piątek, 5 grudnia 2014

19. „Schau mir nicht mehr hinterher. Glaub an dich . Ich glaub an dich…“

Na wstępie, dziękuję każdemu kto oddał głos na Vegas, w sondzie. Niestety, ale wszystko poszło na marne, gdyż wyniki przepadły i moje opowiadanie jakby nie patrzeć wyróżnione nie zostało. Przynajmniej oficjalnie! Bo w sekrecie Wam zdradzę, że wygram 3% przewagi ;) Dlatego dziękuję!
I zapraszam na odcinek, a ja wracam do pisania 20 :D 

***

Trema, to coś co towarzyszyło mu od niepamiętnych czasów. Jako dziecko miewał z nią trochę problemów, które z wiekiem całkowicie się zmieniały wraz z jego perspektywą. A zespół, który stworzył z bratem i przyjaciółmi, pozwolił mu zaprzyjaźnić się z nią na stałe. I nie była to zbyt skomplikowana relacja. Tym bardziej, że z biegiem czasu, dołączyło do niej uczucie ekscytacji, które zdecydowanie ją neutralizowało. Podobno każdy muzyk odczuwa stres wychodząc na scenę, nigdy nie omijało to również jego. Nauczył się jednak sobie z tym radzić, a nawet to maskować. Przed występem nikt nie mógł rozpoznać po nim, że coś jest nie tak. Pasowało to świetnie do jego roli, pewnego siebie, narcystycznego cwaniaczka. Ta jego część, jak i kilka innych, najwyraźniej pozostały pod wrakiem samochodu. Nie posiadał już czegoś takiego, jak odporność. Zupełnie jakby zaczynał od nowa musząc jeszcze raz uczyć się wszystkiego. Nie spodziewał się, że coś takiego go zaskoczy. A jak się okazało, poniedziałek przyniósł za sobą od samego rana, mnóstwo nowych myśli i wątpliwości. Co za tym idzie, również i pewnego rodzaju tremę. To właśnie dziś miał rozpocząć zapowiedzianą rehabilitację. Nadal nie był do niej przekonany, ale pamiętał o złożonej obietnicy i to pozwalało mu jakoś panować nad sobą. Niemniej, odczuwał strach. Mogło wydawać się to nieco dziwne, bo z pozoru przecież nie miał czego się obawiać. Nikt mu nie chce wyrządzić krzywdy, nikt nie będzie działał na jego niekorzyść. Przeciwnie, chcą mu tylko pomóc. Problem tkwił w tym, że mogłoby się okazać, iż to nie zadziała. Mogłoby się okazać, że jest już za późno. Nie ma dla niego ratunku. Że to koniec. Świadomość uzasadniona realnymi zdarzeniami jest dużo gorsza od samych myśli o tym. To tego się bał. Przed tym uciekał. Przed rzeczywistością, która mogłaby się okazać dla niego brutalniejsza niż dotychczas.
Nie tylko on miał swoje obawy i czuł się zestresowany. Olivia także nie wiedziała, czego może się spodziewać. Z tym, że ona raczej skupiała się na reakcji i zachowaniu Gitarzysty. Zdążyła poznać go już na tyle, by wiedzieć jak bardzo impulsywny potrafi być. Poza tym z opowieści jego brata pamiętała, jak skończyła się ostatnia próba podjęcia leczenia.
Na szczęście z samego rana zjawił się również Bill, dzięki czemu czuła się nieco pewniej. Nie żywili już do siebie żadnej urazy, a ich relacja wróciła na dawne tory. Doszli do porozumienia i znowu mogli ze sobą zgodnie współpracować. We dwoje było zdecydowanie raźniej. Tom to trudny przypadek, czasem trzeba mieć przy nim duże wsparcie.
Podczas, gdy Bill pomagał mu się ogarniać w łazience, Olivia siedziała w kuchni jak na szpilkach oczekując przyjścia rehabilitanta. Modliła się w duchu, by wszystko się udało. Najtrudniejszy jest pierwszy dzień, później już będzie tylko lepiej. Wierzyła w to, musiała. Wiara i nadzieja, to jedyne czego mogła być pewna w swoim życiu. Jedyne, co nigdy jej nie opuszczało. Pozwalało przetrwać najgorsze chwile. Wyciągały z najgłębszego bagna. I jeszcze nigdy jej nie zawiodły. Nawet teraz, gdyby spojrzała na to wszystko z perspektywy czasu. Przyleciała tu całkowicie w ciemno, impulsywnie podjęła decyzję o zamieszkaniu z Tomem chcąc mu pomóc. Pamiętała jak bardzo ich początki tutaj były trudne, czasem nawet dla niej bolesne. Ale nigdy się nie poddała. Bo miała nadzieję, wierzyła, że wszystko może się zmienić. Udało jej się również przekazać to jemu. A teraz facet, który przed paroma miesiącami postanowił wypiąć się na najbliższych mu ludzi i cały świat, postanowił też, że jednak spróbuje. Chciał stanąć na nogi, zacząć wszystko jeszcze raz. Mieć wpływ na swoją przyszłość.

