<=
<= <= Styczeń 2012, Las Vegas
Coś
uparcie pikało. Bardzo starała się to ignorować, ale z marnym skutkiem. Jej sen
zdążył stać się na tyle płytki, że nie potrafiła na nowo się w nim pogrążyć
tak, by nie słyszeć tego irytującego dźwięku. Uchyliła niechętnie powieki i
pierwsze, co ujrzała, to biały sufit. To było niepokojące. Nie do końca
pamiętała, co robiła poprzedniego dnia, ale wydawało jej się, że na pewno jej
tutaj nie było. Chyba. A gdzie właściwie jest? Rozejrzała się szybko dookoła,
próbując nie zwracać uwagi na potworny ból głowy. Dlaczego w ogóle tak bolała ją
głowa? Jakby zaraz miała eksplodować. Chciała usiąść, by mieć lepszą
widoczność, ale wtedy zorientowała się, że do jej ręki jest przyczepiony jakiś
kabel. To nie był jakiś kabel. To była kroplówka. A ona była w szpitalu. Uderzyło
to w nią jak meteor. Zalała ją fala wspomnień do tego stopnia, że miała ochotę
zwymiotować z jej nadmiaru. Oczy zaszły jej łzami.
Tom.
Czy
on w ogóle żyje..?
Serce
jej zadrżało. Pamiętała, jak wypadł przez przednią szybę. To był ostatni raz,
gdy go widziała. Potem wszystko działo się już tak szybko, że nawet nie
zorientowała się, jak straciła przytomność. Zwątpiła nawet, czy to było na
pewno zeszłej nocy. Bo skoro mieli wypadek, równie dobrze mogła leżeć tu
nieświadoma cały tydzień.
Tylko
nie to.
Czy
ktoś z jej bliskich został powiadomiony?
Czy
dowiedzieli się o wszystkim?
Pytania
zaczęły przewijać się przez jej umysł jedno po drugim i możliwa odpowiedź na
każde z nich sprawiała, że czuła się tylko gorzej. Dlaczego nie zapomniała o
tym wszystkim? Ludzie po takich wypadkach zapominają i jest to całkiem
normalne. A ona pamiętała niemal każdy szczegół z ostatnich dni. Jej umysł
wydawał się całkiem trzeźwy, dlatego właśnie tak bardzo to bolało.
Rzeczywistość. Uderzająca raz po raz.
Wystarczyło,
że zamknęła oczy, choć na chwilę, a wspomnienia rozstępowały grunt pod jej
nogami. Zupełnie, jakby próbowały pochłonąć ją całkowicie w nieznaną i
przerażającą otchłań. Nie wiedziała, jak ma sobie poradzić z gromadzącymi się w
niej emocjami. Każda miniona chwila wciąż wydawała jej się zbyt świeża. Nagle
nic już nie wyglądało tak kolorowo, jak widziała to przed wypadkiem. Jak
obydwoje z Tomem to widzieli.
Stworzyli
wspólnie coś nowego. Całkiem inny świat, nową przyszłość, która rozpłynęła się
w powietrzu w ciągu jednej sekundy. Nagle wszystko się skończyło, a ona leżała
teraz zupełnie sama na szpitalnym łóżku. Zadręczona swoimi myślami. I nie była
w stanie skupić się dłużej, na żadnej z nich. Nie wiedziała już, czy czuje
strach, smutek, żal, ból… Nie wiedziała, czy cierpi, czy po prostu jest w
szoku. Nie wiedziała nic.
Leżała
nieruchomo, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w sufit i czekała. Czekała, aż to
wszystko zniknie. I zabierze ją ze sobą…
Ciemność.
Tylko
ona mogła dotrzeć do najskrytszych zakamarków jej świadomości i zabrać to
wszystko z jej głowy.
–
Dzień dobry. Jak się pani czuje? – Mężczyzna przyglądał jej się z uwagą, wciąż
oczekując większego zaangażowania w ich konwersację. Olivia jednak nie
potrafiła nawet odpowiedzieć mu na to pytanie. Każda najprostsza odpowiedź w tym
przypadku wydawała jej się bez znaczenia. – Czy ma pani trudności z mową?
Odczuwa pani jakiś ból?
- Nie – zaprzeczyła
ochryple. Tyle była w stanie mu powiedzieć. A domyśliła się, że raczej nie
interesował go ból, który odczuwała na swojej duszy. Zdecydowanie nie było to w
jego kompetencjach. – Co z Tomem? – Gdzieś z tyłu jej głowy, myśl o mężczyźnie
i o jego stanie zdrowia przewyższała nad pozostałymi obawami.
