Na wstępie, dziękuję każdemu kto oddał głos na Vegas, w sondzie. Niestety, ale wszystko poszło na marne, gdyż wyniki przepadły i moje opowiadanie jakby nie patrzeć wyróżnione nie zostało. Przynajmniej oficjalnie! Bo w sekrecie Wam zdradzę, że wygrałam 3% przewagi ;) Dlatego dziękuję!
I zapraszam na odcinek, a ja wracam do pisania 20 :D
***
Trema, to coś co towarzyszyło mu
od niepamiętnych czasów. Jako dziecko miewał z nią trochę problemów, które z wiekiem
całkowicie się zmieniały wraz z jego perspektywą. A zespół, który stworzył z
bratem i przyjaciółmi, pozwolił mu zaprzyjaźnić się z nią na stałe. I nie była
to zbyt skomplikowana relacja. Tym bardziej, że z biegiem czasu, dołączyło do
niej uczucie ekscytacji, które zdecydowanie ją neutralizowało. Podobno każdy
muzyk odczuwa stres wychodząc na scenę, nigdy nie omijało to również jego.
Nauczył się jednak sobie z tym radzić, a nawet to maskować. Przed występem nikt
nie mógł rozpoznać po nim, że coś jest nie tak. Pasowało to świetnie do jego
roli, pewnego siebie, narcystycznego cwaniaczka. Ta jego część, jak i kilka
innych, najwyraźniej pozostały pod wrakiem samochodu. Nie posiadał już czegoś
takiego, jak odporność. Zupełnie jakby zaczynał od nowa musząc jeszcze raz
uczyć się wszystkiego. Nie spodziewał się, że coś takiego go zaskoczy. A jak
się okazało, poniedziałek przyniósł za sobą od samego rana, mnóstwo nowych
myśli i wątpliwości. Co za tym idzie, również i pewnego rodzaju tremę. To
właśnie dziś miał rozpocząć zapowiedzianą rehabilitację. Nadal nie był do niej
przekonany, ale pamiętał o złożonej obietnicy i to pozwalało mu jakoś panować
nad sobą. Niemniej, odczuwał strach. Mogło wydawać się to nieco dziwne, bo z
pozoru przecież nie miał czego się obawiać. Nikt mu nie chce wyrządzić krzywdy,
nikt nie będzie działał na jego niekorzyść. Przeciwnie, chcą mu tylko pomóc.
Problem tkwił w tym, że mogłoby się okazać, iż to nie zadziała. Mogłoby się
okazać, że jest już za późno. Nie ma dla niego ratunku. Że to koniec. Świadomość uzasadniona realnymi zdarzeniami jest dużo
gorsza od samych myśli o tym. To tego się bał. Przed tym uciekał. Przed
rzeczywistością, która mogłaby się okazać dla niego brutalniejsza niż
dotychczas.
Nie tylko on miał swoje obawy i
czuł się zestresowany. Olivia także nie wiedziała, czego może się spodziewać. Z
tym, że ona raczej skupiała się na reakcji i zachowaniu Gitarzysty. Zdążyła
poznać go już na tyle, by wiedzieć jak bardzo impulsywny potrafi być. Poza tym
z opowieści jego brata pamiętała, jak skończyła się ostatnia próba podjęcia
leczenia.
Na szczęście z samego rana
zjawił się również
Bill, dzięki czemu czuła się nieco pewniej. Nie żywili już do siebie żadnej
urazy, a ich relacja wróciła na dawne tory. Doszli do porozumienia i znowu mogli
ze sobą zgodnie współpracować. We dwoje było zdecydowanie raźniej. Tom to
trudny przypadek, czasem trzeba mieć przy nim duże wsparcie.
Podczas, gdy Bill pomagał mu się
ogarniać w łazience, Olivia siedziała w kuchni jak na szpilkach oczekując
przyjścia rehabilitanta. Modliła się w duchu, by wszystko się udało.
Najtrudniejszy jest pierwszy dzień, później już będzie tylko lepiej. Wierzyła w
to, musiała. Wiara i nadzieja, to jedyne czego mogła być pewna w swoim życiu.
Jedyne, co nigdy jej nie opuszczało. Pozwalało przetrwać najgorsze chwile.
Wyciągały z najgłębszego bagna. I jeszcze nigdy jej nie zawiodły. Nawet teraz,
gdyby spojrzała na to wszystko z perspektywy czasu. Przyleciała tu całkowicie w
ciemno, impulsywnie podjęła decyzję o zamieszkaniu z Tomem chcąc mu pomóc.