Ciepły wieczór sprzyjał młodej parze w przechadzaniu się między rozświetlonymi budynkami Vegas. Każdy z nich zachęcał, by zajrzeć do niego choć na moment. Kusił swoim zewnętrznym wyglądem, ale także tym co miał do zaoferowania w środku. Sklepy, kluby, restauracje, kasyna. Nieważne czego byś potrzebował w danym momencie, znalazłbyś to tam w mgnieniu oka. Pozostaje jeszcze kwestia tego, czy posiadasz gruby portfel. Bo do takich miejsc nie przychodzi się po jedną rzecz. Wszystko jest tak skonstruowane byś spędził tam co najmniej kilka godzin, wydając po kilka tysięcy dolarów.
- Całe życie tutaj mieszkam, a nigdy mnie tu nie było – Dziewczyna z zachwytem rozglądała się dookoła. Wszystko wydawało jej się takie piękne, tak bardzo warte uwagi. Miała ochotę wejść do każdego miejsca po kolei. Żeby chociaż zobaczyć je od środka. Brakowało jej tej swobody, którą teraz miała. Przy nim mogła pozwolić sobie na wszystko.
- Domyślam się, że zanim się poznaliśmy byłaś całkiem rozsądną i poukładaną osobą – Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem obejmując ją ręką w talii. Uwielbiał czuć ją blisko siebie. Cieszył się, że mogą iść przez miasto trzymając się za ręce, czy obejmując. Nawet nie wiedział, że to może dawać tyle przyjemności. Dotychczas nigdy sobie na to nie pozwalał, bo przecież ktoś mógłby to zobaczyć, zrobić zdjęcie, nagrać… cokolwiek, co zostałoby za chwilę rozdmuchane. Przez to wszystko tworzył się dystans, który choć niewidzialnie, oddalał go od swojej partnerki. Teraz było inaczej. Nie zamierzał tego zepsuć.
- Można tak powiedzieć. Poukładana to dobre słowo. Szczególnie, poukładana według planu innych – odparła niezbyt entuzjastycznie. Przeszłość, którą próbowali za sobą zostawić, wyraźnie nie była kolorowa dla żadnego z nich. Wspomnienia zamiast uśmiechu, wywoływały grymas na twarzy.
- Na szczęście przyszłość leży w naszych rękach. Możemy sami o niej decydować, układać ją według swoich  własnych  planów.
- Szkoda, że to wcześniej nie było takie proste.
- Wtedy byśmy się nie poznali – zauważył obdarzając ją swoim czekoladowym spojrzeniem. – Chyba czasem warto spieprzyć sobie na chwilę życie…

Po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, który niestety drastycznie sprowadził dziewczynę na ziemię. A przyjemne uczucie, które jeszcze przed momentem towarzyszyło jej dzięki wspomnieniu, rozpłynęło się w powietrzu niczym bańka mydlana. Dlaczego to musiało się tak skończyć…  Tak wiele by oddała, żeby ich wszystkie plany się ziściły. Żeby Tom wciąż patrzył na nią w taki sposób. Żeby na każdym kroku pokazywał jej, jak bardzo jest dla niego ważna i że razem mogą osiągnąć wszystko czego pragną. Może to byłoby zbyt proste… Może musiało się tak skomplikować. Podobno najbardziej docenia się coś, o co trzeba najmocniej walczyć. Pytanie tylko, czy oni jeszcze w ogóle będą o siebie walczyć…
Wstała od stołu z dosyć ponurym wyrazem twarzy. Nie powinna chyba wracać do najcudowniejszych chwil swojego życia, bo nie kończy się to dla niej zbyt dobrze. Może powinna się od tego odizolować. Zapomnieć… Bo może to już nigdy nie wróci. Sama ta myśl sprawiała, że żołądek przewracał jej się do góry nogami. Właśnie dotarło do niej, że ona cały czas żywiła nadzieję. I nie chodziło tylko o to, by Tom odzyskał sprawność. Nieustannie, w duchu, liczyła na to,  że razem z jego sprawnością wrócą także… Oni. Wróci wszystko, co między nimi było i miało być.

