piątek, 15 sierpnia 2014

13. "Wir hab'n nichts falsch gemacht, die ganze Zeit gedacht... So könnt´ es weiter geh´n. Alles andere werden wir sehen..."

1 marca 2012, Los Angeles

Mężczyzna ze znudzeniem wpatrywał się w biały sufit nad sobą zastanawiając się, gdzie podziała się Olivia. Obudził się już ponad dwie godziny temu w kompletnej ciszy. Nie słyszał ani dziewczyny, ani nawet psa. Na jego szafce stał tylko talerzyk z kanapkami i kubek parującej jeszcze kawy. Sądził na początku, że może wyszła po prostu z psem, lecz trwało to już zbyt długo, jak na zwykły spacer. Może coś się stało? Dlaczego nie zostawiła mu żadnej wiadomości? Nie lubił żyć w niewiedzy. Odkąd nie mógł swobodnie się poruszać, musiał koniecznie wszystko wiedzieć zawczasu. Nie każdy jednak się z tym liczył. Frustrowało go to. I najgorsze, że nie mógł nic poradzić. Szczególnie, że Olivia była dość upartą i stanowczą kobietą. Często, gdy wdawał się z nią w jakieś dyskusje, zwyczajnie odpuszczał nie mając wystarczającej siły przebicia. Mimo wszystko, lubił to w niej. Jako jedyna z niewielu, nie cackała się z nim. Zauważył też pewne zmiany od feralnej nocy, kiedy dopadł go ból. Sam zmienił nieco swoje podejście po tym wydarzeniu. Dawno nic go tak nie wystraszyło. Prędko nie przyzna się jeszcze do błędu, ale coraz częściej zastanawia się nad swoim dalszym losem. I coraz częściej bierze pod uwagę, aby w końcu zacząć coś robić. Ma już dosyć tkwienia w jednym miejscu i zadręczania się przeszłością. Wciąż brakuje mu jeszcze wiary, lecz nie to jest najistotniejsze. Ważne, że ma o co walczyć. Mógłby chociaż spróbować. Jego brat zaraził go chyba swoją naiwnością. Widząc kręcącą się każdego dnia obok niego Olivię, nie mógł się oprzeć myśli, że może jeszcze jego życie nie jest do końca stracone. Tak długo przy nim wytrwała, więc może naprawdę jest dla nich jakaś szansa?
Dźwięki dochodzące z przedpokoju wyrwały go z zamyślenia. Serce od razu zabiło mu mocniej, gdy pomyślał, że dziewczyna wróciła i za chwilę ją zobaczy. Ta reakcja była całkowicie automatyczna, chciał się nawet za nią skarcić. Nie mógł tak bardzo się angażować i reagować za każdym razem w taki emocjonalny sposób. Nie mógł robić sobie złudnych nadziei. W końcu ona jest tu dla swojego rozwodu. To, że jest przy nim i mu pomaga, nic nie znaczy. W Las Vegas ma narzeczonego, własne życie.  Jak szybko można zyskać nadzieję, również tak samo łatwo można ją stracić…
Po chwili do jego pokoju wbiegł pies merdając wesoło ogonem, a zaraz za nim zjawiła się też Olivia. Bez słowa podeszła do okna, aby je odsłonić i wpuścić trochę światła. Pomieszczenie od razu nabrało nowych barw. Obserwował ją w milczeniu próbując odgadnąć, w jakim jest dziś nastroju. Zwykle było to łatwiejsze. Bo wpadała do jego pokoju pełna entuzjazmu. Tym razem jednak wydawała się być, jakby nieobecna. Nie przywitała się z nim nawet.
