Tak sobie pomyślałam dziś, że mam ochotę opublikować nowy rozdział. No więc, sprawdziłam i jest! :D Trochę się zadziało i w kolejnym odcinku zadzieje się jeszcze więcej ;p
Odpowiedzi na Wasze komentarze możecie znaleźć pod poprzednim rozdziałem, czasem zdarza mi się odpowiadać xD
W takim razie, dla formalności, zapraszam do śledzenia mojej fejsbukowej strony oraz Spisu FFTH.
Odpowiedzi na Wasze komentarze możecie znaleźć pod poprzednim rozdziałem, czasem zdarza mi się odpowiadać xD
W takim razie, dla formalności, zapraszam do śledzenia mojej fejsbukowej strony oraz Spisu FFTH.
a teraz odcinek! ;)
Uchyliła
powieki, gdy już po raz kolejny tego ranka poczuła na swojej twarzy ciepłe
promienie słońca. Uparcie przedzierały się przez niedosłonięte okno i nie
pozwalały jej na dłuższy sen. Niemniej i tak czuła się już niesamowicie
wypoczęta a przy tym również wyspana. Zdziwiła się dostrzegając na
elektronicznym zegarku, że jest grubo po
jedenastej. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak długo spała. Ba, nie tylko długo,
ale także i dobrze. Czuła się o wiele lepiej, nawet jej myśli nie były już
zakłócane przykrymi wspomnieniami. Jej twarz zdobił błogi uśmiech, gdy
rozciągała się na łóżku. I doznała kolejnego zaskoczenia, ponieważ Toma nie
było obok. Przez moment myślała, że może to był tylko sen. Może wcale nie
spędzili razem wieczoru a ona nie zasnęła wtulona w jego tors. Niemożliwe…
Pamiętała to zbyt wyraźnie. Czuła zbyt wyraźnie. Jego dotyk, zapach. To było
zbyt realne, by mogło być jedynie głupim wytworem wyobraźni. Podniosła się do
pozycji siedzącej i rozejrzała po pomieszczeniu. Z ulgą stwierdziła, że
faktycznie znajduje się w sypialni Gitarzysty… więc gdzie on się podział?
Zsunęła
z siebie kołdrę i nie zwlekając, wstała od razu wychodząc z pokoju. Instynkt
kazał jej kierować się w stronę kuchni i tak też uczyniła. To było najbardziej
prawdopodobne miejsce, w którym mogła zastać Toma. Poza łazienką… ale do
łazienki by mu nie weszła. Nie musiała nawet próbować, gdyż mężczyzna
rzeczywiście siedział w kuchni. A konkretniej zastała go majstrującego coś przy
ekspresie do kawy. Zmarszczyła brwi przekraczając próg pomieszczenia. To nie
był dla niej widok na porządku dziennym. Jeszcze pamiętała czas, gdy Tom nawet
na moment nie chciał opuścić swojego łóżka, a co dopiero pokoju… Teraz jak,
gdyby nigdy nic robił sobie kawę.
-
O, wstałaś już – posłał jej swój uśmiech odwracając się w kierunku, gdzie
stała. – Kawy?
-
Chętnie – mruknęła cały czas przyglądając mu się niepewnie. – Nie było cię… -
zaczęła, lecz zdecydowała się jednak z tego wycofać. Uznała, że mogłoby to
zabrzmieć dosyć dziwnie. A ona chyba już miała dosyć dziwnych, niewyjaśnionych
sytuacji między nimi. Gitarzysta uniósł zaciekawiony brwi, oczekując, że
usłyszy za chwile dalszą część jej wypowiedzi. Nie usłyszał. Olivia
odchrząknęła tylko nieznacznie i usiadła przy stole, od razu wbijając swój
wzrok w jego blat. Przyjął więc, że to wszystko co chciała mu powiedzieć. I w
sumie tyle mu wystarczało. „Nie było
cię…”. Nie było go, gdy się obudziła. Chciała,
żeby był.
-
Nie mogłem wyleżeć, trochę plecy mnie bolały… potrzebuję chyba więcej ruchu. O
ile można w ogóle nazwać moje poruszanie się, jakimkolwiek ruchem – wyjaśnił
sięgając jednocześnie do szafki po chleb tostowy. – Nie chciałem cię budzić…
wyspałaś się? – zerknął na nią. Dziewczyna dopiero teraz odważyła się unieść
swoje spojrzenie. Była mu wdzięczna w duchu, że nie drążył tematu i nie łapał
jej za słówka. Świetnie z tego wybrnął chroniąc ją tym przed poczuciem
niezręczności.
-
Tak, jak nigdy – odparła zgodnie z prawdą i również obdarzyła go swoim
uśmiechem. – Dziękuję ci za wczoraj. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-
Cieszę się, że mogłem się do czegoś przydać – stwierdził ponownie się od niej
odwracając, by tym razem włożyć chleb do tostera oraz zalać dwa kubki gorącą
kawa. Olivia widząc to, odruchowo podniosła się z miejsca, chcąc mu pomóc. –
Nie trzeba – zatrzymał ją w połowie drogi. – Siadaj. Ja już to opracowałem –
rzekł z przekonaniem w głosie a dziewczyna po chwili mogła ujrzeć, jak kładzie
sobie srebrną tacę na kolanach a na nią stawia dwa naczynia z parującą cieczą.
