piątek, 20 lutego 2015

24. „Ich hore wenn du leise schreist, spure jeden Atemzug von dir…”

Dziś inaczej... Myślę, że jestem okrutna. Chyba nigdy nie wymyśliłam nic gorszego dla swoich bohaterów. 
Rozdział znacznie krótszy, ale treściwy. Tak więc... cofnijmy się w czasie. Zapraszam.


<= <= <= Las Vegas, styczeń 2009

Ta noc zapowiadała się obiecująco dla młodych Muzyków, odwiedzających jeden z najpopularniejszych klubów Las Vegas. To był ich pierwszy raz w tym wciąż tętniącym życiem, mieście. Czuli się niesamowicie podekscytowani, oczy cały czas im błyszczały z podniecenia. Wszystko tutaj wydawało się takie fascynujące i nowe. Wiele już widzieli w swojej karierze, lecz to było coś zupełnie innego. Przyjechali tutaj, by spróbować czegoś świeżego. I mimo iż impreza nie wyróżniała się specjalnie spośród wielu innych, na których bywali, wystarczała sama świadomość, że to słynne Vegas, by czuli się wyjątkowo.
- Zajebiste miejsce. Nie wyobrażam sobie wyjść stąd bez żadnej laski – oznajmił bez skrupułów Basista, rozglądając się przy tym uważnie dookoła w poszukiwaniu ewentualnej partnerki na tę noc. Wszystko w tym mieście pobudzało zmysły, kusiło. Z łatwością można było zapomnieć o zdrowym rozsądku. Ale oni go nie potrzebowali a przynajmniej tak uważali.
- Nie wierzę, że ty to mówisz – Gitarzysta siedzący naprzeciwko przyjaciela, roześmiał się głośno.
- To, że ty masz opinię podrywacza, nie znaczy, że całej reszcie jest to zabronione – odparł z przekąsem brunet i chwycił za swojego drinka, by opróżnić go jednym chlustem. – Sam byś się za kimś rozejrzał, bo ostatnio chyba samotność ci doskwiera, przyjacielu – dodał z diabelskim uśmieszkiem, po czym podniósł się ze swojego miejsca. Tom prychnął jedynie pod nosem, nie zamierzając odpowiadać na tę zaczepkę. Nie miałby już nawet komu, gdyż jego przyjaciel właśnie odszedł w kierunku tańczących niedaleko dziewczyn. Muzyk uśmiechnął się lekko na ten widok i sięgnął po swoją szklankę z mocnym trunkiem. Żarty, żartami, ale Georg miał trochę racji. Brakuje mu kogoś i to ostatnio coraz bardziej. Niestety nie jest to pustka, którą można zapełnić jednonocną przygodą. Te czasy, gdy się zabawiał z panienkami już dawno minęły. Od dawna potrzebuje kogoś bliskiego, na stałe. Kogoś z kim będzie mógł się dzielić swoim szczęściem i smutkiem. Kogoś kto będzie go wspierał bez względu na wszystko. Kogoś komu będzie mógł mówić: kocham cię. Zasypiać i budzić się przy tej osobie. To takie banalne, że właśnie on, Tom Kaulitz potrzebował tego, co każdy inny człowiek na tym świecie…
- Tom, wszystko w porządku? – Głos brata sprowadził go na ziemię. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że się zawiesił z dziwnym wyrazem twarzy. Odchrząknął znacząco i uniósł na niego swoje czekoladowe spojrzenie, posyłając przy tym niewyraźny uśmiech. Nie musiał używać w tym momencie żadnych słów, by Bill go zrozumiał. Odpowiedział mu również bladym uśmiechem a w jego spojrzeniu mógł dostrzec pokrzepienie oraz wsparcie.
- Co wy tak zamulacie? Myślałem, że to moja rola – mruknął nagle Gustav, który bez problemu zauważył, że coś jest nie tak. Bliźniacy nigdy bez powodu w ten sposób na siebie nie patrzą, znał ich zbyt dobrze. – Ludzie, jesteśmy w Las Vegas! Nawet mi się chce poruszać z tymi dupami – dodał pełen entuzjazmu i klepnął zachęcająco, siedzącego obok Billa, w plecy. Ten, aż drgnął robiąc przy tym minę męczennika.
