wtorek, 8 listopada 2016

34. "Und jetzt liegst du hier und ich lieg daneben..."

Następny wieczór należał do tych całkowicie zwyczajnych. Zupełnie, jakby ostatnie dwa dni nie istniały i nic się nie zmieniło. Bo w pewien sposób, tak właśnie było. Wszelkie trudne rozmowy, dobiegły już końca. Co miało zostać zaakceptowane a co przemilczane, zostało. I choć w głębi duszy tliły się jeszcze wątpliwości i chęci poruszenia pewnych tematów, żadne z nich nie zamierzało tego robić. Ona, ponieważ musiała przestać żyć przeszłością i on, ponieważ jej obiecał. Zaczynali po raz kolejny, z czystą kartą. A przynajmniej, tak im się wydawało.

Zapach świeżego popcornu roznosił się po mieszkaniu i wdarł się również do sypialni Toma, gdy Olivia otworzyła drzwi. Uniósł na nią swoje spojrzenie znad laptopa i uśmiechnął się, widząc dziewczynę ubraną w swoją kolorową piżamę z miską przekąsek w ręce. To był czas na ich wspólny wieczór filmowy.

- Co robisz? - Zapytała, zostawiając za sobą uchylone drzwi, aby nasłuchiwać, czy Mike nie płacze. Po czym podreptała w kierunku łóżka i wgramoliła się na miejsce obok muzyka, zaglądając mu w ekran. Zmarszczyła brwi, dziwiąc się, że nie jest to strona filmowa a internetowy sklep meblowy. - Czego szukasz?

- Mebli – odparł błyskotliwie, posyłając jej szeroki uśmiech. Spojrzała na niego wymownie i poprawiła sobie poduszkę, by ułożyć się wygodnie. Udało jej się rozsypać przy tym trochę popcornu, co spotkało się z dezaprobatą Toma, który okazał to mimiką swojej twarzy, powstrzymując się od komentarza.

- Łóżeczko? - Uniosła brwi, dopiero teraz zauważając, co konkretnie przegląda mężczyzna. - Po co ci... - Zaniemówiła w pół zdania, zdając sobie sprawę, że przyczyna zakupu owego mebla, może być tylko jedna. - Chcesz kupić łóżeczko?

- Tylko oddychaj – polecił, widząc jej minę. Naprawdę była w szoku, choć nie do końca rozumiał dlaczego. Sam nie widział nic nadzwyczajnego w tym, co planował uczynić. Było to wręcz naturalną koleją rzeczy. - Liv? Czy zakup łóżka dla twojego syna, cię przerasta?
- Po prostu się nie spodziewałam – wykrztusiła w końcu, podsuwając się nieco wyżej.

- Nie spodziewałaś się, że Mike będzie spał w swoim łóżku?

- Ja... Nie pomyślałam nawet...

- Cóż, ja mam bardzo dużo czasu na myślenie – stwierdził, nie widząc żadnego problemu. - Nie bądź taka zaskoczona, bo pomyślę, że nie traktujesz nas poważnie – dodał żartobliwie.

- Ty naprawdę myślisz o moim dziecku. Chcesz mu kupić łóżko.

- Wychodzę z założenia, że każdy zasługuje na swój kąt do spania. A wy tu mieszkacie, Olivia. Chyba nie sądzisz, że całe życie będziesz musiała z nim spać, żeby nie spadł na podłogę, albo cokolwiek?

- W ogóle o tym nie myślałam – powiedziała całkiem szczerze. Gdy pierwszy szok minął, poczuła zachwyt, że Tomowi tak bardzo zależy. Sam wykazał się inicjatywą, nie musieli nawet o tym rozmawiać. On po prostu postanowił zrobić coś dla jej syna. Mimo że wcale nie musiał.