Była zdumiona jego zaradnością. Bez słowa wróciła na swoje miejsce nie
zamierzając nawet w to jakkolwiek ingerować. Poczuła się taka dumna… Patrzyła
na niego i czuła, jak jej serce rozpiera radość. – Proszę – podjechał do niej
ostrożnie i postawił przed nią, na blacie kubek z kawą. To samo uczynił ze swoim, po
drugiej stronie stołu. W tym samym czasie tosty zdążyły się upiec, więc od razu
po nie wrócił. Wyciągnął również z lodówki masło, dżem, ser żółty oraz mleko do
kawy. Wszystko ładnie poukładał na swojej tacy, by zaraz przenieść to na stół. –
Mam nadzieję, że masz ochotę na tosty? – spojrzał jeszcze na nią z zapytaniem.
Bo właściwie nawet nie zapytał jej wcześniej o zdanie. Nie chciał jej nic
narzucać, ale z drugiej strony, jeszcze nie był tak obiegany, by móc
przyrządzić jej lepsze śniadanie. Niemniej to tylko kwestia wprawy i był pewien,
że już niedługo będzie w stanie tworzyć dla niej cuda. Olivia jednak ani
myślała wybrzydzać. W tej chwili zjadłaby od niego wszystko. Nawet spalonego
tosta.
-
Oczywiście, że mam! – zapewniła bez wahania. – Dziękuję, to miłe gdy ktoś robi
ci śniadanie…
-
To akurat nie było nic nadzwyczajnego, jak sama widziałaś – zaśmiał się
obdarzając ją swoim rozpromienionym spojrzeniem. Chyba nie tylko ona dziś czuła
się znakomicie. Obydwojgu dopisywał nastrój, jak nigdy. I choć dzień dla Olivii
się właściwie dopiero rozpoczął już chciała podsumować go, jako jeden z
najlepszych.
And I know
The scariest part is letting go
'Cause love is a ghost you can’t control
I promise you the truth can’t hurt us now
So let the words slip out of your mouth*
The scariest part is letting go
'Cause love is a ghost you can’t control
I promise you the truth can’t hurt us now
So let the words slip out of your mouth*
Tego
dnia Tom również miał w planach rehabilitację. Kathlyn zjawiła się, jak zawsze
punktualnie. A zaraz za nią, zupełnie przypadkowo, także Bill. Młodszy Kaulitz
uwielbiał wpadać w odwiedziny akurat w godzinach ćwiczeń brata. To była dla
niego jedna z niewielu okazji, by móc zobaczyć się z uroczą rehabilitantką. To
było głupie i dziecinne, ale nie widział innego rozwiązania tej sytuacji na
chwilę obecną. Nie mógł się z nią zacząć normalnie umawiać. Miałby wyrzuty
sumienia. Na szczęście cierpliwość jest jedną z jego mocnych cech. Jeszcze
będzie miał swój czas.
-
Tom dzisiaj zrobił mi śniadanie – wypaliła z radością dziewczyna, siadając
naprzeciwko Wokalisty. Spojrzał na nią niepewnie spod uniesionych brwi. Zadziwiająca
była ta jej wielka radość. Jakby nie patrzeć, to chyba nie było nic
nadzwyczajnego. A przynajmniej nie powinno być. – No nie mów, że to nic
takiego. Przecież on niedawno nic sam nie robił – dodała zaraz, dostrzegając
wyraz jego twarzy. W tym musiał przyznać jej rację.
-
Właściwie, to prawda – przyznał widząc już w tym znacznie więcej sensu. – Czyli…
- Chciał coś dodać, lecz przerwał mu hałas dochodzący z przedpokoju. Obydwoje z
Olivią spojrzeli na siebie zdezorientowani. Na nikogo nie czekali, poza tym,
kto wszedłby bez pukania..?
Bill
zmarszczył brwi i podniósł się ze swojego miejsca, by sprawdzić co się dzieje. Gestem
ręki kazał Olivii zostać na miejscu. Posłuchała go, odprowadzając jedynie
wystraszonym wzrokiem do wyjścia. W jej głowie zaczęły się tworzyć jakieś chore
wizje a serce automatycznie zaczęło mocniej bić. Mięsień Billa zareagował w
podobny sposób, tyle, że w jego przypadku to się zwiększyło o kolejne sto
procent, gdy ujrzał sprawczynię hałasu.
-
Gości macie? Co tu tyle butów? Zabić się można – rzekła na wstępie dziewczyna a
chłopak poczuł jak ponownie wzrasta w nim poziom adrenaliny.
-
Co ty tu do cholery robisz? – Niemal wysyczał w jej kierunku, w tym momencie
myśląc wyłącznie o Olivii i swoim bracie. Wszystko zaczynało się między nimi
układać, stali się sobie tak bardzo bliscy. Już prawie jest idealnie. Nie
wierzył, że Ria postanowiła pojawić się akurat teraz. Co za przeklęty los. Nie
mógł znieść tego uczucia w głębi, które mówiło mu, że modelka wszystko
zniszczy. Był pewien, że jej pojawienie się, spłoszy Olivię. A na domiar złego,
znowu namiesza Tomowi w uczuciach.