Please don't see just a girl caught up in dreams and fantasies.
Please see me reaching out for someone I can see.
Take my hand, let's see where we wake up tomorrow.
Best laid plans; sometimes are just a one night stand.
I'd be damned; Cupid's demanding back his arrow.
So let's get drunk on our tears and...*


Odetchnęła głęboko, by zacząć na nowo myśleć trzeźwo i nie wyglądać na spłoszoną. Tak, musiała przez jakiś czas poudawać, że jest dojrzałą kobietą. Byłoby znacznie prościej, gdyby faktycznie nią była. Nie zwlekając dłużej, przykleiła uśmiech do twarzy i pociągnęła za klamkę otwierając drzwi. Mina jej zrzedła, gdy ujrzała przed sobą młodą dziewczynę. Wysoka, zgrabna… ładna. Czego tutaj szuka? Czyżby jedna z fanek? Czy to w ogóle możliwe?
- Dzień dobry, Kathlyn Fleisher. Pani Kaulitz, jak rozumiem? – Nieznajoma wbiła w nią swoje zielone spojrzenie, a Olivia zaczęła powoli łączyć ze sobą fakty… I wcale jej się to nie podobało. Nawet nie zwróciła uwagi na nazwisko, którego dziewczyna użyła w odniesieniu do jej osoby. Dawniej wywołałoby to u niej masę dziwnych odczuć i myśli, teraz jednak skupiała się wyłącznie na osobie nieznajomej. – Jestem rehabilitantką. Dobrze trafiłam?
- Tak, jasne… - Olivia ocknęła się w końcu i odsunęła na bok, by wpuścić ja do środka. Na powrót przylepiła do twarzy sztuczny uśmiech, aby zachować jakieś pozory.
- Wygląda pani na zdziwioną. Pan Kaulitz nie wspominał o moim przyjściu?
- Ależ wspominał – Obydwie zwróciły się w kierunku dobiegającego je męskiego głosu. Bill stał w wejściu do przedpokoju posyłając im swój szeroki, śnieżnobiały uśmiech. Rehabilitantka wydawała się od razu rozpromienić na jego widok. – Zapraszamy. Tom już na ciebie czeka.
- To świetnie. Chciałabym tylko najpierw skorzystać z łazienki, jeśli można – spojrzała na niego niepewnie. Wcale go nie dziwiło, że czuła się przy nim onieśmielona. Nawet mu to odpowiadało. Czuł, że nie tylko ona jemu przypadła do gustu. To z pewnością odwzajemniona skłonność ku sobie.
- Oczywiście, trzecie drzwi – Wskazał jej od razu drogę i odprowadził ją również swoim wzrokiem, którego nie potrafił od niej oderwać. To było tak bardzo nie na miejscu. Wiedział, że powinien nad sobą bardziej panować. Przynajmniej podczas jej wizyt u jego brata. Wszyscy powinni skupiać się tu na jego zdrowiu, a nie flirtach. Ale to było silniejsze od niego.
- Że niby to jest ta rehabilitantka? – Niezbyt entuzjastyczny głos Olivii sprowadził go jednak zaraz na ziemie. Skierował na nią swoje zdziwione spojrzenie zupełnie nie rozumiejąc co jej nie odpowiada. A ewidentnie nie odpowiadało. Jej niebieskie oczy przybrały wręcz granatowego odcieniu a wyraz twarzy zapowiadał kolejną sprzeczkę. – Skąd ty żeś ją wziął?
- Z najlepszego ośrodka! – zapewnił bez wahania, co było zgodne z prawdą.
- Ładniejszej nie było? – zironizowała krzyżując przy tym ręce na piersi. – Ślinisz się, jak pies na widok kości – Nie potrafiła darować sobie tej uwagi. Obudziły się w niej wcześniej nieznane uczucia, nad którymi nie umiała w tym momencie zapanować. Działała całkowicie impulsywnie i chyba nie poznawała znowu samej siebie.
- Boże, ty jesteś zazdrosna! – zawołał rozbawiony, gdy dotarło do niego o co tak naprawdę jej chodziło. I z pewnością nie miała tu na myśli jego osoby. Zwyczajnie obawiała się konkurencji w związku z Tomem. W sumie, nie powinno to nikogo dziwić. Kathlyn była piękna, miała spędzać z Tomem mnóstwo czasu. W dodatku przyczyni się do odzyskania przez niego pełnej sprawności… Olivia już nie będzie jedyną kobietą w jego życiu. Przynajmniej z pozoru.
- Co? Niby o co? – obruszyła się natychmiast. – Po prostu nie uważam, by kobieta była odpowiednią osobą na to stanowisko. Tom potrzebuje kogoś silnego, zarówno fizycznie jak i psychicznie – dodała pośpiesznie chcąc się jakoś wybronić. Jej reakcja faktycznie mogła wydać się nieco podejrzana. Nie mogła pozwolić Billowi, by myślał, że jest zazdrosna o tę dziewczynę. Przecież zupełnie nie miała o co!
- Też tak myślałem. Ale Kathlyn naprawdę jest dobra w tym co robi. Poza tym jeśli się nie sprawdzi, zawsze można zatrudnić kogoś innego. Nie warto kogoś skreślać na podstawie jego wyglądu. Nie bądź taka powierzchowna, Liv – rzekł z poważną miną i również złożył ręce na piersi spoglądając na nią wyzywająco. Nie zamydli mu oczu swoimi argumentami. Dobrze wiedział, że nie chodzi tu o wątpienie w jej umiejętności. Była po prostu zbyt ładna i to ją bolało.
- Jasne… Tylko, żebyś potem do mnie nie przychodził, jak Tom zacznie coś odwalać – skwitowała ze złością i wyminęła go kierując się do swojego pokoju pozostawiając go samego sobie. Chłopak pokręcił tylko z dezaprobatą głową, śmiejąc się przy tym pod nosem. Jakby nie patrzeć, to bardzo urocze, że Olivia jest zazdrosna. Już nikt mu nie wmówi, że ta dziewczyna nic nie czuje do jego brata. Miał jednak nadzieję, że jej obawy są bezpodstawne, bo sam nie byłby zadowolony, gdyby nowa rehabilitantka przypadła Tomowi do gustu bardziej niż powinna. Ta opcja w ogóle nie wchodzi w grę. Poza tym, przecież Tom sam nie widzi świata poza Olivią. Ślepiec by to zauważył.
- To gdzie mój pacjent? Czas zacząć działać – Dziewczyna pojawiła się znowu obok niego już w pełni gotowa do pracy. Miał nadzieję, że jej pozytywna energia jakimś sposobem przejdzie także na Toma i będą mogli wszyscy zaliczyć ten dzień do udanych.

