalista odwrócił się do niego z szerokim uśmiechem i wsunął jedną z płyt do odtwarzacza, a na ekranie telewizora po chwili pojawiły się pierwsze obrazy. Blondyn natomiast wziął ze stołu dwie puszki z piwem i rozsiadł się na kanapie obok brata, podając mu jedną. – Idealnie. Uwielbiam, gdy nie muszę nic robić – wyznał z zadowoleniem, na co Tom wywrócił tylko oczami. Ostatnimi czasy chyba nikt z zespołu nie miał zbyt wiele roboty. I to właściwie dzięki niemu. Sprawił, że produkcja płyty stanęła w jednej chwili. Większość ludzi okazała wyrozumiałość, ale część nie miała w sobie na tyle empatii. W końcu to show-biznes. Na szczęście Jost zajmował się najtrudniejszymi sprawami, czasem Bill musiał również nieco bardziej się wysilić. Nagłe zmiany w ich życiu nie zatrzymały wcale jego twórczości. Cały czas coś tworzył na boku, by potem, gdy już nadejdzie właściwy moment, mieć coś w zanadrzu. Oczywistym dla niego było, że Tom w końcu stanie na nogi, a wtedy i zespół odżyje na nowo. Czekał na to z niecierpliwością.
- Można do tego przywyknąć w sumie – przyznał po chwili starszy Kaulitz i otworzył swoje piwo. Zawahał się jednak. Nie miał alkoholu w ustach od wypadku. I choć to tylko piwo, budziło w nim jakieś niezrozumiałe obawy. Jakby nie patrzeć, to alkohol w największej mierze przyczynił się do wszystkiego, co się wtedy wydarzyło. Niemal zginął, mógł również po drodze zabić kilka innych osób, w tym Olivię. Na samą myśl o tym, coś nim telepało w środku.
Odłożył puszkę na stolik, a żeby zachować jakieś pozory, sięgnął po paczkę chipsów. Nie chciał, by Bill zauważył, że cokolwiek jest nie tak. Ewidentnie czuł, że pobladł na twarzy, a jego oczy z pewnością zmieniły swój wyraz. W ich brązowej tafli odbijały się wspomnienia z feralnej nocy w Vegas. Znowu nawiedzały jego umysł, wzbudzały wyrzuty sumienia. Rozdrapywały dopiero, co zagojone rany.
- Jak ci się podoba twoja rehabilitantka? – Głos brata sprowadził go z powrotem na ziemię. I choć temat nie do końca mu odpowiadał, wolał to niż wracanie do przeszłości. To zawsze w jakiś sposób odciągnie od niego te przeklęte myśli związane z wypadkiem.
- Chyba nie po to ją zatrudniłeś, by mi się podobała? – odparł wymijająco. Nie chciał za bardzo wdrążać się w ten temat. Bo przecież oczywiste było, że najchętniej zamordowałby go za to, że znowu sprowadził mu kobietę do pomocy. To było dla niego poniżające. Znosił to wszystko tylko, dlatego, że złożył Olivii obietnicę, której zamierzał dotrzymać. W każdym razie, uczynić wszystko, by tak się stało.
- No tak, oczywiście. Ale pytam w sensie, jako rehabilitantka. Czy dobrze wam się razem pracuje, i tak dalej – wyjaśnił sądząc, że się nie zrozumieli. Ale Tom rozumiał go doskonale, nie chciał po prostu by rozmowa stała się nieprzyjemna.
- Jest w porządku – wzruszył obojętnie ramionami, wbijając swój wzrok w ekran telewizora. Bill dopiero teraz zauważył, że coś jest nie tak, więc postanowił nieco zmienić swoja taktykę. Wiedział, że mógł się tym narazić Olivii i może nie powinien tego robić… ale jej tutaj nie było. Poza tym Tom na pewno go nie wyda. Tym bardziej, że to wszystko jest w jego interesie.
- Wiesz… Olivia jest o nią bardzo zazdrosna – rzekł niepewnie. Nie wiedział, jakiej reakcji może się spodziewać po bracie. Ten jednak przeniósł na niego swoje zaciekawione spojrzenie, wyraźnie pobudzony. Bill uśmiechnął się z satysfakcją. To zawsze działa. – Mówiłem jej, że zupełnie niepotrzebnie…ale wiesz jakie są kobiety – dodał wzdychając przy tym głęboko.
