czwartek, 30 listopada 2017

37. "Niemand und nichts nehm' wir mit..."

Błysk flesza od jakiegoś czasu był mu już całkowicie obcy. Zdążył zapomnieć, że w ogóle ktokolwiek na świecie potrafił przez sen wyrecytować jego całą biografię. I właściwie, w ogóle mu tego nie brakowało. Nagle cała ta sława przestała wydawać się znacząca w jego życiu. Bo przecież od początku chodziło głównie o muzykę. Zarabianie na swojej pasji wymagało niebywałego wyczucia i kontroli. Wystarczyła sekunda, aby stracić nad tym panowanie. A potem nie było już odwrotu. Można było już tylko uciekać i opowiadać naokoło, że nigdy się tego tak naprawdę nie chciało. Że to wszystko stało się zbyt przytłaczające. Można było już tylko schować się gdzieś na drugim końcu świata i udawać, że to nie była ich wina.
Wychodząc z budynku, w którym przed paroma minutami ważyły się jego losy, nie miał żadnej drogi ucieczki. Mało tego, będąc na wózku, trudno było mu się jakkolwiek ukryć. W jednej chwili ogarnęło go przerażenie. Bo cały świat właśnie go zobaczył. W pełnej okazałości. Tego bezbronnego, niepełnosprawnego Toma Kaulitza, który niemal stracił życie przez swoją bezmyślność. Rzeczywistość nadal była okrutna. Mimo że odnalazł już swoje szczęście, w głębi czuł ten rozdzierający go wstyd.
– Czy to prawda, że powiedział pan przed sądem, że nie żałuje!? – krzyknął jeden z nachalnych dziennikarzy. A potem te niszczące pytania zaczęły padać już lawinowo. Tom nawet nie nadążał z rejestrowaniem ich.
Jaki był wyrok?!
Czy naprawdę czujesz się bezkarny?!
Dlaczego ukrywał się pan przez tyle miesięcy?!
Czy teraz wróci pan do swojej kariery!?
Ile musiałeś zapłacić, by cię nie zamknęli?!

