wtorek, 28 listopada 2017

36. "Wir müssen nur noch 1000 Meere weit."

<= <= <=  Styczeń 2012, Las Vegas

Coś uparcie pikało. Bardzo starała się to ignorować, ale z marnym skutkiem. Jej sen zdążył stać się na tyle płytki, że nie potrafiła na nowo się w nim pogrążyć tak, by nie słyszeć tego irytującego dźwięku. Uchyliła niechętnie powieki i pierwsze, co ujrzała, to biały sufit. To było niepokojące. Nie do końca pamiętała, co robiła poprzedniego dnia, ale wydawało jej się, że na pewno jej tutaj nie było. Chyba. A gdzie właściwie jest? Rozejrzała się szybko dookoła, próbując nie zwracać uwagi na potworny ból głowy. Dlaczego w ogóle tak bolała ją głowa? Jakby zaraz miała eksplodować. Chciała usiąść, by mieć lepszą widoczność, ale wtedy zorientowała się, że do jej ręki jest przyczepiony jakiś kabel. To nie był jakiś kabel. To była kroplówka. A ona była w szpitalu. Uderzyło to w nią jak meteor. Zalała ją fala wspomnień do tego stopnia, że miała ochotę zwymiotować z jej nadmiaru. Oczy zaszły jej łzami.
Tom.
Czy on w ogóle żyje..?
Serce jej zadrżało. Pamiętała, jak wypadł przez przednią szybę. To był ostatni raz, gdy go widziała. Potem wszystko działo się już tak szybko, że nawet nie zorientowała się, jak straciła przytomność. Zwątpiła nawet, czy to było na pewno zeszłej nocy. Bo skoro mieli wypadek, równie dobrze mogła leżeć tu nieświadoma cały tydzień.
Tylko nie to.
Czy ktoś z jej bliskich został powiadomiony?
Czy dowiedzieli się o wszystkim?
Pytania zaczęły przewijać się przez jej umysł jedno po drugim i możliwa odpowiedź na każde z nich sprawiała, że czuła się tylko gorzej. Dlaczego nie zapomniała o tym wszystkim? Ludzie po takich wypadkach zapominają i jest to całkiem normalne. A ona pamiętała niemal każdy szczegół z ostatnich dni. Jej umysł wydawał się całkiem trzeźwy, dlatego właśnie tak bardzo to bolało. Rzeczywistość. Uderzająca raz po raz.
Wystarczyło, że zamknęła oczy, choć na chwilę, a wspomnienia rozstępowały grunt pod jej nogami. Zupełnie, jakby próbowały pochłonąć ją całkowicie w nieznaną i przerażającą otchłań. Nie wiedziała, jak ma sobie poradzić z gromadzącymi się w niej emocjami. Każda miniona chwila wciąż wydawała jej się zbyt świeża. Nagle nic już nie wyglądało tak kolorowo, jak widziała to przed wypadkiem. Jak obydwoje z Tomem to widzieli.
Stworzyli wspólnie coś nowego. Całkiem inny świat, nową przyszłość, która rozpłynęła się w powietrzu w ciągu jednej sekundy. Nagle wszystko się skończyło, a ona leżała teraz zupełnie sama na szpitalnym łóżku. Zadręczona swoimi myślami. I nie była w stanie skupić się dłużej, na żadnej z nich. Nie wiedziała już, czy czuje strach, smutek, żal, ból… Nie wiedziała, czy cierpi, czy po prostu jest w szoku. Nie wiedziała nic.
Leżała nieruchomo, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w sufit i czekała. Czekała, aż to wszystko zniknie. I zabierze ją ze sobą…
Ciemność.
Tylko ona mogła dotrzeć do najskrytszych zakamarków jej świadomości i zabrać to wszystko z jej głowy.

