środa, 4 lutego 2015

22."Wir hab'n nichts falsch gemacht... Die ganze Zeit gedacht."


Tak sobie pomyślam dziś, że mam ochotę opublikować nowy rozdział. No więc, sprawdziłam i jest! :D Trochę się zadziało i w kolejnym odcinku zadzieje się jeszcze więcej ;p
Odpowiedzi n
a Wasze komentarze możecie znaleźć pod poprzednim rozdziałem, czasem zdarza mi się odpowiadać xD
W t
akim razie, dla formalności, zapraszam do śledzenia mojej fejsbukowej strony oraz Spisu FFTH
a teraz odcinek! ;)


Uchyliła powieki, gdy już po raz kolejny tego ranka poczuła na swojej twarzy ciepłe promienie słońca. Uparcie przedzierały się przez niedosłonięte okno i nie pozwalały jej na dłuższy sen. Niemniej i tak czuła się już niesamowicie wypoczęta a przy tym również wyspana. Zdziwiła się dostrzegając na elektronicznym zegarku, że jest  grubo po jedenastej. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak długo spała. Ba, nie tylko długo, ale także i dobrze. Czuła się o wiele lepiej, nawet jej myśli nie były już zakłócane przykrymi wspomnieniami. Jej twarz zdobił błogi uśmiech, gdy rozciągała się na łóżku. I doznała kolejnego zaskoczenia, ponieważ Toma nie było obok. Przez moment myślała, że może to był tylko sen. Może wcale nie spędzili razem wieczoru a ona nie zasnęła wtulona w jego tors. Niemożliwe… Pamiętała to zbyt wyraźnie. Czuła zbyt wyraźnie. Jego dotyk, zapach. To było zbyt realne, by mogło być jedynie głupim wytworem wyobraźni. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała po pomieszczeniu. Z ulgą stwierdziła, że faktycznie znajduje się w sypialni Gitarzysty… więc gdzie on się podział?
Zsunęła z siebie kołdrę i nie zwlekając, wstała od razu wychodząc z pokoju. Instynkt kazał jej kierować się w stronę kuchni i tak też uczyniła. To było najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym mogła zastać Toma. Poza łazienką… ale do łazienki by mu nie weszła. Nie musiała nawet próbować, gdyż mężczyzna rzeczywiście siedział w kuchni. A konkretniej zastała go majstrującego coś przy ekspresie do kawy. Zmarszczyła brwi przekraczając próg pomieszczenia. To nie był dla niej widok na porządku dziennym. Jeszcze pamiętała czas, gdy Tom nawet na moment nie chciał opuścić swojego łóżka, a co dopiero pokoju… Teraz jak, gdyby nigdy nic robił sobie kawę.
- O, wstałaś już – posłał jej swój uśmiech odwracając się w kierunku, gdzie stała. – Kawy?
- Chętnie – mruknęła cały czas przyglądając mu się niepewnie. – Nie było cię… - zaczęła, lecz zdecydowała się jednak z tego wycofać. Uznała, że mogłoby to zabrzmieć dosyć dziwnie. A ona chyba już miała dosyć dziwnych, niewyjaśnionych sytuacji między nimi. Gitarzysta uniósł zaciekawiony brwi, oczekując, że usłyszy za chwile dalszą część jej wypowiedzi. Nie usłyszał. Olivia odchrząknęła tylko nieznacznie i usiadła przy stole, od razu wbijając swój wzrok w jego blat. Przyjął więc, że to wszystko co chciała mu powiedzieć. I w sumie tyle mu wystarczało. „Nie było cię…”. Nie było go, gdy się obudziła. Chciała, żeby był.
- Nie mogłem wyleżeć, trochę plecy mnie bolały… potrzebuję chyba więcej ruchu. O ile można w ogóle nazwać moje poruszanie się, jakimkolwiek ruchem – wyjaśnił sięgając jednocześnie do szafki po chleb tostowy. – Nie chciałem cię budzić… wyspałaś się? – zerknął na nią. Dziewczyna dopiero teraz odważyła się unieść swoje spojrzenie. Była mu wdzięczna w duchu, że nie drążył tematu i nie łapał jej za słówka. Świetnie z tego wybrnął chroniąc ją tym przed poczuciem niezręczności.
- Tak, jak nigdy – odparła zgodnie z prawdą i również obdarzyła go swoim uśmiechem. – Dziękuję ci za wczoraj. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Cieszę się, że mogłem się do czegoś przydać – stwierdził ponownie się od niej odwracając, by tym razem włożyć chleb do tostera oraz zalać dwa kubki gorącą kawa. Olivia widząc to, odruchowo podniosła się z miejsca, chcąc mu pomóc. – Nie trzeba – zatrzymał ją w połowie drogi. – Siadaj. Ja już to opracowałem – rzekł z przekonaniem w głosie a dziewczyna po chwili mogła ujrzeć, jak kładzie sobie srebrną tacę na kolanach a na nią stawia dwa naczynia z parującą cieczą. Była zdumiona jego zaradnością. Bez słowa wróciła na swoje miejsce nie zamierzając nawet w to jakkolwiek ingerować. Poczuła się taka dumna… Patrzyła na niego i czuła, jak jej serce rozpiera radość. – Proszę – podjechał do niej ostrożnie i postawił przed nią, na blacie  kubek z kawą. To samo uczynił ze swoim, po drugiej stronie stołu. W tym samym czasie tosty zdążyły się upiec, więc od razu po nie wrócił. Wyciągnął również z lodówki masło, dżem, ser żółty oraz mleko do kawy. Wszystko ładnie poukładał na swojej tacy, by zaraz przenieść to na stół. – Mam nadzieję, że masz ochotę na tosty? – spojrzał jeszcze na nią z zapytaniem. Bo właściwie nawet nie zapytał jej wcześniej o zdanie. Nie chciał jej nic narzucać, ale z drugiej strony, jeszcze nie był tak obiegany, by móc przyrządzić jej lepsze śniadanie. Niemniej to tylko kwestia wprawy i był pewien, że już niedługo będzie w stanie tworzyć dla niej cuda. Olivia jednak ani myślała wybrzydzać. W tej chwili zjadłaby od niego wszystko. Nawet spalonego tosta.
- Oczywiście, że mam! – zapewniła bez wahania. – Dziękuję, to miłe gdy ktoś robi ci śniadanie…
- To akurat nie było nic nadzwyczajnego, jak sama widziałaś – zaśmiał się obdarzając ją swoim rozpromienionym spojrzeniem. Chyba nie tylko ona dziś czuła się znakomicie. Obydwojgu dopisywał nastrój, jak nigdy. I choć dzień dla Olivii się właściwie dopiero rozpoczął już chciała podsumować go, jako jeden z najlepszych.