-
Spodziewałam się milszego powitania… - mruknęła tracąc nagle swoją pewność
siebie. Agresja bijąca od Wokalisty, aż raziła ja po oczach. Nie oczekiwała
radosnego przyjęcia, lecz nie sądziła również, że może być tak bardzo źle.
Mężczyzna pozbawił ją złudzeń. Nie miała już wątpliwości, że wsparcia od niego
nie otrzyma.
-
Bill, wszystko w porządku? – Z kuchni wyłoniła się postać Olivii. Rudowłosa w
pierwszej chwili jej nie rozpoznała, ale bardzo szybko posklejała fakty. I
wszystko stało się jasne. Na jej twarz wpłynął ironiczny uśmiech, podczas, gdy
sama brunetka zdębiała. W jednej chwili poczuła, jak robi jej się słabo. Chyba
wolałaby jednak, by Ria okazała się być włamywaczem… Ona nie miała nawet
najmniejszych trudności z poznaniem dziewczyny Gitarzysty. Pamiętała ją
dokładnie, jeszcze od chwili, gdy po raz pierwszy się spotkały na szpitalnym
korytarzu. Wtedy dotarło do niej, że jest tą drugą. Tą która próbowała zająć
czyjeś miejsce.
-
Nie jest w porządku – Nieprzyjemny głos Wokalisty sprowadził ją na ziemię. Milczała
jednak, nie wiedząc co mogłaby powiedzieć. Chciałaby teraz zniknąć, żeby nie
musieć uczestniczyć w tej głupiej sytuacji. Nagle poczuła, że nie powinno jej
tutaj być. Już dawno. Przecież… Ona właśnie wróciła. Jest tutaj. – Po co
przyjechałaś, Ria? – Mężczyzna w dalszym ciągu wiercił dziurę swoim spojrzeniem
w rudowłosej. Ta dopiero teraz oderwała swój wzrok od Olivii i przeniosła go na
młodszego Kaulitza. Westchnęła głęboko, zastanawiając się, czy w ogóle jest
sens odpowiadać mu na to pytanie. Dziwiło ją, że w ogóle pyta o coś takiego.
Wydawało jej się to oczywiste… ale widocznie tylko jej.
-
Nie uważasz, że mam jeszcze coś tutaj do załatwienia? – odpowiedziała pytaniem,
przyglądając mu się z uwagą. Wokalista prychnął ironicznie, krzyżując ręce na
klatce piersiowej. Czuł, że ogarnia go frustracja. – W każdym razie… Nie jestem
tu dla ciebie. Więc daruj sobie te fochy – dodała po chwili i nie czekając już
na jego reakcję, weszła w głąb mieszkania, mijając po drodze oszołomioną
Olivię.
-
Mogłaś zadzwonić – wysyczał podążając w jej ślady. – Tom może nie chcieć się z
tobą w ogóle widzieć!
-
Przestań – fuknęła na niego zirytowana. – To są nasze sprawy, Bill.
-
Oczywiście! Znikasz sobie z jego życia, jak gdyby nigdy nic w najtrudniejszych
chwilach, a potem myślisz, że masz prawo tak po prostu tu przyjść!? Może
jeszcze wrócić do niego!? Liczysz, że będzie tak głupi, by ci to wybaczyć!? –
Nie wytrzymał napięcia. Musiał jej to wszystko wygarnąć, nie zważał już na
słowa. Cały wręcz drżał z emocji. Nie potrafił poradzić sobie z tą sytuacją.
-
Bill, spokojnie… - Olivia w końcu otrząsnęła się z chwilowego zawieszenia i
podeszła do niego, by go jakoś wesprzeć. Jednego mogła być pewna, Bill już
dawno wybrał ja. Zawsze miała i będzie miała w nim sojusznika… Tylko właściwie,
do czego..? Przecież to nie jest wojna. To Ria jest kobieta, z która Tom
spędził kilka lat swojego życia.
-
Zobacz! To jest dziewczyna, która zrobiła wszystko to, co ty powinnaś była
robić!
Brunetka
była w szoku, gdy Wokalista nagle chwycił ją mocno za ramiona, niemal
podtykając jej ciało prosto pod nos Rii niczym jakiś obiekt muzealny. Jeszcze
nigdy nie stała tak blisko niej. Jeszcze nigdy nie mogła widzieć tak wyraźnie
jej wyrazu twarzy, oczu… Przełknęła ciężko ślinę czując się bardziej
niezręcznie, niż do tej pory.
-
Nie przyszłam tu ani do ciebie, ani podziwiać… wyczynów dziewczyny, która
wyszła za zajętego faceta – Modelka odezwała się w końcu a jej głos
niebezpiecznie zadrżał. Nie była wcale pewna swoich poczynań zjawiając się
tutaj. Nie była pewna niczego. Bolało ją każde słowo wypowiedziane przez Billa,
każdy zarzut rzucany w jej kierunku. Bolał ją widok Olivii. Nie mogła jednak
tak po prostu stąd wyjść, nie widząc się wcześniej z Tomem. To o niego tutaj
chodzi. Nie o to co myślą na jej temat inni. – Nie masz prawa mnie oceniać,
Bill.