- Nie rozumiem… Dlaczego miałaby być zazdrosna? – zapytał czując, jak robi mu się nieco duszniej, gdy o tym myślał. Jego serce też zabiło dwa razy mocniej. Czy to możliwe, by czuła do niego coś więcej? By te wszystkie uczucia sprzed paru miesięcy, wciąż w niej istniały..? Gdyby tak było… Miałby jeszcze szansę ją odzyskać. Mógłby to zrobić od razu po tym, jak stanie na nogi. Nic już wtedy by go nie blokowało. Mogłoby być tak, jak tego chcieli przed wypadkiem. Wszystko by się ziściło. – Co z jej narzeczonym? – wypalił, nim Bill zdążył odpowiedzieć mu na poprzednie pytanie. Pamiętał, ze Olivia przyjeżdżając tutaj chciała rozwodu, ponieważ była zaręczona z kimś innym. Od tamtej pory właściwie nic nie wspominała na ten temat. Nie rozmawiali ani o rozwodzie, ani o jej narzeczonym. Być może nie chciała poruszać tych tematów uznając, że Tom powinien najpierw dojść do swojej poprzedniej formy… albo, to przestało być dla niej ważne. Może po prostu priorytety w jej życiu, uległy zmianie. Może to on stał się jej najważniejszym i jedynym priorytetem.
- Boże, nie powinienem w ogóle ci o tym wszystkim mówić – Blondyn zagryzł nerwowo dolną wargę spoglądając niepewnie na brata. Gdyby Olivia dowiedziała się o tym, chyba by go zabiła. Co z niego za przyjaciel? Nie można mu w ogóle ufać… ale z drugiej strony, to jego brat. Zależało mu, by wiedział o wszystkim i mógł zacząć działać. Dzięki tym informacjom na pewno poczuje się pewniej. To może tak wiele zmienić… - Przysięgnij, że nigdy jej o tym nie wspomnisz – poprosił z niezwykle poważnym wyrazem twarzy. Tom bez wahania pokiwał głową. Nie miał nawet potrzeby, żeby zdradzać Olivii, że wie o tym wszystkim. Bez problemu mógł zachować te informacje wyłącznie dla siebie. To mu wystarczało. – Rozeszli się już kilka tygodni temu. Nie wiem dokładnie, co było tego powodem… ale myślę, że nie cierpiała po tym jakoś mocno. Sam widzisz, jak się na tobie skupia… Ten jej związek i tak by tego nie przetrwał. Jest w ciebie zbyt zapatrzona. Obydwoje jesteście… I nie ogarniam, jak możecie tego nie dostrzegać! – wyrzucił z siebie. Powiedział znacznie więcej niż zamierzał, ale to już było bez znaczenia. Było mu o wiele lżej, że mógł się tym podzielić z Gitarzystą.
Tom milczał, analizując w głowie jego słowa po kilka razy. Najmocniej utkwiło mu to, że są w siebie zapatrzeni i tego nie widzą. Owszem, nie dostrzegał tego. Bo jak taka kobieta mogłaby być zapatrzona w kalekę..? Człowieka, który zniszczył życie im obojgu? Nie był jej wart. Nie zasługiwał na to wszystko, co mu od siebie dawała. Choć bardzo tego pragnął.  Czasem chciałby cofnąć czas i nigdy jej nie poznać… Nie wyrządziłby wtedy tylu głupich rzeczy. Ale z drugiej strony przecież nie wyobraża już sobie bez niej życia. Jest rozdarty. Coś w głowie podpowiada mu, że byłoby lepiej, gdyby to wszystko nigdy nie miało miejsca… lecz w głębi siebie wcale tego nie żałował. Ani jednej chwili.
Nie tylko jej związek rozpadł się po wypadku. Choć nikt nie powiedział tego otwarcie, jego relacja z Rią również uległa, właściwie samoistnej, destrukcji. Ta kobieta po prostu z dnia na dzień zniknęła z jego życia. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Tworzyli związek od kilku lat i trudno było mu pojąć, jak po tym można po prostu się odwrócić i wyjść. Być może stawiał ją w niełatwej sytuacji, ale czy to mogło być usprawiedliwieniem dla jej zachowania? W każdym razie, chciałby to wszystko w końcu wyjaśnić. Zakończyć pewne etapy w swoim życiu, by nie było już żadnych niedomówień. Żadnych powrotnych dróg.
- Tom? – Poczuł dłoń brata na ramieniu i dopiero zdał sobie sprawę, że zawiesił się na dobre kilka minut.  Ale sam nie wiedział, co mu odpowiedzieć. To było zbyt skomplikowane. Tym bardziej, gdy musiał walczyć sam ze sobą. Ze swoim sercem i rozsądkiem. Jedno mówiło: pragnę, drugie zaś: odpuść. Jedno dawało nadzieję, drugie mówiło, że przecież ktoś taki jak on nie ma szans. – Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo byście sobie ułatwili życie wyjawiając swoje uczucia.
- Nie, Bill – zaprzeczył kręcąc przy tym głową. – Nie zamierzam już bardziej niszczyć jej życia.
- Co to ma znaczyć?
- Tylko tyle, co powiedziałem – odparł wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w telewizor. A Bill już przeczuwał, że nie wróży to niczego dobrego.
- Tom…
- Nie mówmy już o tym – uciął mając wrażenie, jakby właśnie serce rozpadało mu się na kawałki. Wystarczyła chwila, by podjął decyzję. Nie myśląc wyłącznie o sobie. Nie będąc egoistą. Dla dobra drugiej osoby. Dla jej dobra, jej szczęścia.