And I know
The scariest part is letting go
'Cause love is a ghost you can’t control
I promise you the truth can’t hurt us now
So let the words slip out of your mouth*


Tego dnia Tom również miał w planach rehabilitację. Kathlyn zjawiła się, jak zawsze punktualnie. A zaraz za nią, zupełnie przypadkowo, także Bill. Młodszy Kaulitz uwielbiał wpadać w odwiedziny akurat w godzinach ćwiczeń brata. To była dla niego jedna z niewielu okazji, by móc zobaczyć się z uroczą rehabilitantką. To było głupie i dziecinne, ale nie widział innego rozwiązania tej sytuacji na chwilę obecną. Nie mógł się z nią zacząć normalnie umawiać. Miałby wyrzuty sumienia. Na szczęście cierpliwość jest jedną z jego mocnych cech. Jeszcze będzie miał swój czas.
- Tom dzisiaj zrobił mi śniadanie – wypaliła z radością dziewczyna, siadając naprzeciwko Wokalisty. Spojrzał na nią niepewnie spod uniesionych brwi. Zadziwiająca była ta jej wielka radość. Jakby nie patrzeć, to chyba nie było nic nadzwyczajnego. A przynajmniej nie powinno być. – No nie mów, że to nic takiego. Przecież on niedawno nic sam nie robił – dodała zaraz, dostrzegając wyraz jego twarzy. W tym musiał przyznać jej rację.
- Właściwie, to prawda – przyznał widząc już w tym znacznie więcej sensu. – Czyli… - Chciał coś dodać, lecz przerwał mu hałas dochodzący z przedpokoju. Obydwoje z Olivią spojrzeli na siebie zdezorientowani. Na nikogo nie czekali, poza tym, kto wszedłby bez pukania..?
Bill zmarszczył brwi i podniósł się ze swojego miejsca, by sprawdzić co się dzieje. Gestem ręki kazał Olivii zostać na miejscu. Posłuchała go, odprowadzając jedynie wystraszonym wzrokiem do wyjścia. W jej głowie zaczęły się tworzyć jakieś chore wizje a serce automatycznie zaczęło mocniej bić. Mięsień Billa zareagował w podobny sposób, tyle, że w jego przypadku to się zwiększyło o kolejne sto procent, gdy ujrzał sprawczynię hałasu.
- Gości macie? Co tu tyle butów? Zabić się można – rzekła na wstępie dziewczyna a chłopak poczuł jak ponownie wzrasta w nim poziom adrenaliny.
- Co ty tu do cholery robisz? – Niemal wysyczał w jej kierunku, w tym momencie myśląc wyłącznie o Olivii i swoim bracie. Wszystko zaczynało się między nimi układać, stali się sobie tak bardzo bliscy. Już prawie jest idealnie. Nie wierzył, że Ria postanowiła pojawić się akurat teraz. Co za przeklęty los. Nie mógł znieść tego uczucia w głębi, które mówiło mu, że modelka wszystko zniszczy. Był pewien, że jej pojawienie się, spłoszy Olivię. A na domiar złego, znowu namiesza Tomowi w uczuciach.
- Spodziewałam się milszego powitania… - mruknęła tracąc nagle swoją pewność siebie. Agresja bijąca od Wokalisty, aż raziła ja po oczach. Nie oczekiwała radosnego przyjęcia, lecz nie sądziła również, że może być tak bardzo źle. Mężczyzna pozbawił ją złudzeń. Nie miała już wątpliwości, że wsparcia od niego nie otrzyma.
- Bill, wszystko w porządku? – Z kuchni wyłoniła się postać Olivii. Rudowłosa w pierwszej chwili jej nie rozpoznała, ale bardzo szybko posklejała fakty. I wszystko stało się jasne. Na jej twarz wpłynął ironiczny uśmiech, podczas, gdy sama brunetka zdębiała. W jednej chwili poczuła, jak robi jej się słabo. Chyba wolałaby jednak, by Ria okazała się być włamywaczem… Ona nie miała nawet najmniejszych trudności z poznaniem dziewczyny Gitarzysty. Pamiętała ją dokładnie, jeszcze od chwili, gdy po raz pierwszy się spotkały na szpitalnym korytarzu. Wtedy dotarło do niej, że jest tą drugą. Tą która próbowała zająć czyjeś miejsce.
- Nie jest w porządku – Nieprzyjemny głos Wokalisty sprowadził ją na ziemię. Milczała jednak, nie wiedząc co mogłaby powiedzieć. Chciałaby teraz zniknąć, żeby nie musieć uczestniczyć w tej głupiej sytuacji. Nagle poczuła, że nie powinno jej tutaj być. Już dawno. Przecież… Ona właśnie wróciła. Jest tutaj. – Po co przyjechałaś, Ria? – Mężczyzna w dalszym ciągu wiercił dziurę swoim spojrzeniem w rudowłosej. Ta dopiero teraz oderwała swój wzrok od Olivii i przeniosła go na młodszego Kaulitza. Westchnęła głęboko, zastanawiając się, czy w ogóle jest sens odpowiadać mu na to pytanie. Dziwiło ją, że w ogóle pyta o coś takiego. Wydawało jej się to oczywiste… ale widocznie tylko jej.