-
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by robić takie rzeczy…
-
Bill, już wystarczy. Nie wtrącaj się w to – Olivia odwróciła się w jego
kierunku, chcąc by dał już spokój. To niczego nie zmieni. Te wszystkie słowa,
nerwy, przykrości są zupełnie niepotrzebne. To nie była ich sprawa. Akurat w
tej kwestii musiała się zgodzić z Rią. A Tom powinien mieć okazję usłyszeć, co
ma mu do powiedzenia kobieta, którą kochał… albo nawet wciąż kocha… Ta myśl ją
bolała, ale przecież wiedziała o tym wszystkim. Wiedziała, że to się kiedyś po
prostu skończy. Będzie musiała odejść… I to chyba już ten czas. – Tom zaraz
skończy rehabilitację, będziesz mogła wtedy z nim porozmawiać – zwróciła się
jeszcze do rudowłosej, po czym pozostawiła ich samych, udając się do pokoju
Billa. Nie miała ochoty dłużej stać między nimi i słuchać tego wszystkiego. W
ogóle nie chciała brać w tym udziału.
Przez
chwilę nawet myślała o tym, by się spakować i po prostu wrócić do Vegas.
Zostawić to, co tu się dzieje za sobą. Ale przecież nie mogła tego zrobić. To
byłaby zwykła ucieczka. Jeśli nawet Tom wybaczy Rii, nie zmieni to faktu, że
łączy go coś z Olivią. Jest to dość istotna więź. Ona o tym wiedziała. Nie
chciała go opuszczać bez słowa. Dlatego postanowiła czekać. Nadzieja jej nie
opuszczała. Dodawała jej siły. Chwilami pojawiało się w niej nawet poczucie, że
powinna walczyć. Bo przecież… go kocha…
And all of the steps that led me to you
And all of the hell I had to walk through
But I wouldn’t trade a day for the chance to say
My love, I’m in love with you
And all of the hell I had to walk through
But I wouldn’t trade a day for the chance to say
My love, I’m in love with you
And I know
The scariest part is letting go
Let my love be the light that guides you home*
The scariest part is letting go
Let my love be the light that guides you home*
I
wiesz, że najstraszniejszą częścią jest to, by odpuścić…
Bo
miłość to duch, którego nie możesz kontrolować.
-
Dzięki za dziś i do zobaczenia – Czarnowłosa pożegnała się ze swoim pacjentem
posyłając mu promienny uśmiech, który odwzajemnił i opuściła jego pokój. Gdy
tylko zamknęła za sobą drzwi, odniosła wrażenie, jakby coś było nie tak.
Atmosfera oraz cisza panująca w mieszkaniu, wydawała jej się być dziwna. Niepewnie
przeszła do salonu i zdziwiła się, dostrzegając wcześniej nieznaną jej postać. Wcześniej
widziała tylko Olivię i Billa, nie było jej nic wiadome o jeszcze jednej
osobie. Mimo wszystko, to nie było jej sprawa, więc postanowiła zignorować tę
kwestię.
-
Skończyliśmy na dzisiaj – oznajmiła z uśmiechem, co dopiero sprawiło, że dwójka
milczących ludzi zwróciła na nią swoją uwagę. Gołym okiem mogła wyczuć panujące
między nimi napięcie, aż ciarki ją przechodziły po plecach. – Tom teraz będzie
brał prysznic… - dodała już znacznie mniej entuzjastycznie. Pierwszy raz
widziała tak pochmurnego Billa. Nie podobał jej się ten widok. Zdecydowanie
wolała, gdy tryskał radością, przy czym uroczo z nią flirtował. – Także ja już
będę lecieć.
-
W porządku. Dziękuję ci, Kath – Wokalista wstał z miejsca, chcąc odprowadzić
dziewczynę do wyjścia. Też żałował, że dziś nie miał nastroju, by chociażby
porozmawiać z nią chwilę. Jej towarzystwo na pewno dobrze by mu zrobiło. Niemniej,
czuł się totalnie rozbity. Nie chciałby, żeby to wszystko odbiło się jakoś
negatywnie na jego znajomości z rehabilitantką. Przecież nawet nie miał jeszcze
okazji odpowiednio się zabrać za ich relację.
-
Właściwie to… - zaczęła zatrzymując się w przedpokoju. Nie była pewna, czy
powinna się odzywać w tym temacie. Ale zawsze mogła użyć argumentu Toma, w
końcu był jej pacjentem i musiała dbać o jego dobre samopoczucie. –
Słyszeliśmy, jak krzyczysz. To znaczy nie dokładnie, co do słowa. Ale Tom się
bardzo zaniepokoił… Nie wychodziliśmy, bo szybko przestałeś i właściwie
wydawało się, że już jest w porządku. Wiesz, powiedziałam mu, że pewnie tylko
lekko podniosłeś głos w rozmowie…
-
Rozumiem, przepraszam. Nie chciałem zakłócać waszej pracy – mruknął nie
zagłębiając się w temat. – Tom i tak za chwilę dowie się o co chodzi.