- Wiesz, że nie umiem tańczyć. I nie lubię. Więc nie wymyślaj – bąknął pod nosem urażony Wokalista.
- Gustav ma rację, nie będziemy tu siedzieć i zamulać, gdy wokół tyle pięknych kobiet – wtrącił Tom wstając. Nie był wybitnym tancerzem, też za tym nie przepadał. Niemniej, to był jakiś sposób, by nie myśleć o troskach. I oczywiście poznać jakąś dziewczynę. Miał nadzieję, że chociaż kobiece towarzystwo pozwoli mu na chwilę zapomnieć o dręczących go problemach.
Nie bardzo wiedział, w którym kierunku się udać, więc na początek, postawił na bar. Tam też zawsze można spotkać kogoś… ciekawego i nietrzeźwego, przy czym bardzo chętnego do zacieśniania więzów z obcymi.
Odszedł od stolika, zostawiając przy nim Billa z Gustavem a sam przecisnął się miedzy ludźmi, by w rezultacie dostać się do baru. Usiadł na wolnym miejscu i zamówił sobie kolejnego drinka, następnie rozglądając się po klubie. Z rozczarowaniem musiał stwierdzić, że nie było na kim oka zawiesić. Jakoś nikt go specjalnie nie intrygował. Nie miał w sobie tego czegoś. I znowu przyłapał się na tym, że już wcale nie szuka tylko ładnej dziewczyny… teraz potrzebuje widzieć w nich coś znacznie więcej.
- Ta… uważaj, bo ta właściwa, będzie ci emanowała aurą, byś mógł ją rozpoznać – mruknął pod nosem sam do siebie i już chciał się odwrócić, lecz w ostatnim momencie dostrzegł ja. Młodą brunetkę z kręconymi włosami i wspaniałym uśmiechu. Siedziała przy jednym ze stolików z koleżankami, żwawo rozmawiając i gestykulując. – Kurwa… ta emanuje, jak nic emanuje pieprzoną aurą – dodał cicho, nie mogąc oderwać oczu od nieznajomej. Nie chodziło wcale o to, że była piękna. On po prostu czuł w środku, gdzieś głęboko… coś dziwnego. I nie mógł uwierzyć, że to czuje. Właśnie teraz. Tak nagle. Akurat, gdy tego potrzebował, tego chciał. Zupełnie, jakby jego życzenie zostało wysłuchane przez niewidzialne siły…
- Łohoo, a ty już tu? – Drgnął niespokojnie, gdy ktoś mocno go szturchnął następnie zajmując miejsce obok niego. Niechętnie przeniósł swój wzrok na „oprawce” i ujrzał Georga. – Coś ty taki dziwny? Na co patrzyłeś? Albo raczej na kogo – wyszczerzył się, ukazując swoje białe zęby. Gitarzysta tylko skinął głową w kierunku grupy dziewczyn. – Uuu… aż tyle? Dawniej starczała ci jedna – zaśmiał się.
- Bardzo zabawne. Ta w loczkach – oznajmił nie podzielając wcale humoru przyjaciela. – To idiotyczne. Szukam w klubie dziewczyny, w której mógłbym się zakochać – stwierdził nagle pochmurniejąc i zrezygnowany odwrócił się w kierunku baru.
- Stary, nigdy nie wiesz, gdzie spotkasz miłość. Może to być klub w Vegas, albo równie dobrze wysypisko śmieci…
- Może. Ale nie zmienia to faktu, że to nie jest tak, że wybierzesz sobie kogoś z tłumu i już…
- A może właśnie jest? – Basista uniósł wymownie brwi. – Idź do niej, poznajcie się. Inaczej się o tym nie przekonasz.
- Nie. Nie zrobię tego.
- Skoro wolisz żałować – Georg wzruszył bezradnie ramionami schodząc ze stołka. – Ja nie zamierzam dziś niczego tracić – rzucił i klepiąc go jeszcze przyjaźnie po ramieniu, odszedł. Gitarzysta został sam ze swoim drinkiem i chyba nie planował tego zmieniać. Był tchórzem. Ewidentnie nim był. Mógłby wyrwać każda laskę… ale, gdy z kimś chciał stworzyć coś więcej, nagle brakowało mu odwagi.