W czasie, gdy Tom prawdopodobnie poznawał swoją nową rehabilitantkę i zaczynał z nią współpracę, Olivia przebywała w pokoju obok wraz z psem. Nadal nie potrafiła opanować swoich negatywnych emocji. W jej głowie tworzyły się jakieś chore wizje, które nigdy wcześniej nawet nie przyszłyby jej na myśl. To było niedorzeczne. Z pewnością jej zachowanie odbiegało od zachowania dojrzałej osoby. Czuła się jak jakaś głupia nastolatka. W dodatku nigdy wcześniej nie znała uczucia zazdrości. Zazdrości o mężczyznę. I to tak potężnego. Nagle poczuła się taka zbędna, gorsza pod każdym względem. Wystarczyła jedna chwila by jej samoocena uległa zaburzeniu. Nie była już pewna swojej pozycji. Zazdrość zdecydowanie nie zostanie jej przyjaciółką.
Była zła na Billa, choć nie powinna. Jedyną osobą, na którą powinna się w tej chwili złościć, była ona sama. Tom pewnie chciałby, żeby teraz przy nim była, a ona siedzi w pokoju jak obrażone dziecko. A może wcale by nie chciał… Do czego mu jej osoba? Kathlyn ma w sobie tyle uroku, że z pewnością nie potrzebuje żadnej pomocy w ujarzmieniu jego męskiej dumy. Mogłaby tam być i się o tym przekonać, ale wolała siedzieć sama za ścianą i dręczyć się swoimi głupimi myślami.
Nie wiedziała, że Tom teraz zaciska mocno zęby. Zbiera w sobie psychiczna siłę, by się przełamać. Po raz kolejny odkłada swoją dumę gdzieś daleko. Zapomina o tym, że jest twardym, niezależnym facetem. Godzi się na wszystko, co jest mu w tym momencie przedstawiane. I czyni to wszystko, bo pamięta o swojej obietnicy.  Nie wiedziała, że robi to dla niej. Bo była ostatnią osobą, którą chciałby zawieść.