-
No tak… To do zobaczenia, Bill – uśmiechnęła się jeszcze do niego delikatnie i
nie przedłużając już, wyszła. Nie chciała się narzucać a bez problemu
dostrzegła, że chłopak nie był skory do rozmów. Widocznie to nie był odpowiedni
czas.
Blondyn
zamknął za nią drzwi i wrócił do salonu. Ria już stała, wyraźnie
zniecierpliwiona. Bardzo chciałby ją po prostu stąd wyprowadzić. Ale nie mógł. Olivia
miała rację. Oni muszą ze sobą porozmawiać. Nawet jeśli zachowanie modelki
dotychczas nie było stosowne, wcześniej czy później, pewne sprawy powinny
zostać wyjaśnione. Tom bez tego i tak nie mógłby ruszyć dalej.
-
Idź do niego. Załatwcie to w końcu – rzucił chłodno w jej kierunku.
-
Według ciebie już jestem stracona, prawda? – uśmiechnęła się krzywo. – Szkoda,
że mnie tak nienawidzisz. Kiedyś…
-
Kiedyś nie byłaś taką suką, Ria – przerwał jej ostro na co już tylko skinęła
niemrawo głową. Wszelkie dyskusje z nim, nie miały już sensu. Odwróciła się na
pięcie i skierowała swoje kroki do sypialni, którą niegdyś dzieliła z Gitarzystą.
Nie potrafiła jednak skupiać się na przyjemnych wspomnieniach, gdy tak bardzo
obawiała się konfrontacji z nim. Oczywistym było, że nie wróciła po to, by
odejść z niczym. Chciała, żeby jej wybaczył. Dał szansę. Przecież… nadal go
kocha. Nigdy nie przestała. Mieli po prostu głupi kryzys, jak wiele innych par.
Czy to jest powód do przekreślenia wszystkiego, co było między nimi..? Miała
nadzieję, że ta długa przerwa jaką mieli, nie tylko jej pozwoliła na pewne
przemyślenia. Że to wcale nie poszło na marne. Bo przecież to wcale nie było
tak, że ona odeszła… Po prostu potrzebowała czasu. I uważała, że on również go
potrzebował. Właśnie to dawał jej do zrozumienia swoim zachowaniem każdego
dnia.
Kiedy
weszła do pokoju, Tom siedział na łóżku zakładając skarpetki. Serce zabiło jej
mocniej na ten widok. Po pierwsze dlatego, że tak dawno go nie widziała a po
drugie… jeszcze dawniej nie widziała go w tak dobrej formie. Cieszyło ją to. On
naprawdę się zmienił… Nie mogła tylko znieść myśli, że to wszystko dzięki tej
całej dziewczynie z Vegas. Nie potrafiła tego zrozumieć. Nie wiedziała też,
dlaczego po tym wszystkim, ponownie pojawiła się w jego życiu. Przecież… on nie
chciał jej znać. Pragnął zapomnieć, odciąć się od tego, co wydarzyło się między
nimi. Bardzo wiele ją ominęło. Wyjeżdżając, nie sądziła, że aż tyle może się
zmienić.
-
Tom… - wypowiedziała cicho jego imię i zobaczyła, jak jego ciało zastyga w
bezruchu. Miała nieodparte wrażenie, że to nie jest dobry znak. Westchnęła
cicho, podchodząc do niego bliżej. Mężczyzna wpatrywał się w ścianę przed sobą,
zaciskając dłonie na pościeli. Rozpoznał ten głos od razu. Jego serce również
poruszyło się niebezpiecznie, lecz nie mógł powiedzieć, że to ze szczęścia.
-
Ty tutaj? – odwrócił głowę w jej kierunku, by w końcu obdarzyć ją swoim
przenikliwym spojrzeniem. Nic się nie zmieniła. Wyglądała dokładnie tak, jak w
dniu, w którym zniknęła z jego życia. To wspomnienie na zawsze w nim
pozostanie. – Myślałem, że nie zamierzasz już się ze mną użerać.
-
Tom, dobrze wiesz, że to nie tak…
-
Nie? – mruknął przenosząc swój wzrok na podłogę. – Odeszłaś – stwierdził, ale
szybko się z tego wycofał ponownie spoglądając na nią. W jego oczach mogła
dostrzec tylko żal. Nie było w nich złości. Był tylko żal i ból. A to było
jeszcze gorsze od najgorszej formy nienawiści… - Nie, ty po prostu zniknęłaś. Z
dnia na dzień. Byłaś i nagle cię nie było. Nawet nie zadzwoniłaś…
-
Wiem… Nie potrafiłam – powiedziała cicho i usiadła obok niego. – Ja… potrzebowałam
czasu. Ty też… Nasz związek go potrzebował.