- Musisz zrozumieć, że teraz jesteśmy w tym razem. - Chwycił jej dłoń, ściskając ją lekko. - Jesteśmy rodziną. To nie jest zabawa w dom, tylko prawdziwe życie. Nie możesz się dziwić, że mi na was zależy i chcę, byście czuli się tu, jak najlepiej. Obydwoje. - Rzekł, spoglądając na nią uważnie. Bardzo chciał, by nie miała co do tego wszystkiego żadnych wątpliwości. - A jeśli fakt, że chcę mieć cię w swoim łóżku, zawsze, a nie tylko od czasu do czasu, sprawi, że poczujesz się lepiej... To tak. To też jest jeden ze znaczących powodów, dla których Mike, powinien mieć swój pokój – dodał, co rzeczywiście pozwoliło się Olivii rozluźnić, wywołując rozbawienie.

- Kocham cię – wyznała, poruszona jego postawą i tym, co jej powiedział. Odłożyła miskę na nocną szafkę i przytuliła się do niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. - I kocham to, że zależy ci na moim dziecku.

- Jesteście teraz moją rodziną.

Rodzina, jak to pięknie brzmiało z jego ust. Potrafił ich tak nazywać. Mimo że przed nimi jeszcze długa droga a Michael nie był nawet jego synem. Nie mógł jej bardziej uszczęśliwić tego dnia. Sprawiał, że naprawdę wierzyła w ich piękną przyszłość a wszystkie troski, odchodziły w zapomnienie. I choć nadal wisiało nad nimi sporo problemów związanych z przeszłością, nie wydawały się już one takie straszne. Bo tworzyli rodzinę.

- Więc teraz pomóż mi wybrać odpowiedni zestaw mebli, dla naszego dziecka, Olivio Kaulitz.

Gorący pocałunek, jakim obdarowała go po tych słowach, był największą nagrodą tego wieczoru. Nie miał wątpliwości, że robił dobrze. Pierwszy raz od miesięcy, nie miał żadnych wątpliwości co do niczego. Westchnął w jej usta, gdy językiem wdarła się między jego wargi, wsuwając go do środka i pieszcząc nim najbardziej pobudzające miejsca. Odwzajemnił pocałunek, układając dłoń na jej talii. Jej ciało zadrżało pod wpływem dotyku, który wypalał jej skórę nawet przez warstwę koszulki. Zepchnęła z jego kolan laptopa, by sama zająć to miejsce, co tylko spotęgowało pożądanie Gitarzysty. Podsunęła się wyżej, siadając niemal na jego podbrzuszu, tak, by mógł ją czuć. Może i jego nogi wciąż nie były sprawne, ale wszystko powyżej ud, jak najbardziej. Największy dowód tego czuła tuż pod sobą. Prężący się i twardy. Tak szybko go podnieciła. Ta myśl zadziałała na nią momentalnie. Objęła go za kark, przyciskając mocniej do siebie, aż ich klatki piersiowe zetknęły się ze sobą. Jego dłonie wdarły się pod górną część piżamy i niemalże jęknął, gdy dotarł do nagich piersi. Objął je obie jednocześnie, zaciskając na nich ręce. Olivia w tym momencie oderwała się od niego, wyginając lekko swoje ciało i wbiła w niego swoje pełne pożądania spojrzenie. Rozumieli się bez słów. Po chwili żadne z nich nie miało już na siebie ubrań, poza dolną bielizną. Dziewczyna na nowo przywarła do jego warg, ssąc je i przygryzając na przemian z głębokimi pocałunkami. Doprowadzała go tym do szaleństwa. Ale i on nie był jej dłużny. Jego palce bezceremonialne powędrowały w dół, pod materiał koronkowych majtek, a wtedy przestała już całkowicie kontaktować z rzeczywistością. Zaczął delikatnie pocierać jej wrażliwy punkt, co zmusiło ją, do zaprzestania pocałunków. Odchyliła głowę do tyłu, zaplatając swoje ręce na jego karku, by nie polecieć. A czuła, że mogłaby odlecieć teraz bardzo daleko, gdyby się go nie trzymała. Patrzył na nią, jak zahipnotyzowany nie mogąc pojąć umysłem piękna tej chwili. Uwielbiał, gdy się na nim prężyła, wzdychała i spoglądała na niego swoimi zamglonymi oczami, niemo błagając o więcej. Bez ostrzeżenia, wsunął w nią swoje palce. Jęknęła głośno, wyginając się jeszcze bardziej. Wolną ręką przytrzymał jej plecy, mając wrażenie, że za chwilę przegnie się na pół. Wolał nie sprawdzać, czy to w ogóle możliwe. Zaczął poruszać rytmicznie swoimi palcami, nie spiesząc się przy tym. To jednak Olivii brakowało cierpliwości. Była niesamowicie temperamentną kochanką i nie ukrywała tego ani przez sekundę. Napierała bezwstydnie na jego dłoń, poruszając mocno swoimi biodrami. Nie mógł zaprzeczyć, że ten widok, zapierał dech w piersi. Wiedziała, czego chce i brała to od niego. To była jego ulubiona cecha w tej dziewczynie, w łóżku.

