Dziś inaczej... Myślę, że jestem okrutna. Chyba nigdy nie wymyśliłam nic gorszego dla swoich bohaterów.
Rozdział znacznie krótszy, ale treściwy. Tak więc... cofnijmy się w czasie. Zapraszam.
<= <= <= Las Vegas, styczeń 2009
Ta noc zapowiadała
się obiecująco dla młodych Muzyków, odwiedzających jeden z najpopularniejszych
klubów Las Vegas. To był ich pierwszy raz w tym wciąż tętniącym życiem,
mieście. Czuli się niesamowicie podekscytowani, oczy cały czas im błyszczały z
podniecenia. Wszystko tutaj wydawało się takie fascynujące i nowe. Wiele już
widzieli w swojej karierze, lecz to było coś zupełnie innego. Przyjechali
tutaj, by spróbować czegoś świeżego. I mimo iż impreza nie wyróżniała się
specjalnie spośród wielu innych, na których bywali, wystarczała sama
świadomość, że to słynne Vegas, by czuli się wyjątkowo.
- Zajebiste
miejsce. Nie wyobrażam sobie wyjść stąd bez żadnej laski – oznajmił bez
skrupułów Basista, rozglądając się przy tym uważnie dookoła w poszukiwaniu
ewentualnej partnerki na tę noc. Wszystko w tym mieście pobudzało zmysły,
kusiło. Z łatwością można było zapomnieć o zdrowym rozsądku. Ale oni go nie
potrzebowali a przynajmniej tak uważali.
- Nie wierzę, że ty
to mówisz – Gitarzysta siedzący naprzeciwko przyjaciela, roześmiał się głośno.
- To, że ty masz
opinię podrywacza, nie znaczy, że całej reszcie jest to zabronione – odparł z
przekąsem brunet i chwycił za swojego drinka, by opróżnić go jednym chlustem. –
Sam byś się za kimś rozejrzał, bo ostatnio chyba samotność ci doskwiera,
przyjacielu – dodał z diabelskim uśmieszkiem, po czym podniósł się ze swojego
miejsca. Tom prychnął jedynie pod nosem, nie zamierzając odpowiadać na tę
zaczepkę. Nie miałby już nawet komu, gdyż jego przyjaciel właśnie odszedł w
kierunku tańczących niedaleko dziewczyn. Muzyk uśmiechnął się lekko na ten
widok i sięgnął po swoją szklankę z mocnym trunkiem. Żarty, żartami, ale Georg
miał trochę racji. Brakuje mu kogoś i to ostatnio coraz bardziej. Niestety nie
jest to pustka, którą można zapełnić jednonocną przygodą. Te czasy, gdy się
zabawiał z panienkami już dawno minęły. Od dawna potrzebuje kogoś bliskiego, na
stałe. Kogoś z kim będzie mógł się dzielić swoim szczęściem i smutkiem. Kogoś
kto będzie go wspierał bez względu na wszystko. Kogoś komu będzie mógł mówić:
kocham cię. Zasypiać i budzić się przy tej osobie. To takie banalne, że właśnie
on, Tom Kaulitz potrzebował tego, co każdy inny człowiek na tym świecie…
- Tom, wszystko w
porządku? – Głos brata sprowadził go na ziemię. Dopiero teraz zdał sobie
sprawę, że się zawiesił z dziwnym wyrazem twarzy. Odchrząknął znacząco i uniósł
na niego swoje czekoladowe spojrzenie, posyłając przy tym niewyraźny uśmiech.
Nie musiał używać w tym momencie żadnych słów, by Bill go zrozumiał.
Odpowiedział mu również bladym uśmiechem a w jego spojrzeniu mógł dostrzec
pokrzepienie oraz wsparcie.
- Co wy tak
zamulacie? Myślałem, że to moja rola – mruknął nagle Gustav, który bez problemu
zauważył, że coś jest nie tak. Bliźniacy nigdy bez powodu w ten sposób na siebie
nie patrzą, znał ich zbyt dobrze. – Ludzie, jesteśmy w Las Vegas! Nawet mi się
chce poruszać z tymi dupami – dodał pełen entuzjazmu i klepnął zachęcająco,
siedzącego obok Billa, w plecy. Ten, aż drgnął robiąc przy tym minę męczennika.
- Wiesz, że nie umiem
tańczyć. I nie lubię. Więc nie wymyślaj – bąknął pod nosem urażony Wokalista.