- Bill, myślę, że nie potrzebujemy widowni – Młoda rehabilitantka dość delikatnie zachęciła Wokalistę do opuszczenia pokoju brata. Mężczyzna dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, co miała na myśli. Nie odpowiadało mu, że musi wyjść… Jego się nie wyprasza! Nie zamierzał jednak polemizować. Wiedział, że Tomowi będzie lepiej, gdy nikt nie będzie się mu przyglądał. Kathlyn  sobie na pewno poradzi bez niczyjej pomocy.
- Jasne. Jak coś, będę w kuchni – rzucił posyłając im pełne wyrozumienia spojrzenie, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
W tym samym momencie Olivia także zdecydowała się w końcu przełamać i wyjść z pomieszczenia obok. Wyglądała na dosyć zmieszaną i niepewną siebie. Dziwiło go to. O ile wcześniej potrafił zrozumieć jej zachowanie, teraz było dla niego zaskakujące, że nagle stała przed nim taka zagubiona i wystraszona.
- I jak to przyjął? – odezwała się unosząc na niego swój przygaszony wzrok.
- Masz na myśli, czy również ślini się na jej widok? – uśmiechnął się chytrze mimo iż gołym okiem widział, że dziewczyna wcale nie jest w nastroju na takie żarty. Co też potwierdziła swoim obrażonym spojrzeniem, którym go obdarowała. Może ona jest zazdrosna, ale to on zachowuje się jak dzieciak. W tej sytuacji nie miała ochoty kontynuować z nim dyskusji. – Poszło dużo lepiej niż się spodziewałem. Poza tym, że chciał mnie zabić wzrokiem, nie pisnął słowa – dodał widząc, że Olivia zamierza odejść nie czekając na jego odpowiedź. Chciał się jakoś zreflektować. – Lepiej tam jednak nie przebywać. Kathlyn sama mnie wyprosiła, chyba też zauważyła, że Tom ma z tym problem.
- W porządku, nie zamierzam im przeszkadzać. I tak niedługo wychodzę do pracy – odparła dosyć chłodno jak na siebie, ale nie umiała być dla niego milsza. Bo o ile według niego to wszystko mogło być zabawne, dla niej było poważną sprawą.
- Może chciałabyś jakąś lepszą pracę? – wypalił prosto z mostu zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Czyli jak zawsze. Bezmyślność to jego drugie imię. Nawet, gdy ma dobre intencje.
- Co to ma znaczyć?
- Mógłbym pomóc ci coś znaleźć po prostu – Wzruszył ramionami bojąc się być już bardziej konkretnym. Miał wrażenie, że działał ostatnio na nią jak płachta na byka. Cokolwiek by nie powiedział, czy zrobił, ona patrzyła na niego, jakby był największym złoczyńcą. Wiedział, że sam to spieprzył i w sumie nie robił zbyt wiele, aby to naprawić. Ta jego narcystyczna natura. Że niby wszyscy prędzej czy później sami do niego wrócą, bo nie da się bez niego żyć. Otóż da się… I kto, jak kto, ale Olivia sobie świetnie da radę bez jego osoby. I w końcu to on stanie się zbędny dla swojego własnego brata…
- To nie jest na razie konieczne. Może za jakiś czas, teraz wolę być blisko… - Wbrew jego obawom, jej odpowiedź była w miarę delikatna. Nie naskoczyła na niego, to już był postęp. W wypowiedzianym przez nią zdaniu, brakowało mu tylko jednego wyrazu, które byłoby idealnym zakończeniem. A mianowicie: „…wolę być blisko Toma.”. Tak, ewidentnie czuł, że właśnie tam miało być imię jego bliźniaka. – Pójdę się ogarnąć… - mruknęła. Jej spojrzenie było takie zagubione, pełne wątpliwości i strachu. Dostrzegał to wszystko w tych niebieskich tęczówkach i czuł wyrzuty sumienia. Nie przyszło mu do głowy, jak ta dziewczyna musi mocno to przeżywać. A on jeszcze wykorzystywał jej zazdrość do swoich złośliwości. Podczas, gdy to było dla niej zupełnie nowe doznanie.
- Olivia – Złapał ją za rękę zatrzymując jeszcze na chwilę. Nie chciał, żeby ich rozmowa znowu spełzła na niczym. – Przepraszam. Za wszystko. Czasem nie myślę nad tym co robię, czy mówię. Lubię cię, bardzo. I chciałbym, żeby nasze relacje były dobre. Chcę być twoim przyjacielem – wyznał z nadzieją, że dzięki temu znowu będzie między nimi, jak jeszcze tydzień temu.
- W porządku, Bill – uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. – Doceniam to, dziękuję. Dobrze jest mieć tu jeszcze kogoś…
- Czyli znowu gramy w jednej drużynie?
- Wbrew pozorom, gramy w niej bez przerwy – zapewniła go ściskając jego dłoń. Mógł być już spokojny. Wszystko wraca na swoje dawne tory.
Odprowadził ją wzrokiem, gdy skierowała się z powrotem do pokoju, by zacząć przygotowywać się do pracy. Obydwoje mogli chyba odetchnąć z ulgą. Przynajmniej po części, bo o ile dla Olivii kwestia z Billem została rozwiązana, to ziarenko zazdrości, które dziś w niej zakiełkowało wciąż pozostawało utrapieniem.