- Słyszy mnie pani? – Obcy głos próbował przedrzeć się do jej umysłu i zajęło mu dobrą chwilę, nim Olivia w ogóle jakkolwiek zareagowała. Odwróciła głowę w bok, spoglądając na mężczyznę stojącego przy łóżku. Jego biały strój z przypiętą na piersi plakietką, wskazywał na to, że był lekarzem. A więc nic nie zniknęło. Nadal była w tym samym miejscu. Nie miała nawet poczucia czasu, aby móc stwierdzić, jak długo tak leżała próbując wyprzeć się powracających do niej obrazów niedawnej przeszłości.
– Dzień dobry. Jak się pani czuje? – Mężczyzna przyglądał jej się z uwagą, wciąż oczekując większego zaangażowania w ich konwersację. Olivia jednak nie potrafiła nawet odpowiedzieć mu na to pytanie. Każda najprostsza odpowiedź w tym przypadku wydawała jej się bez znaczenia. – Czy ma pani trudności z mową? Odczuwa pani jakiś ból?
- Nie – zaprzeczyła ochryple. Tyle była w stanie mu powiedzieć. A domyśliła się, że raczej nie interesował go ból, który odczuwała na swojej duszy. Zdecydowanie nie było to w jego kompetencjach. – Co z Tomem? – Gdzieś z tyłu jej głowy, myśl o mężczyźnie i o jego stanie zdrowia przewyższała nad pozostałymi obawami.
- Czy to ten mężczyzna, z którym miała pani wypadek?
- Tak.
- Niestety nie miał tyle szczęścia, co pani – Już sam początek wypowiedzi lekarza wywołał u niej nową dawkę mdłości. Zdążyła wyłączyć się na moment i stworzyć w swojej głowie najgorszy z możliwych scenariuszy. Bo co mogło oznaczać, że Tom nie miał tyle szczęścia, co ona..? Ona tu była. Mogła mówić, ruszać się. Ona żyła. A on..? Nie miał tyle szczęścia. – Jego stan na chwilę obecną jest krytyczny. Odniósł znacznie poważniejsze obrażenia.
To było tyle, ile na tę chwilę mógł przekazać jej lekarz w związku ze stanem zdrowia Toma. Sam nie wiedział jeszcze, jaka przyszłość czekała Muzyka, a Olivia była niemal przekonana, że to zły znak. Gdy została sama, nie potrafiła już myśleć o niczym innym. Nie obchodziło ją nawet to, co lekarz powiedział na jej temat.
Żyła. Oddychała. Mogła mówić. Widziała. Słyszała. Ruszała się. Była świadoma. I nie mogła uwierzyć, że to właśnie ona miała tyle szczęścia. Chciała być za to wdzięczna, ale… Tom. Nie umiała cieszyć się, że przetrwała, podczas gdy osoba, z którą dopiero, co planowała zmieniać swoje życie, leży gdzieś w tym szpitalu nieprzytomna, walcząc o każdy kolejny oddech.