- Gustav ma rację,
nie będziemy tu siedzieć i zamulać, gdy wokół tyle pięknych kobiet – wtrącił
Tom wstając. Nie był wybitnym tancerzem, też za tym nie przepadał. Niemniej, to
był jakiś sposób, by nie myśleć o troskach. I oczywiście poznać jakąś
dziewczynę. Miał nadzieję, że chociaż kobiece towarzystwo pozwoli mu na chwilę
zapomnieć o dręczących go problemach.
Nie bardzo
wiedział, w którym kierunku się udać, więc na początek, postawił na bar. Tam
też zawsze można spotkać kogoś… ciekawego i nietrzeźwego, przy czym bardzo
chętnego do zacieśniania więzów z obcymi.
Odszedł od stolika,
zostawiając przy nim Billa z Gustavem a sam przecisnął się miedzy ludźmi, by w
rezultacie dostać się do baru. Usiadł na wolnym miejscu i zamówił sobie
kolejnego drinka, następnie rozglądając się po klubie. Z rozczarowaniem musiał
stwierdzić, że nie było na kim oka zawiesić. Jakoś nikt go specjalnie nie
intrygował. Nie miał w sobie tego czegoś. I znowu przyłapał się na tym, że już
wcale nie szuka tylko ładnej dziewczyny… teraz potrzebuje widzieć w nich coś
znacznie więcej.
- Ta… uważaj, bo ta
właściwa, będzie ci emanowała aurą, byś mógł ją rozpoznać – mruknął pod nosem
sam do siebie i już chciał się odwrócić, lecz w ostatnim momencie dostrzegł ja.
Młodą brunetkę z kręconymi włosami i wspaniałym uśmiechu. Siedziała przy jednym
ze stolików z koleżankami, żwawo rozmawiając i gestykulując. – Kurwa… ta
emanuje, jak nic emanuje pieprzoną aurą – dodał cicho, nie mogąc oderwać oczu
od nieznajomej. Nie chodziło wcale o to, że była piękna. On po prostu czuł w
środku, gdzieś głęboko… coś dziwnego. I nie mógł uwierzyć, że to czuje. Właśnie
teraz. Tak nagle. Akurat, gdy tego potrzebował, tego chciał. Zupełnie, jakby
jego życzenie zostało wysłuchane przez niewidzialne siły…
- Łohoo, a ty już
tu? – Drgnął niespokojnie, gdy ktoś mocno go szturchnął następnie zajmując
miejsce obok niego. Niechętnie przeniósł swój wzrok na „oprawce” i ujrzał
Georga. – Coś ty taki dziwny? Na co patrzyłeś? Albo raczej na kogo –
wyszczerzył się, ukazując swoje białe zęby. Gitarzysta tylko skinął głową w
kierunku grupy dziewczyn. – Uuu… aż tyle? Dawniej starczała ci jedna – zaśmiał
się.
- Bardzo zabawne.
Ta w loczkach – oznajmił nie podzielając wcale humoru przyjaciela. – To
idiotyczne. Szukam w klubie dziewczyny, w której mógłbym się zakochać –
stwierdził nagle pochmurniejąc i zrezygnowany odwrócił się w kierunku baru.
- Stary, nigdy nie
wiesz, gdzie spotkasz miłość. Może to być klub w Vegas, albo równie dobrze
wysypisko śmieci…
- Może. Ale nie
zmienia to faktu, że to nie jest tak, że wybierzesz sobie kogoś z tłumu i już…
- A może właśnie
jest? – Basista uniósł wymownie brwi. – Idź do niej, poznajcie się. Inaczej się
o tym nie przekonasz.
- Nie. Nie zrobię
tego.
- Skoro wolisz
żałować – Georg wzruszył bezradnie ramionami schodząc ze stołka. – Ja nie
zamierzam dziś niczego tracić – rzucił i klepiąc go jeszcze przyjaźnie po
ramieniu, odszedł. Gitarzysta został sam ze swoim drinkiem i chyba nie planował
tego zmieniać. Był tchórzem. Ewidentnie nim był. Mógłby wyrwać każda laskę…
ale, gdy z kimś chciał stworzyć coś więcej, nagle brakowało mu odwagi.