Pamiętała jak bardzo ich początki tutaj były trudne, czasem nawet dla niej
bolesne. Ale nigdy się nie poddała. Bo miała nadzieję, wierzyła, że wszystko
może się zmienić. Udało jej się również przekazać to jemu. A teraz facet, który
przed paroma miesiącami postanowił wypiąć się na najbliższych mu ludzi i cały
świat, postanowił też, że jednak spróbuje. Chciał stanąć na nogi, zacząć
wszystko jeszcze raz. Mieć wpływ na swoją przyszłość.
Ciepły
wieczór sprzyjał młodej parze w przechadzaniu się między rozświetlonymi
budynkami Vegas. Każdy z nich zachęcał, by zajrzeć do niego choć na moment.
Kusił swoim zewnętrznym wyglądem, ale także tym co miał do zaoferowania w
środku. Sklepy, kluby, restauracje, kasyna. Nieważne czego byś potrzebował w
danym momencie, znalazłbyś to tam w mgnieniu oka. Pozostaje jeszcze kwestia
tego, czy posiadasz gruby portfel. Bo do takich miejsc nie przychodzi się po
jedną rzecz. Wszystko jest tak skonstruowane byś spędził tam co najmniej kilka
godzin, wydając po kilka tysięcy dolarów.
-
Całe życie tutaj mieszkam, a nigdy mnie tu nie było – Dziewczyna z zachwytem
rozglądała się dookoła. Wszystko wydawało jej się takie piękne, tak bardzo
warte uwagi. Miała ochotę wejść do każdego miejsca po kolei. Żeby chociaż
zobaczyć je od środka. Brakowało jej tej swobody, którą teraz miała. Przy nim
mogła pozwolić sobie na wszystko.
-
Domyślam się, że zanim się poznaliśmy byłaś całkiem rozsądną i poukładaną osobą
– Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem obejmując ją ręką w talii. Uwielbiał czuć
ją blisko siebie. Cieszył się, że mogą iść przez miasto trzymając się za ręce,
czy obejmując. Nawet nie wiedział, że to może dawać tyle przyjemności.
Dotychczas nigdy sobie na to nie pozwalał, bo przecież ktoś mógłby to zobaczyć,
zrobić zdjęcie, nagrać… cokolwiek, co zostałoby za chwilę rozdmuchane. Przez to
wszystko tworzył się dystans, który choć niewidzialnie, oddalał go od swojej
partnerki. Teraz było inaczej. Nie zamierzał tego zepsuć.
-
Można tak powiedzieć. Poukładana to dobre słowo. Szczególnie, poukładana według
planu innych – odparła niezbyt entuzjastycznie. Przeszłość, którą próbowali za
sobą zostawić, wyraźnie nie była kolorowa dla żadnego z nich. Wspomnienia
zamiast uśmiechu, wywoływały grymas na twarzy.
-
Na szczęście przyszłość leży w naszych rękach. Możemy sami o niej decydować,
układać ją według swoich własnych planów.
-
Szkoda, że to wcześniej nie było takie proste.
-
Wtedy byśmy się nie poznali – zauważył obdarzając ją swoim czekoladowym
spojrzeniem. – Chyba czasem warto spieprzyć sobie na chwilę życie…
Po mieszkaniu rozległ się dźwięk
dzwonka do drzwi, który niestety drastycznie sprowadził dziewczynę na ziemię. A
przyjemne uczucie, które jeszcze przed momentem towarzyszyło jej dzięki
wspomnieniu, rozpłynęło się w powietrzu niczym bańka mydlana. Dlaczego to musiało się tak skończyć… Tak wiele by oddała, żeby ich wszystkie plany
się ziściły. Żeby Tom wciąż patrzył na nią w taki sposób. Żeby na każdym kroku
pokazywał jej, jak bardzo jest dla niego ważna i że razem mogą osiągnąć wszystko czego pragną. Może to
byłoby zbyt proste… Może musiało się tak skomplikować. Podobno najbardziej
docenia się coś, o co trzeba najmocniej walczyć. Pytanie tylko, czy oni jeszcze
w ogóle będą o siebie walczyć…
Wstała od stołu z dosyć ponurym
wyrazem twarzy. Nie powinna chyba wracać do najcudowniejszych chwil swojego
życia, bo nie kończy się to dla niej zbyt dobrze. Może powinna się od tego
odizolować. Zapomnieć… Bo może to już nigdy nie wróci. Sama ta myśl sprawiała,
że żołądek przewracał jej się do góry nogami. Właśnie dotarło do niej, że ona
cały czas żywiła nadzieję. I nie chodziło tylko o to, by Tom odzyskał
sprawność. Nieustannie, w duchu, liczyła na to,
że razem z jego sprawnością wrócą także… Oni. Wróci wszystko, co między nimi było i miało być.