Mężczyzna. Człowiek, który myśli, że wie najlepiej, co jest dobre dla kobiety. Człowiek, który musi kierować się Jej wyimaginowanym dobrem, co tak naprawdę jest jedynie zasłoną dymną na Jego tchórzostwo.
Nie, nie uszczęśliwisz Jej wycofaniem się z Waszej relacji, tylko dlatego, że się boisz.



18 marca, Las Vegas


Młoda dziewczyna w zamyśleniu przyglądała się bawiącemu się na dywanie chłopcu. Był przeszczęśliwy mogąc układać wieżę z kolorowych klocków, które dostał wczoraj od Iana. Nowe zabawki całkowicie go pochłonęły, nie zwracał zupełnie na nic uwagi. Ledwo zauważył, że w ogóle jego mama przyjechała. Ona sama chciałaby umieć być taka beztroska, niczego nieświadoma. Zwolniona z obowiązku podejmowania decyzji. Ten tok myślenia był jednak zgubny. Bo czy już kiedyś sobie na to nie pozwoliła? By ktoś inny podejmował decyzje za nią? Układał jej życie według swoich planów? Na początku może wszystko wydawało się kolorowe… dopóki nie zaczęła się męczyć sama ze sobą. Bo właśnie do tego prowadzi sytuacja, w której pozwalamy komukolwiek ingerować w nasze życie. W pewnej chwili tracimy zupełnie kontrolę i nic już nie jest zależne od nas. I jak wtedy powrócić? Gdy nagle nie ma się argumentów, nie ma się siły przebicia. Kiedy spadają na ciebie oskarżenia, że przecież wszystko się tak dobrze układa, a ty chcesz to teraz zniszczyć… Bo dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że wcale nie chciałaś takiego życia.
- Rozmawiałaś z Ianem?
Słysząc pytanie z ust matki, poczuła jak żołądek przewraca jej się do góry nogami. Tak bardzo nie miała ochoty na poruszanie z nią tego tematu. A właściwie na to, by znowu wtrącała się w jej sprawy. W dodatku te, które jej nie dotyczą.
- To było raczej nieuniknione, skoro tu przyszedł – odparła chłodno nawet na nią nie spoglądając. Miała nadzieję, że jeśli zachowa obojętność, kobieta odpuści. Nie chciała się z nią kłócić. Naprawdę nie miała już siły. Wciąż była rozbita. Między życiem w Los Angeles a Vegas. Między Tomem, a Ianem. Między swoimi matczynymi obowiązkami a tymi, których się podjęła wobec Muzyka.
- Olivia… Wiem, że ostatnio między wami nie układa się najlepiej… Nie chcę się w to mieszać, ale powinnaś mieć na uwadze również Michaela.
- Każdego dnia mam go na uwadze, mamo – rzekła dobitnie. Drażniło ją, gdy ktokolwiek poruszał temat jej dziecka. A w szczególności, gdy robiła to jej matka. Michael był jej ulubionym argumentem na wszystko. Nie trzeba było być psychologiem, żeby wiedzieć, jak coś takiego działa na psychikę. – Mój związek z Ianem nie ma nic wspólnego z Mike’ m. On nigdy nie będzie szczęśliwszy kosztem mojego szczęścia. Jako matka powinnaś to wiedzieć i rozumieć mnie.
- Trudno jest patrzeć, jak dziecko niszczy sobie życie.
- Próbuję je sobie poukładać… - oponowała starając się zachować resztki spokoju. Nie sądziła, że będzie to dla niej tak trudne. W głębi wrzała ze złości i żalu. Pragnęła wywrzeszczeć jej wszystko prosto w twarz bez względu na konsekwencje. Bez względu na wszystko…
- Rozwalając wszystko?
- Widocznie czasem trzeba wywalić niepasującą część układanki.
- Och, i co to znowu za filozofie? – obruszyła się, najwyraźniej niczego nie rozumiejąc. Nawet nie starając się zrozumieć. Bo niby, dlaczego? Przecież zawsze wiedziała najlepiej, co było dobre dla jej córki. Gdyby słuchała matki, miałaby idealne życie. Wprost rzygałaby każdego dnia szczęściem.
- Życie, mamo. Jeśli pozwolisz pobawię się teraz ze swoim synem, bo za trzy godziny mam samolot – Spróbowała uciąć rozmowę, wstając ze swojego miejsca.
- Nie musisz wcale tam wracać.
- Daruj sobie, bo nie mam dziś cierpliwości – mruknęła rozgoryczona. Czasami zastanawiała się, czy ta kobieta, aby na pewno stoi po jej stronie. Nienawidziła jej, gdy zachowywała się w ten sposób. Gdy próbowała sprowadzać ją na ziemię, wywierać na niej wpływ, wzbudzać wyrzuty sumienia. I wszystko tylko po to, żeby postępowała tak, jak ona sobie to wyobraża.
Nigdy więcej, matko.
Podeszła do swojego synka i usiadła obok niego, w zupełności ignorując już obecność swojej rodzicielki. Nie pozwoli, żeby zepsuła jej ostatnie godziny z dzieckiem, którego zapewne znowu nie będzie mogła widzieć przez najbliższy tydzień. Już niedługo.