Too afraid, to go inside,
for the pain of one more loveless night,
but the loneliness will stay with me
and hold me till I fall asleep.*


Nie miał pojęcia, jak wiele czasu spędził w samotności przy barze, pijąc drink za drinkiem. Co trochę jeszcze spoglądał w kierunku nieznajomej dziewczyny, aż w końcu i ona gdzieś zniknęła. Wtedy stracił ostatnią nadzieję. Kiedy postanowił w końcu wstać i wrócić do przyjaciół, zachwiał się niebezpiecznie zdając sobie sprawę, że wypił zdecydowanie za dużo. Udało mu się jednak odzyskać równowagę i zaczął ostrożnie przemieszczać się w stronę znajomego stolika… Zatrzymał się po chwili, gdy znowu mignęła mu przed oczami postać pięknej brunetki. Coś go tknęło. Nie mógł odpuścić. Musiał spróbować. Natychmiast zmienił kierunek drogi, widząc, że dziewczyna zmierza już do wyjścia. Chciał ją dogonić, musiał. Zaczął przepychać się między ludźmi, nie zważając na nic. Jego stan jednak niczego mu nie ułatwiał…
- Tom? – Poczuł nagle, jak na kogoś wpada. Zamrugał powiekami, by widok mu się wyostrzył a jego oczom ukazała się wysoka dziewczyna, o długich brązowych włosach. Potrzebował dłuższej chwili, by ją skojarzyć.
- Ria… co ty tutaj robisz? – mruknął zdziwiony. Pamiętał cały czas o nieznajomej, którą chciał dogonić, więc wyjrzał przez ramię szatynki sprawdzając czy jego piękność dalej tam gdzieś jest. I nie było jej. Stracił ją z oczu. Zniknęła… nie zdążył.
- Świat jest mały, co? – dziewczyna uśmiechnęła się do niego wesoło. – Dawno się nie widzieliśmy…
- Tak… To może usiądziesz z nami? – zaproponował unosząc na nią swoje lekko nieprzytomne spojrzenie. Czuł się beznadziejnie. Nie znał tamtej dziewczyny, nie wiedział nawet jak miała na imię… a miał wrażenie, jakby stracił na zawsze coś naprawdę cennego. Zbyt długo zwlekał. Żałował, żałował jak niczego innego…
- Chętnie – Ria bez wahania przyjęła jego zaproszenie i już po chwili obydwoje zmierzali w kierunku reszty zespołu. Nie pozostało mu nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry. W końcu… przecież nic się nie stało. Nawet jej nie znał… nawet jej nie znał…


In the sea of lovers without ships, & lovers without sight
You're the only way out of this
Sea of lovers losing time & lovers losing hope
Will you let me follow you?
Wherever you go, bring me home**