Please don't
see just a girl caught up in dreams and fantasies.
Please see me reaching out for someone I can see.
Take my hand, let's see where we wake up tomorrow.
Best laid plans; sometimes are just a one night stand.
I'd be damned; Cupid's demanding back his arrow.
So let's get drunk on our tears and...*
Please see me reaching out for someone I can see.
Take my hand, let's see where we wake up tomorrow.
Best laid plans; sometimes are just a one night stand.
I'd be damned; Cupid's demanding back his arrow.
So let's get drunk on our tears and...*
Odetchnęła głęboko, by zacząć na
nowo myśleć trzeźwo i nie wyglądać na spłoszoną. Tak, musiała przez jakiś czas
poudawać, że jest dojrzałą kobietą. Byłoby znacznie prościej, gdyby faktycznie
nią była. Nie zwlekając dłużej, przykleiła uśmiech do twarzy i pociągnęła za
klamkę otwierając drzwi. Mina jej zrzedła, gdy ujrzała przed sobą młodą
dziewczynę. Wysoka, zgrabna… ładna. Czego tutaj szuka? Czyżby jedna z fanek?
Czy to w ogóle możliwe?
- Dzień dobry, Kathlyn Fleisher.
Pani Kaulitz, jak rozumiem? – Nieznajoma wbiła w nią swoje zielone spojrzenie,
a Olivia zaczęła powoli łączyć ze sobą fakty… I wcale jej się to nie podobało.
Nawet nie zwróciła uwagi na nazwisko, którego dziewczyna użyła w odniesieniu do
jej osoby. Dawniej wywołałoby to u niej masę dziwnych odczuć i myśli, teraz
jednak skupiała się wyłącznie na osobie nieznajomej. – Jestem rehabilitantką.
Dobrze trafiłam?
- Tak, jasne… - Olivia ocknęła
się w końcu i odsunęła na bok, by wpuścić ja do środka. Na powrót przylepiła do
twarzy sztuczny uśmiech, aby zachować jakieś pozory.
- Wygląda pani na zdziwioną. Pan
Kaulitz nie wspominał o moim przyjściu?
- Ależ wspominał – Obydwie
zwróciły się w kierunku dobiegającego je męskiego głosu. Bill stał w wejściu do
przedpokoju posyłając im swój szeroki, śnieżnobiały uśmiech. Rehabilitantka
wydawała się od razu rozpromienić na jego widok. – Zapraszamy. Tom już na
ciebie czeka.
- To świetnie. Chciałabym tylko
najpierw skorzystać z łazienki, jeśli można – spojrzała na niego niepewnie.
Wcale go nie dziwiło, że czuła się przy nim onieśmielona. Nawet mu to
odpowiadało. Czuł, że nie tylko ona jemu przypadła do gustu. To z pewnością
odwzajemniona skłonność ku sobie.
- Oczywiście, trzecie drzwi –
Wskazał jej od razu drogę i odprowadził ją również swoim wzrokiem, którego nie
potrafił od niej oderwać. To było tak bardzo nie na miejscu. Wiedział, że
powinien nad sobą bardziej panować. Przynajmniej podczas jej wizyt u jego
brata. Wszyscy powinni skupiać się tu na jego zdrowiu, a nie flirtach. Ale to
było silniejsze od niego.
- Że niby to jest ta
rehabilitantka? – Niezbyt entuzjastyczny głos Olivii sprowadził go jednak zaraz
na ziemie. Skierował na nią swoje zdziwione spojrzenie zupełnie nie rozumiejąc
co jej nie odpowiada. A ewidentnie nie odpowiadało. Jej niebieskie oczy
przybrały wręcz granatowego odcieniu a wyraz twarzy zapowiadał kolejną
sprzeczkę. – Skąd ty żeś ją wziął?
- Z najlepszego ośrodka! –
zapewnił bez wahania, co było zgodne z prawdą.
- Ładniejszej nie było? –
zironizowała krzyżując przy tym ręce na piersi. – Ślinisz się, jak pies na
widok kości – Nie potrafiła darować sobie tej uwagi. Obudziły się w niej
wcześniej nieznane uczucia, nad którymi nie umiała w tym momencie zapanować.