*

Nie potrafiła tak po prostu sobie leżeć w łóżku, wiedząc, że gdzieś w tym samym szpitalu Tom może właśnie umierać. I nie wystarczyło tu żadne „wszystko będzie dobrze”, które usłyszała tego dnia już kilkakrotnie z ust lekarzy oraz pielęgniarek. Musiała go zobaczyć. Musiała zobaczyć na własne oczy, że tam jest, że oddycha.
Czuła się jeszcze lekko obolała, ale nawet nie myślała, by się nad sobą użalać z tego powodu. Doskonale wiedziała, że to, co jej dolegało było niczym. Odrzuciła więc kołdrę na bok i wstała ze szpitalnego łóżka. Zimna posadzka uświadomiła jej, że nie ma tu nawet najpotrzebniejszych rzeczy. Nie chciała, by ktokolwiek informował jej rodzinę o tym, co się stało. Tym bardziej że jej tak naprawdę, nie stało się nic. Prawdopodobnie nikt z jej bliskich nigdy nie dowie się o tym, co wydarzyło się w Vegas, gdy zniknęła z domu. Przynajmniej taki miała zamiar na tamten moment.
Ignorując nieprzyjemny chłód pod gołymi stopami, ruszyła w kierunku wyjścia z sali. Bała się, że jakaś pielęgniarka mogłaby zaraz kazać jej wracać do łóżka, dlatego starała się być jak najmniej zauważalna. Miała wrażenie, że w swoim szpitalnym stroju będzie jej bardzo łatwo zlać się z otoczeniem. Ta krótka myśl wywołała nawet chwilowy, krzywy uśmiech na jej twarzy.
Niestety, nie wiedziała, w której sali dokładnie znajdował się Tom. Mogła się tylko domyślać, że na oddziale intensywnej opieki medycznej. Tam też się udała z sercem przy  gardle. Bała się tego, co mogłaby zobaczyć. Wyobrażanie sobie nieprzytomnego Toma nie mogło się równać z realnym widokiem jego ciała przypiętego do tysiąca dziwnych kabelków, odpowiadających za utrzymanie go przy życiu.
– Halo, halo, a co pani tutaj robi?
Musiała być zbyt zaaferowana tym, co ją czekało, jeśli sądziła, że naprawdę uda jej się przemknąć przez oddział niezauważoną. A jak niby miała zamiar się tam dostać, gdy pacjenci są pod baczną obserwacją? Tak czy inaczej, ktoś by ją przyłapał.
– Proszę mi pozwolić. Muszę go zobaczyć – Olivia nie próbowała nawet kłamać, wiedziała, że nic tym nie wskóra. Ludzie nie są tak głupi, aby wierzyć w jakieś wymyślone historyjki. Miała jednak nadzieję, że wystarczy sama prawda, żeby zmiękczyć serce stojącej przed nią pielęgniarki. Wyglądała na empatyczną osobę, w końcu tego też wymagała jej praca, prawda? Nie mogłaby kazać jej teraz po prostu odejść.
– Ależ kogo? Wie pani, że to oddział intensywnej terapii? Nie wolno tu sobie ot tak przychodzić. Dlaczego pani w ogóle jest na boso!? – Kobieta, lustrując ją, zatrzymała spojrzenie na jej stopach.
– Jedyne buty, jakie mam ze sobą to szpilki – odparła zgodnie z prawdą Olivia. – Bardzo proszę mi pomóc. Muszę go zobaczyć, chcę wiedzieć, jak się czuje.
– O kim mowa? – Sanitariuszka ponownie utkwiła swój wzrok w zatroskanej twarzy dziewczyny, co przyniosło jej jeszcze więcej nadziei na to, że będzie mogła zobaczyć Toma chociaż na chwilę.
– Tom Kaulitz – Głos jej zadrżał, gdy wypowiadała na głos jego imię i nazwisko.
– Tylko jedna minuta. – Rzekła surowo pielęgniarka, nakazując Olivii gestem dłoni, by ta szła za nią. Serce zabiło jej mocniej, ale nie była to euforia, a strach. Przerażenie zaczęło rozprzestrzeniać się po jej wnętrzu w zawrotnym tempie.
Może podświadomie tak naprawdę nie chciała wcale tam iść. Może nie chciała go zobaczyć. Może wolała, aby to wszystko zostało tylko w jej głowie. Począwszy od ich pierwszego spotkania i skończywszy na szpitalu. Bo wszystko przecież byłoby łatwiejsze, gdyby wmówiła sobie, że nic z tych rzeczy w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca.
– Nie jest z nim dobrze. Czeka go kolejna operacja. – Dodała kobieta, gdy wskazała Olivii jedno z łóżek, na którym leżał nieprzytomny chłopak. Brunetka musiała stoczyć ze sobą wielką walkę, by kolana się pod nią nie ugięły i nie upadła na podłogę. Na drżących nogach podchodziła do Toma, słysząc wyraźnie bicie swojego serca.
Poza tą całą otaczającą go aparaturą i zadrapaniami na ciele wyglądał niemal dokładnie tak, jak niejednej nocy, gdy spał obok niej. Tak po prostu. Jego klatka piersiowa unosiła się delikatnie. Oddychał sam, to był dobry znak. Ale gdyby wszystko było w porządku, nie leżałby w tym miejscu i nie czekałaby go operacja.
– Cholera, Tom… – Chwyciła jego dłoń, która w tym momencie wydawała jej się krucha i delikatna, jak u dziecka. Cały się taki wydawał. Jakby miał za chwilę rozpaść się na kawałki. Te myśli odbierały jej spokojny oddech. – Nie tak miał wyglądać nasz nowy początek. Musisz to przeżyć, dla siebie samego. Nie powinieneś tu leżeć… Nie powinno cię tutaj być. Proszę… – mówiła cicho, co i tak brzmiało już jak desperackie błaganie. Nie wiedziała, jaka jest szansa, że Tom ją słyszał. Tak samo, jak nie wiedziała, czy chłopak ma w ogóle jakikolwiek wpływ na swój stan. Ale przecież cuda się zdarzały. Wiara, to ona trzymała przy życiu, gdy już nie pozostawało nic innego. – Nie odchodź. Tylko nie odchodź.
– Przykro mi, ale musi pani wracać. Za chwilę przyjdzie lekarz, nie może tu pani być – Pielęgniarka ostrożnie dotknęła jej ramienia, zwracając na siebie uwagę. Olivia nawet nie zorientowała się, kiedy kobieta zdążyła do niej podejść. Ta minuta była naprawdę krótka. Przecież dopiero, co chciała spędzić z nim resztę swojego życia.
– Tak – Olivia pokiwała ze zrozumieniem głową. Przetarła szybko policzki, po których spłynęło kilka niekontrolowanych łez.
– Proszę się nie martwić, mamy tu najlepszą opiekę. Musi pani też zadbać o swoje zdrowie, by móc jakkolwiek później mu pomóc.
– Jeśli jeszcze będzie tej pomocy ode mnie chciał… – stwierdziła cicho, już bardziej do siebie niż do pielęgniarki. Nie chciała sprawiać problemów, więc nie przedłużała tej sytuacji. Puściła ciepłą dłoń Toma i odsunęła się od jego łóżka. Czuła się, jakby naprawdę coś w tym momencie traciła. Niewyobrażalna pustka zaczęła obejmować jej duszę.
– Odprowadzę panią do sali. I bardzo proszę, na przyszłość nie chodzić boso po szpitalu. A najlepiej w ogóle nie urządzać sobie takich przechadzek bez wiedzy lekarza.
Olivia nie miała już siły, by jakkolwiek odpowiadać kobiecie. Kiwała jedynie posłusznie głową, myślami będąc cały czas przy Tomie. Zapamiętała jego obraz bardzo dokładnie, zdając sobie sprawę, że to mógł być tak naprawdę ostatni raz, gdy go widziała. Nie tylko dlatego, że jego stan zdrowia był poważny, ale przecież… To wszystko, co było między nimi przed wypadkiem, przestało mieć znaczenie. Przyszła rzeczywistość. A w rzeczywistości ona dla niego jest nikim. Nie zamierzała się oszukiwać. Liczyło się już tylko to, aby Tom wyszedł z tego cało. I tego się trzymała.
–… uraz mechaniczny odcinka kręgosłupa spowodował paraliż…
Odwróciła głowę, słysząc głos należący do lekarza, który właśnie minął ją w towarzystwie drugiego, młodszego mężczyzny. Ten drugi wydawał jej się łudząco znajomy. Prawdopodobnie należał do rodziny jednego z pacjentów, ponieważ był ubrany całkiem zwyczajnie, a jego twarz wyrażała zatroskanie. Olivia złapała z nim kontakt wzrokowy dosłownie na jedną sekundę. Tyle wystarczyło, by mogła ujrzeć czekoladowy odcień jego oczu. Tom…