- Olivia, zapomniałaś torebki, wariatko! – Roześmiany głos przyjaciółki, zatrzymał ją tuż przy wejściu. Odwróciła się w jej kierunku z wdzięcznym uśmiechem.
- Dzięki, już zupełnie nie myślę.
- Spoko, to leć. Widzimy się w szkole – rzuciła dziewczyna i nie zwlekając, zniknęła na powrót w klubie. Brunetka westchnęła głęboko, po czym wyszła na zewnątrz. Chłodne powietrze od razu orzeźwiło jej lekko zamroczony już umysł. Jako, że nie mieszkała zbyt daleko, postanowiła zafundować sobie mały spacer. Miała nadzieję, że poczuje się dzięki temu lepiej. Nie imprezowała zbyt często, więc dzisiejsze tańce oraz alkohol, zaczynały odbijać się na jej samopoczuciu. Cieszyła się jednak, że spędziła tak miło czas w towarzystwie przyjaciółek. Dobrze jest czasem oderwać się od rzeczywistości.
Z uśmiechem na ustach przemierzała kolejne metry, zastanawiając się przy tym, czy o czymś nie zapomniała. Ten weekend był naprawdę szalony, a w poniedziałek czekał ją powrót do normalności. Ciągle towarzyszyło jej nieodparte wrażenie, że coś przeoczyła. Może jakiś sprawdzian..? Niemożliwe. Takie rzeczy miała zawsze dopięte na ostatni guzik… Była tak zamyślona, że nie spostrzegła nawet, gdy wyłonił się przed nią nieznajomy mężczyzna. Nie zdążyła się mu choćby przyjrzeć. To była chwila. Jedna, głupia chwila, w której ją obezwładnił swoimi ramionami. Z jej ust wydobył się krzyk przerażenia, ale nikt nie mógł go usłyszeć. Pieprzone Las Vegas a żadnej żywej duszy na ulicy.
Zaczęła wierzgać nogami, szarpać się, próbując za wszelką cenę wydostać się z silnego uścisku. Nie miała pojęcia co się dzieje. Serce waliło jej jak oszalałe, pod powiekami zbierały się łzy. Nieznajomy, jak gdyby nigdy nic, zaciągnął ją w jakiś ciemny zaułek. I kolejny moment… kolejny, jeden, głupi moment a leżała już na twardej ziemi przygnieciona jego ciałem. Z jej oczu wylały się łzy, kiedy dotarło do niej co się dzieje. Mężczyzna zatkał jej usta, jakimś cuchnącym materiałem. Nie mogła już nawet próbować wołać o pomoc. Jedyne co robiła, to wciąż się szarpała mając złudną nadzieję, że cokolwiek tym wskóra. Nie miała szans. A oprawca nie zamierzał się z nią patyczkować. Nie minęła sekunda, jak poczuła, że rozdziera pod sukienką jej bieliznę.
Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Całe jej ciało drżało. Płakała z bezsilności i przerażenia. Wydała z siebie zduszony krzyk bólu, gdy gwałciciel mocno w nią wszedł. Po tym chciała już tylko umrzeć. Zaciskała mocno powieki, byle na niego nie patrzeć. Bardzo chciała o tym nie myśleć, udawać, że to się nie dzieje. Jej umysł jednak nie był tak dobry.
Czuła wszystko. I widziała to nawet, gdy zamykała oczy. Bolało coraz bardziej, z każdym kolejnym ruchem. Słyszała wyraźnie, jak mężczyzna dyszy, jak stęka. Nigdy nie słyszała w swoim życiu gorszych dźwięków.
W końcu przestała się już z nim nawet szarpać. Leżała w bezruchu a po jej policzkach jedynie spływały ciężkie krople łez. Przestała czuć cokolwiek. Tak po prostu…
Myślała, że to się już nigdy nie skończy. Że umrze tu, pod jego brudnym ciałem. Obezwładniona, obdarta z intymności. Obdarta z każdej, najmniejszej wartości. W tym momencie była nikim. I już nie miało znaczenia, gdy mężczyzna opuścił jej ciało. Nie miało znaczenia, że odsunął się od niej. Pragnęła tylko zawołać za nim, by wrócił i ją zabił. Nie potrafiła jednak wydobyć z siebie głosu. Zamiast tego, krztusiła się swoimi łzami. Tak długo, aż nie ogarnęła jej ciemność.

Nie masz czasem wrażenia, że wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdybyś miał w sobie wystarczająco dużo odwagi...? Czasem wystarczy jeden krok.
Tak, mogłeś wtedy go zrobić. Mogłeś tej nocy uchronić ją przed okrutnością losu. Ale Ty wolałeś oszukać przeznaczenie. Bo jesteś tylko tchórzem…


Gitarzysta zatrzasnął za sobą drzwi, z pożądaniem lustrując wzrokiem stojącą przed nim dziewczynę. Nie była spełnieniem jego dzisiejszych marzeń, ale w życiu przecież nawet i marzenia mogą się zmieniać. Dlaczego miałby tego nie zrobić. Skoro tak bardzo łaknął odrobiny ciepła, bliskości… miłości. Znał ją już od dawna, wiedział z kim ma do czynienia. To była piękna i mądra dziewczyna, zawsze mu się podobała. I to ze wzajemnością. Może po prostu wcześniej nie mieli okazji, by zrodziło się z tego coś więcej. Teraz jednak… byli tu obydwoje. Los przypadkiem ponownie połączył ich drogi.
- Nie jestem dziewczyną na jedną noc – wyszeptała wprost do jego ust, gdy tylko przywarł do niej swoim ciałem, oplatając mocno w talii. Spojrzał w jej ciemnie oczy, opuszkami palców przesuwając po jej  policzku. – Tom…
- Nie szukam dziewczyny na jedną noc – odparł po chwili, opierając się swoim czołem o jej. Spora ilość alkoholu w jego organizmie, lekko zamroczyła mu umysł, lecz nadal wiedział, czego pragnie. Wiedział to. Nie pomyślał tylko o tym, że tej iskry, która rozpala uczucie, nie da się tak po prostu zastąpić samymi chęciami. – Chcę spędzić z tobą wiele nocy, Ria… ale musisz wiedzieć, że nigdy jeszcze nikogo nie kochałem – wyznał.
- Więc… chcę być pierwszą, którą pokochasz… - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i musnęła z czułością jego rozgrzane wargi. Muzyk odpowiedział jej głębokim i namiętnym pocałunkiem. Tej nocy bardzo chciał, by była tą właściwą kobietą. Chciał ofiarować jej swoje serce, swoje marzenia, sekrety, wszystko… Pragnął być mężczyzną kochanym przez kobietę. Miłością czystą i bezinteresowną.