-
Czasu? Na co? Bym wyzdrowiał? Byś mogła wrócić do zdrowego faceta? – spytał
rozgoryczony. Już nawet nie miał ochoty na nią patrzeć. Nie uśmiechała mu się
ta rozmowa. Nie spodziewał się jej tutaj ani dzisiaj, ani już nigdy. Ale
pojawiła się. Tak samo nagle, jak kilka lat temu. I tak samo, jak wtedy
utworzyła mętlik w jego głowie oraz uczuciach. Czuł się rozdarty. Do tego
wszystkiego dochodziła jeszcze Olivia. Właśnie… Olivia.
-
Nie. Ja po prostu nie mogłam znieść tego, w jaki sposób mnie traktujesz – Jej
głos nie pozwolił mu się zagłębić w swoich myślach.
-
Więc, dlaczego wszyscy inni, potrafili?
-
Przykro mi, że tak myślisz…
-
Ja stwierdzam fakty, Ria – rzekł dobitnie. Powoli zaczynał sobie to wszystko
układać. I nie wydawało się to już takie skomplikowane. Jest wiele spraw, które
sam sobie lubił utrudniać. Tylko po co? Może czasem warto przestać rozważać. Może
trzeba robić dokładnie to, co dyktuje nam serce. A jego zdecydowanie mówiło mu
w tym momencie, że nie potrafiłby już stworzyć z tą kobietą niczego… - Zniknęłaś.
A ja jestem już zupełnie innym człowiekiem. Myślę, że zaczynałem nim być
jeszcze przed wypadkiem… ale ty tego nie widziałaś. Dlatego wydarzyło się to
wszystko w Vegas. I kurwa, to jest ten moment, Ria. Ten moment, w którym wiem,
że niczego nie żałuję – wyznał, sam nie rozumiejąc dlaczego w tej chwili, jego
oczy zaszły łzami. Coś w nim pękło. Nagle poczuł się lepiej.
-
Nie pozwolisz mi… wrócić, prawda? – zapytała cicho, choć tak naprawdę znała już
odpowiedź. Jego milczenie oraz wyraz twarzy było wystarczająco wymowne. – Cały
czas ją kochałeś… Jeszcze przed tym cholernym wypadkiem? Jak to możliwe, Tom? Przecież…
mówiłeś, że się ledwo znacie… że to wszystko było jakąś farsą… - patrzyła na
niego nie potrafiąc pojąć tego wszystkiego a z jej oczu toczyły się ciężkie
krople łez. Rzeczywistość bolała jeszcze bardziej, gdy mówiło się o niej na
głos. Tego dnia obydwoje godzili się ze swoim losem.
-
Miłość nie powstaje w długim procesie poznawania się… Miłość jest impulsywna.
Budzisz się i czujesz to wszystko, czego jeszcze nie czułeś poprzedniego dnia… **
- odparł, co brzmiało trochę, jakby mówił to sam do siebie. Po części właśnie
tak było. Bo on też potrzebował tej odpowiedzi. I nareszcie ją dostał, od
samego siebie.
-
Szkoda, że nie poznaliśmy się, gdy już się tak zmieniłeś. Chciałabym, żebyś
mógł mnie tak kochać – szepnęła wycierając dłońmi mokre policzki, po czym
wstała. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie mógł jej pocieszyć słowami, że
właśnie tak ją kochał. Niestety, to nie byłaby prawda. Potrafił kłamać w wielu
kwestiach, ale nie tej. Poza tym, nawet ona nie zasługiwała na taki rodzaj
kłamstw. Uważał, że zasługuje na pełną szczerość. Nawet jeżeli miałoby sprawić
to im obojgu ból. – Cieszę się, że czujesz się lepiej… Mam nadzieję, że uda ci
się wygrać tę walkę – dodała jeszcze, posyłając mu swój blady uśmiech. Obydwoje
wiedzieli, że to pożegnanie. I obydwoje cierpieli z tego powodu. Każde z nich
na swój własny sposób.
-
Przykro mi… - uniósł na nią swoje szklane spojrzenie. Nie chciał wcale jej ranić.
Żadne z nich nie mogło jednak zrobić niczego, by udało się rozwiązać tę
sytuację bez szkód dla żadnej ze stron. Nie miała żalu. Już nie. Teraz, gdy
wszystko do niej dotarło, zrozumiała.
-
W porządku, Tom – Pogładziła dłonią jego szorstki policzek. To jedyne czego
chciała. Móc dotknąć go jeszcze chociaż na chwilę. Poczuć ciepło jego skóry. Nawet
jeśli jej serce miałoby tego nie znieść. Czuła, jak rozpada się na strzępki. Złożyła
krótki pocałunek na jego czole i szybko odsunęła się od niego, by następnie po
prostu wyjść. Zrobiła to w takim tempie, że nie zdążył już nawet niczego
powiedzieć. Może to i lepiej… Mogliby przecież mówić sobie wiele, w
nieskończoność. A to nie był czas nieskończoności. To był czas… końca.