Pozwolił jej dojść, ciesząc swoje uszy cudownymi jękami rozkoszy, wydobywającymi się z jej słodkich ust. Była jego, najmocniej, jak to tylko możliwe.


Z uroczymi rumieńcami na twarzy i półprzytomnym spojrzeniem, zbliżyła do niego swoją twarz. Powoli wracając do świata realnego, choć nie zamierzała jeszcze kończyć tego wieczoru. Pocałowała go namiętnie i to był jeden z najdłuższych pocałunków w jego życiu. Skupił się na tym tak bardzo, że nie dotarło do niego, kiedy sięgnęła do jego bokserek. Dopiero gdy jej palec przesunął się po główce nabrzmiałego przyrodzenia, ogarnął, co się dzieje. Sapnął głośno, niemal z frustracją, odpychając jej usta od siebie.

- To nieczyste zagranie, Kochanie – ledwo zdołał wydobyć z siebie głos, ale ona uśmiechnęła się tylko niewinnie i zacisnęła swoją dłoń mocniej. Musiał jej to przerwać, czując, że za chwilę będzie za późno. A nie chciał w ten sposób tego kończyć. - Chcę być w tobie. - Rzekł, patrząc w jej zdziwione oczy. Rozumiała. Widziała w jego ciemnych tęczówkach, jak bardzo jej pragnął. Bez słowa, zsunęła z siebie bieliznę i uniosła się na kolanach, by przyjąć odpowiednią pozycję. Jednocześnie cały czas trzymając w dłoni jego męskość, nakierowała ją odpowiednio, by mógł jak najszybciej odnaleźć się na właściwym miejscu. - Właśnie tak – wysapał, czując, jak powoli się w niej zatapia. To był kolejny raz, gdy to Olivia dowodziła. I kolejny raz nie miał z tym żadnego problemu. Kochał jej dowodzenie. Poruszała się na nim, tak, jakby do niczego innego nie było przeznaczone jej ciało. Doskonale wiedziała, w którym momencie zwolnić, a w którym przyspieszyć, by czuł się oszołomiony tykającą w nim, jak bomba, rozkoszą. Wsłuchiwał się w jej przyspieszony oddech, obserwując jej twarz pełną emocji i falujące piersi. Punktem kulminacyjnym był jej kolejny orgazm. Bomba wybuchła. Obydwoje doznali spełnienia, które jeszcze na długo zapadnie w ich pamięci.

- Jesteś dla mnie stworzona – wyszeptał, spoglądając jej w oczy, gdy nadal wisiała nad nim, oddychając ciężko. Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, z chwilą, w której odpowiednio zinterpretowała jego słowa.

- Dosłownie. Pod każdym aspektem. - Zgodziła się z nim i ucałowała go soczyście w usta. - I ty dla mnie również.

- Dwoje tak idealnych ludzi, co my z tym zrobimy? - Zaśmiał się, nie spuszczając wzroku z jej wciąż promieniejącej twarzy.

- Będziemy się tak pieprzyć, każdej nocy.

- To poważna deklaracja! - Spostrzegł, dając jej jednocześnie do zrozumienia, że zapamięta to sobie dogłębnie i na pewno nie jeden raz wykorzysta. - A ty, stajesz się bardzo niegrzeczna. Zarówno w czynach, jak i słowach.

