Zdarzają
się sytuacje, kiedy Twoje sny wydają się być rzeczywistością. Budzisz się i
masz wrażenie, że to wszystko wciąż się dzieje. A najgorsze – czujesz to.
To
była już kolejna noc, podczas której śnił, że traci nogi. Tym razem widział
jednak, jak jeden z lekarzy, tak po prostu, bez mrugnięcia okiem, odcina mu je.
Towarzyszył mu przy tym potworny ból, zupełnie, jakby nie dostał żadnego
znieczulenia. Krzyczał przeraźliwie jednocześnie nie mogąc się poruszyć. Ta
bezsilność sprawiała, że marzył tylko i wyłącznie o śmierci. Mogłoby się
zdawać, że to tylko koszmarny sen, że jeśli się obudzi, wszystko minie. To była
jednak pierwsza noc, gdy sen ziszczał się z realnością, bo choć otworzył oczy i
odzyskał pełną świadomość, ból nie minął. Czuł dziwny ból, którego źródła nie
potrafił zlokalizować, a po czole spływały mu krople słonego potu. Było mu
duszno, miał wrażęnie, że jego skóra płonie. Jego oddech był nienaturalnie
przyspieszony i ciężki, serce biło mocniej niż zwykle. Umysł wypełniała panika.
Przerażenie mieszało się z cierpieniem. Nadal miał wrażenie, jakby ktoś
pozbawił go dolnych kończyn. W ciemnościach nie potrafił nic dostrzec, ale jego
wyobraźnia podsuwała mu wizję wyciekających z niego litrów krwi. Nie wiedział,
jak to wszystko się stało. Jak to jest możliwe. Przecież, jeśli nawet naprawdę
straciłby nogi, nie powinien nic czuć. Jego nogi od dłuższego czasu były
martwe. A przynajmniej tak sądził… Dlaczego czuł ból? Dlaczego miał wrażenie,
że za chwilę zemdleje nie mogąc go znieść… Podczas, gdy na co dzień nie może
się nawet poruszyć.
Nie
wiedział, co się z nim dzieje, ani co ma zrobić. Właściwie nie mógł nic. Leżał
bezwładnie i czuł, jak ból paraliżuje go całego. Może to już koniec? Dotychczas
myślał, że jego życie skończyło się wraz z wypadkiem. Teraz jednak miał inne
odczucie. Jakby koniec był dopiero przed nim. I nie mógł znieść tej myśli. Nie
umiał się poddać bez żadnej próby walki.
Pomimo
ostrego, przeszywającego bólu, spróbował się podnieść. Za pierwszym razem nie
przyniosło to żadnego rezultatu i niemal od razu wylądował z powrotem na
materacu. Zebrał w sobie jednak więcej sił i wielkim zaparciem, podpierając się
rękami podniósł swój tułów siadając. Wtedy spojrzał na swoje nogi wyciągając w
ich kierunku ręce, aby ich dotknąć. Musiał je poczuć. Sprawdzić, czy są na
swoim miejscu. Były, całe. Nic się pod tym względem nie zmieniło. Oddychał
głośno i szybko, z trudem łapiąc powietrze. Wydawało mu się, jakby w pokoju
temperatura sięgała z czterdzieści stopni Celsjusza. Drżącymi dłońmi, lekko już
spanikowany, chwycił za materiał swojej koszulki i zaczął nieporadnie ściągać
ją z siebie, niemal ją przy tym rozrywając. Odrzucił materiał na podłogę, gdy
już udało mu się z nim uporać i rozejrzał się zdezorientowany dookoła. Chciał
sprawdzić, czy w ogóle jest w tym samym miejscu, w którym przed paroma
godzinami zasypiał. Obraz mu się rozmazywał w oczach. Próbował przełknąć ślinę,
ale nagle poczuł, że prawie w ogóle jej nie ma. Jego usta były spierzchnięte, a
w buzi panowała suchość. Sięgnął ręką w kierunku nocnego stolika, na którym
stała butelka z wodą. Chwycił ją, chcąc ugasić swoje pragnienie, lecz gdy
zaczął odkręcać nakrętkę, butelka wyśliznęła mu się na podłogę turlając się, aż
pod samą ścianę.