– Proszę się odsunąć! Nie będziemy odpowiadać na żadne pytania – oświadczył ostro Ian. Muzyk zdążył zapomnieć o jego istnieniu. Zdążył zapomnieć właściwie o wszystkich, którzy mu towarzyszyli. O własnym bracie i nawet Olivii idącej obok. O kobiecie, która musiała iść teraz obok niego ze spuszczoną głową tylko dlatego, że ktoś interesował się jego życiem. Z tą myślą czuł się jeszcze gorzej. Czy właśnie takiego życia u jego boku chciała...?
Droga do samochodu była najdłuższą i najcięższą przeprawą w jego życiu. Dopiero gdy znalazł się w środku, a drzwi zostały zatrzaśnięte, mógł odetchnąć z ulgą. Wszyscy mogli. Olivia chwyciła jego dłoń, przypominając jednocześnie o swojej obecności.
– Już po wszystkim – szepnęła mu, tuląc się do jego ramienia. To był moment, w którym powrócił do rzeczywistości. Miała rację, już było po wszystkim. Mogli raz na zawsze zamknąć za sobą tamten rozdział.
– Nie wiem, co ci przyszło do głowy, by bawić się w jakieś wyznania przed sądem. To mogło skończyć się naprawdę źle. Powinieneś trzymać się naszych ustaleń. Mało brakowało, a nie wyszedłbyś stamtąd dzisiaj – Ian siedzący za kierownicą nie omieszkał wypomnieć Tomowi jego samowolki na sali rozpraw. Był wyraźnie poirytowany zachowaniem gitarzysty. – To jakiś cud, że dali ci w tej sytuacji tak łagodny wyrok.
– Ian, to już nie ma znaczenia – wtrąciła Olivia, napotykając ostre spojrzenie przyjaciela w przednim lusterku. – Najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze. Nie ma sensu teraz tego rozważać i się denerwować.
– Wiem. Po prostu to było nieodpowiedzialne – mruknął już znacznie spokojniej i odpalił silnik. – Odwiozę was do twojej mamy.
– Ja się wypisuje z wycieczki do teściowej – rzucił od razu Bill. – Bez urazy. Chyba lepiej, żebyście odbyli tę wizytę sami. – Dodał, odwracając się w kierunku Olivii.
Spotkanie z matką było nieuniknione. Ktoś musiał zająć się małym Michaelem w czasie trwania rozprawy. Poza tym to chyba był najodpowiedniejszy czas, by zażegnać wszelkie spory i wyjaśnić sytuacje. Każdy z nich chciał zacząć z czystą kartą. Nie można wymazać błędów przeszłości, ale można zadbać o przyszłość. Niestety nie wydawało się to takie proste. Olivia miała bardzo dobre chęci i pozytywne nastawienie, nie mogła jednak przewidzieć reakcji swojej rodzicielki. Rano, gdy przywiozła do niej swojego syna, kobieta nie dała po sobie zbyt wiele poznać. Była bardzo zaaprobowana wnukiem i właściwie nie przejęła się obecnością córki. Z pewnością żywiła do niej urazę. Czekał je obydwie twardy orzech do zgryzienia. A do tego wszystkiego jeszcze Tom. Chyba nie tak wyobrażał sobie poznawanie swojej teściowej. Już na wstępie jego pozycja jest stracona. Nie miał możliwości zrobienia pierwszego, dobrego wrażenia. Po prostu jest tym facetem, który zniszczył „idealne” życie Olivii. Nie mógł od tego uciec, choć bardzo chciał. Musiał dzielnie trwać u boku ukochanej i zaciskać zęby, znieść każdy zarzut, czy obelgę.
Droga minęła im w milczeniu. Olivia przez cały czas trzymała jego rękę, jakby naprawdę obawiała się, że Tom mógłby się wycofać. Nie zdziwiłaby się wcale. Sama nie chciałaby spotykać się z kobietą, która od progu darzyłaby ją nienawiścią. Bill zdążył w międzyczasie wysiąść, a Ian zapowiedział, że nie zamierza wchodzić razem z nimi. Mimo wszystko spędzanie czasu w towarzystwie Olivii klejącej się do Toma sprawiało mu nadal ból. Życzył im jak najlepiej, ale nie mógł nieustannie katować siebie takim widokiem. Każde z nich chyba doskonale to rozumiało.
– Dziękuję za wszystko, kolejny raz mnie ratujesz – Brunetka przytuliła go mocno. – Nikt nie zrobił dla mnie tyle dobrego, co ty. Nie zapomnę o tym, Ian.
– Nie żegnaj się ze mną, Liv. Przecież nie odchodzę – zapewnił ją, choć w głębi duszy czuł, że musi na jakiś czas zniknąć z jej życia, aby poukładać sobie wszystko w głowie. On również potrzebował czystej karty i całkiem nowego startu. – Jeszcze się spotkamy. – Ucałował jej policzek i odsunął od siebie. – Teraz ty musisz o nią dbać – Spojrzał surowo na Toma.
– Nie musisz się o to martwić – Muzyk nie tracił pewności siebie. A przynajmniej starał się tego nie okazywać. Bo w jego głębi tliło się naprawdę wiele różnych emocji. Jeszcze musiał się nauczyć sobie z nimi radzić. – Dzięki za pomoc. Mam u ciebie dług.
– Wystarczy, że będziesz dbał o Olivię. Nie oczekuję innych spłat. Ta dziewczyna zasługuje na szczęście, nie zapominaj o tym. – Jego głos był stanowczy, ale w oczach wciąż tlił się ból straty i rozczarowania. To on miał być tym, który sprawi, że będzie szczęśliwa. Jego miejsce zostało zajęte, a on nawet nie miał szansy zawalczyć. – Trzymajcie się, do zobaczenia. – rzucił jeszcze na koniec i zniknął w samochodzie.
Tom niejednokrotnie miewał wrażenie, że powinien ustąpić miejsca temu facetowi. Bo przecież był idealny. Pod niemal każdym względem. Był lepszy od niego. I zrobiłby wszystko dla Olivii, całkowicie bezinteresownie. Kochał ją tak czystą miłością, że sam Tom, do tej pory nie miał pojęcia, że takie uczucie w ogóle istnieje na świecie. Czuł się z tym źle. Bo, czy jego miłość była tak samo niewinna i piękna? Może powinien był pozwolić Ianowi zabrać Olivię? Jak najdalej od niego i jego spapranego życia…
– Gotowy na spotkanie z moją mamą? – Głos Olivii przerwał jego przemyślenia. Spojrzał na nią rozproszony. Widział, jak wiele nadziei pokładała w jego osobie. Był jej potrzebny. To właśnie jego tam chciała.
– Jasne, że tak – odparł hardo. Nie był wcale gotowy. Ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Zamierzał walczyć. I jeśli będzie to konieczne, bronić Olivii przed czymkolwiek, co mogłaby zgotować jej matka.