- Zdaje ci się – zamruczała, muskając nosem jego skórę. - Zawsze taka jestem. Taką mnie pokochałeś i będziesz kochał na zawsze.

- Bez wątpienia – potwierdził, obejmując ją i przyciągając do siebie, by przytulić jej drobne ciało. Znowu miał cały świat w jednym miejscu. W swoim łóżku, w swoich ramionach.


*

- Olivio Kaulitz! - Zagrzmiał głos zza pleców dziewczyny, aż drgnęła wystraszona. Tom upodobał sobie ostatnio zwracanie się do niej w ten sposób, całkowicie olewając fakt, że nie do końca nosiła jeszcze jego nazwisko. Niemniej, lubił to podkreślać i z czasem, zaczęło brzmieć to dla niej całkowicie naturalnie. Szczególnie w jego ustach. - Zostaw to natychmiast. - Rozkazał, tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Nie można zostawić cię nawet na chwilę – dodał niezadowolony, patrząc, jak dziewczyna mimo jego wcześniejszych zakazów, próbowała poskładać łóżeczko, które dostarczono dziś rano wraz z paroma innymi meblami.

- Daj spokój, Tom! Umiem to zrobić – oburzyła się, w ogóle nie zamierzając go słuchać.

- Odłóż to, bo wpadnę w depresję – zagroził całkiem poważnie, aż na niego spojrzała. - Nadal jestem tutaj facetem. Może bez sprawnych nóg, ale z tego, co wiem, skręcenie mebli nie wymaga nóg, tylko rąk. A ręce mam całkiem sprawne, jak dobrze możesz to wiedzieć – oznajmił, rzucając jej wymowne spojrzenie. Dobrze wiedziała, co miał na myśli i natychmiast poczerwieniała, przypominając sobie, co wyczyniał swoimi rękami jeszcze niedawno między jej nogami i nie tylko.

- Ale mogę ci przecież trochę pomóc – odchrząknęła, odganiając na bok swoje kosmate myśli.

- Nie będziesz tego robić – wciąż podtrzymywał swoją wersję i nie zamierzał zmieniać zdania. Był na tyle stanowczy, że szatynka w końcu zrezygnowała, robiąc przy tym obrażoną minę. Zostawiła wszystko na podłodze i wstała, zmierzając do wyjścia. Złapał ją jeszcze w drodze i pociągnął do siebie, kradnąc pocałunek. - O której ma przyjść twój przyjaciel prawnik? - Zapytał, puszczając ją, gdy już się nasycił jej słodkimi ustami. Trochę sposępniała na te słowa, ale nie pozwoliła sobie całkiem zepsuć humoru. Ian teraz był jej „przyjacielem prawnikiem” i nie poruszali tego tematu, w żadnym innym kontekście. Tak było lepiej. Ale i tak nadal czuła się niepewnie z myślą, że ci dwaj mężczyźni będą przebywali w jednym pomieszczeniu.

- Niedługo – spojrzała na zegarek, na którym było już kilka minut po piętnastej. - Nie określił się dokładnie.

- Mam nadzieję, że jest tak dobry, jak o nim mówisz. Nie chciałbym wylądować w więzieniu. Nie, teraz gdy jest tak dobrze.

- Nawet tak nie mów! To się nie wydarzy – skwitowała stanowczo. Nie brała nawet pod uwagę takiej opcji. Tom popełnił błąd, ale nie zasługiwał na spędzenie kilku lat za kratami. - Ian będzie wiedział, co zrobić. Prawo jest surowe, ale pamiętajmy, że ty już dostałeś porządną karę od życia... - dodała niepewnie. Ujął jej dłoń i złożył na niej czuły pocałunek.

- I porządną nagrodę, również – posłał jej swój uśmiech, który odwzajemniła. Wiedziała, że ma na myśli ją. Nadal sprawiał, że w jej żołądku fruwało stado motyli. - Więc wszystko się zrównoważyło.