-
Boże… Co jeszcze… - sapnął ledwo wydobywając z siebie głos i przetarł dłońmi
mokrą od potu twarz. Ból był tak okropny, że stracił już poczucie bezwładu. Nie
miał pojęcia, jak to wszystko jest w ogóle możliwe. Przez chwilę myślał, że to
jakiś cud. Może właśnie odzyskuje władzę w nogach, a ten ból jest tylko tego
zapowiedzią. Niewiele myśląc przeniósł je ostrożnie na podłogę. Bał się, że
jeśli zbyt mocno ich dotknie, wtedy ból mógłby się nasilić. Tak się jednak nie
stało. A gdy tylko spróbował się podnieść, upadł niczym małe, nieświadome
niczego dziecko, uderzając przy tym skronią o kant szafki. W tym momencie w
pokoju nagle rozbłysło jasne światło drażniąc jego oczy. Czyżby trafił do
nieba…?
-
Boże! Tom! – usłyszał przestraszony, znajomy głos i już po chwili czuł, jak
ktoś chwyta go mocno za ramię. – Co się stało? – doszedł go słodki zapach
lawendy, gdy dziewczyna pochylała się nad nim próbując go podnieść. Jeszcze nie
do końca docierało do niego, co się dzieje. Stracił poczucie rzeczywistości.
Olivia z wielkim trudem i wysiłkiem w końcu wtaszczyła jego ciało na łóżko.
Przez chwilę wątpiła już, że w ogóle jej się to uda. Mężczyzna był naprawdę
ciężki, a ona zbyt wątła, aby go udźwignąć. Na szczęście dała sobie radę, w
czym pomógł jej przypływ adrenaliny. Była wystraszona widząc chłopaka w takim
stanie. Nie wiedziała, co się stało. A Tom nie wyglądał dobrze. – Tom? –
powtórzyła jego imię zastanawiając się, czy Gitarzysta ją w ogóle słyszy.
Przyłożyła rękę do jego czoła. Rozpalone. Czuła, jak jej serce bije mocniej ze
strachu.
-
Moje nogi… - szepnął głosem pełnym bólu. Dziewczyna odruchowo spojrzała w
kierunku jego nóg. Nie dostrzegła jednak żadnych zmian.
-
Krwawisz… - przenosząc z powrotem wzrok na jego twarz spostrzegła ranę w okolicy
prawej skroni. – Powiedz mi, co się stało. Miałeś zły sen? – dopytywała chcąc
poznać choć kilka szczegółów, żeby wiedzieć, co w ogóle ma robić. Może
potrzebował pomocy lekarza.
-
Boli, tak strasznie boli…
-
Czujesz ból? – spojrzała na niego zdziwiona, choć dobrze wiedziała, że to nie
był czas na zadawanie zbyt wielu pytań i zdumienia. Wydało jej się to jednak
dość dziwne i niezrozumiałe. Tom nigdy wcześniej nie narzekał, aby coś mu
doskwierało. Bill także nic o tym nie wspominał. W odpowiedzi usłyszała tylko
jego żałosne jęknięcie. – Dzwonię po pogotowie – zadecydowała stanowczo nie
widząc żadnego innego wyjścia z tej sytuacji.
-
Zostań – złapał ją szybko za rękę, gdy tylko chciała się podnieść z miejsca.
Jego wzrok był pełen rozpaczy i bólu, aż ścisnęło ją coś w żołądku.
-
Spokojnie… Wezmę tylko telefon i przyniosę coś na twoją ranę – powiedziała
opanowanym głosem gładząc delikatnie trzymającą ją dłoń, chcąc w ten sposób
pomóc mu się choć trochę uspokoić. – Zaraz wrócę, obiecuję – zapewniła go jednocześnie
wyswobadzając się z jego żelaznego uścisku. Nie tracąc czasu pobiegła najpierw
do łazienki, po wodę utlenioną, wacik i jakiś plaster, a wracając zgarnęła ze
swojej tymczasowej sypialni telefon. Wróciła do Toma po niecałych trzech
minutach i usiadła blisko niego od razu dzwoniąc po pogotowie. Przekazała
wszystko co wiedziała lekarzowi na dyżurze, a ten zapewnił ją, że niebawem się
zjawią. Wysłała także krótką wiadomość do Billa, informując go o wszystkim.