- Jak tam? Wyspałeś się? – podczas, gdy analizował jej zachowanie, dziewczyna zdążyła już stanąć przy nim i sprowadzić go z powrotem na ziemię swoim głosem. Uniósł na nią swoje rozkojarzone spojrzenie i zlustrował szybko wyraz twarzy. Była pogodna, jej oczy błyszczały jak zawsze. Czyli wszystko jest w porządku. Orientując się, że zbyt długo już milczy, skinął szybko głową dając jej tym odpowiedź.
- Gdzie byłaś? – odezwał się w końcu obawiając się, że brunetka zaraz sobie pójdzie, a on pozostanie dalej niczego nieświadomy.
- Ah… Poszliśmy ze Scottem na zakupy – odparła krótko zerkając z uśmiechem w kierunku psa, który leżał teraz na końcu łóżka przy nogach swojego pana.
- Tak długo? – dociekał wciąż nie uważając, aby zwykłe zakupy miały tyle trwać. Tym bardziej, że raczej nie zabrała psa do supermarketu.
- Teraz będziesz sporządzał raporty z moich wyjść? – uniosła brwi zdziwiona jego wyjątkową ciekawością. Zapewne nawet nie wiedział, że ma wszystko wypisane na swojej twarzy.
- Po prostu pytam… - wzruszył ramionami starając się zachować obojętność, lecz nie udało mu się ukryć swojego speszenia. Nie czuł wcale, aby posuwał się jakoś za daleko. Widocznie dziewczyna miała nieco inne odczucia. Nie miała mu jednak tego za złe, była po prostu trochę zaskoczona. Tom nigdy raczej nie wypytywał ją, dokąd chodzi. Co prawda, zwykle spędzała czas w mieszkaniu, a jak wychodziła, to faktycznie nie na dłużej niż godzinę. Mógł się przyzwyczaić, a może po prostu się o nią martwił? Już raz jej udowodnił, że nie jest mu obojętna.
- Zajrzałam jeszcze do baru naprzeciwko – rzekła w końcu nie czując potrzeby, aby trzymać go dłużej w niepewności. I tak wcześniej, czy później zapewne by się o tym dowiedział. – Zauważyłam ogłoszenie, że szukają kogoś do pracy – dodała od razu, gdy zauważyła jego pełne niezrozumienia spojrzenie.
- Że co? – wykrztusił nie będąc pewnym, czy dobrze ją zrozumiał. Właściwie to wolałby, aby okazało się, że nie zrozumiał.
- Chcę się tam zatrudnić – oznajmiła nieco jaśniej i dobitniej. – Nie mogę ciągle tu siedzieć i nic nie robić. Potrzebuję jakichś pieniędzy…
- Ty chyba sobie żartujesz – wypalił nagle, gdy przeanalizował w głowie jeszcze raz wszystkie informacje. Przestał przez chwilę kontrolować swoje emocje i nawet nie spostrzegł, gdy zaczął przekraczać granice, które sam sobie surowo wyznaczył. Olivia natomiast patrzyła w tej chwili na niego zdziwiona i tym razem, to ona niczego nie rozumiała. – Przecież ten bar, to jakaś tragedia. Wiesz, kto tam w ogóle chodzi? Największe śmiecie, menele i w ogóle nie wiadomo kto jeszcze! To miejsce w ogóle nie powinno istnieć na tej ulicy – wyrecytował nawet nie panując nad swoim głosem, który podniósł się o jeden ton wyżej. – Nie będziesz tam pracowała – zakończył stanowczo swój monolog powodując tym samym, że dziewczyna dosłownie zdębiała. Stała wpatrując się w niego, jak zahipnotyzowana i nawet nie drgnęła. Tom zaś odetchnął głęboko i odwrócił na chwilę swój wzrok sam zaczynając zdawać sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił.