I znowu uświadamiasz sobie, jak bardzo Ci zależy, by być jedyną kobietą w Jego życiu.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Bill przyglądał się temu w skupieniu, stojąc na tarasie i paląc papierosa. Takie momenty były idealne na pozbieranie i poukładanie swoich myśli, a czasem także uczuć.  Co do tych drugich, znowu był rozdarty. I wbrew pozorom nie chodziło wcale o jego własne rozterki sercowe. Tym razem głowę zaprzątał mu brat i dwie kobiety istniejące w jego życiu. Mogłoby się zdawać, że od pewnego czasu jest już tylko jedna… ale to tylko pozory. To, że kogoś nie widać chwilowo fizycznie, nie znaczy, że przestał istnieć. Ria w miarę systematycznie się z nim kontaktowała wypytując o Toma. Wokaliście to nie odpowiadało, między innymi dlatego, że miał za złe modelce jej ucieczkę od problemów. Po drugie już od dawna na jej miejsce, ulokował w swojej wyobraźni Olivię. Według niego, była wprost idealna dla Toma. Wiedział, że nie bez powodu wybrał właśnie ją w Vegas. Żadna z rzeczy, którą wtedy zrobił, nie stała się bez powodu. A Ria, mimo że spędziła u boku Gitarzysty kilka lat, wciąż nie była tą właściwą kobietą na właściwym miejscu… Nigdy mu tego nie mówił, bo nie uważał tego za konieczne. Jego subiektywne opinie nie zawsze muszą wychodzić na światło dzienne. Tym bardziej, że jego brat przez długi czas, był szczęśliwy u boku rudowłosej. Dopóki coś nie zaczęło się, z dnia na dzień, między nimi psuć. To sytuacja z tych, kiedy nikt nie wie jak i dlaczego. On, stojąc z boku, mógł tylko patrzeć. Jak kolor oczu jego brata blaknie, a uśmiech staje się mniej wyraźny. Mógł tylko widzieć, jak dużo mniej chętnie wraca do domu. Dlaczego więc po tym wszystkim miałby chcieć jej w czymkolwiek pomagać? Cokolwiek ułatwiać..? Jeśli nawet nie była w stanie wytrzymać z jego bratem w najtrudniejszych chwilach życia. Nie zasługiwała na niego. Nawet jeżeli nie miał prawa, żeby ją oceniać… Nie zasługiwała. I on na pewno nie będzie tym, który powie Tomowi, że jego „dziewczyna” się nim jakkolwiek interesuje. Gdyby chciała, mogłaby tu przyjechać. Mogłaby zrobić cokolwiek, by naprawić ich relację. Ale nie robiła niczego. Nie była nawet świadoma, że jej miejsce zostało już zajęte. Sama na to pozwoliła.
Olivia jest dobra. Tom będzie z nią szczęśliwy. Nie potrzebuje, żeby mieszać mu w życiu jeszcze przeszłością, gdy już wszystko zaczyna się układać…