- Czy to ten
mężczyzna, z którym miała pani wypadek?
- Tak.
- Niestety nie miał
tyle szczęścia, co pani – Już sam początek wypowiedzi lekarza wywołał u niej
nową dawkę mdłości. Zdążyła wyłączyć się na moment i stworzyć w swojej głowie
najgorszy z możliwych scenariuszy. Bo co mogło oznaczać, że Tom nie miał tyle
szczęścia, co ona..? Ona tu była. Mogła mówić, ruszać się. Ona żyła. A on..? Nie miał tyle szczęścia. – Jego stan na
chwilę obecną jest krytyczny. Odniósł znacznie poważniejsze obrażenia.
To
było tyle, ile na tę chwilę mógł przekazać jej lekarz w związku ze stanem
zdrowia Toma. Sam nie wiedział jeszcze, jaka przyszłość czekała Muzyka, a
Olivia była niemal przekonana, że to zły znak. Gdy została sama, nie potrafiła
już myśleć o niczym innym. Nie obchodziło ją nawet to, co lekarz powiedział na jej
temat.
Żyła.
Oddychała. Mogła mówić. Widziała. Słyszała. Ruszała się. Była świadoma. I nie
mogła uwierzyć, że to właśnie ona miała tyle szczęścia. Chciała być za to
wdzięczna, ale… Tom. Nie umiała
cieszyć się, że przetrwała, podczas gdy osoba, z którą dopiero, co planowała
zmieniać swoje życie, leży gdzieś w tym szpitalu nieprzytomna, walcząc o każdy
kolejny oddech.
*
Nie
potrafiła tak po prostu sobie leżeć w łóżku, wiedząc, że gdzieś w tym samym
szpitalu Tom może właśnie umierać. I nie wystarczyło tu żadne „wszystko będzie
dobrze”, które usłyszała tego dnia już kilkakrotnie z ust lekarzy oraz
pielęgniarek. Musiała go zobaczyć. Musiała zobaczyć na własne oczy, że tam
jest, że oddycha.
Czuła
się jeszcze lekko obolała, ale nawet nie myślała, by się nad sobą użalać z tego
powodu. Doskonale wiedziała, że to, co jej dolegało było niczym. Odrzuciła więc
kołdrę na bok i wstała ze szpitalnego łóżka. Zimna posadzka uświadomiła jej, że
nie ma tu nawet najpotrzebniejszych rzeczy. Nie chciała, by ktokolwiek
informował jej rodzinę o tym, co się stało. Tym bardziej że jej tak naprawdę,
nie stało się nic. Prawdopodobnie nikt z jej bliskich nigdy nie dowie się o
tym, co wydarzyło się w Vegas, gdy zniknęła z domu. Przynajmniej taki miała
zamiar na tamten moment.
Ignorując
nieprzyjemny chłód pod gołymi stopami, ruszyła w kierunku wyjścia z sali. Bała
się, że jakaś pielęgniarka mogłaby zaraz kazać jej wracać do łóżka, dlatego
starała się być jak najmniej zauważalna. Miała wrażenie, że w swoim szpitalnym
stroju będzie jej bardzo łatwo zlać się z otoczeniem. Ta krótka myśl wywołała
nawet chwilowy, krzywy uśmiech na jej twarzy.
Niestety,
nie wiedziała, w której sali dokładnie znajdował się Tom. Mogła się tylko
domyślać, że na oddziale intensywnej opieki medycznej. Tam też się udała z
sercem przy gardle. Bała się tego, co
mogłaby zobaczyć. Wyobrażanie sobie nieprzytomnego Toma nie mogło się równać z
realnym widokiem jego ciała przypiętego do tysiąca dziwnych kabelków,
odpowiadających za utrzymanie go przy życiu.
– Halo, halo, a co
pani tutaj robi?
Musiała
być zbyt zaaferowana tym, co ją czekało, jeśli sądziła, że naprawdę uda jej się
przemknąć przez oddział niezauważoną. A jak niby miała zamiar się tam dostać,
gdy pacjenci są pod baczną obserwacją? Tak czy inaczej, ktoś by ją przyłapał.