Żałowała, że go tutaj nie było. Mogliby już skończyć te całą farsę i wrócić do
normalności. Ta sytuacja ją zaskoczyła. Musiała jednak zachować spokój.
Przerażenie próbowało objąć nad nią kontrolę, ale nie poddała się temu. Jedynie
ręce trochę jej się trzęsły, gdy namaczała wacik wodą utlenioną. – Będzie
szczypało… - uprzedziła nie będąc pewna nawet, czy chłopak ją słyszał.
Pieczenie rany nie mogło jednak równać się z bólem, jaki odczuwał od kilkunastu
minut, więc nawet nie poczuł, jak przyłożyła mu wacik do skroni. Była bardzo
delikatna, nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sytuacji. Jego wzrok
przeniósł się na jej twarz, gdy w skupieniu odkażała ranę. Obserwował ją mając
wrażenie, że to koi ból. A może po prostu zaczynał się już do niego
przyzwyczajać? – Musisz mieć bardzo wysoką gorączkę – rzekła, gdy nakleiła już
plaster i ponownie dotknęła jego czoła. – Mocno się uderzyłeś? – zapytała z
troską, a chłopak zaprzeczył ruchem głowy. Nie miał siły już mówić. – Zaraz
powinni przyjechać. Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się do niego blado
gładząc czule jego rozpalony policzek. Sama chciała w to wierzyć. Bała się, że
jego stan się pogorszył, że to jakieś kolejne powikłania po wypadku… Nie mogło
tak być. Musiała przestać tak myśleć. Wszystko będzie dobrze… Wszystko będzie
dobrze…
-
Przepisałem tabletki, gdyby taki epizod jeszcze się powtórzył. Prawdopodobnie
po prostu nieruszane mięśnie dały w końcu o sobie znać. Aczkolwiek, nie
wykluczam, że może mieć to podłoże psychiczne… - lekarz zerknął w kierunku
śpiącego w tym momencie Toma. – Zalecam sesję z psychiatrą. Pacjent wyraźnie
potrzebuje takiej pomocy.
-
On się w życiu na to nie zgodzi – Olivia pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
Znała Toma na tyle dobrze, by wiedzieć, że taka opcja nawet nie wchodzi w grę.
Muzyk jest uparty, jak osioł. Ledwo rozmawia z nią, czy z bratem, a co dopiero
z psychiatrą.
-
Rozumiem… Mimo to, proszę spróbować go przekonać. Bo zdaje sobie pani sprawę,
że mąż ma coraz mniej czasu? – mężczyzna wbił w nią swoje wymowne spojrzenie. A
ona doznała lekkiego szoku, gdy uderzyły w nią jego słowa. MĄŻ. To zabrzmiało
tak bardzo… Dziwnie. Nie była chyba na to przygotowana. W jednej chwili stała
się żoną. Nie to jednak było teraz najistotniejsze. – Ja wszystko rozumiem, ale
to największa głupota z możliwych, żeby tak zaprzepaszczać jedyną szansę na
odzyskanie sprawności – dodał, a Olivia skinęła tylko głową zgadzając się z
nim. Bo nie miała pojęcia, co mogłaby odpowiedzieć. Czuła się za to
odpowiedzialna. Właściwie wszyscy pozwalali Tomowi rujnować sobie życie. Stali
obok i patrzyli, jak się stacza. Nie mogła znieść tej myśli. Sama dała się w to
jeszcze wciągnąć. Nie tak miało być.
-
Zrobię wszystko, aby stanął na nogi – rzekła z niebywałą determinacją i
przeniosła swój wzrok na Gitarzystę. Wyglądał całkiem niewinnie, gdy spał.
Nawet go takiego pamiętała. Przyjaznego, gotowego na wszystko. Pozytywnie
nastawionego do życia. Zamierzała to wszystko odzyskać. Nie pozwoli mu dłużej
tkwić w miejscu. Choćby miała go zmusić siłą. Choćby sama miała zacząć go
rehabilitować. Zrobi to.