- Zgłaszam, że zadanie wykonane, szefie – Usłyszał za sobą znajomy głos, który wyrwał go z zamyślenia. Uśmiechnął się przyjaźnie odwracając w kierunku, stojącej w wejściu dziewczyny. – Trochę nam dziś zeszło, ale początki zawsze są trudne.
- Tom pewnie dał ci popalić…
- Nie było tak najgorszej – stwierdziła z uśmiechem. – Myślę, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa. Widać, że ma motywację. Wiele razy dziś widziałam po nim, jak zaciska zęby, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Jestem pewna, że zrozumiał już, o co w tym wszystkim chodzi – Podzieliła się z nim swoimi obserwacjami. I najwyraźniej była nie tylko dobrą rehabilitantką, ale także psycholożką. Chyba nie mogli trafić lepiej.
- Cieszę się bardzo. Naprawdę dobrze to słyszeć – rzekł z entuzjazmem i podszedł do niewielkiego stolika, na którym stała popielniczka następnie gasząc w niej papierosa.
- Tylko mam wrażenie, że jego… partnerka nie jest zbyt zadowolona – odezwała się niepewnie sama do końca nie wiedząc, jak powinna określić Olivię. Bill nie przejął się zbytnio jej obawami, bo znał całą sytuację. Nie mógł do końca jej wszystkiego zdradzić, ale chciał ją trochę uspokoić.
- Olivia po prostu była zaskoczona, nie uprzedziłem jej, że będziesz dziewczyną. Ostatnia rehabilitantka się nie sprawdziła. Bardzo jej zależy, by Tom czuł się jak najlepiej i udało mu się odzyskać sprawność – wyjaśnił jej najlepiej, jak potrafił używając przy tym z niebywała rozwagą swoich słów.
- Doskonale to rozumiem. Mam nadzieję, że się do mnie przekona. A tymczasem, pora się zbierać. Wpadnę po jutrze – oznajmiła spoglądając w jego kierunku.
- Może cię odwiozę? – zaproponował nim zdążyła się odwrócić. Bardzo chciał ją jeszcze zatrzymać. Nie mógł jednak, aż tak bardzo się narzucać. Uznał więc, że odwiezienie jej do domu byłoby dobrym rozwiązaniem. Zupełnie niewinnym… - I tak miałem się już zbierać – dodał chcąc ją bardziej zachęcić do swojego pomysłu. Dostrzegł zawahanie na jej twarzy. Ich współpraca, znacznie ograniczała budowanie relacji pod względem moralnym.
- W takim razie niech będzie – zgodziła się w końcu nie chcąc zbytnio przedłużać. Przecież nie było w tym nic złego ani tym bardziej zobowiązującego. Bill był bardzo sympatycznym mężczyzną. I przystojnym, czarującym… a to już całkiem inna sprawa.

To ten moment, kiedy już wiesz, że nie zdołasz oprzeć się Jego urokowi. Wiesz też, że właśnie powinnaś. Ale przecież to jest niezależne od Ciebie. Zupełnie niezależne…


*Keira Knightley - Lost Stars
Bardzo, bardzo mocno polecam zarówno piosenkę, jak i film "Begin again". Fantastyczny film o muzyce, idealny dla wrażliwców takich jak ja :)

 ***
Drogi Czytelniku!
Komentarz od Ciebie jest wyrażeniem szacunku dla mojej pracy oraz motywacją do dalszej publikacji.
Jeśli więc szanujesz moją pracę i chciał/abyś poznać dalsze losy bohaterów, zostaw po sobie ślad.
Nie zarabiam na publikacji, największą i jedyną nagrodą dla mnie jest Twoja opinia.