- Nie uważasz, że mam jeszcze coś tutaj do załatwienia? – odpowiedziała pytaniem, przyglądając mu się z uwagą. Wokalista prychnął ironicznie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Czuł, że ogarnia go frustracja. – W każdym razie… Nie jestem tu dla ciebie. Więc daruj sobie te fochy – dodała po chwili i nie czekając już na jego reakcję, weszła w głąb mieszkania, mijając po drodze oszołomioną Olivię.
- Mogłaś zadzwonić – wysyczał podążając w jej ślady. – Tom może nie chcieć się z tobą w ogóle widzieć!
- Przestań – fuknęła na niego zirytowana. – To są nasze sprawy, Bill.
- Oczywiście! Znikasz sobie z jego życia, jak gdyby nigdy nic w najtrudniejszych chwilach, a potem myślisz, że masz prawo tak po prostu tu przyjść!? Może jeszcze wrócić do niego!? Liczysz, że będzie tak głupi, by ci to wybaczyć!? – Nie wytrzymał napięcia. Musiał jej to wszystko wygarnąć, nie zważał już na słowa. Cały wręcz drżał z emocji. Nie potrafił poradzić sobie z tą sytuacją.
- Bill, spokojnie… - Olivia w końcu otrząsnęła się z chwilowego zawieszenia i podeszła do niego, by go jakoś wesprzeć. Jednego mogła być pewna, Bill już dawno wybrał ja. Zawsze miała i będzie miała w nim sojusznika… Tylko właściwie, do czego..? Przecież to nie jest wojna. To Ria jest kobieta, z która Tom spędził kilka lat swojego życia.
- Zobacz! To jest dziewczyna, która zrobiła wszystko to, co ty powinnaś była robić!
Brunetka była w szoku, gdy Wokalista nagle chwycił ją mocno za ramiona, niemal podtykając jej ciało prosto pod nos Rii niczym jakiś obiekt muzealny. Jeszcze nigdy nie stała tak blisko niej. Jeszcze nigdy nie mogła widzieć tak wyraźnie jej wyrazu twarzy, oczu… Przełknęła ciężko ślinę czując się bardziej niezręcznie, niż do tej pory.
- Nie przyszłam tu ani do ciebie, ani podziwiać… wyczynów dziewczyny, która wyszła za zajętego faceta – Modelka odezwała się w końcu a jej głos niebezpiecznie zadrżał. Nie była wcale pewna swoich poczynań zjawiając się tutaj. Nie była pewna niczego. Bolało ją każde słowo wypowiedziane przez Billa, każdy zarzut rzucany w jej kierunku. Bolał ją widok Olivii. Nie mogła jednak tak po prostu stąd wyjść, nie widząc się wcześniej z Tomem. To o niego tutaj chodzi. Nie o to co myślą na jej temat inni. – Nie masz prawa mnie oceniać, Bill.
- Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by robić takie rzeczy…
- Bill, już wystarczy. Nie wtrącaj się w to – Olivia odwróciła się w jego kierunku, chcąc by dał już spokój. To niczego nie zmieni. Te wszystkie słowa, nerwy, przykrości są zupełnie niepotrzebne. To nie była ich sprawa. Akurat w tej kwestii musiała się zgodzić z Rią. A Tom powinien mieć okazję usłyszeć, co ma mu do powiedzenia kobieta, którą kochał… albo nawet wciąż kocha… Ta myśl ją bolała, ale przecież wiedziała o tym wszystkim. Wiedziała, że to się kiedyś po prostu skończy. Będzie musiała odejść… I to chyba już ten czas. – Tom zaraz skończy rehabilitację, będziesz mogła wtedy z nim porozmawiać – zwróciła się jeszcze do rudowłosej, po czym pozostawiła ich samych, udając się do pokoju Billa. Nie miała ochoty dłużej stać między nimi i słuchać tego wszystkiego. W ogóle nie chciała brać w tym udziału.
Przez chwilę nawet myślała o tym, by się spakować i po prostu wrócić do Vegas. Zostawić to, co tu się dzieje za sobą. Ale przecież nie mogła tego zrobić. To byłaby zwykła ucieczka. Jeśli nawet Tom wybaczy Rii, nie zmieni to faktu, że łączy go coś z Olivią. Jest to dość istotna więź. Ona o tym wiedziała. Nie chciała go opuszczać bez słowa. Dlatego postanowiła czekać. Nadzieja jej nie opuszczała. Dodawała jej siły. Chwilami pojawiało się w niej nawet poczucie, że powinna walczyć. Bo przecież… go kocha…