Nie minęło wiele czasu, jak cała trójka siedziała przy kuchennym stole, popijając kawę i dyskutując na temat nadchodzącej rozprawy w sądzie. Każdy widział to trochę na inny sposób, ale w gruncie rzeczy, wszystkim chodziło o to samo. Ian okazał się porządnym facetem, według obserwacji Toma. Obawiał się, że mógłby go prowokować ze względu na swoją przeszłość z Olivią, w końcu łączyło ich coś więcej. Na samą myśl o tym, robiło mu się niedobrze. Olivia w ramionach innego mężczyzny, coś okropnego. Ale przełknął to. I mimo swojej nieufności do przyjaciela dziewczyny, starał się nie odstawać od jego klasy. Ian natomiast zachowywał się bardzo profesjonalnie. Odłożył wszelkie uczucia na bok i konkretnie zajął się całą sprawą.

- W twoim samochodzie zabezpieczono niewielką ilość narkotyków. Muszę wiedzieć, czy było to jednorazowe, czy miałeś bądź masz coś więcej z tym wspólnego? - Mężczyzna spojrzał na niego uważnie. To był moment, w którym Tom musiał bardzo ze sobą walczyć, by nie naskoczyć na prawnika. Nie powinien czuć się oceniany, ale tak się stało. Mimo że wiedział, iż Ian wykonuje tylko swoją pracę.

- To było jednorazowe. Nie biorę niczego ani nie brałem.

- Dla nas obojga było to jednorazowe – dodała Olivia, jakby chciała przypomnieć przyjacielowi, że ona również brała w tym udział. Obrzucił ją swoim wymownym spojrzeniem.

- No tak – mruknął, przeglądając papiery, które ze sobą przyniósł. - Uważam, że da radę cię z tego wyciągnąć. A przynajmniej w takim stopniu, byś nie trafił do więzienia. Jest wiele aspektów łagodzących w tej sprawie. Przede wszystkim, nie próbuj się w żaden sposób bronić. Bo jesteś winny, i to jest akurat nie do podważenia. No i to ja jestem od tego, by cię bronić. A ty – wskazał surowo na Olivię. - Nie próbuj nawet brać winy na siebie podczas zeznań. Wiem, że chciałabyś spróbować, znam cię. Nie ty prowadziłaś pod wpływem.

- Ale też tam byłam i...

- Olivia, nie potrzebujemy dodatkowych problemów. - Przerwał jej dobitnie.

- On ma rację – przyznał Tom, łapiąc ją za rękę. - Będzie lepiej, jak wszystko skupi się na mnie. Nie mogę po prostu wpłacić jakiejś kaucji? Czy to wszystko musi być takie skomplikowane? - Zwrócił się do bruneta.

- Wszystko zależy od decyzji. Możesz dostać karę w zawieszeniu, możesz dostać karę grzywny. Albo możesz trafić do więzienia na kilka lat, a czy będzie możliwe wyjście za kaucją, tego obecnie nie wiemy. Ale przypuszczam, że po prostu dostaniesz karę grzywny lub w zawieszeniu. Nie jesteś przestępcą wysokiego stopnia. Nikogo nie zabiłeś. Twoja przeszłość też jest czysta. Pierwszy raz zdarzyło ci się coś takiego i sam na tym ucierpiałeś. Myślę, że to wszystko zostanie wzięte pod uwagę. Oczywiście, niczego nie mogę ci zagwarantować. Teraz niczego nie można być pewnym. Jesteś muzykiem, nie wszyscy mają dobre zdanie na temat gwiazd. Możliwe, że nikt nie będzie patrzył na ciebie łagodnie... Ale tak naprawdę teraz nie możemy niczego przewidzieć. Trzeba czekać do rozprawy. I naturalnie, musisz się na niej stawić osobiście. - Zakończył, dzieląc się tym, czym tylko mógł. Tom nieco pobladł, uświadamiając sobie, że będzie musiał wyjść z domu. Pierwszy raz od miesięcy. Nie był na to jeszcze gotowy. I na pewno nie tak to sobie wyobrażał. Nie, żeby miała to być dla niego, jakaś niezwykła chwila... Ale na pewno wolałby mieć inny cel niż wizyta w sądzie. - Jeszcze jakieś pytania?