Bill
pojawił się dopiero po kilku godzinach. Wiadomość od Olivii przeczytał z dużym
opóźnieniem. Spał, więc nic nie słyszał. Dziewczyna w ogóle nie wzięła pod
uwagę takiej opcji. Mogła od razu do niego zadzwonić. Była jednak zbyt
zestresowana, aby myśleć aż tak racjonalnie. Chłopak wpadł do mieszkania, jak
burza natychmiast chcąc biec do pokoju brata, lecz został zatrzymany w połowie
drogi przez brunetkę. Ta akurat wracała od Toma, już nieco spokojniejsza. A
przynajmniej tak jej się przez chwilę wydawało…
-
Co się dzieje!? Spałem, nie słyszałem sms ‘a… Dopiero, jak się przebudziłem…
Jestem najszybciej, jak tylko mogłem… - zaczął się pośpiesznie tłumaczyć
gestykulując przy tym nerwowo, a dziewczyna próbowała uspokoić go gestem ręki.
Musiała nieźle go wystraszyć… W sumie sama już dawno się tak bardzo nie bała.
Nie chciałaby przeżywać tego kolejny raz. Sądziła, że jest silniejsza. Chyba
jednak się przeliczyła… Widząc cierpienie bliskiej osoby, zupełnie traciła
głowę. Ogarniała ją bezsilność. Zupełnie, jak wtedy… Podczas wypadku.
-
Spokojnie, już wszystko jest w porządku. Tom miał jakiś dziwny atak bólu… Ale
zadzwoniłam po pogotowie i już wszystko wróciło do normy. Lekarz mówił, że to
się zdarza… Jednak nie miał pewności, czy nie ma to związku bardziej z jego
sferą psychiczną. To skomplikowane… - wyjaśniła mu wszystko na tyle dokładnie,
na ile sama potrafiła. Czuła się trochę jakby to, co się wydarzyło, było
zupełnie poza nią. Jakby wcale to do niej nie docierało. – Teraz śpi...
-
Boże… Myślisz, że on jest jeszcze bardziej chory..? – spojrzał na nią z
przerażeniem jednocześnie z wypisaną na twarzy nadzieją, jakby to ona miała mu
przepowiedzieć, jaka przyszłość czeka jego brata. Jakby od niej to wszystko
zależało.
-
Nie, nie… To nie tak. On potrzebuje po prostu pomocy. Wiem, że nie pójdzie do
żadnego psychologa, a już na pewno nie do psychiatry. Pomyślałam, że może sama
spróbuję z nim porozmawiać. Tak normalnie… O naszym wypadku. Chcę go przekonać
do rehabilitacji. Wiem, że robiłeś to już tysiąc razy… Ja też próbowałam. Ale
może źle się do tego zabieraliśmy? Nie wiem już sama, Bill… To wszystko zaczyna
mnie już przerastać – wyrecytowała sama nie wiedząc już, co począć. Raz
wydawało jej się, że jest lepiej, a potem nagle wszystko się sypało. I tak w
kółko. Sama już się w tym po prostu gubiła. Do tego jeszcze jej prywatne życie
się waliło. Czuła się już przytłoczona. Mimo to, chciała dalej walczyć. Gdyby
tylko jeszcze wiedziała, jak…
-
Dobrze… Nie popadajmy w paranoje, musimy się uspokoić przede wszystkim – widząc
jej nagłe spanikowanie sam postanowił zapanować nad swoimi emocjami. Nie mogli
teraz obydwoje się rozkleić. Nie było czasu na rozczulanie się nad sobą.
-
Wiem, ale nadal nie mogę wyjść z szoku. Bałam się, że coś mu się stało… Że jego
stan się pogorszył, albo wyszły jakieś dodatkowe powikłania po wypadku… Co
jeśli nagle miałby jakiś krwotok, albo cokolwiek innego! Jakby umarł… Boże!