– Proszę mi
pozwolić. Muszę go zobaczyć – Olivia nie próbowała nawet kłamać, wiedziała, że
nic tym nie wskóra. Ludzie nie są tak głupi, aby wierzyć w jakieś wymyślone
historyjki. Miała jednak nadzieję, że wystarczy sama prawda, żeby zmiękczyć
serce stojącej przed nią pielęgniarki. Wyglądała na empatyczną osobę, w końcu
tego też wymagała jej praca, prawda? Nie mogłaby kazać jej teraz po prostu
odejść.
– Ależ kogo? Wie
pani, że to oddział intensywnej terapii? Nie wolno tu sobie ot tak przychodzić.
Dlaczego pani w ogóle jest na boso!? – Kobieta, lustrując ją, zatrzymała
spojrzenie na jej stopach.
– Jedyne buty,
jakie mam ze sobą to szpilki – odparła zgodnie z prawdą Olivia. – Bardzo proszę
mi pomóc. Muszę go zobaczyć, chcę wiedzieć, jak się czuje.
– O kim mowa? –
Sanitariuszka ponownie utkwiła swój wzrok w zatroskanej twarzy dziewczyny, co
przyniosło jej jeszcze więcej nadziei na to, że będzie mogła zobaczyć Toma
chociaż na chwilę.
– Tom Kaulitz –
Głos jej zadrżał, gdy wypowiadała na głos jego imię i nazwisko.
– Tylko jedna
minuta. – Rzekła surowo pielęgniarka, nakazując Olivii gestem dłoni, by ta szła
za nią. Serce zabiło jej mocniej, ale nie była to euforia, a strach.
Przerażenie zaczęło rozprzestrzeniać się po jej wnętrzu w zawrotnym tempie.
Może
podświadomie tak naprawdę nie chciała wcale tam iść. Może nie chciała go
zobaczyć. Może wolała, aby to wszystko zostało tylko w jej głowie. Począwszy od
ich pierwszego spotkania i skończywszy na szpitalu. Bo wszystko przecież byłoby
łatwiejsze, gdyby wmówiła sobie, że nic z tych rzeczy w rzeczywistości nigdy
nie miało miejsca.
– Nie jest z nim
dobrze. Czeka go kolejna operacja. – Dodała kobieta, gdy wskazała Olivii jedno
z łóżek, na którym leżał nieprzytomny chłopak. Brunetka musiała stoczyć ze sobą
wielką walkę, by kolana się pod nią nie ugięły i nie upadła na podłogę. Na
drżących nogach podchodziła do Toma, słysząc wyraźnie bicie swojego serca.
Poza
tą całą otaczającą go aparaturą i zadrapaniami na ciele wyglądał niemal
dokładnie tak, jak niejednej nocy, gdy spał obok niej. Tak po prostu. Jego
klatka piersiowa unosiła się delikatnie. Oddychał sam, to był dobry znak. Ale
gdyby wszystko było w porządku, nie leżałby w tym miejscu i nie czekałaby go
operacja.
– Cholera, Tom… –
Chwyciła jego dłoń, która w tym momencie wydawała jej się krucha i delikatna,
jak u dziecka. Cały się taki wydawał. Jakby miał za chwilę rozpaść się na
kawałki. Te myśli odbierały jej spokojny oddech. – Nie tak miał wyglądać nasz
nowy początek. Musisz to przeżyć, dla siebie samego. Nie powinieneś tu leżeć…
Nie powinno cię tutaj być. Proszę… – mówiła cicho, co i tak brzmiało już jak
desperackie błaganie. Nie wiedziała, jaka jest szansa, że Tom ją słyszał. Tak
samo, jak nie wiedziała, czy chłopak ma w ogóle jakikolwiek wpływ na swój stan.
Ale przecież cuda się zdarzały. Wiara, to ona trzymała przy życiu, gdy już nie
pozostawało nic innego. – Nie odchodź. Tylko nie odchodź.
– Przykro mi, ale
musi pani wracać. Za chwilę przyjdzie lekarz, nie może tu pani być – Pielęgniarka
ostrożnie dotknęła jej ramienia, zwracając na siebie uwagę. Olivia nawet nie
zorientowała się, kiedy kobieta zdążyła do niej podejść. Ta minuta była
naprawdę krótka. Przecież dopiero, co chciała spędzić z nim resztę swojego
życia.
– Tak – Olivia
pokiwała ze zrozumieniem głową. Przetarła szybko policzki, po których spłynęło
kilka niekontrolowanych łez.
– Proszę się nie
martwić, mamy tu najlepszą opiekę. Musi pani też zadbać o swoje zdrowie, by móc
jakkolwiek później mu pomóc.