Too afraid, to go inside,
for the pain of one more loveless night,
but the loneliness will stay with me
and hold me till I fall asleep.*
Nie miał pojęcia,
jak wiele czasu spędził w samotności przy barze, pijąc drink za drinkiem. Co
trochę jeszcze spoglądał w kierunku nieznajomej dziewczyny, aż w końcu i ona
gdzieś zniknęła. Wtedy stracił ostatnią nadzieję. Kiedy postanowił w końcu
wstać i wrócić do przyjaciół, zachwiał się niebezpiecznie zdając sobie sprawę,
że wypił zdecydowanie za dużo. Udało mu się jednak odzyskać równowagę i zaczął
ostrożnie przemieszczać się w stronę znajomego stolika… Zatrzymał się po
chwili, gdy znowu mignęła mu przed oczami postać pięknej brunetki. Coś go
tknęło. Nie mógł odpuścić. Musiał spróbować. Natychmiast zmienił kierunek
drogi, widząc, że dziewczyna zmierza już do wyjścia. Chciał ją dogonić, musiał.
Zaczął przepychać się między ludźmi, nie zważając na nic. Jego stan jednak
niczego mu nie ułatwiał…
- Tom? – Poczuł
nagle, jak na kogoś wpada. Zamrugał powiekami, by widok mu się wyostrzył a jego
oczom ukazała się wysoka dziewczyna, o długich brązowych włosach. Potrzebował dłuższej
chwili, by ją skojarzyć.
- Ria… co ty tutaj
robisz? – mruknął zdziwiony. Pamiętał cały czas o nieznajomej, którą chciał
dogonić, więc wyjrzał przez ramię szatynki sprawdzając czy jego piękność dalej
tam gdzieś jest. I nie było jej. Stracił ją z oczu. Zniknęła… nie zdążył.
- Świat jest mały,
co? – dziewczyna uśmiechnęła się do niego wesoło. – Dawno się nie widzieliśmy…
- Tak… To może
usiądziesz z nami? – zaproponował unosząc na nią swoje lekko nieprzytomne
spojrzenie. Czuł się beznadziejnie. Nie znał tamtej dziewczyny, nie wiedział
nawet jak miała na imię… a miał wrażenie, jakby stracił na zawsze coś naprawdę
cennego. Zbyt długo zwlekał. Żałował, żałował jak niczego innego…
- Chętnie – Ria bez
wahania przyjęła jego zaproszenie i już po chwili obydwoje zmierzali w kierunku
reszty zespołu. Nie pozostało mu nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry.
W końcu… przecież nic się nie stało. Nawet jej nie znał… nawet jej nie znał…
In the sea of lovers without ships, & lovers without sight
You're the only way out of this
Sea of lovers losing time & lovers losing hope
Will you let me follow you?
Wherever you go, bring me home**
- Olivia,
zapomniałaś torebki, wariatko! – Roześmiany głos przyjaciółki, zatrzymał ją tuż
przy wejściu. Odwróciła się w jej kierunku z wdzięcznym uśmiechem.
- Dzięki, już
zupełnie nie myślę.
- Spoko, to leć.
Widzimy się w szkole – rzuciła dziewczyna i nie zwlekając, zniknęła na powrót w
klubie. Brunetka westchnęła głęboko, po czym wyszła na zewnątrz. Chłodne
powietrze od razu orzeźwiło jej lekko zamroczony już umysł. Jako, że nie
mieszkała zbyt daleko, postanowiła zafundować sobie mały spacer. Miała
nadzieję, że poczuje się dzięki temu lepiej. Nie imprezowała zbyt często, więc
dzisiejsze tańce oraz alkohol, zaczynały odbijać się na jej samopoczuciu.
Cieszyła się jednak, że spędziła tak miło czas w towarzystwie przyjaciółek.
Dobrze jest czasem oderwać się od rzeczywistości.
Z uśmiechem na
ustach przemierzała kolejne metry, zastanawiając się przy tym, czy o czymś nie
zapomniała. Ten weekend był naprawdę szalony, a w poniedziałek czekał ją powrót
do normalności. Ciągle towarzyszyło jej nieodparte wrażenie, że coś przeoczyła.
Może jakiś sprawdzian..? Niemożliwe. Takie rzeczy miała zawsze dopięte na
ostatni guzik… Była tak zamyślona, że nie spostrzegła nawet, gdy wyłonił się
przed nią nieznajomy mężczyzna. Nie zdążyła się mu choćby przyjrzeć. To była
chwila. Jedna, głupia chwila, w której ją obezwładnił swoimi ramionami. Z jej
ust wydobył się krzyk przerażenia, ale nikt nie mógł go usłyszeć. Pieprzone Las
Vegas a żadnej żywej duszy na ulicy.