-
Olivia! – zawołał nieco głośniej i dobitniej łapiąc ją przy tym mocno za
ramiona. Była cała roztrzęsiona, jakby dopiero teraz wszystkie kłębiące się w
niej emocje, zaczęły uchodzić. Widział teraz dokładnie, jak bardzo jej zależało
na Tomie. Od samego początku była tu tylko i wyłącznie dla niego, a nie po to,
aby uzyskać głupi rozwód. Oni naprawdę coś do siebie czuli. Cokolwiek ich
łączy, pozwala im przetrwać. – Nic złego się nie dzieje. Świetnie sobie
poradziłaś – rzekł, gdy już patrzyła na niego szeroko otwartymi, pełnymi łez
oczami. – Dziękuję ci – uśmiechnął się do niej lekko, na co ona pokiwała tylko
głową podczas, gdy z jej oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. Nie czekała zbyt
długo na jego kolejną reakcję, tylko sama rzuciła mu się w ramiona.
Potrzebowała, aby ktoś ją po prostu przytulił. Potrzebowała czyjegoś ciepła,
odrobiny bliskości. Czuła się tak potwornie źle. I choć bardzo chciała, nie
umiała się pozbierać. Wokalista nieco zaskoczony tym gestem odwzajemnił
niepewnie jej uścisk. Właściwie sam zamierzał ją przytulić, lecz nie spodziewał
się, że go w tym uprzedzi. Z tej perspektywy wyglądało to jakoś inaczej i nie
czuł się już aż tak pewnie.
-
Przepraszam… Muszę się pozbierać. Ale jak się już coś sypie, to wszystko na raz
– oderwała głowę od jego torsu, aby obdarzyć go swoim spojrzeniem. Była cała
zapłakana. Nie wiedział do końca jak mógłby jej pomóc. – Tylko pojechałam do
Vegas i od razu rozwaliłam swój związek z Ianem. Teraz wróciłam i Tom dostał jakiegoś ataku… Czy to nie ja
jestem jakimś pechowcem? Może ja ściągam te wszystkie nieszczęścia na siebie i
na ludzi dookoła mnie?
-
Przestań opowiadać takie głupoty, Olivia – rzekł surowo w ogóle nie chcąc tego
słuchać. Sam nigdy jej za nic nie winił i nie uważał, aby ktokolwiek powinien.
Każdy czasem popełnia błędy, lecz nie zawsze faktycznie są one złe. Często po
prostu nie ma się wpływu na to, co się dzieje. Po prostu nie ma.
-
Ale to wszystko tak wygląda.
-
Nic z tego wszystkiego nie jest twoją winą…
-
Nie no, jednak związek to sobie sama rozwaliłam poznając twojego brata i idąc z
nim do łóżka, a potem udając przed swoim facetem, że wszystko jest w porządku,
podczas, gdy wcale nie było…
-
To znaczy, że już nie jesteście razem? – uniósł brwi w zdziwieniu, na co
dziewczyna skinęła tylko głową. Zrobiło mu się niesamowicie głupio, gdy doznał
lekkiego uczucia radości z tego powodu. To było bardzo egoistyczne. Chciał
tylko jak najlepiej dla swojego brata. A prawdopodobnie wszystko, co dla niego
najlepsze w tym momencie, stało przed nim. – Przykro mi…
-
Niepotrzebnie. I tak go nie kochałam… Boże, jestem beznadziejna! Byłam z nim
choć nic do niego nie czułam! A teraz złamałam mu serce – wyrzuciła z siebie na
jednym wydechu, kompletnie już nie kontrolując swoich słów. Wystarczył jeden
impuls, aby totalnie się załamała. - I w dodatku, opowiadam ci to wszystko… Jak
to w ogóle ciebie nie dotyczy. Nie powinnam zawracać ci tym głowy, kiedy masz
poważniejsze problemy…
-
Daj spokój, przecież jesteś moją bratową, nie? – szturchnął ją lekko z
zadziornym uśmiechem. Zrobiło jej się głupio, gdy zorientowała się, że
zwyczajnie zaczęła użalać się nad sobą. I to jeszcze człowiekowi, którego
najmniej powinno to interesować. Bill jednak wcale nie miał jej tego za złe. W
jakiś sposób stała mu się bliska. Sam nawet nie wiedział kiedy. Mimo wszystko
te parę niepozornych słów odrobinę ją rozweseliło. – Jeszcze się wszystko
ułoży, zobaczysz. A kto wie… Może zostaniesz z nami znacznie dłużej?