Geh, lass uns hinter dir und mir
Versuch nicht zu verstehen
Warum es nicht mehr geht
Geh, versuch uns beide zu verlier´n
Für uns wird´s erst weitergehen
Wenn wir uns nicht mehr sehen
Geh
Geh!***
Versuch nicht zu verstehen
Warum es nicht mehr geht
Geh, versuch uns beide zu verlier´n
Für uns wird´s erst weitergehen
Wenn wir uns nicht mehr sehen
Geh
Geh!***
Zamknęła
za sobą drzwi i oparła się o nie na chwilę plecami, chcąc się uspokoić. Nie
mogła stąd wyjść w takim stanie. Musiała po prostu przestać płakać. Musiała się
ogarnąć. To nie powód do łez. To nie
powód do cierpienia. To tylko część życia… Przecież nigdy nie wierzyła, że
miłość mogłaby być czymś na całe życie… a
jednak, mogłaby.
Jeszcze
raz otarła twarz i skierowała się do wyjścia, po drodze zahaczając jeszcze o
kuchnię. Odetchnęła z ulgą, gdy nie zastała w niej Billa. Była tam natomiast
Olivia. Siedziała przy stole i wyglądała na naprawdę przejętą. Właściwie, nie
dziwiło ją to.
-
Będę wdzięczna, jeśli pozbierasz i odeślesz mi moje rzeczy – odezwała się, cały
czas panując nad sobą, by głos jej nie drżał. Nie chciała okazywać przed nią
swojej słabości. Brunetka spojrzała na nią zaskoczona, niczego nie rozumiejąc. Jak
to odesłać..? Tak po prostu?
-
Odchodzisz? – wypaliła niewiele myśląc. Rudowłosa nie musiała chyba odpowiadać,
jej wyraz twarzy był, aż nadto wymowny. – Tak… po prostu? Nie będziesz walczyć?
Jak…
-
Walczyć? – uniosła brwi spoglądając na nią ze zdumieniem. Sądziła raczej, że ta
wiadomość ucieszy dziewczynę. A tymczasem ta próbuje jeszcze ją wepchnąć w
ramiona Toma..?
-
Ja bym na twoim miejscu o kogoś takiego walczyła – wyjaśniła cicho. Modelka
przymknęła na moment powieki, analizując wszystko dokładnie w głowie, po czym
odetchnęła głęboko.
-
Oczywiście. Ja też bym walczyła – rzekła stanowczo. – Jeśli byłaby szansa… ale
jej nie ma. On kocha ciebie, nie mnie. Nie mam o co walczyć. A ty… Ty nie
musisz walczyć – dodała, przy czym miała wrażenie, że każde słowo, które
przedostawało się przez jej gardło, było żyletką pozostawiając po sobie bolesne
rany. Olivia, słysząc to, wręcz oniemiała. Ogarnęła ją niesamowita duszność a
serce znowu chciało wyskoczyć z jej piersi. – Więc proszę… po prostu odeślij mi
moje rzeczy – usłyszała jeszcze, jak przez mgłę, po czym Ria wyszła
pozostawiając ją samą sobie. Zszokowana, z mętlikiem w głowie. Nie wiedziała,
czy ma się cieszyć, czy płakać. Tak wiele emocji spadło na nią w jednym
momencie. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że to wszystko dziś wydarzyło się
naprawdę.
On kocha ciebie,
nie mnie. Te
słowa wciąż huczały w jej głowie a nogi same poprowadziły ją do sypialni
Gitarzysty.
*Christina
Perri – The Words
***
Tokio Hotel - Geh
***
Drogi Czytelniku,
będzie mi bardzo miło, gdy zostawisz swoja opinię w komentarzu.
Kilka słów od Ciebie jest dla mnie jedyna nagroda za moja pracę oraz motywacja do dalszego publikowania swojej twórczości.
***
Super czekam na Next :)
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się przeczytać kolejny odcinek ! I to jeszcze w jak szybkim czasie mmm <3 Uwielbiam to ! Wgl nie mam pojęcia co jeszcze Ria oczekiwała od Toma po tym jak go zostawiła ? Najważniejsze jednak, że przyznał się co do uczuć do Olivii. Czekam na kolejny odcinek. Życzę dużo weny i częstszych odcinków ! <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie poprawa Toma,bardzo . Duzy plus !
OdpowiedzUsuńMoment w ktorym ukazala sie Ria byl okropny... przez moment pomyslalam,ze Tom da jej szanse jednak dobitnie mnie od tego odsunal. Zostawic kogos kogo sie kocha tylko dlatego ze pojawiaja sie problemy ?! Nigdy ! Milosc jest na dobre i zle chwile. Ah no i swietna akcja Billa nazywajacego ja suka- tak bardzo kochany <3
Duzo weny zycze :)
O i bardzo dobrze jej Bill powiedział, bardzo dobrze !
OdpowiedzUsuńZostawiła Toma jak pojawiły się problemy a gdy chłopak podniósł się z dołka to ona się zjawia niczym
kochająca dziewczyna i odstawia łzawy teatrzyk? A niech się tyłek ugryzie xD
Świetny rozdział ! :*
Dużo weny :)
http://zawsze-nie-oznacza-na-zawsze.blogspot.com/
Ostro <3 Ale ciesze się z takiego rozwiązania. Takiego szczerego, bolesnego, ale każdy wie co się dzieje. Chyba bym nie zniosła jakby Ria jakoś wróciła do życia Toma. Bo w zasadzie czego się mogła spodziewać? Opuściła go wtedy, jak najbardziej jej potrzebował.