Działała całkowicie impulsywnie i chyba nie poznawała znowu samej siebie.
- Boże, ty jesteś zazdrosna! –
zawołał rozbawiony, gdy dotarło do niego o co tak naprawdę jej chodziło. I z
pewnością nie miała tu na myśli jego osoby. Zwyczajnie obawiała się konkurencji
w związku z Tomem. W sumie, nie powinno to nikogo dziwić. Kathlyn była piękna,
miała spędzać z Tomem mnóstwo czasu. W dodatku przyczyni się do odzyskania
przez niego pełnej sprawności… Olivia już nie będzie jedyną kobietą w jego
życiu. Przynajmniej z pozoru.
- Co? Niby o co? – obruszyła się
natychmiast. – Po prostu nie uważam, by kobieta była odpowiednią osobą na to
stanowisko. Tom potrzebuje kogoś silnego, zarówno fizycznie jak i psychicznie –
dodała pośpiesznie chcąc się jakoś wybronić. Jej reakcja faktycznie mogła wydać
się nieco podejrzana. Nie mogła pozwolić Billowi, by myślał, że jest zazdrosna
o tę dziewczynę. Przecież zupełnie nie miała o co!
- Też tak myślałem. Ale Kathlyn
naprawdę jest dobra w tym co robi. Poza tym jeśli się nie sprawdzi, zawsze
można zatrudnić kogoś innego. Nie warto kogoś skreślać na podstawie jego
wyglądu. Nie bądź taka powierzchowna, Liv – rzekł z poważną miną i również
złożył ręce na piersi spoglądając na nią wyzywająco. Nie zamydli mu oczu swoimi
argumentami. Dobrze wiedział, że nie chodzi tu o wątpienie w jej umiejętności.
Była po prostu zbyt ładna i to ją bolało.
- Jasne… Tylko, żebyś potem do
mnie nie przychodził, jak Tom zacznie coś odwalać – skwitowała ze złością i
wyminęła go kierując się do swojego pokoju pozostawiając go samego sobie.
Chłopak pokręcił tylko z dezaprobatą głową, śmiejąc się przy tym pod nosem.
Jakby nie patrzeć, to bardzo urocze, że Olivia jest zazdrosna. Już nikt mu nie
wmówi, że ta dziewczyna nic nie czuje do jego brata. Miał jednak nadzieję, że
jej obawy są bezpodstawne, bo sam nie byłby zadowolony, gdyby nowa
rehabilitantka przypadła Tomowi do gustu bardziej niż powinna. Ta opcja w ogóle
nie wchodzi w grę. Poza tym, przecież Tom sam nie widzi świata poza Olivią.
Ślepiec by to zauważył.
- To gdzie mój pacjent? Czas
zacząć działać – Dziewczyna pojawiła się znowu obok niego już w pełni gotowa do
pracy. Miał nadzieję, że jej pozytywna energia jakimś sposobem przejdzie także
na Toma i będą mogli wszyscy zaliczyć ten dzień do udanych.
W czasie, gdy Tom prawdopodobnie
poznawał swoją nową rehabilitantkę i zaczynał z nią współpracę, Olivia
przebywała w pokoju obok wraz z psem. Nadal nie potrafiła opanować swoich
negatywnych emocji. W jej głowie tworzyły się jakieś chore wizje, które nigdy
wcześniej nawet nie przyszłyby jej na myśl. To było niedorzeczne. Z pewnością
jej zachowanie odbiegało od zachowania dojrzałej osoby. Czuła się jak jakaś
głupia nastolatka. W dodatku nigdy wcześniej nie znała uczucia zazdrości.
Zazdrości o mężczyznę. I to tak potężnego. Nagle poczuła się taka zbędna,
gorsza pod każdym względem. Wystarczyła jedna chwila by jej samoocena uległa
zaburzeniu. Nie była już pewna swojej pozycji. Zazdrość zdecydowanie nie
zostanie jej przyjaciółką.
Była zła na Billa, choć nie
powinna. Jedyną osobą, na którą powinna się w tej chwili złościć, była ona
sama. Tom pewnie chciałby, żeby teraz przy nim była, a ona siedzi w pokoju jak
obrażone dziecko. A może wcale by nie chciał… Do czego mu jej osoba? Kathlyn ma
w sobie tyle uroku, że z pewnością nie potrzebuje żadnej pomocy w ujarzmieniu
jego męskiej dumy. Mogłaby tam być i się o tym przekonać, ale wolała siedzieć
sama za ścianą i dręczyć się swoimi głupimi myślami.