-
Co masz na myśli? – zamrugała powiekami próbując zanalizować dokładniej jego
słowa.
-
Nic takiego – wzruszył niewinnie ramionami. Wolał na razie nie wnikać w ten
temat. Póki co, mają ważniejsze sprawy na głowie. – A teraz leć do łóżka. Ja
trochę posiedzę i też się położę.
-
No dobrze… Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. No i, że mogłam zmoczyć twoją
koszulkę… - powiedziała nieśmiało dotykając materiału pokrywającego jego tors.
– Dobrze, że nie miałam makijażu…
-
Nie przejmuj się – roześmiał się przyjaźnie. Nie czuł się źle, gdy traktowano
go jak przyjaciela. Zawsze był tym dobrym, więc nie było to dla niego też nic
nadzwyczajnego.
-
To dobranoc.
-
Dobranoc – odparł i odprowadził ją wzrokiem, aż pod same drzwi, za którymi po
chwili zniknęła. Został sam. W mieszkaniu panowała błoga cisza, a on mógł teraz
na spokojnie, powoli zacząć sobie wszystko układać. Nie tylko Olivia miała
mętlik w głowie. Co prawda, ona nieco bardziej to dzisiaj okazała i zwyczajnie
spanikowała. Rozumiał to. Sam jednak musiał zachować trzeźwe myślenie.
Dodatkowo uzyskał nowe informacje dotyczące życia dziewczyny. Pojawiła się nowa
nadzieja, że to małżeństwo nie musi wcale być jakąś głupią farsą. Tym bardziej,
że dostrzegał między swoim bratem a nią pewne uczucia. Nie mógł jednoznacznie
nazwać tego miłością. Bo właściwie bał się tego słowa… Ale ewidentnie coś tliło
się w ich sercach. Nie wiedział jeszcze jak, ale musiał to jakoś ogarnąć. Miał
wrażenie, że coraz więcej zbiera mu się takich sytuacji „do ogarnięcia”.
Z
ciężkim westchnieniem opadł na kanapę czując nagły przypływ zmęczenia. Nie tyle
co fizycznego, ale psychicznego. To wszystko musiało się w końcu rozwiązać. I
to jak najszybciej, bo powoli tracił siły. Zresztą nie tylko on… Cała ich
trójka przestaje dawać sobie radę. Są uwikłani w tą sytuację, jak w jakąś
pajęczą sieć. I żadne z nich się nie uwolni, jeśli nie zaczną ze sobą
odpowiednio współpracować.
Zagłosuj w sondzie.
Bardzo się ucieszyłam gdy tylko zobaczyłam informacje o nowym odcinku.
OdpowiedzUsuńJak zwykle wszystko wyszło Ci wspaniałe. Tylko pierwszy raz w życiu od kat czytam twoje opowiadania napotkałam błąd. ... " bo wodę utlenioną". Nie spodziewałam się tego, ale cóż nawet najlepszym przytrafiają się gafy. Jestem tak cholernie ciekawa dalszego ciągu wydarzeń. Oliwia otworzyła się prze Bill em, hm interesujące :) Biedny Tomcio :'( taka gapa z niego. Mam nadzieje że wszystko skończy się dobrze.
Pozdrawiam :*
Kocham to opowiadanie po prostu się w nim zakochałam od pierwszego odcinka. I teraz po przeczytaniu nie mogę się doczekać trzynastki :D
OdpowiedzUsuńUff muszę ochłonąć... teraz będę żyła tym opowiadaniem :D
Czekam na next :*
Jejku. Sie porobilo... Tom musi dac sie namowic na ta rehabilitacje no! Nie ma ze nie!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
Czekam na nowosc! :*
Cukiierkoowaa
Tak sobie myślę, że może ten atak coś w Tomie zmieni, albo przynajmniej ta planowana rozmowa z Olivią. Nie może tak być, że on siebie tak po prostu leży i nic nie robi tylko myśli. Nie można za dużo myśleć - to nie jest zdrowe dla naszej psychiki. Sama to przetestowałam na sobie, dlatego uważam, że ten pomysł z psychiatrą nie jest zły. Ten sen i atak pokazują, że Tom boi się, iż już nigdy nie stanie na nogi. On musi o siebie zawalczyć póki ma czas, ale potrzebuje do tego wsparcia ze strony Billa i Olivia, chociaż myślę, że z tym nie będzie problemu. Ja próbuję wierzyć, że jeśli się chce to prędzej czy później dojdzie się do celu. Jemu ta wiara też jest potrzebna.