And all of the steps that led me to you
And all of the hell I had to walk through
But I wouldn’t trade a day for the chance to say
My love, I’m in love with you
And I know
The scariest part is letting go
Let my love be the light that guides you home*


I wiesz, że najstraszniejszą częścią jest to, by odpuścić…
Bo miłość to duch, którego nie możesz kontrolować.

- Dzięki za dziś i do zobaczenia – Czarnowłosa pożegnała się ze swoim pacjentem posyłając mu promienny uśmiech, który odwzajemnił i opuściła jego pokój. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, odniosła wrażenie, jakby coś było nie tak. Atmosfera oraz cisza panująca w mieszkaniu, wydawała jej się być dziwna. Niepewnie przeszła do salonu i zdziwiła się, dostrzegając wcześniej nieznaną jej postać. Wcześniej widziała tylko Olivię i Billa, nie było jej nic wiadome o jeszcze jednej osobie. Mimo wszystko, to nie było jej sprawa, więc postanowiła zignorować tę kwestię.
- Skończyliśmy na dzisiaj – oznajmiła z uśmiechem, co dopiero sprawiło, że dwójka milczących ludzi zwróciła na nią swoją uwagę. Gołym okiem mogła wyczuć panujące między nimi napięcie, aż ciarki ją przechodziły po plecach. – Tom teraz będzie brał prysznic… - dodała już znacznie mniej entuzjastycznie. Pierwszy raz widziała tak pochmurnego Billa. Nie podobał jej się ten widok. Zdecydowanie wolała, gdy tryskał radością, przy czym uroczo z nią flirtował. – Także ja już będę lecieć.
- W porządku. Dziękuję ci, Kath – Wokalista wstał z miejsca, chcąc odprowadzić dziewczynę do wyjścia. Też żałował, że dziś nie miał nastroju, by chociażby porozmawiać z nią chwilę. Jej towarzystwo na pewno dobrze by mu zrobiło. Niemniej, czuł się totalnie rozbity. Nie chciałby, żeby to wszystko odbiło się jakoś negatywnie na jego znajomości z rehabilitantką. Przecież nawet nie miał jeszcze okazji odpowiednio się zabrać za ich relację.
- Właściwie to… - zaczęła zatrzymując się w przedpokoju. Nie była pewna, czy powinna się odzywać w tym temacie. Ale zawsze mogła użyć argumentu Toma, w końcu był jej pacjentem i musiała dbać o jego dobre samopoczucie. – Słyszeliśmy, jak krzyczysz. To znaczy nie dokładnie, co do słowa. Ale Tom się bardzo zaniepokoił… Nie wychodziliśmy, bo szybko przestałeś i właściwie wydawało się, że już jest w porządku. Wiesz, powiedziałam mu, że pewnie tylko lekko podniosłeś głos w rozmowie…
- Rozumiem, przepraszam. Nie chciałem zakłócać waszej pracy – mruknął nie zagłębiając się w temat. – Tom i tak za chwilę dowie się o co chodzi.
- No tak… To do zobaczenia, Bill – uśmiechnęła się jeszcze do niego delikatnie i nie przedłużając już, wyszła. Nie chciała się narzucać a bez problemu dostrzegła, że chłopak nie był skory do rozmów. Widocznie to nie był odpowiedni czas.
Blondyn zamknął za nią drzwi i wrócił do salonu. Ria już stała, wyraźnie zniecierpliwiona. Bardzo chciałby ją po prostu stąd wyprowadzić. Ale nie mógł. Olivia miała rację. Oni muszą ze sobą porozmawiać. Nawet jeśli zachowanie modelki dotychczas nie było stosowne, wcześniej czy później, pewne sprawy powinny zostać wyjaśnione. Tom bez tego i tak nie mógłby ruszyć dalej.
- Idź do niego. Załatwcie to w końcu – rzucił chłodno w jej kierunku.
- Według ciebie już jestem stracona, prawda? – uśmiechnęła się krzywo. – Szkoda, że mnie tak nienawidzisz. Kiedyś…