***



12 komentarzy:

  1. Mowilam Ci juz,ze Cie uwielbiam :3 ??? Mam nadzieje,ze Tom odzyska sily i wroci troche do zycia. Podziwiam Olivie ,ze tak duzo dla niego poswiecila. Nooo a Bill...hymmm...czyzby bedzie go cos laczylo z ta dziewczyna :> ?
    Duzo weny Ci zycze :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczekałam się! <3 Nareszcie ;D Odcinek fajny czyli taki jak zawsze ^^ Tylko to nastawienie Olivii do tej rehabilitantki... Nie znałam jej od tej strony ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale rozumiem Olivię. Piękna kobieta w pobliżu mężczyzny, który nad wyraz docenia kobiece wdzięki, może być niebezpieczna ;) Ale wierzę, że Kaulitz niczego takiego nie odwali i będzie grzecznym chłopcem, który ukończy rehabilitację z uśmiechem. Życzę mu tego z całego serca!
    I ach, czuję, że między Billem i Kathlyn co się zrodzi. Nie wiem, może przyjaźń, a może coś więcej. Hm, trzeba czekać :) Świetny odcinek, ale nim się wczytałam, był już koniec :D No nic, życzę weny na kolejne odcinki! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co tak zadziałało na Toma ♡
    mam nadzieje ze jednak Olivia xd
    czekam na nn ;*
    cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętałam, że to dziewczyna i wręcz czekałam z niecierpliwością na reakcję Olivii. Zazdrość jest bardzo niebezpiecznym uczuciem, liczę na to, że szybko wypleni ją ze swojego serca. Bo to nie skończy się dobrze, ani dla Toma ani dla Billa, a tym bardziej nie dla jej samej. Rehabilitacja idzie nieźle, trzymam mocno za niego kciuki, wiem, że da sobie z tym radę. Jest silnym mężczyzną o wysokich ambicjach. Niech pokaże jaka siła w nim drzemie. Czy tylko mi się zdaje czy Kathlyn wpadła w oko Billowi? Na pewno wpadła, oj, ktoś tu się zawieruszy w odmętach miłości.

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, zapomniałam. Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  7. <3
    Nie wiem co pisać xd Ale urocza jest ta zazdrość Liv, ale i tak myślę, że Tom za bardzo ją kocha, żeby zwracać uwagę na inne dziewczyny, poza tym jak Bill jest zainteresowany to już wgl xd Mam nadzieję, że z ta cała rehabilitacja przyniesie skutki i że Tom się nie podda.
    QB

    OdpowiedzUsuń
  8. Super czekam na next. To słodkie Olivia je jest zazdrosna :D <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładna rehabilitantka, huh? Nie dobrze... Wszyscy znamy Toma nie od dziś. Wiadomo, że ładne dziewczyny robią na nim wrażenie od razu i... cóż. Może przez to, że chwilowo jest, jaki jest - oprze się urokowi Kathlyn.
    Zazdrosna Liv :D To lubię. Dziewczyna nadal czuje się zagubiona w tym wszystkim, a jednak jakaś iskierka dawnego uczucia się w niej tli i budzi do życia coraz bardziej. Mam nadzieję, że Tom w końcu przejrzy na oczy, bo umówmy się - oni są dla siebie stworzeni ;)
    Pozostaje mi tylko czekać z utęsknieniem na następny rozdział. I jak już wspominałam: szablon cudny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znowu wpadam z ciekawości, co tam nowego. I co widzę? Nowy szablon! Jesus Christ Superstar, padnę za każdym razem, gdy będę tu wchodzić. Wiesz co? Zdecydowanie ten będzie moim ulubionym i proszę Cię nie zmieniaj go. Chyba, że będzie inny, jeszcze genialniejszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Co za bajerant z tego Billa. Nie ma w nim za grosz niewinności. On chyba już wtedy, kiedy po raz pierwszy rozmawiał z rehabilitantką wiedział, że między nimi zaiskrzy (być może nieświadomie, ale jednak...).
    Tom dotrzymuje obietnicy - to bardzo dobrze, tylko zastanawiam się, czy po drodze się nie załamie. Domyślam się, że rehabilitacja to droga przez mękę. Będzie potrzebował cały ogrom wsparcia od swoich bliskich.
    I co do Rii to myślę, że jeszcze namiesza, ale w negatywnym kontekście i dopiero w tedy, kiedy Tom całkowicie wyzdrowieje albo będzie już na ostatniej prostej.
    Wybacz, że komentuje dopiero teraz, ale znów coś mnie zatrzymało - najpierw chora, a potem mój blog (i lenistwo...).
    Ściskam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oby Tomowi ta rehabilitacja pomogła ;) Lubię kiedy piszesz, czuję magię i sprawia to iż chce być na ich miejscu hehe oby szybko pojawił się kolejny odcinek ;) Pozdrawiam i dużo weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.