- Słucham? – Brunetka ocknęła się w końcu i dopiero poczuła, jak wzbierają się w niej różne emocje. Przede wszystkim złość. Nie lubiła, gdy ktoś mówił jej co ma robić lub próbował kierować jej życiem. A zachowanie Toma dodatkowo całkowicie ją zaskoczyło.
- Naprawdę mam to wszystko powtórzyć? – odwrócił głowę z powrotem w jej stronę spoglądając na nią odważnie. Skoro już, aż tak się zapędził, musiał teraz zachować swoją pewność siebie. Nie mogła go zdominować.
- Nie – zaprzeczyła wciąż bojowo nastawiona. – Mam rozumieć, że teraz będziesz mi mówił co mam robić? – zapytała krzyżując ostentacyjnie ręce na piersi.
- To nie jest odpowiednie miejsce dla takich osób, jak ty – rzekł spokojnie. Nie planował się z nią kłócić, ani zbyt mocno ingerować w jej życie. Tak naprawdę, w ogóle nie planował tego wszystkiego mówić, ale to wyszło zupełnie samo. Nie zapanował nad tym. Dał się ponieść swoim emocjom. Chciał dla niej dobrze, lecz chyba nie do końca potrafił odpowiednio to przekazać. – Uważam, że żadna kobieta nie powinna w takim miejscu pracować…
- Świetnie. Dzięki, że podzieliłeś się ze mną swoim zdaniem – powiedziała dość ironicznym tonem. – Ja jednak zamierzam się tam zatrudnić. Praca nie wydaje się być jakaś skomplikowana, a z czegoś muszę żyć. Także zachowaj swoje złote myśli dla siebie. Bo ja niestety nie mogę leżeć całymi dniami w łóżku nic nie robiąc.
- Ale ja się nie zgadzam! – zaprotestował czując, jak wzrasta w nim ciśnienie. W tym przypadku zupełnie nie rozumiał jej uporu. Nie wiedział też, jak ma przemówić jej do rozsądku. – To nie jest odpowiednie miejsce. Powiedziałbym nawet, że jest niebezpieczne. Nie powinnaś…
- Przestań – przerwała mu stanowczo. – Podjęłam już decyzję.
- Olivia! – zawołał widząc, że dziewczyna zmierza już do wyjścia. Nie chciał kończyć w ten sposób rozmowy. – Przecież nie robię ci na złość! Chcę, żebyś…
- Co? – zatrzymała się odwracając na piecie w jego stronę. Jej oczy były ciemne i błyszczały, tym razem ze złości. Trudno było mu pojąć, dlaczego tak bardzo ją to zdenerwowało. Nie chciał niczego złego. – Co chcesz? – powtórzyła, gdy nie odpowiadał. Szukał odpowiednich słów, ale nie miał pojęcia co mógłby jej odpowiedzieć. Nie mógł posunąć się jeszcze dalej. To i tak przekroczyło już wszelkie granice.
- Nie wiem. Po prostu zasługujesz na coś więcej – wydobył w końcu z siebie głos, co przyszło mu z niebywałym trudem. Nawet już nie miał odwagi na nią patrzeć. Jej twarz natomiast momentalnie złagodniała, może nawet zrobiło jej się odrobinę głupio. Od razu go zaatakowała, a nawet nie wzięła pod uwagę, że to wszystko z troski. Przecież nie każdy musiał chcieć rządzić jej życiem, niektórym po prostu na niej zależało. Westchnęła cicho czując, jak negatywne emocje z niej już uchodzą.
- Nie musisz się o mnie martwić. To tylko praca na zapleczu, będę pomagała w przygotowywaniu posiłków i czasem zmywała. Nie będę miała nawet styczności z ludźmi, którzy tam przychodzą – wyjaśniła sądząc, że to może go trochę uspokoić. – Wiem, że to nie jest praca marzeń. Ale jest blisko…