- Kiedyś nie byłaś taką suką, Ria – przerwał jej ostro na co już tylko skinęła niemrawo głową. Wszelkie dyskusje z nim, nie miały już sensu. Odwróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki do sypialni, którą niegdyś dzieliła z Gitarzystą. Nie potrafiła jednak skupiać się na przyjemnych wspomnieniach, gdy tak bardzo obawiała się konfrontacji z nim. Oczywistym było, że nie wróciła po to, by odejść z niczym. Chciała, żeby jej wybaczył. Dał szansę. Przecież… nadal go kocha. Nigdy nie przestała. Mieli po prostu głupi kryzys, jak wiele innych par. Czy to jest powód do przekreślenia wszystkiego, co było między nimi..? Miała nadzieję, że ta długa przerwa jaką mieli, nie tylko jej pozwoliła na pewne przemyślenia. Że to wcale nie poszło na marne. Bo przecież to wcale nie było tak, że ona odeszła… Po prostu potrzebowała czasu. I uważała, że on również go potrzebował. Właśnie to dawał jej do zrozumienia swoim zachowaniem każdego dnia.
Kiedy weszła do pokoju, Tom siedział na łóżku zakładając skarpetki. Serce zabiło jej mocniej na ten widok. Po pierwsze dlatego, że tak dawno go nie widziała a po drugie… jeszcze dawniej nie widziała go w tak dobrej formie. Cieszyło ją to. On naprawdę się zmienił… Nie mogła tylko znieść myśli, że to wszystko dzięki tej całej dziewczynie z Vegas. Nie potrafiła tego zrozumieć. Nie wiedziała też, dlaczego po tym wszystkim, ponownie pojawiła się w jego życiu. Przecież… on nie chciał jej znać. Pragnął zapomnieć, odciąć się od tego, co wydarzyło się między nimi. Bardzo wiele ją ominęło. Wyjeżdżając, nie sądziła, że aż tyle może się zmienić.
- Tom… - wypowiedziała cicho jego imię i zobaczyła, jak jego ciało zastyga w bezruchu. Miała nieodparte wrażenie, że to nie jest dobry znak. Westchnęła cicho, podchodząc do niego bliżej. Mężczyzna wpatrywał się w ścianę przed sobą, zaciskając dłonie na pościeli. Rozpoznał ten głos od razu. Jego serce również poruszyło się niebezpiecznie, lecz nie mógł powiedzieć, że to ze szczęścia.
- Ty tutaj? – odwrócił głowę w jej kierunku, by w końcu obdarzyć ją swoim przenikliwym spojrzeniem. Nic się nie zmieniła. Wyglądała dokładnie tak, jak w dniu, w którym zniknęła z jego życia. To wspomnienie na zawsze w nim pozostanie. – Myślałem, że nie zamierzasz już się ze mną użerać.
- Tom, dobrze wiesz, że to nie tak…
- Nie? – mruknął przenosząc swój wzrok na podłogę. – Odeszłaś – stwierdził, ale szybko się z tego wycofał ponownie spoglądając na nią. W jego oczach mogła dostrzec tylko żal. Nie było w nich złości. Był tylko żal i ból. A to było jeszcze gorsze od najgorszej formy nienawiści… - Nie, ty po prostu zniknęłaś. Z dnia na dzień. Byłaś i nagle cię nie było. Nawet nie zadzwoniłaś…
- Wiem… Nie potrafiłam – powiedziała cicho i usiadła obok niego. – Ja… potrzebowałam czasu. Ty też… Nasz związek go potrzebował.
- Czasu? Na co? Bym wyzdrowiał? Byś mogła wrócić do zdrowego faceta? – spytał rozgoryczony. Już nawet nie miał ochoty na nią patrzeć. Nie uśmiechała mu się ta rozmowa. Nie spodziewał się jej tutaj ani dzisiaj, ani już nigdy. Ale pojawiła się. Tak samo nagle, jak kilka lat temu. I tak samo, jak wtedy utworzyła mętlik w jego głowie oraz uczuciach. Czuł się rozdarty. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze Olivia. Właśnie… Olivia.
- Nie. Ja po prostu nie mogłam znieść tego, w jaki sposób mnie traktujesz – Jej głos nie pozwolił mu się zagłębić w swoich myślach.