OdpowiedzUsuńŚciskam i do przeczytania.
P.S. Co do kontynuacji mojej internetowej twórczości FFTH: wspominałam, że chciałabym dalej tu istnieć i mam nawet pomysł na nowego bloga, ale boję się, że jest on zbyt ambitny jak na moje umiejętności i w związku z tym nie podołam. Nie wiem, czy wrócę z tym projektem, czy moje wymyślę coś jeszcze innego, albo może po prostu zniknę.
Jeśli jest ambitny, to tym bardziej powinnaś wrócić. Złap tego byka za rogi! ;) Zawsze są obawy, że się nie podoła... Ale jeśli nie spróbujesz, nie będziesz wiedziała na ile Cię stać.
UsuńMam nadzieje, że bóle Toma nie są czymś nieodwracalnym i po tym incydencie w końcu z pomocą Ol i Billa stanie na nogi (w przenośni i dosłownie). W końcu to musiało dla niego coś więcej znaczyć.
OdpowiedzUsuńI mega się cieszę, że Olivia otworzyła się przed Billem. Może to pod wpływem chwili i nawarstwiających się problemów jej tama pękła, ale oby Bill nie zmienił podejścia, które ma w tym odcinku ;)
P.S.: Pierwszy raz od dawna czytałam na komputerze i w końcu słyszę tę muzykę <3 Super motyw, jak już kiedyś wspominałam ;)
Kochana, jak mnie tu dawno nie było! Ale juz nadrobilam!
OdpowiedzUsuńJak ja spanikowalam czytając ten opis bólu Toma. Matko, jaki on biedny ;/
Naprawdę tak się wczułam... jesteś jedną z nielicznych osób, które potrafią tak świetnie przedstawiac emocje...
Ja tam na miejscu Olivii bym cholernie spanikowala, Tom powinien się cieszyć, że ma ją koło siebie.
Liv powinna do niego przyjechac z synem. Dzieci są szczere i nie kłamią. Nie są egoistyczne. To pokazaloby Tomowi, co jest naprawde ważne.
No to teraz jeszcze tylko dodam ze niecierpliwie czekam na następny odcinek!
Buziaki :*
Bardzo dobrze powiedziane :) Zapewniam, że Olivia kiedyś przywiezie swojego synka :D
UsuńOK kolejne opowiadanie nadrobione :D
OdpowiedzUsuńBoże, tak się rozczuliłam na 10 odcinku kiedy Tom się rozpłakał i powiedział, że się boi..wyobraziłam go sobie takiego bezbronnego...
Wierze, że Olivia i Bill pomogą mu i "zmuszą" do tej rehabilitacji, że się ogarnie, przyzna do tego, że czuje coś do niej i wg ;)
Czas na kolejne opowiadanie (ofc twoje), idę coś sobie wybrać :D
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo wystraszyłam mnie tym atakiem bólu u Toma, czułam te wszystkie emocje, które nim targały, ten ból fizyczny jak i psychiczny. Bill takim przyjacielem, też taka jestem, ale czasem czuje się jak poduszka, do której można się przykleić, opowiedzieć swoje problemy, popłakać czule się w nią wtulając, a potem zostawić w kącie i powrócić z kolejnym problemem, jestem takim człowiekiem, ale czasem trudno jest mi znieść, że ludzie tak szybko przychodzą i w mgnieniu oka odchodzą. Czytam dalej, dzisiaj już na 100% skończę :D
OdpowiedzUsuńNo nieźle... Czy to znaczy, że Tom ma jakieś szanse na wyleczenie, skoro odczuwał ból? Oby. I trzymam kciuki, żeby wyzdrowiał całkowicie. Współczuję Olivii problemów, musi być jej naprawdę ciężko z powodu Iana. Ale po co ciągnąć coś, co nie ma przyszłości, no nie? Idę dalej.
OdpowiedzUsuń