*

– Bogu dzięki, że Ian ci pomógł. Naprawdę bałam się, że po prostu zamkną cię w więzieniu i zmarnujesz sobie całkiem życie – Początkowe słowa kobiety nieco zbiły Olivię z tropu. Sama nie wiedziała, czy jej matka znowu próbuje jej dogryźć, czy wręcz przeciwnie. Może to właśnie był jej sposób na okazywanie swojej troski.
– Mieliśmy dużo szczęścia. Musimy tylko zapłacić odszkodowanie i będziemy praktycznie mieli to wszystko już za sobą – stwierdziła spokojnie, cały czas mając się na baczności i uważnie obserwując też swoją rodzicielkę. Naprawdę czuła się spięta. Miała wrażenie, jakby kobieta w każdej chwili mogła przejść do ataku. Chyba nie tak to powinno wyglądać. Jej pozytywne nastawienie zdecydowanie zaczynało szwankować.
Tom spędzał czas z Michaelem w innym pokoju, podczas gdy Liv zamierzała dogadać się ze swoją mamą. Wbrew najgorszym obawom, kobieta nie rzuciła się ze szponami na muzyka od samego progu. Nie była także zbyt miła, ale ich zapoznanie przebiegło bez większych problemów. Olivia mogła odetchnąć z ulgą. Nie zmieniało to jednak faktu, że było przed nimi jeszcze pół dnia w tym miejscu. Dlatego nie chciała się cieszyć zbyt wcześnie, bo wiedziała doskonale, że sytuacja mogła się zmienić diametralnie.
– Cieszy mnie to. Dobrze jest was znowu widzieć. Tęskniłam za Michaelem…
– On za tobą pewnie też.
– Nie powinnaś wyjeżdżać w takim gniewie. Nie dawało mi to spokoju. Nie odzywałaś się do mnie… – powiedziała rozżalona, co wzbudziło w Olivii małe poczucie winy. – Naprawdę byłam zaniepokojona.
– Nie musisz się martwić, mamo. Mieszkamy teraz w Los Angeles, z Tomem. I jest nam tam naprawdę dobrze.
– Czyli nie zamierzasz wracać do domu? – zapytała, jakby naprawdę wcześniej sądziła, że jej córka zdecyduje się na powrót. Dla dziewczyny było to już nie do wyobrażenia. Nawet jakby jej związek z Tomem się nie powiódł, nie cofnęłaby się do punktu wyjścia. Już nie.
– Nie. Teraz tam jest mój dom… Nasz dom.
– Nie mogę po prostu zrozumieć, jak można w jednej chwili zmieniać całe swoje życie… Naprawdę było ci tak źle?
– Zniknęłam na cały tydzień. Nie zastanowiło cię to? – Olivia spojrzała z irytacją na matkę. Nie wierzyła, że nadal tak wiele do niej nie dotarło. – Dusiłam się tutaj. Mimo że byliście dla mnie dobrzy i każde z was troszczyło się o mnie na swój sposób… Wszyscy chcieliśmy jak najlepiej. Ale czasami… same chęci to za mało. – dodała, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
– Ian to taki dobry chłopak… Taki dobry, Liv.
– Wiem. Myślisz, że nie wiem? Nie spotkałam drugiego tak cudownego człowieka. I mam tego pełną świadomość. Uwierz, jestem mu wdzięczna za wszystko i będę do końca życia. Ale wyrazem tej wdzięczności nie może być sztuczny związek. Kocham go jak przyjaciela. Nie ma w tym nic więcej, co mogłoby pozwolić nam stworzyć szczęśliwą rodzinę – wyrzuciła, ponownie przenosząc swoje zaszklone już spojrzenie na równie poruszoną rodzicielkę. – Skrzywdziłabym go, tkwiąc przy jego boku bez miłości. On także zasługuje na więcej, niż dostałby ode mnie. Musisz to zrozumieć.
– A ten… Tom? Co jest w nim takiego niezwykłego, że rzuciłaś dla niego całe swoje dotychczasowe życie?
– Kocham go – rzekła bez zastanowienia i uważała, że to powinno być wystarczającą odpowiedzią na wszystko. Nie istniał dla niej żaden ważniejszy argument. Żaden inny powód. Te dwa wyrazy tworzyły wspólną całość. – A miłości się nie wybiera. Dlatego jest tak niezwykła.
– Obyś się nie myliła.
– Mamo, jestem szczęśliwa. Nawet jeśli kiedykolwiek to się skończy… To wszystko jest warte ryzyka. I mam nadzieję, że zechcesz mnie w tym wspierać.
– Zawsze możesz na mnie liczyć, jestem twoją matką. Nawet gdy nie popieram każdej twojej decyzji. – Oznajmiła zadziwiająco stanowczo. Cała ta rozmowa wydawała się dla Olivii zaskakująca. Żadna z nich jeszcze nie dała ponieść się emocjom i nie padły żadne krzywdzące słowa. To był wielki postęp w ich relacji. Przyjemne ciepło rozlewało się po jej sercu, gdy czuła, że matka nareszcie trzymała jej stronę mimo wszelkim swoim obiekcjom.
Podeszła do niej, żeby ją uściskać.
– Wszystko będzie dobrze, mamo.