– Jeśli jeszcze
będzie tej pomocy ode mnie chciał… – stwierdziła cicho, już bardziej do siebie
niż do pielęgniarki. Nie chciała sprawiać problemów, więc nie przedłużała tej
sytuacji. Puściła ciepłą dłoń Toma i odsunęła się od jego łóżka. Czuła się,
jakby naprawdę coś w tym momencie traciła. Niewyobrażalna pustka zaczęła
obejmować jej duszę.
– Odprowadzę panią
do sali. I bardzo proszę, na przyszłość nie chodzić boso po szpitalu. A
najlepiej w ogóle nie urządzać sobie takich przechadzek bez wiedzy lekarza.
Olivia
nie miała już siły, by jakkolwiek odpowiadać kobiecie. Kiwała jedynie
posłusznie głową, myślami będąc cały czas przy Tomie. Zapamiętała jego obraz
bardzo dokładnie, zdając sobie sprawę, że to mógł być tak naprawdę ostatni raz,
gdy go widziała. Nie tylko dlatego, że jego stan zdrowia był poważny, ale
przecież… To wszystko, co było między nimi przed wypadkiem, przestało mieć
znaczenie. Przyszła rzeczywistość. A w rzeczywistości ona dla niego jest nikim.
Nie zamierzała się oszukiwać. Liczyło się już tylko to, aby Tom wyszedł z tego
cało. I tego się trzymała.
–… uraz mechaniczny
odcinka kręgosłupa spowodował paraliż…
Odwróciła
głowę, słysząc głos należący do lekarza, który właśnie minął ją w towarzystwie
drugiego, młodszego mężczyzny. Ten drugi wydawał jej się łudząco znajomy.
Prawdopodobnie należał do rodziny jednego z pacjentów, ponieważ był ubrany
całkiem zwyczajnie, a jego twarz wyrażała zatroskanie. Olivia złapała z nim
kontakt wzrokowy dosłownie na jedną sekundę. Tyle wystarczyło, by mogła ujrzeć
czekoladowy odcień jego oczu. Tom…
*
-
Powtarzam po raz kolejny, że Tom nie jest żadnym dealerem! To była jednorazowa
sytuacja… Popełniliśmy wielki błąd, wsiadając do samochodu w takim stanie, ale
nie jesteśmy jakimiś przestępcami… To był tylko jeden raz. – Brunetka
desperacko próbowała się wytłumaczyć przed przesłuchującym ją policjantem, choć
w głębi duszy czuła, że te wszystkie oskarżenia są wyolbrzymione.
Zdawała
sobie sprawę z tego, że wraz z Tomem złamali prawo i to potrójnie, ale mimo
wszystko nie był to dla niej powód, by od razu uważać ich za najgorsze zło tego
świata. Tym bardziej że skrzywdzili tym wyłącznie samych siebie. Nikt więcej
nie ucierpiał. Za co również w duchu dziękowała Bogu. Dziękowała mu i modliła
się jednocześnie, by Tom wyzdrowiał. Nie mogła znieść myśli, że mężczyzna wciąż
leży nieprzytomny w szpitalu i nikt nie może zapewnić jej, że z tego wyjdzie.
A
ona? Zaledwie dzień po wypadku została już wypisana z zaleceniem jedynie
odpoczynku. Nie próbowała nawet doszukiwać się w tym krzty sprawiedliwości. Nie
miało to dla niej sensu tak samo, jak przesłuchanie, na którym obecnie była.
Nie rozumiała, dlaczego to wszystko przebiegało, aż tak szczegółowo. Jakby
naprawdę chcieli zrobić z nich poważnych przestępców i wsadzić za kratki. Może
taki właśnie był ich cel?
– A ten ślub na
szybko? Co wami kierowało? Też narkotyki?
– Nic nie braliśmy.
– Podkreśliła surowo po raz kolejny, ale do rozmawiającego z nią policjanta
zdawało się nie docierać żadne jej słowo. Jego obojętność była wręcz frustrująca,
a Olivia nie wiedziała już, jak ma odpowiadać na te wszystkie pytania, by
mężczyzna dał jej w końcu święty spokój. Na razie odnosiła wrażenie, że to
spotkanie nigdy się nie skończy. A ona już tylko chciała być w szpitalu i
dowiedzieć się, czy stan zdrowia Toma uległ jakiejkolwiek poprawie.
– Mhm. Chce pani
powiedzieć, że wyniki waszych badań krwi kłamią?