Nie wiedziała, że Tom teraz
zaciska mocno zęby. Zbiera w sobie psychiczna siłę, by się przełamać. Po raz
kolejny odkłada swoją dumę gdzieś daleko. Zapomina o tym, że jest twardym,
niezależnym facetem. Godzi się na wszystko, co jest mu w tym momencie
przedstawiane. I czyni to wszystko, bo pamięta o swojej obietnicy. Nie
wiedziała, że robi to dla niej. Bo była ostatnią osobą, którą chciałby
zawieść.
- Bill, myślę, że nie
potrzebujemy widowni – Młoda rehabilitantka dość delikatnie zachęciła Wokalistę
do opuszczenia pokoju brata. Mężczyzna dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, co
miała na myśli. Nie odpowiadało mu, że musi wyjść… Jego się nie wyprasza! Nie
zamierzał jednak polemizować. Wiedział, że Tomowi będzie lepiej, gdy nikt nie
będzie się mu przyglądał. Kathlyn sobie
na pewno poradzi bez niczyjej pomocy.
- Jasne. Jak coś, będę w kuchni
– rzucił posyłając im pełne wyrozumienia spojrzenie, po czym wyszedł zamykając
za sobą drzwi.
W tym samym momencie Olivia
także zdecydowała się w końcu przełamać i wyjść z pomieszczenia obok. Wyglądała
na dosyć zmieszaną i niepewną siebie. Dziwiło go to. O ile wcześniej potrafił
zrozumieć jej zachowanie, teraz było dla niego zaskakujące, że nagle stała
przed nim taka zagubiona i wystraszona.
- I jak to przyjął? – odezwała
się unosząc na niego swój przygaszony wzrok.
- Masz na myśli, czy również
ślini się na jej widok? – uśmiechnął się chytrze mimo iż gołym okiem widział,
że dziewczyna wcale nie jest w nastroju na takie żarty. Co też potwierdziła
swoim obrażonym spojrzeniem, którym go obdarowała. Może ona jest zazdrosna, ale
to on zachowuje się jak dzieciak. W tej sytuacji nie miała ochoty kontynuować z
nim dyskusji. – Poszło dużo lepiej niż się spodziewałem. Poza tym, że chciał
mnie zabić wzrokiem, nie pisnął słowa – dodał widząc, że Olivia zamierza odejść
nie czekając na jego odpowiedź. Chciał się jakoś zreflektować. – Lepiej tam
jednak nie przebywać. Kathlyn sama mnie wyprosiła, chyba też zauważyła, że Tom
ma z tym problem.
- W porządku, nie zamierzam im
przeszkadzać. I tak niedługo wychodzę do pracy – odparła dosyć chłodno jak na
siebie, ale nie umiała być dla niego milsza. Bo o ile według niego to wszystko
mogło być zabawne, dla niej było poważną sprawą.
- Może chciałabyś jakąś lepszą
pracę? – wypalił prosto z mostu zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Czyli
jak zawsze. Bezmyślność to jego drugie imię. Nawet, gdy ma dobre intencje.
- Co to ma znaczyć?
- Mógłbym pomóc ci coś znaleźć
po prostu – Wzruszył ramionami bojąc się być już bardziej konkretnym. Miał
wrażenie, że działał ostatnio na nią jak płachta na byka. Cokolwiek by nie
powiedział, czy zrobił, ona patrzyła na niego, jakby był największym złoczyńcą.
Wiedział, że sam to spieprzył i w sumie nie robił zbyt wiele, aby to naprawić.
Ta jego narcystyczna natura. Że niby wszyscy prędzej czy później sami do niego
wrócą, bo nie da się bez niego żyć. Otóż da się… I kto, jak kto, ale Olivia
sobie świetnie da radę bez jego osoby. I w końcu to on stanie się zbędny dla
swojego własnego brata…
- To nie jest na razie
konieczne. Może za jakiś czas, teraz wolę być blisko… - Wbrew jego obawom, jej
odpowiedź była w miarę delikatna. Nie naskoczyła na niego, to już był postęp. W
wypowiedzianym przez nią zdaniu, brakowało mu tylko jednego wyrazu, które
byłoby idealnym zakończeniem. A mianowicie: „…wolę być blisko Toma.”. Tak,
ewidentnie czuł, że właśnie tam miało być imię jego bliźniaka. – Pójdę się
ogarnąć… - mruknęła. Jej spojrzenie było takie zagubione, pełne wątpliwości i
strachu. Dostrzegał to wszystko w tych niebieskich tęczówkach i czuł wyrzuty
sumienia. Nie przyszło mu do głowy, jak ta dziewczyna musi mocno to przeżywać.