Kiedyś znajdę dla nas dom, z wielkim oknem na świat…
Znowu zaczniesz ufać mi, nie pozwolę Ci się bać.***


* Tokio Hotel – Great Day
**Tokio Hotel – In die nacht
*** Varius Manx – Piosenka księżycowa

***
Drogi Czytelniku!
Komentarz od Ciebie jest wyrażeniem szacunku dla mojej pracy oraz motywacją do dalszej publikacji.
Jeśli więc szanujesz moją pracę i chciał/abyś poznać dalsze losy bohaterów, zostaw po sobie ślad.
Nie zarabiam na publikacji, największą i jedyną nagrodą dla mnie jest Twoja opinia.

***

Ostatni odcinek w tym roku. Po więcej informacji zapraszam na swoja fejsbukowa stronę.
Życzę Wesołych Świat :)






11 komentarzy:

  1. Doczekałam się ! ;D
    Czytam sobie czytam i nagle patrzę koniec ... tak krótko a ja taka zaczytana och odcinek nieziemski, coś mi sie wydaję że Tom nie chce sobie wbić do głowy swoje uczucia. a Liv hmm nie mogę jej do końca poznać coś ma w sobie ciekawego i interesującego ale dalej nie mogę wyłapać co ;D czekam z niecierpliwością na ciag dalszy ! Weny i wesołych świąt życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. W wielkim skrócie: Oczywiście się poryczałam xd Polubiłam Iana :) Mało jest takich facetów. Sama znam chyba tylko jednego tak dobrego, ale niestety skończył tak samo jak Ian :P
    Wkurza mnie matka Olivii, ale jestem w stanie ją zrozumieć, choć jej nie pochwalam. Tom też mnie wkurzył xD Za dobrze było ostatnimi czasy i musi sprawy skomplikować.
    Szkoda, że jest mało Mike'a, ale może mam zbyt dużo do czynienia z matkami z dziećmi, i wymagam za dużo xd W każdym razie czekam na nexta :)
    Wesołych Świąt i szalonego Sylwestra życzę :D No i weny oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uprzedzaj mnie za każdym razem prze czytaniem, że lecą tu piosenki, dobrze? Bo po raz kolejny myślałam, że mam nawiedzony komputer, który wprost uwielbia wcinać się w wokal Billa.
    Nienawidzę przeczytać wpisu, odejść na jakiś czas od elektroniki, po czym do niej wrócić i zasiąść do pisania komentarza. Nienawidzę. Bo nigdy nie wiem od czego zacząć. Więc może tak:
    Moim zdaniem dobrze Olivia uczyniła, wyjeżdżając z powrotem na krótki okres do Las Vegas. Odwiedziła swoje dziecko, a po drodze natknęła się na Iana. Dobrze się stało, przynajmniej wytłumaczyli, a raczej Liv, pewne kwestie. Wiadomo, że takie rzeczy lubią nas, ludzi, śmiertelników, zwał ja zwał, męczyć aż do przemęczenia. Co naprawdę nie jest dla nas pożyteczne, potem chodzi się jak taki żywy trup. A jej matki nigdy nie zdołam zrozumieć, znaczy wiem, dlaczegóż to zachowuje się tak, a nie inaczej, lecz gdzieś tam w środku zawsze w jej momencie będzie zapalać się ta denerwująca swoim irytującym czerwonym światełkiem dioda. Zostawiła karteczkę, co dobrze o niej świadczy, przynajmniej nagle nie znika nie wiadomo gdzie. Jest dorosła, także takie zachowanie jest na porządku dziennym. Bill chciał jej zawsze dotrzymać towarzystwa, ale nic nie potrafi nas udobruchać, kiedy to ma się paskudny humor. Wyczuła w rehabilitantce rywalkę, zupełnie niepotrzebnie, bo nie jest dla niej żadnym zagrożeniem. Chyba, że...w sumie to ja nawet nie wiem, co tam Ci w głowie siedzi, także lepiej będę siedzieć cicho, bo zaraz powiem o kilka słów za dużo. Spodobał mi się pomysł młodszego z bliźniaków na spędzenie trochę czasu ze swym starszym bratem. Jednak potrafi być stanowczy i trzeba my przyznać, że jak coś chce uzyskać to potrafi się za to z dobrej strony zabrać i osiągnąć swój cel. Tak, w tym jest zdecydowanie wyspecjalizowany. To urocze, że Tom ciągle wypiera się swoich uczuć, co do Olivii, ale niedługo me zauroczenie tą sytuacją przerodzi się w furię, bo...Nosz kurde, Kaulitz, ogarnij swe cztery litery i zdejmij te klapki z oczu. Tylko o to Cię proszę.