- Mam nadzieję, że prędko z niej zrezygnujesz – mruknął wciąż nie będąc z tego powodu zadowolonym. Nie wyobrażał sobie jej pracującej w tak obskurnym miejscu. Gdyby tylko mógł, sam postarałby się jeszcze w tym momencie, aby to miejsce zniknęło z pola ziemi. Żałował, że stał się takim nieporadnym, nic nie znaczącym człowiekiem. Brunetka nie odpowiedziała już nic, tylko wyszła z pokoju pozostawiając go samego z kotłującymi się w głowie myślami i tymi wszystkimi niezrozumiałymi uczuciami. Nie trwało to jednak długo, gdyż ku jego zdziwieniu, wróciła zaraz w dodatku taszcząc coś ze sobą. Wyglądało mu to na jakieś rury…
- Co to jest? – zapytał od razu obawiając się tego, co dziewczyna zamierza zrobić. Ta uśmiechnęła się tylko i zaczęła rozkładać wszystko na podłodze koło jego łóżka. Mężczyzna oparł się na jednym łokciu wychylając lekko, aby móc widzieć jej poczynania.
- Coś, co ułatwi ci życie, nim odzyskasz sprawność – rzekła w końcu zaspakajając jego ciekawość, po czym skupiła swoją uwagę na jakiejś instrukcji. Tom wciąż niewiele rozumiał jednak w jego głowie przede wszystkim zapisały się słowa „odzyskasz sprawność”. Ta dziewczyna naprawdę w to wierzyła. Bardziej od niego samego. Opadł z powrotem na pościel czując powracający natłok myśli. – Hm, potrzebuję chyba wiertarkę – Jej głos nie pozwolił mu na zbyt długie rozmyślenia. A słysząc to, co powiedziała, wytrzeszczył oczy ponownie na nią spoglądając.
- Co ty zamierzasz robić?
- Muszę to jakoś przymocować do twojego łóżka. Dzięki temu będzie ci się dużo łatwiej podnosić. Będziesz miał taką rączkę, jak w szpitalnych łóżkach. Genialne prawda? – wyjaśniła patrząc na niego z uśmiechem. Niebywałe było dla niego, jak ta kobieta potrafiła zaskakiwać. W dodatku jeszcze przed kilkoma minutami sprawiała wrażenie, jakby chciała go zamordować, a potem tak po prostu przeszła do porządku dziennego i jeszcze zamierza bawić się w jakiegoś konserwatora tylko po to, aby jemu było łatwiej… - I nie patrz na mnie, jak na wariatkę, bo mogę użyć tej wiertarki także do innych, mniej przyjemnych dla ciebie celów – zagroziła widząc jego zszokowany wzrok. – Więc… Macie coś takiego w tym domu?
- Tak, ale… Czy ty w ogóle się na tym znasz? Może trzeba po kogoś zadzwonić? – nie był ani trochę przekonany do jej pomysłu. Zupełnie nie widział jej, jako operatorkę wiertarki…
- Nie wierzysz w moje umiejętności? – parsknęła z oburzeniem. – Sama sobie znajdę te wiertarkę – dodała nie zamierzając dłużej czekać na pomoc ze strony Gitarzysty. Zamierzała mu udowodnić, że gdy chce, potrafi zrobić dosłownie wszystko. Nie miała kolorowego życia, musiała nauczyć się, dawać sobie radę. Nic nie było jej straszne. On natomiast miał teraz kolejny powód, aby czuć się beznadziejnie. Kobieta z wiertarką. Czy to nie powinna być jego działka? Kolejna rzecz ujmująca jego męskości. I jak on ma się z tym wszystkim pogodzić?