*

- Powtarzam po raz kolejny, że Tom nie jest żadnym dealerem! To była jednorazowa sytuacja… Popełniliśmy wielki błąd, wsiadając do samochodu w takim stanie, ale nie jesteśmy jakimiś przestępcami… To był tylko jeden raz. – Brunetka desperacko próbowała się wytłumaczyć przed przesłuchującym ją policjantem, choć w głębi duszy czuła, że te wszystkie oskarżenia są wyolbrzymione.
Zdawała sobie sprawę z tego, że wraz z Tomem złamali prawo i to potrójnie, ale mimo wszystko nie był to dla niej powód, by od razu uważać ich za najgorsze zło tego świata. Tym bardziej że skrzywdzili tym wyłącznie samych siebie. Nikt więcej nie ucierpiał. Za co również w duchu dziękowała Bogu. Dziękowała mu i modliła się jednocześnie, by Tom wyzdrowiał. Nie mogła znieść myśli, że mężczyzna wciąż leży nieprzytomny w szpitalu i nikt nie może zapewnić jej, że z tego wyjdzie.
A ona? Zaledwie dzień po wypadku została już wypisana z zaleceniem jedynie odpoczynku. Nie próbowała nawet doszukiwać się w tym krzty sprawiedliwości. Nie miało to dla niej sensu tak samo, jak przesłuchanie, na którym obecnie była. Nie rozumiała, dlaczego to wszystko przebiegało, aż tak szczegółowo. Jakby naprawdę chcieli zrobić z nich poważnych przestępców i wsadzić za kratki. Może taki właśnie był ich cel?
– A ten ślub na szybko? Co wami kierowało? Też narkotyki?
– Nic nie braliśmy. – Podkreśliła surowo po raz kolejny, ale do rozmawiającego z nią policjanta zdawało się nie docierać żadne jej słowo. Jego obojętność była wręcz frustrująca, a Olivia nie wiedziała już, jak ma odpowiadać na te wszystkie pytania, by mężczyzna dał jej w końcu święty spokój. Na razie odnosiła wrażenie, że to spotkanie nigdy się nie skończy. A ona już tylko chciała być w szpitalu i dowiedzieć się, czy stan zdrowia Toma uległ jakiejkolwiek poprawie.
– Mhm. Chce pani powiedzieć, że wyniki waszych badań krwi kłamią?
– Nie! Chcę powiedzieć, że nie jesteśmy uzależnionymi ćpunami, a to była jednorazowa sytuacja! Czy pan nigdy nie popełnił błędu!? Na pewno połowa ludzi na świecie choć raz spróbowała narkotyków… I nie twierdzę, że to dobrze! Ani że my postąpiliśmy słusznie… Po prostu nie chcieliśmy robić nic złego…
– Ma pani czystą przeszłość…
– Tom przecież też! – fuknęła, podskakując przy tym gwałtownie na krześle. Mężczyzna rzucił jej karcące spojrzenie, choć nadal nie wyglądał, jakby wierzył w choćby jedno jej słowo.
– Przypomni mi pani, jak długo się znacie? Pani przekonanie co do niewinności… męża jest naprawdę zdumiewające w związku z waszą krótką znajomością. – rzekł, podkreślając fakt, iż Tom był jej mężem, co też nie umknęło uwadze Olivii. Musiała zachować zimną krew.
– Nie panu to oceniać.
– Fakty są faktami. Kaulitz prowadził pod wpływem alkoholu i będąc odurzonym, naraził tym życie pani, swoje oraz potencjalnie, co najmniej kilku innych osób. Nadal chce pani dyskutować odnośnie do jego niewinności?
– Przecież… nie powiedziałam, że jesteśmy niewinni!