- Więc, dlaczego wszyscy inni, potrafili?
- Przykro mi, że tak myślisz…
- Ja stwierdzam fakty, Ria – rzekł dobitnie. Powoli zaczynał sobie to wszystko układać. I nie wydawało się to już takie skomplikowane. Jest wiele spraw, które sam sobie lubił utrudniać. Tylko po co? Może czasem warto przestać rozważać. Może trzeba robić dokładnie to, co dyktuje nam serce. A jego zdecydowanie mówiło mu w tym momencie, że nie potrafiłby już stworzyć z tą kobietą niczego… - Zniknęłaś. A ja jestem już zupełnie innym człowiekiem. Myślę, że zaczynałem nim być jeszcze przed wypadkiem… ale ty tego nie widziałaś. Dlatego wydarzyło się to wszystko w Vegas. I kurwa, to jest ten moment, Ria. Ten moment, w którym wiem, że niczego nie żałuję – wyznał, sam nie rozumiejąc dlaczego w tej chwili, jego oczy zaszły łzami. Coś w nim pękło. Nagle poczuł się lepiej.
- Nie pozwolisz mi… wrócić, prawda? – zapytała cicho, choć tak naprawdę znała już odpowiedź. Jego milczenie oraz wyraz twarzy było wystarczająco wymowne. – Cały czas ją kochałeś… Jeszcze przed tym cholernym wypadkiem? Jak to możliwe, Tom? Przecież… mówiłeś, że się ledwo znacie… że to wszystko było jakąś farsą… - patrzyła na niego nie potrafiąc pojąć tego wszystkiego a z jej oczu toczyły się ciężkie krople łez. Rzeczywistość bolała jeszcze bardziej, gdy mówiło się o niej na głos. Tego dnia obydwoje godzili się ze swoim losem.
- Miłość nie powstaje w długim procesie poznawania się… Miłość jest impulsywna. Budzisz się i czujesz to wszystko, czego jeszcze nie czułeś poprzedniego dnia… ** - odparł, co brzmiało trochę, jakby mówił to sam do siebie. Po części właśnie tak było. Bo on też potrzebował tej odpowiedzi. I nareszcie ją dostał, od samego siebie.
- Szkoda, że nie poznaliśmy się, gdy już się tak zmieniłeś. Chciałabym, żebyś mógł mnie tak kochać – szepnęła wycierając dłońmi mokre policzki, po czym wstała. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie mógł jej pocieszyć słowami, że właśnie tak ją kochał. Niestety, to nie byłaby prawda. Potrafił kłamać w wielu kwestiach, ale nie tej. Poza tym, nawet ona nie zasługiwała na taki rodzaj kłamstw. Uważał, że zasługuje na pełną szczerość. Nawet jeżeli miałoby sprawić to im obojgu ból. – Cieszę się, że czujesz się lepiej… Mam nadzieję, że uda ci się wygrać tę walkę – dodała jeszcze, posyłając mu swój blady uśmiech. Obydwoje wiedzieli, że to pożegnanie. I obydwoje cierpieli z tego powodu. Każde z nich na swój własny sposób.
- Przykro mi… - uniósł na nią swoje szklane spojrzenie. Nie chciał wcale jej ranić. Żadne z nich nie mogło jednak zrobić niczego, by udało się rozwiązać tę sytuację bez szkód dla żadnej ze stron. Nie miała żalu. Już nie. Teraz, gdy wszystko do niej dotarło, zrozumiała.
- W porządku, Tom – Pogładziła dłonią jego szorstki policzek. To jedyne czego chciała. Móc dotknąć go jeszcze chociaż na chwilę. Poczuć ciepło jego skóry. Nawet jeśli jej serce miałoby tego nie znieść. Czuła, jak rozpada się na strzępki. Złożyła krótki pocałunek na jego czole i szybko odsunęła się od niego, by następnie po prostu wyjść. Zrobiła to w takim tempie, że nie zdążył już nawet niczego powiedzieć. Może to i lepiej… Mogliby przecież mówić sobie wiele, w nieskończoność. A to nie był czas nieskończoności. To był czas… końca.