Zaczęła wierzgać
nogami, szarpać się, próbując za wszelką cenę wydostać się z silnego uścisku.
Nie miała pojęcia co się dzieje. Serce waliło jej jak oszalałe, pod powiekami
zbierały się łzy. Nieznajomy, jak gdyby nigdy nic, zaciągnął ją w jakiś ciemny
zaułek. I kolejny moment… kolejny, jeden, głupi moment a leżała już na twardej
ziemi przygnieciona jego ciałem. Z jej oczu wylały się łzy, kiedy dotarło do
niej co się dzieje. Mężczyzna zatkał jej usta, jakimś cuchnącym materiałem. Nie
mogła już nawet próbować wołać o pomoc. Jedyne co robiła, to wciąż się szarpała
mając złudną nadzieję, że cokolwiek tym wskóra. Nie miała szans. A oprawca nie
zamierzał się z nią patyczkować. Nie minęła sekunda, jak poczuła, że rozdziera
pod sukienką jej bieliznę.
Nie mogła uwierzyć,
że to się dzieje naprawdę. Całe jej ciało drżało. Płakała z bezsilności i
przerażenia. Wydała z siebie zduszony krzyk bólu, gdy gwałciciel mocno w nią
wszedł. Po tym chciała już tylko umrzeć. Zaciskała mocno powieki, byle na niego
nie patrzeć. Bardzo chciała o tym nie myśleć, udawać, że to się nie dzieje. Jej
umysł jednak nie był tak dobry.
Czuła wszystko. I
widziała to nawet, gdy zamykała oczy. Bolało coraz bardziej, z każdym kolejnym
ruchem. Słyszała wyraźnie, jak mężczyzna dyszy, jak stęka. Nigdy nie słyszała w
swoim życiu gorszych dźwięków.
W końcu przestała
się już z nim nawet szarpać. Leżała w bezruchu a po jej policzkach jedynie
spływały ciężkie krople łez. Przestała czuć cokolwiek. Tak po prostu…
Myślała, że to się
już nigdy nie skończy. Że umrze tu, pod jego brudnym ciałem. Obezwładniona,
obdarta z intymności. Obdarta z każdej, najmniejszej wartości. W tym momencie
była nikim. I już nie miało znaczenia, gdy mężczyzna opuścił jej ciało. Nie
miało znaczenia, że odsunął się od niej. Pragnęła tylko zawołać za nim, by wrócił
i ją zabił. Nie potrafiła jednak wydobyć z siebie głosu. Zamiast tego,
krztusiła się swoimi łzami. Tak długo, aż nie ogarnęła jej ciemność.
Nie
masz czasem wrażenia, że wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdybyś miał w sobie
wystarczająco dużo odwagi...? Czasem wystarczy jeden krok.
Tak,
mogłeś wtedy go zrobić. Mogłeś tej nocy uchronić ją przed okrutnością losu. Ale
Ty wolałeś oszukać przeznaczenie. Bo jesteś tylko tchórzem…
Gitarzysta zatrzasnął
za sobą drzwi, z pożądaniem lustrując wzrokiem stojącą przed nim dziewczynę.
Nie była spełnieniem jego dzisiejszych marzeń, ale w życiu przecież nawet i marzenia
mogą się zmieniać. Dlaczego miałby tego nie zrobić. Skoro tak bardzo łaknął odrobiny
ciepła, bliskości… miłości. Znał ją już od dawna, wiedział z kim ma do czynienia.
To była piękna i mądra dziewczyna, zawsze mu się podobała. I to ze wzajemnością.
Może po prostu wcześniej nie mieli okazji, by zrodziło się z tego coś więcej.
Teraz jednak… byli tu obydwoje. Los przypadkiem ponownie połączył ich drogi.
- Nie jestem
dziewczyną na jedną noc – wyszeptała wprost do jego ust, gdy tylko przywarł do
niej swoim ciałem, oplatając mocno w talii. Spojrzał w jej ciemnie oczy, opuszkami
palców przesuwając po jej policzku. –
Tom…
- Nie szukam
dziewczyny na jedną noc – odparł po chwili, opierając się swoim czołem o jej. Spora
ilość alkoholu w jego organizmie, lekko zamroczyła mu umysł, lecz nadal wiedział,
czego pragnie. Wiedział to. Nie pomyślał tylko o tym, że tej iskry, która rozpala
uczucie, nie da się tak po prostu zastąpić samymi chęciami. – Chcę spędzić z tobą
wiele nocy, Ria… ale musisz wiedzieć, że nigdy jeszcze nikogo nie kochałem – wyznał.