Możesz być, kim chcesz i kiedy chcesz. Możesz mieć pewność co do tego, kim jesteś. Możesz nawet wierzyć, że wiesz, kim jest On. Nie sprawisz jednak by każdy inny człowiek odczuwał to wszystko w taki sam sposób. To jest w porządku. To jest normalne. Nie powinnaś się tym przejmować. Ponieważ masz swoją pewność. I nikt nie ma prawa Ci tego odbierać. Nie pozwól na to. Nigdy.

=>  => => Czerwiec 2012, Las Vegas

– Czy chce pan coś jeszcze powiedzieć?
– Chciałem tylko powiedzieć, że zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Popełniłem błąd i z pewnością jestem winien. Przyznaję się do wszystkich zarzucanych mi czynów – rzekł otwarcie mężczyzna, ale wbrew pozorom to nie był koniec jego wypowiedzi, choć każdy znajdujący się na sali rozpraw był o tym przekonany. Tom spojrzał na Olivię, a potem na swojego sędzię. – Niemniej nie żałuję tego, co się wydarzyło. Jakkolwiek źle to nie brzmi, to wszystko zmieniło moje życie. Pozwoliło mi na nowo spojrzeć na świat. Jestem wdzięczny, że osoba, na której mi zależy, nie ucierpiała na tym wypadku w żaden trwały sposób i wierzę, że tak po prostu miało być. Gdyby nie to, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. Nie byłoby nas. Nie miałbym wspaniałej rodziny. Więc nawet jakby bardzo chciał i jakby miało mi to pomóc w wydaniu lżejszego wyroku… Nie mogę tego żałować.
Można było dosłownie wyczuć w powietrzu to nagłe napięcie, które ogarnęło bliskich Toma. Nie tego się spodziewali. Nie to omawiali przed rozprawą. Nagle nic już nie było pewne poza faktem, że Tomowi chyba odjęło rozum z miłości.
Now you're all I want
And I knew it from the very first moment.
(James Arthur – Can I Be Him)



4 komentarze:

  1. .
    Ja nie wiem co się tutaj wydarzyło, pewnie przez tą przerwę tak mnie wcięło, ale dziewczyno, dzięki Ci, że wróciłaś! <3
    Podobał mi się moment wspomnień, jeśli ma się co podobać, bo raczej niczego przyjemnego się nie dowiedziałam, ale fajnie piszesz takie formy, mnie czyta się przyjemnie. Tom i jego otwartość :nie żałuję:. No fajnie, kurde. Słodko, powiedziałabym, ale jak to wpłynie na wyrok? Na pewno nie źle, przecież Ty kochasz happy endy, mam nadzieję, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Chcę szczęście w pełnej krasie, albo przynajmniej coś, nie zostawiaj mnie tutaj na tak długo, co? Prooooszę.
    Cieszę się. Bardzo, wręcz chyba niezdrowo.
    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ze wróciłaś :) bardzo mnie ciekawi jaki wyrok zapadnie po tym jak Tom otwarcie przyznał ze nie żałuje... czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie super. Czy będzie ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się je dokończyć.

      Usuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.