A on jeszcze wykorzystywał jej zazdrość do swoich złośliwości. Podczas, gdy to
było dla niej zupełnie nowe doznanie.
-
Olivia – Złapał
ją za rękę zatrzymując jeszcze na chwilę. Nie chciał, żeby ich rozmowa znowu
spełzła na niczym. – Przepraszam. Za wszystko. Czasem nie myślę nad tym co
robię, czy mówię. Lubię cię, bardzo. I chciałbym, żeby nasze relacje były
dobre. Chcę być twoim przyjacielem – wyznał z nadzieją, że dzięki temu znowu
będzie między nimi, jak jeszcze tydzień temu.
- W porządku, Bill – uśmiechnęła
się do niego przyjaźnie. – Doceniam to, dziękuję. Dobrze jest mieć tu jeszcze
kogoś…
- Czyli znowu gramy w jednej
drużynie?
- Wbrew pozorom, gramy w niej
bez przerwy – zapewniła go ściskając jego dłoń. Mógł być już spokojny. Wszystko
wraca na swoje dawne tory.
Odprowadził ją wzrokiem, gdy
skierowała się z powrotem do pokoju, by zacząć przygotowywać się do pracy. Obydwoje mogli chyba odetchnąć z
ulgą. Przynajmniej po części, bo o ile dla Olivii kwestia z Billem została
rozwiązana, to ziarenko zazdrości, które dziś w niej zakiełkowało wciąż pozostawało
utrapieniem.
I znowu uświadamiasz sobie, jak
bardzo Ci zależy, by być jedyną kobietą w Jego życiu.
Słońce powoli chyliło się ku
zachodowi. Bill przyglądał się temu w skupieniu, stojąc na tarasie i paląc
papierosa. Takie momenty były idealne na pozbieranie i poukładanie swoich
myśli, a czasem także uczuć. Co do tych
drugich, znowu był rozdarty. I wbrew pozorom nie chodziło wcale o jego własne
rozterki sercowe. Tym razem głowę zaprzątał mu brat i dwie kobiety istniejące w
jego życiu. Mogłoby się zdawać, że od pewnego czasu jest już tylko jedna… ale
to tylko pozory. To, że kogoś nie widać chwilowo fizycznie, nie znaczy, że
przestał istnieć. Ria w miarę systematycznie się z nim kontaktowała wypytując o
Toma. Wokaliście to nie odpowiadało, między innymi dlatego, że miał za złe
modelce jej ucieczkę od problemów. Po drugie już od dawna na jej miejsce,
ulokował w swojej wyobraźni Olivię. Według niego, była wprost idealna dla Toma.
Wiedział, że nie bez powodu wybrał właśnie ją w Vegas. Żadna z rzeczy, którą
wtedy zrobił, nie stała się bez powodu. A Ria, mimo że spędziła u boku
Gitarzysty kilka lat, wciąż nie była tą właściwą kobietą na właściwym miejscu…
Nigdy mu tego nie mówił, bo nie uważał tego za konieczne. Jego subiektywne
opinie nie zawsze muszą wychodzić na światło dzienne. Tym bardziej, że jego
brat przez długi czas, był szczęśliwy u boku rudowłosej. Dopóki coś nie zaczęło
się, z dnia na dzień, między nimi psuć. To sytuacja z tych, kiedy nikt nie wie
jak i dlaczego. On, stojąc z boku, mógł tylko patrzeć. Jak kolor oczu jego
brata blaknie, a uśmiech staje się mniej wyraźny. Mógł tylko widzieć, jak dużo
mniej chętnie wraca do domu. Dlaczego więc po tym wszystkim miałby chcieć jej w
czymkolwiek pomagać? Cokolwiek ułatwiać..? Jeśli nawet nie była w stanie
wytrzymać z jego bratem w najtrudniejszych chwilach życia. Nie zasługiwała na niego. Nawet jeżeli nie miał prawa, żeby ją
oceniać… Nie zasługiwała. I on na pewno nie będzie tym, który powie Tomowi, że
jego „dziewczyna” się nim jakkolwiek interesuje. Gdyby chciała, mogłaby tu
przyjechać. Mogłaby zrobić cokolwiek, by naprawić ich relację. Ale nie robiła
niczego. Nie była nawet świadoma, że jej miejsce zostało już zajęte. Sama na to
pozwoliła.