*

Las Vegas przywoływało wiele wspomnień łączących Toma i Olivię. To tutaj wszystko się zaczęło. Dla samego Toma jeszcze wcześniej niż ktokolwiek mógłby się w ogóle spodziewać. On sam do tej pory nie mógł tego ogarnąć. Za każdym razem, gdy wracało to do niego, zżerały go wyrzuty sumienia. Czasami po prostu wydaje nam się, że gdybyśmy postąpili inaczej, moglibyśmy zmienić całą przyszłość. Ale czy można nieustannie zadręczać się gdybaniem? Wiedział, że nie powinien. Nie mógł winić siebie, za to, co miało miejsce kilka lat temu. Jeszcze wtedy nawet się nie znali. Olivia zapewne nie zdawała sobie sprawy, że był ktoś taki, jak Tom, szukający jej pośród tłumu obcych ludzi. Obydwoje byli tak bardzo nieświadomi swojego przeznaczenia. To było niewiarygodne, jak byli blisko siebie, będąc jednocześnie zbyt daleko.
– Jestem taka szczęśliwa, że już mamy to wszystko za sobą, Tom – Olivia usiadła obok chłopaka na łóżku, od razu wtulając się w niego. – Nie mogę uwierzyć, że w końcu los tak się do nas uśmiechnął. Nawet moja mama odpuściła. Czy mogłoby być lepiej? – Spojrzała na niego cała rozpromieniona. Jej uśmiech w mgnieniu oka rozproszył ciemne chmury, które przysłoniły na chwilę jego umysł. Nie mógłby zepsuć jej tej radości, zdradzając tajemnicę, którą w sobie skrywał. Jednocześnie miał świadomość, że kiedyś będzie musiał wyznać jej całą prawdę. Czy wówczas nie będzie za późno?  – I jesteśmy w Vegas! Boże, tyle się tutaj między nami wydarzyło – zaśmiała się – Możemy wiele powiedzieć, ale to nasze całe szaleństwo się opłaciło. Zobacz, gdzie teraz jesteśmy… To naprawdę się udało. Byliśmy dwojgiem zagubionych ludzi, którym zdecydowanie odbiło. Nie wiem, czy naprawdę wierzyliśmy wtedy w to, co robiliśmy… Ale to się naprawdę udało. Jesteśmy tu razem… I mamy nowe życie – mówiła podekscytowana, patrząc cały czas na niego z szeroko otwartymi oczami, jakby nadal trudno było jej uwierzyć, że to wszystko było prawdą.
– Mamy. I to dzięki tobie – Uśmiechnął się do niej ciepło, dotykając z czułością gładkiego policzka. – Nie pozwoliłaś nam tego zaprzepaścić. Uratowałaś mnie i pozwoliłaś nam być.
– Taka jestem super – skwitowała ze śmiechem, nie kryjąc przy tym swojej dumy. – Ale nie bądź już taki skromny, też miałeś w tym jakiś udział – dodała, wdrapując mu się na kolana. Oplotła go nogami w pasie i zarzuciła ręce na szyję, spoglądając prosto w ciemnobrązowe oczy. – A to, co mówiłeś przed sądem… Było cholernie głupie, oczywiście… Ale jednocześnie na swój sposób piękne. Kochasz mnie tak bardzo, że poszedłbyś za to siedzieć.
– Głupi ma zawsze szczęście. Jestem chyba największym głupkiem na tej planecie.
To wydawało się mieć sens, gdy dłużej się na tym zastanawiał. Najpierw miał szczęście poznać Olivię, później udało mu się wyjść cało z wypadku i po tym wszystkim Olivia nadal z nim była, a na koniec dostał najniższy z możliwych wyroków. Ale to jeszcze nie meta jego głupiego szczęścia, był tego pewien. Ponieważ zostały jeszcze dwie sprawy, które zamierzał wcielić w życie.
– Korzystając z tego głupiego szczęścia, chyba najwyższy czas dać się pokroić.
– Co? – Zamrugała powiekami, kompletnie nie rozumiejąc, o czym do niej mówił.
– Zdecydowałem się na operację, która może pomóc mi w powrocie do pełnej sprawności. – wyjaśnił, co wbrew pozorom nie było dla dziewczyny takie zaskakujące. Pewnie dlatego zareagowała na to wyznanie delikatnym uśmiechem. – To będzie trudna przeprawa.
– Poradzimy sobie z tym. Wiesz, że nie pozwolę ci się poddać. Masz już w tym spore doświadczenie. – zapewniła, przytulając go mocno. – Kocham cię, mój ty głupolu – wyszeptała i odsunęła się od niego, aby móc obdarzyć go namiętnym pocałunkiem.
California, Hallelujah
You and me are gonna live for today girl
I'm the luckiest man in the whole world
Stole my heart but can't afford ya
All I know is I'm with you today girl
I'm the luckiest man in the whole world
(James Blunt – California)