Geh, lass uns hinter dir und mir
Versuch nicht zu verstehen
Warum es nicht mehr geht
Geh, versuch uns beide zu verlier´n
Für uns wird´s erst weitergehen
Wenn wir uns nicht mehr sehen
Geh
Geh!***

Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie na chwilę plecami, chcąc się uspokoić. Nie mogła stąd wyjść w takim stanie. Musiała po prostu przestać płakać. Musiała się ogarnąć.  To nie powód do łez. To nie powód do cierpienia. To tylko część życia… Przecież nigdy nie wierzyła, że miłość mogłaby być czymś na całe życie… a jednak, mogłaby.
Jeszcze raz otarła twarz i skierowała się do wyjścia, po drodze zahaczając jeszcze o kuchnię. Odetchnęła z ulgą, gdy nie zastała w niej Billa. Była tam natomiast Olivia. Siedziała przy stole i wyglądała na naprawdę przejętą. Właściwie, nie dziwiło ją to.
- Będę wdzięczna, jeśli pozbierasz i odeślesz mi moje rzeczy – odezwała się, cały czas panując nad sobą, by głos jej nie drżał. Nie chciała okazywać przed nią swojej słabości. Brunetka spojrzała na nią zaskoczona, niczego nie rozumiejąc. Jak to odesłać..? Tak po prostu?
- Odchodzisz? – wypaliła niewiele myśląc. Rudowłosa nie musiała chyba odpowiadać, jej wyraz twarzy był, aż nadto wymowny. – Tak… po prostu? Nie będziesz walczyć? Jak…
- Walczyć? – uniosła brwi spoglądając na nią ze zdumieniem. Sądziła raczej, że ta wiadomość ucieszy dziewczynę. A tymczasem ta próbuje jeszcze ją wepchnąć w ramiona Toma..?
- Ja bym na twoim miejscu o kogoś takiego walczyła – wyjaśniła cicho. Modelka przymknęła na moment powieki, analizując wszystko dokładnie w głowie, po czym odetchnęła głęboko.
- Oczywiście. Ja też bym walczyła – rzekła stanowczo. – Jeśli byłaby szansa… ale jej nie ma. On kocha ciebie, nie mnie. Nie mam o co walczyć. A ty… Ty nie musisz walczyć – dodała, przy czym miała wrażenie, że każde słowo, które przedostawało się przez jej gardło, było żyletką pozostawiając po sobie bolesne rany. Olivia, słysząc to, wręcz oniemiała. Ogarnęła ją niesamowita duszność a serce znowu chciało wyskoczyć z jej piersi. – Więc proszę… po prostu odeślij mi moje rzeczy – usłyszała jeszcze, jak przez mgłę, po czym Ria wyszła pozostawiając ją samą sobie. Zszokowana, z mętlikiem w głowie. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy płakać. Tak wiele emocji spadło na nią w jednym momencie. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że to wszystko dziś wydarzyło się naprawdę.
On kocha ciebie, nie mnie. Te słowa wciąż huczały w jej głowie a nogi same poprowadziły ją do sypialni Gitarzysty.


*Christina Perri – The Words
*** Tokio Hotel - Geh

***

Drogi Czytelniku, 

będzie mi bardzo miło, gdy zostawisz swoja opinię w komentarzu.

Kilka słów od Ciebie jest dla mnie jedyna nagroda za moja pracę oraz motywacja do dalszego publikowania swojej twórczości.

***

17 komentarzy:

  1. W końcu udało mi się przeczytać kolejny odcinek ! I to jeszcze w jak szybkim czasie mmm <3 Uwielbiam to ! Wgl nie mam pojęcia co jeszcze Ria oczekiwała od Toma po tym jak go zostawiła ? Najważniejsze jednak, że przyznał się co do uczuć do Olivii. Czekam na kolejny odcinek. Życzę dużo weny i częstszych odcinków ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sie poprawa Toma,bardzo . Duzy plus !
    Moment w ktorym ukazala sie Ria byl okropny... przez moment pomyslalam,ze Tom da jej szanse jednak dobitnie mnie od tego odsunal. Zostawic kogos kogo sie kocha tylko dlatego ze pojawiaja sie problemy ?! Nigdy ! Milosc jest na dobre i zle chwile. Ah no i swietna akcja Billa nazywajacego ja suka- tak bardzo kochany <3
    Duzo weny zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O i bardzo dobrze jej Bill powiedział, bardzo dobrze !
    Zostawiła Toma jak pojawiły się problemy a gdy chłopak podniósł się z dołka to ona się zjawia niczym
    kochająca dziewczyna i odstawia łzawy teatrzyk? A niech się tyłek ugryzie xD
    Świetny rozdział ! :*
    Dużo weny :)

    http://zawsze-nie-oznacza-na-zawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostro <3 Ale ciesze się z takiego rozwiązania. Takiego szczerego, bolesnego, ale każdy wie co się dzieje. Chyba bym nie zniosła jakby Ria jakoś wróciła do życia Toma. Bo w zasadzie czego się mogła spodziewać? Opuściła go wtedy, jak najbardziej jej potrzebował.
    I mam nadzieję, że Bill jakoś ogarnie sprawę z rehabilitantką :)
    Nie wiem co pisać, ale i tak uwielbiam! ;d
    Kocham tę muzykę w tle, tak bardzo pasuje! <3
    QB