Olivia
jest dobra. Tom będzie z nią szczęśliwy. Nie potrzebuje, żeby mieszać mu w
życiu jeszcze przeszłością, gdy już wszystko zaczyna się układać…
- Zgłaszam, że zadanie wykonane,
szefie – Usłyszał za sobą znajomy głos, który wyrwał go z zamyślenia.
Uśmiechnął się przyjaźnie odwracając w kierunku, stojącej w wejściu dziewczyny.
– Trochę nam dziś zeszło, ale początki zawsze są trudne.
- Tom pewnie dał ci popalić…
- Nie było tak najgorszej –
stwierdziła z uśmiechem. – Myślę, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa.
Widać, że ma motywację. Wiele razy dziś widziałam po nim, jak zaciska zęby, by
przypadkiem nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Jestem pewna, że zrozumiał
już, o co w tym wszystkim chodzi – Podzieliła się z nim swoimi obserwacjami. I
najwyraźniej była nie tylko dobrą rehabilitantką, ale także psycholożką. Chyba
nie mogli trafić lepiej.
- Cieszę się bardzo. Naprawdę
dobrze to słyszeć – rzekł z entuzjazmem i podszedł do niewielkiego stolika, na
którym stała popielniczka następnie gasząc w niej papierosa.
- Tylko mam wrażenie, że jego…
partnerka nie jest zbyt zadowolona – odezwała się niepewnie sama do końca nie
wiedząc, jak powinna określić Olivię. Bill nie przejął się zbytnio jej obawami,
bo znał całą sytuację. Nie mógł do końca jej wszystkiego zdradzić, ale chciał
ją trochę uspokoić.
- Olivia po prostu była zaskoczona,
nie uprzedziłem jej, że będziesz dziewczyną. Ostatnia rehabilitantka się nie
sprawdziła. Bardzo jej zależy, by Tom czuł się jak najlepiej i udało mu się
odzyskać sprawność – wyjaśnił jej najlepiej, jak potrafił używając przy tym z
niebywała rozwagą swoich słów.
- Doskonale to rozumiem. Mam
nadzieję, że się do mnie przekona. A tymczasem, pora się zbierać. Wpadnę po
jutrze – oznajmiła spoglądając w jego kierunku.
- Może cię odwiozę? –
zaproponował nim zdążyła się odwrócić. Bardzo chciał ją jeszcze zatrzymać. Nie
mógł jednak, aż tak bardzo się narzucać. Uznał więc, że odwiezienie jej do domu
byłoby dobrym rozwiązaniem. Zupełnie niewinnym… - I tak miałem się już zbierać
– dodał chcąc ją bardziej zachęcić do swojego pomysłu. Dostrzegł zawahanie na jej
twarzy. Ich współpraca, znacznie ograniczała budowanie relacji pod względem
moralnym.
- W takim razie niech będzie –
zgodziła się w końcu nie chcąc zbytnio przedłużać. Przecież nie było w tym nic
złego ani tym bardziej zobowiązującego. Bill był bardzo sympatycznym mężczyzną.
I przystojnym, czarującym… a to już całkiem inna sprawa.
To ten moment, kiedy już wiesz,
że nie zdołasz oprzeć się Jego urokowi. Wiesz też, że właśnie powinnaś. Ale
przecież to jest niezależne od Ciebie. Zupełnie niezależne…
*Keira Knightley - Lost Stars
Bardzo, bardzo mocno polecam zarówno piosenkę, jak i film "Begin again". Fantastyczny film o muzyce, idealny dla wrażliwców takich jak ja :)
Drogi Czytelniku!
Komentarz od Ciebie jest wyrażeniem szacunku dla mojej pracy oraz motywacją do dalszej publikacji.
Jeśli więc szanujesz moją pracę i chciał/abyś poznać dalsze losy bohaterów, zostaw po sobie ślad.
Nie zarabiam na publikacji, największą i jedyną nagrodą dla mnie jest Twoja opinia.
***
Mowilam Ci juz,ze Cie uwielbiam :3 ??? Mam nadzieje,ze Tom odzyska sily i wroci troche do zycia. Podziwiam Olivie ,ze tak duzo dla niego poswiecila. Nooo a Bill...hymmm...czyzby bedzie go cos laczylo z ta dziewczyna :> ?