Pamiętaj mnie, bo nie będzie nas drugi raz.


Szybko zapomniał o nieznajomej z klubu, która wzbudziła w nim tak silne uczucia. Pogodził się z tym że nigdy już jej nie spotka. Stracił swoją szansę. Ale przecież… Ona wcale nie musiała okazać się być tą właściwą. Nawet się nie znali. Nie mógł mieć co do niej żadnej pewności. Znając życie, ich znajomość skończyłaby się na jedno nocnej przygodzie. Bo nie jest łatwo zaufać komuś, kogo widzi się pierwszy raz na oczy. To dlatego zawsze uciekał, nigdy nie pozwalał się do siebie zbliżyć. Był większym tchórzem, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Dlatego tej nocy wybrał Rię. Kobietę, którą znał i miał podstawy, by obdarzyć ją choćby namiastką swojego zaufania. Nie brakowało jej niczego. Była niemal idealna. Przecież byłby największym głupcem, gdyby pozwolił i jej zniknąć ze swojego życia.
Bo najprościej jest wybrać tę drogę, która wydaje się dla nas najłagodniejsza. Strach przed ryzykiem, przed konsekwencjami, przed odrobiną włożonego wysiłku w zbudowanie czegoś nowego, silnego, trwałego… to wszystko oddala nas od swojego prawdziwego szczęścia. On też wolał pozostać na bezpiecznym gruncie. Wmawiając sobie jednocześnie, że to jest ta najlepsza droga.

To kolejna forma zgubnego egoizmu. Wcześniej czy później odbije się, nie tylko na Tobie, ale i na tych, którzy mieli jakikolwiek związek z Twoim dążeniem do spełnienia.
Och tak, przecież już się odbiło. Poczekaj tylko, aż w Ciebie uderzy…


 ***

* Christina Perri – The Lonely
** Christina Perri – Sea of Lovers

***

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swoja opinię w komentarzu. Kilka słów od Ciebie jest dla mnie największa i jedyna nagroda za moja pracę oraz motywacja do dalszej publikacji swojej twórczości.