- Chyba wszystko jest na razie jasne – odparł, zachowując zimną krew. Musiał to sobie jeszcze poukładać, oswoić się z pewnymi faktami. Potrzebował czasu.

- W razie czego, macie do mnie telefon.

- Dziękuję ci – Olivia spojrzała na niego z wdzięcznością, a w odpowiedzi dostaje taki uśmiech, który wywołał u Toma silne ukłucie zazdrości.

- Wiesz, że zawsze ci pomogę. - Rzekł bez wahania. - Twoja mama się o ciebie martwi, powinnaś do niej zadzwonić – dodał, zmieniając temat. Był na tyle inteligentny, iż wiedział, kiedy należy to robić. Od razu wyczuł w powietrzu napięcie płynące ze strony Gitarzysty. Nie przyszedł tutaj z nim rywalizować, ale mu pomóc. Inną sprawą było, że mężczyzna czuł się zdecydowanie niekomfortowo w jego obecności. Znał już przeszłość Olivii, więc wiedział również o nim i jego uczuciach do dziewczyny.

- Nie wiem, czy jestem już na to gotowa.

- Czasem warto zagryźć zęby, wiesz, jak jest. A mimo wszystko, to twoja matka. Wiele poświęciła dla ciebie.

- O tak... I prawie poświęciła także mnie – z jej ust, jak na zawołanie wydobyła się woń sarkazmu. Tom milczał, nie wiedząc nic na temat problemów Olivii z mamą. A Ian nie chciał już dokładać oliwy do ognia. Wiedział, że to nie jest jeszcze odpowiedni czas na poruszanie tego tematów. Olivia ewidentnie nie była na to gotowa. Żal wciąż był świeży.

- W porządku – westchnął, odsuwając się od stołu. - Będę się już zbierał. Odpocznijcie i korzystajcie z tej chwili wolnego czasu przed rozprawą. Nie ma sensu się zamartwiać. - Zaczął zbierać ze stołu swoje dokumenty i wszystkie równo ułożył w teczce. - Dziękuję za kawę.

- To ja dziękuję, że nam pomagasz – Olivia także wstała, chcąc odprowadzić go do wyjścia.

- Przestań mi w końcu dziękować – powiedział, marszcząc brwi. - Podziękujesz, jak będzie po wszystkim.

- Dobrze – zaśmiała się, a Ian zwrócił się w kierunku Toma.

- Trzymaj się i dbaj o nią.

- Będę. - Zapewnił, w sposób, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie musi się o to martwić. Po chwili został sam, gdy Olivia wraz z Ianem udali się do drzwi. Ciężko było patrzeć, jak idą obok siebie. Ian był wysoki, dobrze zbudowany. Był przystojny. Na pewno podobał się niejednej kobiecie. I mógł stać. Mógł stać obok Olivii. Mógłby też prowadzić ją za rękę, obejmować w talii. Mógłby czynić wiele innych rzeczy, do których niezbędna jest pozycja stojąca, lub po prostu nogi. Ale może to wszystko wcale nie czyniło go lepszym, dla Olivii? Nie zdecydowała się wyjść za niego za mąż. Zdecydowała się zostać z Tomem. To jego kochała. Ta myśl sprawiała, że czuł się znacznie lepiej. Musiał pamiętać, że wbrew wszelkim wątpliwościom, Olivia była jego.

Zaczął sprzątać szklanki ze stołu, nie przejmując się dłużej Ianem. Idealnym prawnikiem, który mógłby zapewnić Olivii i jej dziecku dużo lepszą przyszłość. Przyszłość, której ona nie chciała.

- Było całkiem nieźle – usłyszał za plecami jej głos i uśmiechnął się, odwracając w jej kierunku. Podeszła do niego i złożyła krótki pocałunek na jego ustach. - Wiem, że nie było ci łatwo...

- Co ty mówisz, było w porządku – zapewnił, nie dając niczego po sobie poznać.

- Za dobrze cię znam – przypomniała mu, prostując się i stanęła za nim, układając ręce na jego ramionach. - Ale byłeś cudowny.