OdpowiedzUsuńDuzo weny Ci zycze :*
Doczekałam się! <3 Nareszcie ;D Odcinek fajny czyli taki jak zawsze ^^ Tylko to nastawienie Olivii do tej rehabilitantki... Nie znałam jej od tej strony ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Olivię. Piękna kobieta w pobliżu mężczyzny, który nad wyraz docenia kobiece wdzięki, może być niebezpieczna ;) Ale wierzę, że Kaulitz niczego takiego nie odwali i będzie grzecznym chłopcem, który ukończy rehabilitację z uśmiechem. Życzę mu tego z całego serca!
OdpowiedzUsuńI ach, czuję, że między Billem i Kathlyn co się zrodzi. Nie wiem, może przyjaźń, a może coś więcej. Hm, trzeba czekać :) Świetny odcinek, ale nim się wczytałam, był już koniec :D No nic, życzę weny na kolejne odcinki! ♥
Ciekawe co tak zadziałało na Toma ♡
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze jednak Olivia xd
czekam na nn ;*
cukiierkoowaa
Pamiętałam, że to dziewczyna i wręcz czekałam z niecierpliwością na reakcję Olivii. Zazdrość jest bardzo niebezpiecznym uczuciem, liczę na to, że szybko wypleni ją ze swojego serca. Bo to nie skończy się dobrze, ani dla Toma ani dla Billa, a tym bardziej nie dla jej samej. Rehabilitacja idzie nieźle, trzymam mocno za niego kciuki, wiem, że da sobie z tym radę. Jest silnym mężczyzną o wysokich ambicjach. Niech pokaże jaka siła w nim drzemie. Czy tylko mi się zdaje czy Kathlyn wpadła w oko Billowi? Na pewno wpadła, oj, ktoś tu się zawieruszy w odmętach miłości.
OdpowiedzUsuńNo tak, zapomniałam. Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńNie wiem co pisać xd Ale urocza jest ta zazdrość Liv, ale i tak myślę, że Tom za bardzo ją kocha, żeby zwracać uwagę na inne dziewczyny, poza tym jak Bill jest zainteresowany to już wgl xd Mam nadzieję, że z ta cała rehabilitacja przyniesie skutki i że Tom się nie podda.
QB
Super czekam na next. To słodkie Olivia je jest zazdrosna :D <3
OdpowiedzUsuńŁadna rehabilitantka, huh? Nie dobrze... Wszyscy znamy Toma nie od dziś. Wiadomo, że ładne dziewczyny robią na nim wrażenie od razu i... cóż. Może przez to, że chwilowo jest, jaki jest - oprze się urokowi Kathlyn.
OdpowiedzUsuńZazdrosna Liv :D To lubię. Dziewczyna nadal czuje się zagubiona w tym wszystkim, a jednak jakaś iskierka dawnego uczucia się w niej tli i budzi do życia coraz bardziej. Mam nadzieję, że Tom w końcu przejrzy na oczy, bo umówmy się - oni są dla siebie stworzeni ;)
Pozostaje mi tylko czekać z utęsknieniem na następny rozdział. I jak już wspominałam: szablon cudny ;)
Znowu wpadam z ciekawości, co tam nowego. I co widzę? Nowy szablon! Jesus Christ Superstar, padnę za każdym razem, gdy będę tu wchodzić. Wiesz co? Zdecydowanie ten będzie moim ulubionym i proszę Cię nie zmieniaj go. Chyba, że będzie inny, jeszcze genialniejszy! :3
OdpowiedzUsuńCo za bajerant z tego Billa. Nie ma w nim za grosz niewinności. On chyba już wtedy, kiedy po raz pierwszy rozmawiał z rehabilitantką wiedział, że między nimi zaiskrzy (być może nieświadomie, ale jednak...).
OdpowiedzUsuńTom dotrzymuje obietnicy - to bardzo dobrze, tylko zastanawiam się, czy po drodze się nie załamie. Domyślam się, że rehabilitacja to droga przez mękę. Będzie potrzebował cały ogrom wsparcia od swoich bliskich.
I co do Rii to myślę, że jeszcze namiesza, ale w negatywnym kontekście i dopiero w tedy, kiedy Tom całkowicie wyzdrowieje albo będzie już na ostatniej prostej.
Wybacz, że komentuje dopiero teraz, ale znów coś mnie zatrzymało - najpierw chora, a potem mój blog (i lenistwo...).
Ściskam i życzę weny.
Oby Tomowi ta rehabilitacja pomogła ;) Lubię kiedy piszesz, czuję magię i sprawia to iż chce być na ich miejscu hehe oby szybko pojawił się kolejny odcinek ;) Pozdrawiam i dużo weny życzę ;*
OdpowiedzUsuń