Tykanie naściennego zegara wypełniało ciszę panującą w niewielkim pomieszczeniu. Młody Wokalista wsłuchiwał się w ten dźwięk wyczekując niecierpliwie pojawienia się lekarza. Zapewniał, że wróci za pięć minut, a chłopak dałby sobie rękę uciąć, że minęło już co najmniej piętnaście. Nie śpieszył się nigdzie, ale jednak nie chciałby spędzić w tym miejscu całego swojego dnia. Przyszedł do najlepszej w mieście placówki rehabilitacyjnej, aby znaleźć kogoś, kto pomoże jego bratu. Tym razem nie zamierzał pozwolić, żeby Tom odprawił rehabilitanta z kwitkiem. Poza tym miał wsparcie Olivii, więc obydwoje, jeśli będzie trzeba, zmuszą go do podjęcia współpracy. Oczywiście ustalili, że porozmawiają z Tomem na ten temat, nim wprowadzą w jego życie te zmianę. Tyle, że zdanie Gitarzysty i tak nie będzie miało zbyt wielkiego znaczenia. Szczególnie, gdy będzie negatywne. Tego nawet nie zamierzają brać pod uwagę.
- Przepraszam za opóźnienia panie Kaulitz, już jesteśmy – Gruby męski głos zakłócił dźwięk tykających wskazówek, a wraz z tym przemyślenia Billa. Lekarz wrócił na swoje miejsce za biurko, a osoba, która z nim przyszła stanęła obok chłopaka. Jej długie, opalone nogi zwróciły jego uwagę. Od razu przeniósł na nią swój wzrok zdumiewając się, że widzi kobietę. – To Kathlyn, jedna z naszych najlepszych rehabilitantek. Zajmie się pana bratem i gwarantuję poprawę już po kilku tygodniach pracy – oświadczył z pełnym satysfakcji wyrazem twarzy. Bill milczał przez dłuższą chwilę analizując wszystko w głowie po kilka razy. Wygląd dziewczyny nieco przysłaniał mu rozum. Była piękna, a fartuch, który na sobie miała tylko to podkreślał. Uwydatniał jej wszystkie walory. Duże piersi, zgrabny tyłek i idealne nogi. W dodatku jej twarz była równie perfekcyjna podkreślona delikatnym makijażem i luźno opadającymi na ramiona, długimi, ciemnymi włosami.
- Sądziłem… Że będzie to raczej mężczyzna – odparł niepewnie, gdy już odzyskał trzeźwość myślenia. Pamiętał ostatnią próbę, gdy przyprowadził do Toma rehabilitantkę. Skończyło się to źle, nawet bardziej niż źle. – Bez urazy… - uśmiechnął się przepraszająco w kierunku nieznajomej.
- Zapewniam pana, że Kathlyn poradzi sobie równie dobrze co mężczyzna. Niestety wszyscy inni rehabilitanci są już zajęci.
- Rozumiem… A czy to nie jest zbyt duży wysiłek, jak dla takiej drobnej kobiety?
- Nie o siłę tu chodzi, panie Kaulitz – mężczyzna uśmiechnął się życzliwie. – Oczywiście może pan zrezygnować. Możemy poczekać, aż któryś z rehabilitantów będzie wolny…
- Nie, nie. Nie możemy dłużej czekać – zaprzeczył natychmiast. Tom będzie musiał się z tym jakoś pogodzić i może w końcu zacząć się cieszyć oraz doceniać to, że otaczają go same piękne kobiety. – Chciałbym podjąć z panią współpracę, ale uprzedzam, że to nie będzie prosta sprawa – podniósł się z miejsca stając teraz naprzeciw ciemnowłosej i do niej kierując swoje słowa. Mógł też przyjrzeć się bliżej jej twarzy i dostrzec przyjazną zieleń jej oczu.
- Nie boję się trudnych spraw – odparła z pewnością w głosie. Brzmiała przekonująco, ale i tak obawiał się, że przypadek Toma mógłby ją zniechęcić. A jej osoba natomiast mogłaby zniechęcić jego… - Proszę się tak bardzo nie martwić. Naprawdę jestem dobra w tym co robię.
- Nie wątpię w pani umiejętności… Po prostu mój brat jest trudny…
- W takim razie, proponuję, abyście państwo sobie wszystko ustalili w naszej kawiarence na dole. Chyba się jakoś dogadacie.
- Oczywiście. Dziękuję bardzo – Bill uścisnął dłoń lekarza. – W takim razie, zapraszam panią na kawę – rzekł do dziewczyny, która nie mając większego wyboru skinęła tylko głową kierując się już w stronę wyjścia. – Będziemy w kontakcie. Do widzenia – pożegnał się jeszcze z mężczyzną, po czym opuścił gabinet wraz z rehabilitantką. Przypuszczał, że nie będzie łatwo rozmawiać mu o sprawach brata podczas, gdy uroda kobiety tak bardzo go rozpraszała. Nie mógł jednak nic poradzić, że wywarła na nim takie wrażenie. To byłoby chyba trochę nieodpowiednie, a nawet głupie, umawiać się z rehabilitantką brata. Stanowczo powinien sobie wybić to z głowy. Teraz najważniejszy jest Tom i jego powrót do zdrowia. Właśnie na tym powinien się skupić zarówno on, jak i ona.