- Nadal jestem, moja droga – upomniał się, na co się roześmiała.

- Oczywiście, że jesteś!

- Jadę skręcać meble, bo nie zniosę kolejnej nocy bez ciebie w łóżku – zarządził zdeterminowany, w czym też go nie zamierzała powstrzymywać. Skoro tak bardzo chciał dokonać tego sam, pozwoliła mu na to. Mimo że miała dobre chęci, by mu pomóc. I zapewne poszłoby im we dwoje szybciej. Ale musiała rozumieć, że to jest mężczyzna z honorem.


*

Składanie mebli nie było, aż tak proste, jak mu się początkowo wydawało. Jednym powodem mogło być to, że jednak nie poruszał się całkiem sprawnie, a drugim, że nigdy wcześniej nie robił niczego podobnego. Pech chciał, że dzisiejszego ranka, gdy dostawcy przywieźli zamówienie, nie mieli na tyle czasu, by dodatkowo wszystko poskładać. Oczywiście, mogliby poczekać z tym jeszcze jeden dzień, czy dwa. Ale przecież Tom musiał coś udowodnić. Zarówno sobie, jak i całemu światu. Dlatego od kilku godzin ślęczał w zamkniętym pokoju, kombinując na wszystkie sposoby, aby tylko wyszło mu to jak najlepiej. Nieważne, jak bardzo było to głupie, chciał zrobić to sam. Olivia zaglądała do niego, co jakiś czas, sprawdzając, czy jeszcze się nie zabił narzędziami, których używał. Oczywiście nie mówiła mu, że właśnie, dlatego przychodzi.

- Słyszałem, że zostałeś stolarzem – Bill zjawił się późnym wieczorem i już na wstępie musiał się z nim droczyć. Muzyk jednak zignorował tę uwagę i nie zaprzestał swoich czynności. - Pomóc ci? Dlaczego w ogóle nie zrobili tego ci ludzie ze sklepu? Za mało im kasy dałeś?

- Nie mieli dzisiaj czasu, a ja chcę, by już wszystko było gotowe. - Rzekł, nie podnosząc nawet głowy. - I nie potrzebuję pomocy, jeszcze sobie zrobisz krzywdę.

- No naprawdę – prychnął urażony. - Co tam u was? Wygląda na to, że kryzys zażegnany – zagadnął, siadając na jedynym wolnym krześle. Pokój właściwie opustoszał ze starych mebli, teraz były w nim jedynie te, które udało się już Tomowi złożyć. Nie było ich za wiele. Łóżeczko, jakaś komoda, regał, nad którym właśnie pracował i kilka półek. I pomyśleć, że jeszcze niedawno to pomieszczenie należało do niego. Nie sądził, że kiedykolwiek zostanie on zajęty przez małe dziecko. Dziecko Toma. Chyba powinien być z niego dumny.

- Tak – przyznał, ale wciąż gnębiło go coś, co było dla niego istotne, a nie mógł podzielić się tym z Olivią, bo złamałby daną jej obietnicę. Z drugiej strony, nie wiedział, czy powinien to zatajać. Znowu czuł się lekko rozdarty mimo szczęścia, jakie odczuwał od kilku dni. - Jest jednak coś... Nie wiem, co mam robić. - Spojrzał na brata zmartwiony. - Jeżeli obiecałem jej, że nie wrócę do pewnego tematu... A jest pewne zdarzenie, które się z tym tematem poniekąd wiąże. Czy powinienem jej o tym powiedzieć? - Zapytał, starając się mówić przy tym, jak najmniej pokrętnie. Ale chyba słabo mu to wyszło, bo Bill zmarszczył brwi, nie bardzo ogarniając, o co chodzi. Domyślał się jednak, że sprawa jest delikatna, więc nie chciał ciągnąć go za język.

- Nie znam sytuacji, Tom. Ale jeśli chcesz mojej opinii... Ech, sądzę, że nie można budować związku na tajemnicy. Nawet jeżeli nie chcesz tego przed nią ukrywać z własnej woli, tylko, dlatego, że miałeś nie poruszać pewnych spraw... To będzie wisiało nad wami już zawsze, bo ty o tym będziesz myślał. Będzie to do ciebie powracało.