***



11 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie nostalgiczne odcinki, powroty do przeszłości i opis wewnętrznych uczuć bohaterów. Scena gwałtu Olivii mnie przeraziła, aż musiałam sobie zrobić krótką przerwę, by uspokoić szybsze bicie serca. Niewiele mi trzeba, bym się wzruszyła. Ech, to takie niesprawiedliwe, co im zafundowałaś! :C Miałam nadzieję, że Tom porozmawia z nieznajomą pięknością, a tym samym uratuje ją przed psychicznym zwyrodnialcem i uszczęśliwi i siebie, i ją. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Mike jest wynikiem gwałtu...
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejne odcinki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pierwsza :). Fajnie, że tak szybko pojawił się nowy odcinek. Sam odcinek fajny, już z wcześniejszych epizodów można było się domyśleć jaki spotkał los Olivie. Natomiast. ciekawe pozuniecie z tym że Tom mógł zmienić wtedy jej wieczór, gdyby miał więcej odwagi.
    Jeszcze więcej weny życze i pozdrawiam
    Ola :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie płaczę tylko jak umierają zwierzęta w filmach, a tu kurde. To takie smutne :( i w ogóle. Biedna Olivia. Dochodzę do wniosku, że w życiu czasem warto zaufać sobie i podejmować szybkie decyzje, a nie czekać na nie wiadomo na co... Zagalopowałam się ;O Odcinek piękny. Lubię takie emocjonalne historie, które mają w sobie coś więcej! Czekam na rozwinięcie i czy T&O opowiedzą sobie o tym kiedyś :D
    Duuużo weny życzę i pozdrawiam!
    C. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie dzisiaj mi nie przeszkadza, że odcinek jest krótszy, wręcz nawet taka długość mi wystarcza, ale jestem człowiekiem, którego można łatwo zadowolić.
    Myślę, że każdy w swoim życiu podświadomie szuka swojego ideału. Ja na przykład jestem osobą, która ocenia innych dopiero po kłótni z daną personą. Czekaj, ta uwaga w ogóle nie ma się do tego, co przed chwilą napisałam. Nieważne, wszystko, co piszę i tak będzie nielogiczne. A wracając do Twojej twórczości- nie dziwię się, że Tom chciał znaleźć w tym klubie tę jedyną. Najgorzej to jest być samotnym, gdy wokół Ciebie jest pełno ludzi, którzy nie potrafią tego dostrzec. To już nawet Gustav się rozkręcił, a Bill sam pewnie po cichutku siedział będzie w jednym z najciemniejszych kątów... A może nie? Olivia miała kasztanowe, falowane włosy, nawet nie wiesz, jak pięknie teraz wygląda w mojej wyobraźni. Geo dobrze gada, trzeba czasami więcej odwagi, by potem nie żałować, że się czegoś nie zrobiło. Przeszkadza mi tu tylko Ria, nie lubię jej, choć tak właściwie to nic złego nie zrobiła. Jeszcze. Czasami ułamki sekund decydują o naszym losie, jedna decyzja może przeważyć szalę nieszczęść. Wszystko jest kwestią przypadku oraz wybory, choć wydawać się może, że obie te rzeczy się wykluaczają. Dla mnie są idealnym dopełnieniem. Nigdy nie zrozumiem, jak można się dopuścić takiej zbrodni na kobiecie. Jednakże potrafię poniekąd wczuć się w oprawcę, mieć pojęcie, co tak naprawdę nim kierowało. Bo to wszystko siedzi w naszej głowie, to ona- on, bo rozum- jest wszystkiemu winna- winien.
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kamilo..to bylo swietne,chyba tylko tyle jestem w stanie napisac. Zdecydowanie czesciej moglabys robic takie odcinki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie myślę, że jeśli ty jesteś okrutna dla swoich bohaterów to muszę być dla swoich sadystką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jak na to spojrzeć. Dla mnie na przykład, dużo gorszym okrucieństwem jest to, gdy przez fakt, iż czasem postępujemy inaczej niż było to pisane, przytrafia się coś złego. I dzieje się to tylko przez jakaś błahostkę a tak naprawdę nie musiało mieć miejsca wcale. Jest to okrutniejsze od jakichkolwiek, nawet najbrutalniejszych, wydarzeń.

      Usuń
  7. wow, chwilę mnie nie było a tu takie rzeczy się dzieją ! :O zazwyczaj nie lubię takich "powrotów do przeszłości", ale to co napisałaś wniosło tak dużo do opowiadania, że klękajcie narody :D
    jutro będę miała operacje oczu więc nawet nie będę mogła pomyśleć o włączeniu laptopa przez jakiś czas i pewnie z kilka odcinków zdążysz opublikować.. ale za to ile radochy będę miała przy nadrabianiu zaległości ! :) życzę duuużo weny !! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ojoj, oni sie juz wczesniej poznali?! Ty to masz wyobraznie! Moje ulubione opowiadanie! To fantastyczne ze Tom wraca do formy, i ze wkoncu cos ruszylo miedzy ta dwojka. No i Ria zniknela na zawsze! ha =) No i... no ta ostatnia czesc to troche przykra, ale mam nadzieje ze nastepna bedzie o wiele weselsza. Czekam!=) Wybacz ze to tak dlugo trwalo, ale nie mam zbytnio dostepu do internetu, caluje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak co dzień sprawdzałam czy na blogu pojawiło się coś nowego a tu się okazuję, że nie skomentowałam ! Wspomnienia, uwielbiam wspominać cokolwiek a tu idealnie Ci wyszło ;) Mam nadzieje, że wyjaśnisz więcej w kolejnych częściach. Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Woho. Jezusie jak dawno mnie tu nie było! Tyle się wydarzyło u mnie jak i u bohaterów widzę... Ale teraz mam zamiar już im towarzyszyć przez resztę ich wspólnej (mam nadzieję) drogi :)
    Jak widać wiele się nie rozpisałam. Przepraszam! Nadrobię to... w najbliższym czasie mam nadzieję :)
    Pozdrawiam Xxx

    OdpowiedzUsuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.