Wbrew wszelkim obawom Gitarzysty, Olivia świetnie sobie poradziła z przymocowaniem uchwytu do jego łóżka i już po niespełna pół godziny, mógł spokojnie korzystać z tego przydatnego wynalazku. A sama dziewczyna była z siebie dumna, co najmniej jakby zrobiła naprawdę coś niezwykłego. Miło było patrzeć, jak cieszą ją tak małe rzeczy. W dodatku to wszystko dla niego. Ułatwianie mu życia, sprawiało jej radość. Czy mógłby spotkać w swoim życiu kogoś bardziej bezinteresownego? Już nawet nie brał pod uwagę rozwodu. Ten temat od dawna przestał być poruszany, zupełnie jakby nikomu już na tym nie zależało. I może właśnie tak było? Chciałby czasem móc zajrzeć do jej głowy, wyczytać jej wszystkie myśli, poznać obawy, uczucia. Tak wiele jeszcze chciałby o niej wiedzieć.
- To teraz może będziesz chętniej wstawał z tego łóżka – skomentowała patrząc na niego wymownie. – Boję się, że w końcu zapomnisz jak wygląda świat za oknem.
- A było już tak pięknie – bąknął pod nosem niezadowolony z przebiegu sytuacji. Miał nadzieję, że ten temat już dawno został zakończony. Przynajmniej w jakimś stopniu. Miał już dosyć słuchania w kółko tego samego, to było na dłuższą metę męczące, a co najważniejsze, nie przynosiło pożądanych rezultatów. On naprawdę zdawał sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdował, wiedział co robi… A właściwie czego nie robi. Miał tego wszystkiego pełną świadomość i nie potrzebował, by ktokolwiek sterczał nad nim i próbował przekazać mu po raz setny coś, co już od dawna sam wie.
- Hm? Kiedy było pięknie? – uniosła brwi krzyżując ręce na piersi. Mężczyzna natomiast wywrócił teatralnie oczami zawiedziony, że Brunetka jednak to usłyszała. Tyle trudnych pytań i odpowiedzi, które nie chcą przejść przez gardło… - Czasem mam ochotę zdzielić cię patelnią w łeb, Kaulitz.
- Więc co cię od tego powstrzymuje, Kaulitz? – zapytał podkreślając ostatni wyraz, który i bez tego odbiłby się echem w jej głowie. Znowu zdała sobie sprawę, że jest jego żoną. Tak łatwo o tym zapomnieć, gdy ich relacje nie przypominają nawet normalnych stosunków, dwójki związanych ze sobą ludzi. Zbił ją z tropu na dłuższą chwilę. Sprawił, że w jej głowie znowu zapanował chaos, nad którym nie umiała zapanować. Każdego dnia na nowo mieszał w jej uczuciach i myślach. Sam zaś nie miał pełnej świadomości znaczenia tego zwrotu, gdy go użył wręcz automatycznie. Kiedy zdał sobie z tego sprawę również poczuł się dosyć dziwnie. Mimo że przed paroma minutami sam rozmyślał o ich małżeństwie, w tym kontekście wyglądało to trochę inaczej. Wzbudzało zupełnie nowe emocje.