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mogłaś skończyc w takim momencie, no jak?! Nieee... Czekam na nexta, może tam wszystko się wyjaśni, a Ria... Masakra jakaś. Ja nie iem czego ona w ogóle jeszcze u niego szukała, bo jedyne po co mogła wracac to ubrania xD No, ale mniejsza, mam nadzieję, że next będzie tak szybko jak ten,
    Dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ka, jesteś genialna! ♥ Brak mi słów na to, by opisać, jak genialny był ten odcinek! W końcu coś się zaczyna dziać i to mi się podoba. Ważne, że Tom robi postępy i (mam nadzieję) raz na zawsze rozprawił się z Rią. Najpierw go zostawiła, kiedy jej potrzebował, a teraz wraca i myśli, że Tom wróci do niej z otwartymi ramionami. Ugh -.-
    A moment, kiedy R. powiedziała Olivii, że Tom ją kocha - mistrzostwo! Nie mogłaś tego lepiej rozegrać! Boże, ale cię cieszę tym małym kroczkiem, który będzie lawiną i początkiem tego, co tak naprawdę od początku jest dla nich pisane. W końcu! Rozpływam się i czekam na kolejną część!
    Weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Reakcja Billa był jak najbardziej właściwa! Ria rzeczywiście jest suką sądząc, że będzie mogła wrócić do Toma po 'przerwie' (podczas której Olivia odwaliła za nią czarną robotę). Boli mnie, że w życiu codziennym jest dużo takich osób, które chowają się na chwilę w bunkier i przychodzą 'na gotowe' nie wkładając żadnego wysiłku. To niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że to uzmysłowi jej kilka spraw.
    Kolejną ważną rzeczą są tutaj słowa Rii skierowane do żony Toma: 'on kocha ciebie, nie mnie'. Może to obudzi ją i sprawi, że zrozumie, co tak naprawdę znaczy dla gitarzysty.
    I plus dla ciebie za ten odcinek. Nareszcie jakiś powiew świeżości :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie jestem!
    Choć odcinek w przewadze jest optymistyczny, ogarnia mnie dziwnego rodzaju smutek, sama nawet nie wiem dlaczego. Po prostu coś mi tutaj nie do końca pasuje, tylko że jeszcze nie jetem w stu procentach pewna dokładnie co. Niby wszystko zostało wyłożone na tacy, niby już sobie wszystko wyjaśnili, a ja wciąż mam wrażenie, że coś zostało pominięta, jakaś mała, aczkolwiek niezwykle ważna sprawa została zamieciona w najciemniejszy kąt, gdzie nikt nie powinien już jej dostrzec. Nie wiem, już nic nie wiem. Postawa Billa mnie urzekła, choć może nie jest to odpowiednie słowo, dla mnie pasuje jak ulał. Właśnie takiego go widzę. Broniącego swojej rodziny, rozsądnego, kochającego brata, który za nic nie pozwoli skrzywdzić swojego brata po raz drugi. Do tego Tom już zaczyna być samodzielny, robi postępy, co mnie niezwykle cieszy.
    Dwudziestka jedynka zaliczona to teraz pora na numer dwadzieścia dwa! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to masz wyczucie o.O Dobrze niuchasz. Choć nie wiem, czy to co szykuję spełni Twoje oczekiwania i zaspokoi: "coś mi tutaj nie pasuje" :D

      Usuń
  9. Nie czekaj, to już była dwudziestka druga. O kurde, to teraz muszę wracać do dwudziestki jedynki! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Nareszcie Olivia wie, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie och.. Czekam z niecierpliwością na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. to się porobiłoo :D mam nadzieję, że teraz już wyjawią co do siebie czują, chociaż to pewnie byłoby zbyt piękne i zbyt proste a Ty nie będziesz ułatwiała nam życia :DD czekam na następny ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, a może nie będzie tak źle ;)) Przecież ja ich też kocham i wcale nie chcę utrudniać im życia ;p

      Usuń
  12. Moment na zakończenie straszny :P. Okropna jesteś :P . Hehe żartuje, super odcinek. Nie mogę się doczekać następnego. Tylko niepokoi mnie twoja odpowiedz na komentarz Dee, cóż znowu wymyśliłaś dla tej dwójki.
    Pozdrawiam i czekam na następny
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to tylko brutalna przeszłość ;) Jak wiadomo, nie mamy wpływu na to co było kiedyś, ale za to, przyszłość jest w naszych rękach.

      Usuń
  13. Domyślam się iż chodzi o pojawienie się ciąży w życiu Liv jeżeli dobrze myśle. Dobrze, że przeszłość :p. Już nie moge sie doczekać :)
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.