    Także, to tyle.
    Wesołych Świąt! Dużych pokładów weny, przeogromnych możliwości, chęci do poprawiania tekstu (co nie jest proste i zabiera naprawdę dużo czasu), co ja Ci tu jeszcze mogę żyć...A tak, ciepłych butów Ci życzę i jeszcze więcej pomysłów na swoje opowiadania.
    Do zobaczenia w następnym roku! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. No odcinek jak zawsze super czekam na więcej... No szkoda, że tak rzadko dodajesz odcinki. Czekam żeby Tom dowiedział się o MMike'u-to dopiero będą jaja! Wszystkiego najlepszego na święta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No super jak zawsze.. No nie mogę się doczekać aż Tom dowie sie o Mike'u bo to dopiero będą jaja! Kurde nie mozeszdodawac tych odcinków szybciej? :) wesołych świąt i weny na święta życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Tom, ogarnij się! Nie możesz tak myśleć i po prostu odpuścić.
    Wstawiona piosenka "Human", to wielkie wow- zakochałam się w niej, cudowna!

    J.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię mamy Olivii, niby chce dobrze, ale jakoś nie bardzo jej wychodzi ;P Mam nadzieję, że Tom i Liv w końcu(!) ze sobą porozmawiają, wyjaśnią co trzeba i będą razem! :D
    Wesołych Świąt i udanego Sylwestra! :)
    Pozdrawiam, Klaudia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam :D
    Skoro już tak zachwaliłaś Miłość z Las Vegas, a Twoja duma bijąca z danego posta aż oślepiała mnie to wpadłam na pomysł wejścia tutaj. I uprzedzam - nadrobię wszystko, nawet gdy nie będziesz tego chciała - także cierpliwie czekaj, aż wgłębię się w tą historię, lecz mam nadzieję, że długo mi to nie zajmie ;)

    Także uprzedzam o moim zacnym planie, pozdrawiam, zapraszam do siebie :)
    K'Bill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz mam powód do obaw! :D
      Niemniej, cieszę się, że kogoś udało mi się zachęcić do zaglądnięcia tutaj :) I mam nadzieję, że ta historia nie zawiedzie Twoich oczekiwań :))

      Usuń
  9. Witaj!

    Na wstępie powiem, że wpisuję się do grona Twoich stałych czytelniczek. Muszę przyznać, że Twój styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. Jest lekki, ale jednocześnie idealnie przenosi nas w zupełnie inną rzeczywistość. Pozwala wczuć się w sytuację bohaterów i wyobrazić sobie każdy szczegół, wszystkie emocje, które im towarzyszą. A to nie lada sztuka! Cieszę się, że w długości odcinków nie stawiasz tylko na ilość, ale także na jakość. To zdecydowanie dodatkowy plus!
    Poza tym pomysł na opowiadanie... No wow, ciągle jestem pod wrażeniem. Nie spotkałam się jeszcze z taką fabułą, więc tym bardziej nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Naprawdę wciąga.
    Szablonu nie potrafię skomentować, bo po prostu brakuje mi słów. Jestem oczarowana!

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, chyba nie mogłam dostać lepszego prezentu na Nowy Rok od Twojego komentarza <3

      Usuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.