3 komentarze:

  1. A chciałam przeczytać starcie mama kontra Tom. Ważne, że jest w porządku, Tom w przebłyskach głupoty jest mądry, Liv szczęśliwa, jest w porządku. Tylko nie skończ tego jak Austostrady, ja chcę chociaż rozdział o ich zajebistym życiu ;D zrób im dziecko, co Ty na to?
    Ja wiem, wiem, pewnie masz już plan, ale takie połączenie byłoby... Ciekawe?
    Do napisania 🤗

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie odkryłam to opowiadanie. Połknęłam je na raz (tym samym rujnując sobie życie, bo od poniedziałku zaczynają mi się kolokwia, a ja siedzę i czytam opowiadanie, no ale mniejsza haha warto!). Zazdroszczę Ci talentu, serio. Ja sama miałam kilka podejść do pisania, ale wszystkie kończyły się tak samo :( podziwiam Cię. To opowiadanie jest jednym z bardziej dojrzałych i przemyslanych opowiadań, jakie czytałam i tu nawet nie chodzi o opowiadania o TH, tylko ogólnie. A ogólnie to było ich sporo. Nie jestem specjalistką i nie będę jej udawać, ale skoro to opowiadanie wywarło na mnie takie wrażenie... To gratuluję, bo od dawna czegoś takiego nie czułam. I tu nie ma przesady ani cukrowania, przysięgam! �� ja o tej historii myślałam nawet w przerwach od czytania, gdy byłam na zajęciach to nie moglam się doczekać momentu, w którym swobodnie mogłabym wyjąć telefon i czytać dalej.
    Posadzenie Toma na wózku jest naprawdę ciekawym pomysłem. Chociaż przyznaję, na samym początku musiałam trzymać się za serce. Ale to i tak idzie na plus! To Twoja wina! �� pięknie rozwinęłaś relację Toma i Liv, czytałam z zapartym tchem! Oby tak dalej! Trzymam za nich kciuki! Kocham te sielankę, którą nas tu raczysz, ale mam nadzieję, że jednak coś się jeszcze ciekawego wydarzy, jakieś zwroty akcji czy tego typu rzeczy ��
    To na razie chyba koniec mojego wywodu, bo nie mam zamiaru od razu Cię tu zaspamować... Chociaż to raczej kwestia tego, że pisze na telefonie i jest to dość niewygodne. Tym razem masz szczęście ��
    Życzę dużo weny ��
    PS. Przez Ciebie zaczęłam słuchać Jamesa Blunta. Dzięki ����

    OdpowiedzUsuń
  3. Super odcinek cieszę sie ze Tom dostał najmniejszy wyrok ze wreszcie może byc szczęśliwy z Oliwia :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.