- Jest między nami tak dobrze, nie chcę tego psuć – westchnął cicho, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.

- Skoro jesteście na etapie wyjawiania sobie prawdy, lepiej zrobić to od razu. Przecież się kochacie, przetrwaliście gorsze momenty. To niczego nie zepsuje, Tom – stwierdził, co brzmiało w jego wykonaniu bardzo przekonująco. Nawet mu uwierzył.

- Dobra. Chyba jednak mi się przydasz, bo zdaje się, że nie postawię tego regału sam.

- A jednak – mruknął, podnosząc się z miejsca. - Ale i tak nie wierzę, że muszę dźwigać takie rzeczy, gdy stać mnie na pracownika.

- Och, przestań gwiazdorzyć! - Zawołał, przyglądając się z boku, jak jego brat mocuje się z szafką. To było ciekawe doświadczenie dla nich obojga. Nic nie stało na przeszkodzie, by przy okazji i Bill stał się prawdziwym mężczyzną, który potrafi zrobić w domu coś samodzielnie.

- Tutaj będzie dobrze? - Bill zignorował uwagę brata i spojrzał na niego z zapytaniem, gdy postawił regał, w roku pod ścianą.

- Może być – rzucił, nie wymagając od niego za wiele. W tej samej chwili drzwi pokoju otworzyły się i do środka weszła Olivia.

- Może zrobicie sobie przerwę? - Zerknęła na Toma. Pracował nad tymi meblami tak długo, że zaczęła się już martwić, czy się nie przemęczył. Jego mięśnie nie były tak silne, jak dawniej.

- Już skończyliśmy. Właściwie ja skończyłem – uśmiechnął się do niej, zaznaczając, że to wszystko jego zasługa. Odwzajemniła ten gest, okazując mu, że jest z niego dumna. - Wystarczy tylko poukładać rzeczy i dodać jakieś dekoracje, ale tym możemy zająć się jutro.

- Świetnie sobie poradziłeś – pochwaliła go, składając pocałunek na jego policzku. Bill odchrząknął tylko, wywracając oczami. - Tobie też dziękuję za pomoc!

- Nie trzeba. Ja tylko postawiłem regał – wzruszył ramionami, wcale nie zamierzając ujmować zasług bratu. - I będę się zbierał, zrobiło się późno. Wpadnę następnym razem nieco wcześniej – stwierdził, spoglądając na zegar wiszący nad komodą.

- Możesz wpadać, kiedy chcesz.

- Mówisz tak z grzeczności – uśmiechnął się szeroko, zmierzając do wyjścia. - Do zobaczenia!

- Trzymaj się i dzięki. - Rzucił w jego kierunku Tom i tylko oni mogli wiedzieć, za co, tak naprawdę mu dziękował. Wokalista wyszedł.

- Idziemy spać? - Poczuł drobną dłoń na swoim ramieniu. Przytulił do niej swój policzek, delektując się tą chwilą.

- Tak.

Sen nabrał dla niego zupełnie nowego znaczenia, odkąd dzielił łóżko z Olivią. Odkąd czuł jej ciało przy swoim, słyszał cichy, spokojny oddech i widział unoszącą się klatkę piersiową. Jej zapach wsiąknął w pościel, na zawsze pieczętując swoją obecność podczas każdej nocy obok niego.


7 komentarzy:

  1. oby Ian pomógł Tomowi :) i ciekawa jestem kiedy Tom powie ze widział ja tego feralnego dnia o jaka będzie reakcja Oliwi... czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło się czyta i wciąga :) czekam na więcej! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdzial, cudowne opowiadanie, zakochalam sie :) dziekuje ci za twojego bloga bo nie jeden raz wywolal dzis na mojej twarzy usmiech. Z niecierliwoscia czekam na kolejny rozdzial :)
    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny rozdział? Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku. Ale nie ukrywam, że krucho z pisaniem :( Będę się starać! :)

      Usuń

Komentarze przed dodaniem wysyłane są do moderacji ze względu na spam.