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że Bill jakoś ogarnie sprawę z rehabilitantką :)
Nie wiem co pisać, ale i tak uwielbiam! ;d
Kocham tę muzykę w tle, tak bardzo pasuje! <3
QB
Jak mogłaś skończyc w takim momencie, no jak?! Nieee... Czekam na nexta, może tam wszystko się wyjaśni, a Ria... Masakra jakaś. Ja nie iem czego ona w ogóle jeszcze u niego szukała, bo jedyne po co mogła wracac to ubrania xD No, ale mniejsza, mam nadzieję, że next będzie tak szybko jak ten,
OdpowiedzUsuńDużo weny ;*
Ka, jesteś genialna! ♥ Brak mi słów na to, by opisać, jak genialny był ten odcinek! W końcu coś się zaczyna dziać i to mi się podoba. Ważne, że Tom robi postępy i (mam nadzieję) raz na zawsze rozprawił się z Rią. Najpierw go zostawiła, kiedy jej potrzebował, a teraz wraca i myśli, że Tom wróci do niej z otwartymi ramionami. Ugh -.-
OdpowiedzUsuńA moment, kiedy R. powiedziała Olivii, że Tom ją kocha - mistrzostwo! Nie mogłaś tego lepiej rozegrać! Boże, ale cię cieszę tym małym kroczkiem, który będzie lawiną i początkiem tego, co tak naprawdę od początku jest dla nich pisane. W końcu! Rozpływam się i czekam na kolejną część!
Weny :-*
Reakcja Billa był jak najbardziej właściwa! Ria rzeczywiście jest suką sądząc, że będzie mogła wrócić do Toma po 'przerwie' (podczas której Olivia odwaliła za nią czarną robotę). Boli mnie, że w życiu codziennym jest dużo takich osób, które chowają się na chwilę w bunkier i przychodzą 'na gotowe' nie wkładając żadnego wysiłku. To niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że to uzmysłowi jej kilka spraw.
OdpowiedzUsuńKolejną ważną rzeczą są tutaj słowa Rii skierowane do żony Toma: 'on kocha ciebie, nie mnie'. Może to obudzi ją i sprawi, że zrozumie, co tak naprawdę znaczy dla gitarzysty.
I plus dla ciebie za ten odcinek. Nareszcie jakiś powiew świeżości :)
Nareszcie jestem!
OdpowiedzUsuńChoć odcinek w przewadze jest optymistyczny, ogarnia mnie dziwnego rodzaju smutek, sama nawet nie wiem dlaczego. Po prostu coś mi tutaj nie do końca pasuje, tylko że jeszcze nie jetem w stu procentach pewna dokładnie co. Niby wszystko zostało wyłożone na tacy, niby już sobie wszystko wyjaśnili, a ja wciąż mam wrażenie, że coś zostało pominięta, jakaś mała, aczkolwiek niezwykle ważna sprawa została zamieciona w najciemniejszy kąt, gdzie nikt nie powinien już jej dostrzec. Nie wiem, już nic nie wiem. Postawa Billa mnie urzekła, choć może nie jest to odpowiednie słowo, dla mnie pasuje jak ulał. Właśnie takiego go widzę. Broniącego swojej rodziny, rozsądnego, kochającego brata, który za nic nie pozwoli skrzywdzić swojego brata po raz drugi. Do tego Tom już zaczyna być samodzielny, robi postępy, co mnie niezwykle cieszy.
Dwudziestka jedynka zaliczona to teraz pora na numer dwadzieścia dwa! :3
Ty to masz wyczucie o.O Dobrze niuchasz. Choć nie wiem, czy to co szykuję spełni Twoje oczekiwania i zaspokoi: "coś mi tutaj nie pasuje" :D
UsuńNie czekaj, to już była dwudziestka druga. O kurde, to teraz muszę wracać do dwudziestki jedynki! :D
OdpowiedzUsuńO! Nareszcie Olivia wie, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie och.. Czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńto się porobiłoo :D mam nadzieję, że teraz już wyjawią co do siebie czują, chociaż to pewnie byłoby zbyt piękne i zbyt proste a Ty nie będziesz ułatwiała nam życia :DD czekam na następny ! :)
OdpowiedzUsuńOch, a może nie będzie tak źle ;)) Przecież ja ich też kocham i wcale nie chcę utrudniać im życia ;p
UsuńMoment na zakończenie straszny :P. Okropna jesteś :P . Hehe żartuje, super odcinek. Nie mogę się doczekać następnego. Tylko niepokoi mnie twoja odpowiedz na komentarz Dee, cóż znowu wymyśliłaś dla tej dwójki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny
Ola :)
Spokojnie, to tylko brutalna przeszłość ;) Jak wiadomo, nie mamy wpływu na to co było kiedyś, ale za to, przyszłość jest w naszych rękach.
UsuńDomyślam się iż chodzi o pojawienie się ciąży w życiu Liv jeżeli dobrze myśle. Dobrze, że przeszłość :p. Już nie moge sie doczekać :)
OdpowiedzUsuńOla