- Więc… chcę być
pierwszą, którą pokochasz… - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i musnęła z czułością
jego rozgrzane wargi. Muzyk odpowiedział jej głębokim i namiętnym pocałunkiem. Tej
nocy bardzo chciał, by była tą właściwą kobietą. Chciał ofiarować jej swoje
serce, swoje marzenia, sekrety, wszystko… Pragnął być mężczyzną kochanym przez
kobietę. Miłością czystą i bezinteresowną.
Pamiętaj mnie, bo nie będzie nas drugi raz.
Szybko zapomniał o
nieznajomej z klubu, która wzbudziła w nim tak silne uczucia. Pogodził się z
tym że nigdy już jej nie spotka. Stracił swoją szansę. Ale przecież… Ona wcale
nie musiała okazać się być tą właściwą. Nawet się nie znali. Nie mógł mieć co
do niej żadnej pewności. Znając życie, ich znajomość skończyłaby się na jedno nocnej przygodzie. Bo nie jest łatwo zaufać komuś, kogo widzi się pierwszy raz na oczy. To dlatego zawsze uciekał, nigdy nie pozwalał się do siebie
zbliżyć. Był większym tchórzem, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Dlatego
tej nocy wybrał Rię. Kobietę, którą znał i miał podstawy, by obdarzyć ją choćby
namiastką swojego zaufania. Nie brakowało jej niczego. Była niemal idealna.
Przecież byłby największym głupcem, gdyby pozwolił i jej zniknąć ze swojego
życia.
Bo najprościej jest
wybrać tę drogę, która wydaje się dla nas najłagodniejsza. Strach przed
ryzykiem, przed konsekwencjami, przed odrobiną włożonego wysiłku w zbudowanie
czegoś nowego, silnego, trwałego… to wszystko oddala nas od swojego prawdziwego
szczęścia. On też wolał pozostać na bezpiecznym gruncie. Wmawiając sobie
jednocześnie, że to jest ta najlepsza droga.
To
kolejna forma zgubnego egoizmu. Wcześniej czy później odbije się, nie tylko na
Tobie, ale i na tych, którzy mieli jakikolwiek związek z Twoim dążeniem do
spełnienia.
Och
tak, przecież już się odbiło. Poczekaj tylko, aż w Ciebie uderzy…
***
*
Christina Perri – The Lonely
**
Christina Perri – Sea of Lovers
***
Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swoja opinię w komentarzu. Kilka słów od Ciebie jest dla mnie największa i jedyna nagroda za moja pracę oraz motywacja do dalszej publikacji swojej twórczości.
***
Uwielbiam takie nostalgiczne odcinki, powroty do przeszłości i opis wewnętrznych uczuć bohaterów. Scena gwałtu Olivii mnie przeraziła, aż musiałam sobie zrobić krótką przerwę, by uspokoić szybsze bicie serca. Niewiele mi trzeba, bym się wzruszyła. Ech, to takie niesprawiedliwe, co im zafundowałaś! :C Miałam nadzieję, że Tom porozmawia z nieznajomą pięknością, a tym samym uratuje ją przed psychicznym zwyrodnialcem i uszczęśliwi i siebie, i ją. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Mike jest wynikiem gwałtu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny na kolejne odcinki! :*
Jestem pierwsza :). Fajnie, że tak szybko pojawił się nowy odcinek. Sam odcinek fajny, już z wcześniejszych epizodów można było się domyśleć jaki spotkał los Olivie. Natomiast. ciekawe pozuniecie z tym że Tom mógł zmienić wtedy jej wieczór, gdyby miał więcej odwagi.
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej weny życze i pozdrawiam
Ola :-)
Normalnie płaczę tylko jak umierają zwierzęta w filmach, a tu kurde. To takie smutne :( i w ogóle. Biedna Olivia. Dochodzę do wniosku, że w życiu czasem warto zaufać sobie i podejmować szybkie decyzje, a nie czekać na nie wiadomo na co... Zagalopowałam się ;O Odcinek piękny. Lubię takie emocjonalne historie, które mają w sobie coś więcej! Czekam na rozwinięcie i czy T&O opowiedzą sobie o tym kiedyś :D
OdpowiedzUsuńDuuużo weny życzę i pozdrawiam!