„Tajemnica w mojej głowie… Słowa są jak zakazany raj (...)

- Boję się, że możesz jeszcze bardziej od tego postradać rozum – odparła w końcu przerywając gnębiącą ich ciszę i poczuła się jeszcze gorzej, gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Nie odwróciła jednak wzroku. Obydwoje odważnie patrzyli sobie w oczy i mogliby teraz wyczytać z nich nawzajem dosłownie wszystko. Wszystko, co tylko chcieli. Bo obydwoje mieli za sobą te same przeżycia, towarzyszyły im te same wspomnienia. Czuli to samo i myśleli o tym samym. To był właśni ten moment. – Idę... Przygotować obiad – Poddała się i spuściła wzrok, odwracając głowę. Wycofała się, bo przestała czuć się bezpiecznie. Wychodząc nie spojrzała już na niego ani razu, a gdy tylko zamknęła za sobą drzwi poczuła nagle, jak jej serce mocno bije. Pomyślałaby, że coś jej dolega, gdyby nie to, że zdarzyło jej się to nie pierwszy raz. Musiała po prostu odczekać, aż się uspokoi. By potem móc po prostu iść do kuchni i robić to co zawsze, udając, że nic się nie wydarzyło.

Tak blisko jesteś tu, a tak bardzo za daleko…”*

*Manchester - Tajemnica




***

Ich muss durch den Monsun
Hinter die Welt, ans Ende der Zeit
Bis kein Regen mehr fällt
Gegen den Sturm, am Abgrund entlang
Und wenn ich nicht mehr kann, denk ich daran
Irgendwann laufen wir zusamm'
Durch den Monsun, dann wird alles gut

***


7 komentarzy:

  1. Czemu mam wrażenie, że Bill i tak będzie się z nią umawiał? ^^
    Btw, dzięki za odcinek w rocznice DDM :D
    No i fajnie, że Oliv zamontowała to Tomowi, może w końcu ruszy tylek. I ciekawa jestem kiedy oboje przyznadzą się do tego co czują.
    Odcinek super <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Buahahahahahahahahahahahahahahahahah xDDDDDD Tom jest taki Supi ze ojej i wg xD uparty i wg śmiać mi się chce z niego xd ale nie wiem czemu.
    Olivia taka kochana ^^ Jak ona go z tego łóżka wyciągnie a potem znowu zaciągnie.... (taaa o czym ja myślę xd )
    Bill i tak wyrwie tę rehabilitantkę czy jak to tam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ta piosenke Manchesteru ^^
    rozdzial taki dosc pozytywny dla mnie. Nowa rehabilitantka moze zdziala cuda i postawi Toma na nogi. Czekam niecierpliwie! :*
    Cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie wierzę, Tom w końcu zmądrzał. Miło. Ale pomimo to nadal nie rozumiem, dlaczego prowadzi jakąś grę z Olivią. Dlaczego nie zacznie z nią normalnie rozmawiać, spróbować powiedzieć o swoich uczuciach, obawach? Tak byłoby łatwiej, ale nie - Wielki Tom Kaulitz wie lepiej i utrudnia wszystko tak jak się tylko da. Nie wiem, czy myśli, że ujawnienie swoich własnych uczuć jest równe ucieczce Olivii? Chyba nie zdaje sobie sprawy jak na nią działa.
    Ściskam i życzę weny (oraz dłuższych odcinków).

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, miała być litania, ale jaki w tym sens, skoro i tak zawsze mogę wszystko z Tobą na spokojnie skonsultować! ^-^
    Więc powiem tak: to niewątpliwie najlepsze Twoje opowiadanie, bo trzyma w napięciu. Jeden wątek się zaczyna, po chwili drugi, umiejętnie się przeplatając, kończąc w różnych momentach. Widać, że bardzo dokładnie nad nim pracujesz. Co do uwag niektórych osób: to Twoje opowiadanie, więc to Ty decydujesz o tym, jak ma zostać opisany wybrany przez Ciebie moment.
    Bardzo polubiłam to opowiadanie, i szczerze (przysięgam na Toma i jego gitarę!) żałuję że nie przeczytałam go wcześniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Olivka jest genialna! Oczywiście, wcześniej czy pózniej każdy by wpadł na ten pomysł, a ja myślałam, że coś innego mu do łóżka przymocuje, żeby łatwiej mu było się poruszać po swym pokoju. Mam jakieś wrażenie, że pomiędzy rehabilitantką a Olivką będzie jaka rywalizacja, obym się nie myliła, bo to może być ciekawe! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. (Jej dotrzymałam obietnicy, a to nie mały wyczyn! :D)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj już nie zdążyłam dokończyć i skomentować tego i następnego rozdziału, więc robię to dzisiaj.
    I muszę przyznać, że jest świetny! Mnie także zaskoczyło to, jak Tom zwrócił się do Olivii swoim nazwiskiem... Zupełnie nie przywiązywałam wagi do tego, że ona teraz tak się nazywa... Aż dziwnie się to czyta: Olivia Kaulitz. Dziwnie. Bardzo. :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.