– Nie! Chcę
powiedzieć, że nie jesteśmy uzależnionymi ćpunami, a to była jednorazowa
sytuacja! Czy pan nigdy nie popełnił błędu!? Na pewno połowa ludzi na świecie
choć raz spróbowała narkotyków… I nie twierdzę, że to dobrze! Ani że my
postąpiliśmy słusznie… Po prostu nie chcieliśmy robić nic złego…
– Ma pani czystą
przeszłość…
– Tom przecież też!
– fuknęła, podskakując przy tym gwałtownie na krześle. Mężczyzna rzucił jej
karcące spojrzenie, choć nadal nie wyglądał, jakby wierzył w choćby jedno jej
słowo.
– Przypomni mi
pani, jak długo się znacie? Pani przekonanie co do niewinności… męża jest naprawdę zdumiewające w
związku z waszą krótką znajomością. – rzekł, podkreślając fakt, iż Tom był jej
mężem, co też nie umknęło uwadze Olivii. Musiała zachować zimną krew.
– Nie panu to
oceniać.
– Fakty są faktami.
Kaulitz prowadził pod wpływem alkoholu i będąc odurzonym, naraził tym życie
pani, swoje oraz potencjalnie, co najmniej kilku innych osób. Nadal chce pani
dyskutować odnośnie do jego niewinności?
– Przecież… nie powiedziałam,
że jesteśmy niewinni!
Możesz być, kim chcesz i kiedy
chcesz. Możesz mieć pewność co do tego, kim jesteś. Możesz nawet wierzyć, że
wiesz, kim jest On. Nie sprawisz jednak by każdy inny człowiek odczuwał to
wszystko w taki sam sposób. To jest w porządku. To jest normalne. Nie powinnaś
się tym przejmować. Ponieważ masz swoją pewność. I nikt nie ma prawa Ci tego
odbierać. Nie pozwól na to. Nigdy.
=> => => Czerwiec 2012, Las Vegas
– Czy chce pan coś jeszcze
powiedzieć?
– Chciałem tylko powiedzieć, że
zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Popełniłem błąd i z pewnością jestem
winien. Przyznaję się do wszystkich zarzucanych mi czynów – rzekł otwarcie
mężczyzna, ale wbrew pozorom to nie był koniec jego wypowiedzi, choć każdy
znajdujący się na sali rozpraw był o tym przekonany. Tom spojrzał na Olivię, a
potem na swojego sędzię. – Niemniej nie żałuję tego, co się wydarzyło.
Jakkolwiek źle to nie brzmi, to wszystko zmieniło moje życie. Pozwoliło mi na
nowo spojrzeć na świat. Jestem wdzięczny, że osoba, na której mi zależy, nie
ucierpiała na tym wypadku w żaden trwały sposób i wierzę, że tak po prostu
miało być. Gdyby nie to, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. Nie byłoby nas. Nie
miałbym wspaniałej rodziny. Więc nawet jakby bardzo chciał i jakby miało mi to
pomóc w wydaniu lżejszego wyroku… Nie mogę tego żałować.
Można było dosłownie wyczuć w
powietrzu to nagłe napięcie, które ogarnęło bliskich Toma. Nie tego się
spodziewali. Nie to omawiali przed rozprawą. Nagle nic już nie było pewne poza
faktem, że Tomowi chyba odjęło rozum z miłości.
Now you're all I want
And I knew it from the very
first moment.
(James Arthur – Can I Be Him)
.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co się tutaj wydarzyło, pewnie przez tą przerwę tak mnie wcięło, ale dziewczyno, dzięki Ci, że wróciłaś! <3
Podobał mi się moment wspomnień, jeśli ma się co podobać, bo raczej niczego przyjemnego się nie dowiedziałam, ale fajnie piszesz takie formy, mnie czyta się przyjemnie. Tom i jego otwartość :nie żałuję:. No fajnie, kurde. Słodko, powiedziałabym, ale jak to wpłynie na wyrok? Na pewno nie źle, przecież Ty kochasz happy endy, mam nadzieję, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Chcę szczęście w pełnej krasie, albo przynajmniej coś, nie zostawiaj mnie tutaj na tak długo, co? Prooooszę.
Cieszę się. Bardzo, wręcz chyba niezdrowo.
Do napisania!
Super ze wróciłaś :) bardzo mnie ciekawi jaki wyrok zapadnie po tym jak Tom otwarcie przyznał ze nie żałuje... czekam na kolejny odcinek :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super. Czy będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda mi się je dokończyć.
Usuń