C. :*
Zupełnie dzisiaj mi nie przeszkadza, że odcinek jest krótszy, wręcz nawet taka długość mi wystarcza, ale jestem człowiekiem, którego można łatwo zadowolić.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy w swoim życiu podświadomie szuka swojego ideału. Ja na przykład jestem osobą, która ocenia innych dopiero po kłótni z daną personą. Czekaj, ta uwaga w ogóle nie ma się do tego, co przed chwilą napisałam. Nieważne, wszystko, co piszę i tak będzie nielogiczne. A wracając do Twojej twórczości- nie dziwię się, że Tom chciał znaleźć w tym klubie tę jedyną. Najgorzej to jest być samotnym, gdy wokół Ciebie jest pełno ludzi, którzy nie potrafią tego dostrzec. To już nawet Gustav się rozkręcił, a Bill sam pewnie po cichutku siedział będzie w jednym z najciemniejszych kątów... A może nie? Olivia miała kasztanowe, falowane włosy, nawet nie wiesz, jak pięknie teraz wygląda w mojej wyobraźni. Geo dobrze gada, trzeba czasami więcej odwagi, by potem nie żałować, że się czegoś nie zrobiło. Przeszkadza mi tu tylko Ria, nie lubię jej, choć tak właściwie to nic złego nie zrobiła. Jeszcze. Czasami ułamki sekund decydują o naszym losie, jedna decyzja może przeważyć szalę nieszczęść. Wszystko jest kwestią przypadku oraz wybory, choć wydawać się może, że obie te rzeczy się wykluaczają. Dla mnie są idealnym dopełnieniem. Nigdy nie zrozumiem, jak można się dopuścić takiej zbrodni na kobiecie. Jednakże potrafię poniekąd wczuć się w oprawcę, mieć pojęcie, co tak naprawdę nim kierowało. Bo to wszystko siedzi w naszej głowie, to ona- on, bo rozum- jest wszystkiemu winna- winien.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Kamilo..to bylo swietne,chyba tylko tyle jestem w stanie napisac. Zdecydowanie czesciej moglabys robic takie odcinki :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że jeśli ty jesteś okrutna dla swoich bohaterów to muszę być dla swoich sadystką.
OdpowiedzUsuńZależy jak na to spojrzeć. Dla mnie na przykład, dużo gorszym okrucieństwem jest to, gdy przez fakt, iż czasem postępujemy inaczej niż było to pisane, przytrafia się coś złego. I dzieje się to tylko przez jakaś błahostkę a tak naprawdę nie musiało mieć miejsca wcale. Jest to okrutniejsze od jakichkolwiek, nawet najbrutalniejszych, wydarzeń.
Usuńwow, chwilę mnie nie było a tu takie rzeczy się dzieją ! :O zazwyczaj nie lubię takich "powrotów do przeszłości", ale to co napisałaś wniosło tak dużo do opowiadania, że klękajcie narody :D
OdpowiedzUsuńjutro będę miała operacje oczu więc nawet nie będę mogła pomyśleć o włączeniu laptopa przez jakiś czas i pewnie z kilka odcinków zdążysz opublikować.. ale za to ile radochy będę miała przy nadrabianiu zaległości ! :) życzę duuużo weny !! :)
ojoj, oni sie juz wczesniej poznali?! Ty to masz wyobraznie! Moje ulubione opowiadanie! To fantastyczne ze Tom wraca do formy, i ze wkoncu cos ruszylo miedzy ta dwojka. No i Ria zniknela na zawsze! ha =) No i... no ta ostatnia czesc to troche przykra, ale mam nadzieje ze nastepna bedzie o wiele weselsza. Czekam!=) Wybacz ze to tak dlugo trwalo, ale nie mam zbytnio dostepu do internetu, caluje.
OdpowiedzUsuńJak co dzień sprawdzałam czy na blogu pojawiło się coś nowego a tu się okazuję, że nie skomentowałam ! Wspomnienia, uwielbiam wspominać cokolwiek a tu idealnie Ci wyszło ;) Mam nadzieje, że wyjaśnisz więcej w kolejnych częściach. Pozdrawiam i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńWoho. Jezusie jak dawno mnie tu nie było! Tyle się wydarzyło u mnie jak i u bohaterów widzę... Ale teraz mam zamiar już im towarzyszyć przez resztę ich wspólnej (mam nadzieję) drogi :)
OdpowiedzUsuńJak widać wiele się nie rozpisałam. Przepraszam! Nadrobię to... w najbliższym czasie mam nadzieję :)
Pozdrawiam Xxx